Witajcie moi drodzy, to napiszę Wam, jak dziś [26.02.19] wyglądał mój dzień. Jest teraz godzina 17:45, a ja jem właśnie pomarańczę i piję Yerba Mate, ponieważ mam postanowienie, że skoro trudno mi zrezygnować z tego „coś” do kawy, zatem po prostu zrezygnuję także z niej samej… Miejcie tylko na uwadze, że nim to puszczę „w świat”, będzie już najprawdopodobniej duuużo później 😉.
Zatem przed śniadaniem [tu chciałam napisać: po długiej przerwie, ale zaraz lukam na kalendarz i patrzę, że AŻ tak długa ona wcale nie była, bo ostatni raz ćwiczyłam w piątek, a w niedzielę z kolei zamiast ćwiczeń było „sprzątanko” 😋, ale może dlatego mi się tak wydawało, gdyż czuję się jakaś mega ociężała ostatnio…], bo jak wychodzę to zazwyczaj przecież ze śmieciami, albo „po drodze” także do sklepu, „coś” załatwić… i tak sobie myślę, że już jest chyba najwyższy czas, by choć potrenować to „bieganie”, czy raczej „podbiegiwanie” w moim przypadku. Boooszeee, nawet nie wiecie, jak jest mi głupio z tego powodu, bo zawsze gdy zdarzało mi się to powiedzieć, że nie umiem biegać, to miny tych osób była mniej więcej takie:



Tak, dokładnie i hm… ja to chyba nawet jestem w stanie zrozumieć, gdyż widzą przed sobą niby „normalną i zdrową” osobę, a ta nagle mówi, że nie potrafi biegać… też bym chyba sobie pomyślała, że to jakiś żart i niezła ściema. Ale tak niestety nie jest i cholender minęło już tyle czasu, a ja nadal tego nie potrafię. Ale wiecie, co zauważam? Że ja ponownie zaczynam być wobec siebie taka wymagająca, aż wręcz surowa…
Uwierzcie mi, że gdybym mogła, to bym to nawet codziennie „trenowała”, tylko, że mi ciągle coś wypadało: a to przeprowadzka [w sumie to właściwie nawet dwie, ale teraz już tu, gdzie obecnie mieszkam czuję się bardzo dobrze i bezpiecznie, bo wiem, że nikogo nad sobą nie mam i nikogo nie muszę pytać o zdanie, jak chcę w tym mieszkaniu coś zrobić], po drodze było jeszcze „kilka” kolejnych sytuacji: wypadek mojego brata, mój rozwód, choroba mojej mamy i tak ciągle coś mi wychodziło na wierzch…, ja jednak pozostałam osobą, która mimo wszystko potrafi się uśmiechnąć, bo uważam, że nie ma co się żalić i narzekać. JEST JAK JEST i trzeba się cieszyć z tego, co się ma! BO ZAWSZE PRZECIEŻ MOGŁO BYĆ GORZEJ 😉


Po śniadaniu wyruszyłam w końcu skserować te faktury, które wczoraj ładnie sobie poukładałam latami, nim jeszcze wyszłam próbowałam tu na kompie zgrać sobie na PENDRIVE te, które otrzymałam na @, lecz zauważyłam, że nie mogłam nic więcej do niego dodać, a ponieważ niestety nie bardzo się na tym znam, to pomyślałam, że chyba jednak czeka mnie kolejny wydatek = zakup PENDRIVE`a/USB. No ale, myślę sobie trudno, w takim razie dobrze, że nie zakupiłam tych plastrów na blizny 😋
Pomyślałam, gdzie mogłabym dokonać tego zakupu i zaraz do głowy przyszło mi CH Manhattan. Poszłam tam [wzięłam także ze sobą to moje przenośne USB] i po tym, jak zapytałam o ceny nowych, poprosiłam jeszcze tego sprzedającego, by zechciał mi sprawdzić ten.

I ów chłopak, sprawdził mi go. Powiedział, że jest na nim jeszcze sporo miejsca. Zatem, jak ja poprosiłam, by spróbował utworzyć nowy folder, utworzył go i mi pokazał, że się da [a nie wiem, z jakiego powodu mi wcześniej wyskakiwało, że nie można].
Zatem ucieszona, że jednak nie mam takiej nagłej potrzeby kupna nowego przenośnego USB, pożegnałam się z panem szczęśliwa i mówiąc, że jest mi niezmiernie przykro, że w takim razie stracił potencjalnego klienta. 😋

Dochodzę jednak do wniosku, że wpis z dzisiaj raczej opublikuję jutro…, bo już jestem ponownie zmęczona, a jeszcze chciałam tu coś porobić, umyć się i położyć [jeszcze dzisiaj, 🤣 spać].
Też zamieniłam kawę na Yerba Mate 😀 Chociaż tęsknie za aromatem 😦
PolubieniePolubienie
hehe, dobre, ja też właściwie powinnam pić tylko Yerbę, wodę i herbaty, ale od tą kawę tak trudno mi pozostawić… 😦
PolubieniePolubienie
Ooo Yerba Mate moja ulubiona ☺ ja postanowiłam być fit kiedy waga niebezpiecznie zaczeła przyspieszać do setki szybciej niż moje auto 😂
PolubieniePolubienie