Postanowiła, że od rana będzie pracowała nad tym blogiem. Dopiero zaś później pójdzie na tą siłownię…, choć myślała także uparcie, by może uniknąć jakoś „tych tłumów” ludzi [bo większość przychodzi tam jednak po swojej pracy…] i tak się nie kompromitować ćwicząc tam „na ich oczach/ przy nich”. Lecz doszła jednak do wniosku, że ponieważ się znacznie szybciej męczy [jej mózg pracuje „lepiej i sprawniej” tak do godzin „obiadowych”…]
Zatem postanowiła, że nie będzie się przejmować wcale tym, cóż ktoś inny może o niej pomyśleć. Od rana do obiadu będzie pracować w domu, a później będzie chodziła na siłkę. Najpierw obowiązki, później dopiero „przyjemności” 😛 W sumie już dawno ma nawet takie powiedzenie na „obronę” w głowie [może nie tyle na „obronę”, bo tu znów wyjdzie, że zakłada, iż ktoś ją „atakuje” 🤣 Raczej jednak eliminuje to chyba możliwość niepotrzebnego dialogu :P] , a brzmi ono tak:
NIE ZNASZ MOJEJ HISTORII 😋
Przyznacie, że nieźle to sobie wymyśliła 🤣 W ten sposób wcale nikomu nie musi niczego tłumaczyć! Tylko krótka piłka! Choć jest tego świadoma, że choćby po tym jak się wciąż [niezdarnie – to jej słowo] porusza, wszyscy doskonale zdają sobie sprawę, bo widzą!, że musi być po „jakimś urazie”. Ale ona szczerze mówiąc, ma to już gdzieś i chyba się powoli na to uodparnia, co ktoś inny o niej pomyśli. Poza tym, wie, że to jest tak [i tu ponownie zacytuje tego astrologa, z którym nie miała nawet jeszcze okazji „na żywo” porozmawiać😋 ]:
„Jeszcze raz. Świat jest lustrem i to co mamy w sobie przyciągamy! Inaczej. Gdybyśmy czegoś w sobie nie mieli, to byśmy tego nie przyciągali. Takie są prawa natury.
Więc jak możesz przyciągnąć akceptację świata sama siebie nie lubiąc, nie akceptując, rozkręcając w sobie ofiarę? Jak najbardziej masz jakieś podstawy związane z Twoimi trudnymi doświadczeniami.
Jedno jest jednak pewne. Jeśli im więcej będzie w Tobie pozostawać tej ofiary, pretensji do losu. Tym dłużej życie będzie Ci udowadniać, że jesteś ofiarą.
Z powyższym nie może się jednak zgodzić! Uważa, że nie jest już
żadną ofiarą. NIGDY zresztą nie czuła się nią nie być! Jak również nie ma wcale żadnych pretensji do losu. Niech ktoś jej pokaże drugą taką osobę, która musiała sobie z tak wieloma rzeczami poradzić? I wcale nie twierdzi tu, że jest jakaś „lepsza”. Wie, że ma całą masę niedociągnięć, ale wciąż nad nimi pracuje poprzez co udowadnia, że się nie poddaje i próbuje osiągać lepszy „poziom”, w czym to jest dla niej możliwe. Z wczoraj na dziś np. siedziała tak długo nad tym swoim blogiem [do 3!!!], by rozkminić, jak mogłaby zamieścić tutaj te filmiki. I mimo, że Gutek [= były mąż, programista komputerowy] jej w tym nie pomógł, nie poddała się wcale i próbowała tak długo, aż w końcu UDAŁO JEJ SIĘ DO TEGO DOJŚĆ!
Nawet minuta bez tego, albo raczej nie przejmowania się tym co w głowie, jeden mały kroczek to już coś. Puść to, na ile potrafisz. Jak Ci nie będzie wychodziło, a na pewno będzie to niełatwe, to też nie ma się co katować.
Jest takie zdanie nauk ZEN, na jakieś problemy- I to też musisz zaakceptować!
Nie ma nic trwałego i to też jest dobra wiadomość.”
Wróciła dziś [10.04.19] z siłowni i czuła się już tak zmęczona i zastanawiała się nawet, czy ma włączyć pranie, ale pomyślała, że jakoś resztkami sił może jeszcze da radę = będzie przecież przez nockę schło! I tak też zrobiła 😉Mimo, że już nawet odczuwała, że chodzi z łazienki do pokoju, jak ostatnia pokraka, ale to prawdopodobnie było połączeniem wczorajszej/ dzisiejszej pracy do późna nad blogiem + jeszcze te ćwiczenia na siłowni…
Uznała, że ponieważ zarwała tą nockę, najlepsze, co może zrobić, to po prostu „oddać się w objęcia Morfeusza” 😊