Dzisiejszy dzień 08.01.19 podzielę na 3 różne wpisy, to zaczynamy…
1) Nie zaczęłam go tym razem wcale jogą i innymi ćwiczeniami, bo o 8:30 musiałam być w Urzędzie Miejskim w Gdańsku, by dopełnić formalności… z wymeldowaniem kobiety, która wciąż jest zameldowana w lokalu, w którym ja obecnie mieszkam!
„Pani Wioletka”, wciąż jest ścigana pismami z windykacji/ sądów/ komorników itp. Te pisma niestety CAŁY CZAS PRZYCHODZĄ NA MÓJ OBECNY ADRES, bo szanowna pani narobiła mega długów i.… zwiała sobie nie wiadomo, dokąd za granicę… W UM dowiedziałam się właśnie, że nie mieszkała tu sama, tylko z 3-ką dzieci i mężem… A wcześniej słyszałam od sąsiadów, że niezłe imprezki tu się odbywały…

Nie ukrywam, że kiedyś, BAAARDZO SIĘ ZDENERWOWAŁAM, gdy listonosz przyniósł do mnie AŻ 5 LISTÓW do niej właśnie… Gdyby były polecone, po prostu bym ich nie odbierała, a tak kurna muszą jeszcze przestraszać mnie (i tak już przez życie jednak „troszkę”) wystrachanego ludka.
Dowiedziałam się jednak, że bez obecności [lub jakiegoś działania jej w tym kierunku] oni nie mogą NIC ZROBIC, zatem moje „zeznania” zostały jedynie spisane, a szanowna pani „Wioletka” nadal niestety pozostaje tu zameldowana… W takim razie teraz sobie myślę, co mi to tak naprawdę daje?

Boooszeee, dlaczego ja nie zapytałam o to od razu…??? To jest niestety kolejne „uboczne” działanie mojego mózgu…, że ja muszę wszystko jeszcze raz na spokojnie „przetrawić”… i to jest m. in. powodem, dlaczego nie odzywam się tak szybko będąc w towarzystwie…
Na całe szczęście nie trwało to długo i teraz siedzę sobie właśnie w hospicjum, gdzie o 11 mam mieć spotkanie z psycholog…
Tak, bo ja nieustannie staram się szukać pomocy, gdy dostrzegam, że jej potrzebuję. Ale muszę przyznać, że chyba nie jestem „łatwym przypadkiem”, choć może nie do końca!
Już piszę, z czym mi się dobry psycholog kojarzy, PO PIERWSZE (i wcale nie jest TO najważniejsze!), ponieważ na tym samym miejscu powinny /według mnie/ klasować się: kompetencja/wiedza/doświadczenie/ empatia/ zrozumienie i takie ogólne „ciepło”.
Nie wiem, czy wyrażam się jasno… Macie tak czasem, że widzicie kogoś i od razu czujecie, że… ta osoba z całą pewnością was zrozumie i będzie wam się dobrze rozmawiać, bo „nadajecie na tych samych falach”.
Dopiero teraz [10.03.19] tak bardzo to dostrzegam, że wychodzą tu po prostu moje braki w byciu najzwyczajniej w świecie kochaną…

Chciałbym po prostu czuć, że ten ktoś mnie rozumie, daje nie tyle TYLKO dobre rady, co PRZEDE WSZYSTKIM uczy, jak wprowadzać je w życie… Chyba troszkę uczy tego życia (które niejako dostałam po raz 2!) na nowo… i konsekwentnie to sprawdza… Tak, bo właśnie moja historia jest BARDZO INNA, NIŻ WSZYSTKICH…Krótko mówiąc, uważam, że powinna być między nami taka „chemia”(?). I nie mam tu wcale na myśli nic dwuznacznego!
Ok, teraz dostrzegam OGROMNĄ zaletę tego, że najpierw napisałam to sobie w @ i teraz przeczytałam ponownie…i ponownie i jeszcze raz [troszkę już tu pozmieniałam, ponieważ inaczej już to postrzegam :-)]
PSYCHOLOG OCZYWIŚCIE NIE MUSI BYĆ żadnym PRZYJACIELEM, ALE FAJNIE CHYBA BY JEDNAK BYŁO wiedzieć, że to jest ktoś, kto wie, o czym mówisz 😉
Ok, dziś [10.03.19] tak naprawdę uświadomiła mi to po raz kolejny Zalwka, która do mnie przyszła, że PSYCHOLOG MA DO WYKONANIA PRACĘ, a przyjaciel pomaga, bo po prostu chce i robi to całkowicie bezinteresownie.
Musisz się zalogować aby dodać komentarz.