Czuła się po prostu strasznie, życie wydawało jej się ponownie tak cholernie ciężkie… Wracała tramwajem z komputerem w plecaku, wprawdzie już zakupiła nową ładowarkę do niego...za 45PLN, a nie za 40zeta, jak rzekomo oznajmił jej ten sprzedający…, więc powinna się cieszyć. Jednak było jej tak potwornie niezręcznie, że zmęczona siedzi na siedzeniu, do którego właściwie miała prawo, ale tam był obrazek człowieka z laską… A po niej przecież nie było wcale widać, że ona tam także ma prawo siedzieć… Cóż ona by dała, by czasem zwykły/ zdrowy ludź mógł to wiedzieć. Pamięta, że zawsze gdy o tym wspominała na rehabilitacjach, których przeszła całą masę, to rehabilitanci tak dziwnie na nią spoglądali i nawet zadawali jej to pytanie: na prawdę chciałabyś, by było po Tobie widać, że jesteś niepełnosprawna?
I oczywiście, że niekoniecznie…, ale z drugiej strony zawsze sobie myślała, o tylu rzeczach, które przecież normalnemu i zdrowemu człowiekowi w życiu nie przyjdzie na myśl, że ona może jednak ich nie umieć i nie potrafić… I to wcale nie z jej winy! Tylko w skutek wypadku i doznanych urazów. Np. to, że się szybciej męczy, to zauważyła, że już chyba może być bardziej jeśli nawet wciąż nie „zrozumiałe”, to już choć może bardziej „akceptowalne”. Znacznie trudniej jednak jest już jej i innym chyba z tym, że nie nadąża za wszystkim tak szybko, jak pozostali, zdrowi ludzie… A może tu chodzi o to nieustanne przekonanie, że: „JAK CIĘ WIDZĄ, TAK CIĘ PISZĄ”…
Czyli momentami zastanawia się już poważnie nad tym, jak powinna zmienić swój wygląd, by mógł wskazywać na to, że jej głowa i mózg nie pracują „normalnie”… Nie jest już w stanie tak sprawnie myśleć, bo ma z tym duże problemy… , czy że np. nie ma już tak dobrego węchu i smaku, lub że np. kiedyś z kuzynką rozrabiały sos z torebki do sałatki, a tam było napisane: dodaj 3 łyżki stołowe wody i 3 łyżki oleju roślinnego…. I ona tak się przez chwilkę zastanawiała, że przecież takiego oleju nie ma, a i tak zawsze dodawała ten z oliwek i było git. Później sobie uświadomiła, że oliwki to przecież też rośliny… Tak cholernie się boi tego, że przez to wszystko będzie uważana za głupszą….
Taaa…całe mnóstwo rzeczy mogła by tu jeszcze wymieniać… Jednak ma problemy z pamięcią i niestety już znacznej części nie może sobie przypomnieć i odtworzyć. Poza tym najłatwiej przychodzi jej to do głowy, gdy właśnie się tym zajmuje… [tak chyba mają wszyscy, nieprawdaż?] i miała już nawet do tego nie wracać, obiecała sobie, że nie będzie się koncentrować na tym, co jej nie wychodzi, bo i po co? Czy to jej w ogóle w jakiś sposób ułatwia życie? ABSOLUTNIE NIE!
Po pierwsze ciężko jest o tym mówić zdrowym ludziom, że może nie do końca coś jest takie, jak wygląda… A tak przecież do cholery jest! Od tylu osób już słyszała, że jest ładna, więc uznała, że chyba jak mówi to większość, to nie mogą się znowu aż tak mylić. Nie przywiązywała jakoś szczególnie dotąd uwagi do swojego wyglądu, bo on nigdy nie był dla niej najważniejszy!
Tylko tak myśli i się zastanawia, jak ona ma niby samą siebie zaakceptować po tym wypadku, skoro nie zrobił tego nikt inny! Albo inaczej, skoro wie, jak prawie niemożliwe i cholernie trudne jest to dla innych. Gdyż poważnie już miała całe mnóstwo takich sytuacji, ostatnio np. jak była na wykładzie buddyjskim, taki nowo poznany Czarek z Poznania, powiedział coś o jeździe na rowerze…I jak ona rzekła, że ona nie potrafi. To wyobrażacie sobie jego minę? Hehe, normalnie wyglądająca dziewczyna mówi, że nie potrafi jeździć rowerem. No po prostu żenada!
Także tak… Tu widzę, że znów się rozpisałam…, gdyż to dalej o tym mężu… miało być dokładnie po zdaniu „, skoro nie zrobił tego nikt inny!”
Mąż może nie odszedł od razu, ale później nie dał już sobie z tym rady, to wszystko go przerosło… A czy ktoś w ogóle pomyślał o niej? Jak ona do tej pory musiała być dzielna i ze wszystkim dzielnie dawać sobie radę? Ostatnio zapisała się nawet na siłownię, by poprawić swoją sprawność. I np. trener Piotrek, który przygotował dla niej tak na szybko super zadania na ćwiczenie równowagi… Kazał jej jedną nogę [dajmy na to lewą] wziąć do przodu, a prawą zrobić duży wykrok w tył. Lewa miała stać na takiej specjalnej poduszce. Następnie miała robić coś a`la przysiady trzymając się jeszcze oburącz takich zwisających rączek. I biedaczka bardzo się tam męczyła, by to zrobić… Dobrze wiedziała, jak widzi to każda zdrowa osoba. Ona [ta osoba] przecież kompletnie nie ma pojęcia, jak to jest dla kogoś po takim urazie, dla kogoś KTO KIEDYŚ NIE POTRAFIŁ W OGÓLE CHODZIĆ, A TERAZ NADAL NIE POTRAFI jeszcze BIEGAĆ… Tak, wiem, minęło już mnóstwo czasu , bo 25.09.19 będzie dokładnie 10 lat.
Ona jednak nadal robi, co w jej mocy, by jakoś tą nierówną jednak „batalię” wygrać. No, a przynajmniej próbuje być, jak zawsze dzielna w tym wszystkim i „coś” robi/ jakoś „działa”. Może nie do końca jeszcze wie, czy podejmuje się prawidłowych rzeczy, ale pamięta, że najważniejsze to nie stać w miejscu.
I jeszcze ta świadomość, że jest tu całkowicie sama…