Ok, moi drodzy, zanim nasunie mi się jakiś odpowiedni tytuł, doniosę po prostu, co już dziś [24.01.19, godz.ok. 10:30] udało mi się zrobić.
Mam takie postanowienie [od właśnie tego wtorkowego spotkania „Jak pracować, by nie stracić energii?” w Olivia Tower], że będę wstawać wcześniej i po prostu sobie ćwiczyć. Tak zrobiłam wczoraj, choć mi się nie chciało, ale tak sobie myślę, muszę to sobie najzwyczajniej w świecie „narzucić”, aż stanie się to później znów moim nawykiem. Przyrównane tam zostało to do wychodzenia z psem „na spacer” [choć dobrze o tym wiemy, że piesek musi wyjść, by się załatwić ;-)]. Ale skupmy się raczej na tym, że na początku myślimy sobie, kurcze znów muszę z nim wyjść! A później nawet już nie pamiętamy, że w ogóle się nad tym kiedyś zastanawialiśmy i mogło stanowić to dla nas jakiś problem! Z czasem staje się to dla nas takie normalne = powstaje nasz nowy nawyk:-)

Gdyż, ja tak miałam jeszcze w tej mojej wynajmowanej „kawaleruni” 😉 Po prostu wstawałam rano i ćwiczyłam. Robiłam to bez większego zastanawiania się tak długo, aż wreszcie stało się moim nawykiem i jak później zdarzyło mi się jednak, że kiedyś o tym zapomniałam, to już mi czegoś „brakowało”! Rany, wiecie, jakie to jest fantastyczne uczucie? [tu Wam się przyznam, co zrobiłam CELOWO –> ten akapit zaczęłam od „G”, bo patrząc w pionie tworzy to skrót „OMG” , czyli Oh my God 😛
Teraz jest już godzina 22:35, a ja się nadal uśmiecham, bo po raz kolejny stwierdzam, że 😊PRZYPADKI NIE ISTNIEJĄ!!!👍 Doniosę Wam o tym w moim kolejnym wpisie, a w tym skupię się jeszcze dalej na tym, co zamierzałam. Bo to nie był wcale jeszcze koniec mojej „pracy”:
Wstałam i pomyślałam, że zanim przyjdzie do mnie konserwator [a wczoraj powiedziałam w spółdzielni, że od 10 do 15 jestem w domu], miał podejść i zobaczyć, dlaczego w łazience mi „buczy” kaloryfer, gdy jest odkręcony na więcej niż 3…, zatem zabrałam się najpierw po prostu za zrobienie ogólnego porządku: odkurzyłam i umyłam podłogę. W międzyczasie wstawiłam pranie, poćwiczyłam jogę + „moje” ćwiczonka 😉 Następnie zjadłam owsiankę [staram się teraz jeść mniejsze porcje, a częściej :-)]

Dostałam także smsem powiadomienie, że kurier ma przynieść mi towar [a zamówiłam sobie maść na przebarwienia i plaster na blizny]. Miał być między 10:30 a 11:30. Zatem już wtedy się ucieszyłam i pomyślałam, jak dobrze, że zgłosiłam, iż będę w domu tak od 10!
