Wszyscy mamy źle w głowach, że żyjemy…

Hehe, nie pytajcie mnie, dlaczego akurat teraz podśpiewuję sobie tą piosenkę, tak mi się akurat teraz nasunęła. Tak samo, jak wczoraj to: No to, co? No to Frugo!

Ah…, czasem mi wychodzi takie „niewiadomoco” 😛

Może po prostu to „zmęczenie materiału” i ogólne rozczarowanie sobą…., bo:

  1. kiedyś tu sobie zrobiłam taki wpis pod tytułem: WSZYSTKO DZIEJE SIĘ PO COŚ… … kurcze blade, u siebie na komórce wciąż widzę ten artykuł, ale za cholerę nie umiem tego tu odnaleźć, a jak wpisuję pod „szukam”, to mi go nie znajduje… ahhh….. oooo, raaaanyyy! nie uwierzycie!!! Myślę sobie, skoro odszukałam go na komórze, a na kompie nie, to po prostu skopiuję i prześlę sobie jeszcze raz, bo NIEMOŻLIWE [przecież podobno!] NIE ISTNIEJE!!!

6 STYCZNIA 2019NIESKLASYFIKOWANA

WSZYSTKO DZIEJE SIĘ PO COŚ 🙂


Teraz już mi się nawet tytuł „sam” narzucił. Inaczej mogłabym chyba stwierdzić: PRZYPADKI NIE ISTNIEJĄ 🙂

  Tak się cieszę, że: po pierwsze primo 😛  to właśnie Viktori Be dałam moją malę do naprawienia, po drugie secundo 😛  jednak nie opublikowałam mojego poprzedniego wpisu…, z kilku powodów. Pierwszym i chyba najważniejszym było to, że pisałam o tym, jak wyszłam dziś na spacer i jak mimo rozmowy przez telefon, czułam się samotna. I nawet już w tym wpisie donosiłam Wam o tym, że ja naprawdę nie potrzebuję tak wiele, tylko jakiejś „dobrej duszyczki” [to jest dokładnie mój cytat :P], kogoś z kim mogłabym porozmawiać i kto mnie zrozumie   I…. przywołałam ją do siebie! Wpadła do mnie Viktoria Be, która naprawiła moją malę [kurcze, zrobiłam nawet fotkę tej cudnej mali, ale cholerka nie mam najmniejszego pojęcia, jak mogłabym to tu zamieścić, ale będę wciąż twierdziła, że to tylko na razie, bo jestem tu przecież „świeżynką” :P, a nic nie trwa wiecznie, zatem także moja niewiedza napewno!]. W każdym razie DZIĘKUJĘ CI KOCHANA, że wpadłaś i mogłyśmy porozmawiać przy herbatce! Wiele mądrych rzeczy mi uświadomiłaś, m.in., że nie powinnam być dla siebie taka sroga, tyle wymagać i tak się „biczować”. Że przecież i tak dużo już osiągnęłam sama, a ja wciąż nie potrafię sobie za to pogratulować, stać się w końcu swoim przyjacielem i być z siebie dumna! A przecież JEST Z CZEGO! Dlaczego to jest takie trudne, by to dostrzec? Chyba właśnie dlatego, że moim ulubionym powiedzeniem stało się: „Wymagajcie od siebie, choćby inni od was nie wymagali”. Tylko nie nauczyłam się jeszcze akceptować własnych porażek i błędów, które przecież każdemu mogą się zdarzać, bo JESTEŚMY TYLKO LUDŹMI! Może to jest właśnie dla mnie takie trudne, bo nie zaakceptowałam nadal siebie po tym wypadku… I owszem trudno mi się wciąż z wieloma rzeczami pogodzić. Często czuję się już po prostu jak taki terminator…/maszyna, która ma zadanie do zrobienia i to robi, a jak się jednak coś nie uda i nie powiedzie, to nie umiem sobie tego podarować i wybaczyć, tylko zaraz myślę, że „spaprałam” na całej linii, no właśnie, mimo, że ciągle staram się bardzo, to jak nie wychodzi mi tak, jak powinno, to już daję sobie „klapsa”.

Ale dziś [dzięki Tobie:*]= to o Tobie, kochana Viki:-) stwierdzam, że szkoda mi czasu na koncentrowanie się na tym, czego nie umiem, wolę się skupiać na tym, co wychodzi mi jednak całkiem, całkiem. I obiecuję, że tak zrobię! Zacznę od takich małych kroczków, jak choćby podarowanie sobie dziś relaksującej kąpieli 🙂

Kategorie Bez kategorii
%d blogerów lubi to:
search previous next tag category expand menu location phone mail time cart zoom edit close