Powyższy cytat pochodzi z filmu „Siła Spokoju”, który oglądała już ze 3 razy. Jest tak niesamowity i Anito, miałaś rację, szalenie dużo można się z niego nauczyć! Ona w każdym razie wciąż próbuję z niego czerpać [a oglądając go stara się bardzo wyłapywać i wyciągać z niego, tyle, ile tylko potrafi😉 ].
Np. jak jeszcze wczoraj [16.04.19] początkowo ogarniał ją taki nastrój, że po prostu smutek… Znów odczuwała, że nadszedł ten „gorszy dzień”. Zaczęła się już nawet zastanawiać, czy to stanie się regułą, że wciąż będzie miała taką przeplatankę? I właśnie w tym momencie oglądała sobie film „Siła Spokoju”: [a robiła to, gotując kapustę…- o czym za moment więcej]
I słyszy, jak padają tam 3 ZASADY:
1) PARADOKS:
Życie jest tajemnicą, nie trać czasu na próbę jej rozwikłania
2) HUMOR:
Poczucie humoru, zwłaszcza na swój temat, to ogromna siła
3)ZMIANA:
NIC NIE POZOSTAJE TAKIE SAMO
I jak oczywiście dobrze to wie, bo dostrzega to nieustannie – najlepszym przykładem na to jest jej własne życie, jak wszystko się zmienia. [jak choćby dziś 17.04.19, gdy wróciła zadowolona z tej siłki😉 ]
Kompletnie się z tym nie kryje, iż często ten fakt poprawia jej humor, bo gdy jest naprawdę źle, jeśli pomyślimy, że to także kiedyś minie, czyż nie można się cieszyć? Chyba tylko głupiec by tego nie zrobił… Paradoksalnie trudniej z tym, gdy jest DOBRZE… , BO TO WŁAŚNIE WTEDY POWINNA O TYM PAMIĘTAĆ, BY SIĘ RADOWAĆ… i tu przypomina sobie kolejny cytat z tego właśnie filmu:
„Niemal cała ludzkość podziela twoją skłonność:
GDY NIE DOSTAJĄ TEGO, CZEGO PRAGNĄ – CIERPIĄ,
A NAWET, JAK TO DOSTAJĄ, TO I TAK CIERPIĄ, BO NIE MOGĄ ZATRZYMAĆ TEGO NA ZAWSZE.
W tym momencie zaczyna powoli żałować, że w jakiś wyjątkowy sposób nie „celebruje” tych zdecydowanie lepszych chwil/ dni/ momentów w swoim życiu… I teraz usilnie próbuje dojść do tego, dlaczego właściwie tego nigdy nie robi? Otóż może dlatego, że [mimo, iż powodują one jej uśmiech i zadowolenie na buzi i w jej oczach], wcale nie uważa nadal, że to jest jej sprawka, że ona się jakoś do tego przyczyniła.
W każdym razie wymyślała sobie, co chwila jakieś „zajęcie”, a w domu miała dużo do zrobienia, choćby ugotowanie tej włoskiej kapusty, którą zakupiła, zrobienie prania, wyczyszczenie plamy na sofie, która się „jakoś” nie wiadomo nawet skąd 👀 pojawiła na oparciu bocznym …😋, odkurzenie, nie wspomina o takich codziennych czynnościach, jak zmywanie „garów”, bo to stara się robić w miarę na bieżąco, fakt pozostają jeszcze te okna do umycia, ale przecież jak nie zrobi tego teraz, to nic takiego się nie stanie!
I mimo, iż udało jej się zjeść tylko 0,5 codziennej porcji Müsli, to i tak siebie non stop za coś krytykowała…[o tym więcej na samym końcu].
Pamiętała jednak, że powinna pójść na siłkę. Zatem umyła się szybko [i tak, zrobiła to trochę „od dupy strony”, bo przecież powinna dopiero po ćwiczeniach i to najlepiej na siłce, bo by choć wodę zaoszczędziła🤣], ale miała to już gdzieś. Kiedyś była tam pod prysznicem i wcale nie było to dla niej fajne, w domu ma wannę i mogła się nawet na chwilę w niej położyć. Poza tym nie musiała zabierać ze sobą ręcznika, klapek i żadnych kosmetyków – czyli mniej do dźwigania 😋. W drodze powtarzała sobie [by tylko nie zapomnieć!], o co powinna zapytać się dziewczyn tam wydających kluczyki do szatni [miała nadzieję, że będzie ta miła Madzia, która jej to „wejście” wtedy sprzedawała.] I tak też było! Miała to szczęście, bo gdy zapytała dziewczyn, do kiedy ma tą kartę, jedna odpowiedziała jej rzeczowo i krótko, że skoro wykupiła kartę „OPEN” to ma tak na prawdę bez granicy czasowej, lecz skoro już złożyła wypowiedzenie [tak jej właśnie ta Magda zasugerowała], to teraz już tylko ma … ah… i znów nie wie dokładnie do kiedy 😕
Ale na całe szczęście ta Magda wiedziała już co nieco o niej, zatem powiedziała, że ona jej to wytłumaczy, po czym rozpisała jej to wszystko jeszcze na kartce.
To teraz coś o dzisiejszym dniu [17.04.19], postanowiła, że musi pisać krótko, bo nigdy się z tym nie wyrobi… Z tym, co chciałaby przekazać. A tak, jak wspominała w jej życiu „zmiana goni zmianę”, choć teraz sobie z kolei pomyślała, czy to rzeczywiście się tak „samo wydarza”, bez jej żadnego wpływu? Chyba nie do końca! NIKT INNY przecież, jak ONA SAMA PODJĘŁA TAK MĄDRĄ DECYZJĘ, że ruszy dupsko i pójdzie trochę poćwiczyć, zamiast zostać w domu i najbardziej prawdopodobne coś jednak „przy okazji” zje… I tak się cieszy, że nadal potrafi słusznie zadecydować, co jest teraz jej priorytetem! Okazuje się, że całkiem dobrze wychodzi na tym, że słucha tego „głosu serca”, w który wciąż zdarza jej się wątpić… [a propos jeszcze dziś ten Marcin, o którym później będzie więcej, wspomniał jej właśnie o tym, by podążać za intuicją, słuchać i kierować się po prostu tym, co „mówi do nas nasze ciało”😊]
Ona już zresztą doskonale to wie, bo tak właśnie stara się za każdym razem postępować, choć oczywiście nadal wątpi, że robi słusznie…, po czym jednak okazuje się, ŻE MIAŁA RACJĘ SŁUCHAJĄC TEGO, CO PODPOWIADA JEJ INTUICJA … Dziś wracała już z tej siłki szczęśliwa. Gdyż dzielnie sobie poćwiczyła, pomyślała, że pójdzie tam tak po prostu, choćby tylko na bieżnię i rowerek. Nie byłaby sobą, gdyby nie zrobiła więcej. Postanowiła, że jak już tam jest, to choć zrobi te damskie pompki, 4 serie brzuszków na piłce, 3 serie wchodzenia raz jedną, raz drugą nogą na steper [dowiedziała się w końcu, jak to „podwyższenie” fachowo się nazywa😋], w międzyczasie popodnosiła sobie także małe ciężarki na obie ręce.
W trakcie ćwiczeń, dostrzegła także, iż jest ten trener Marcin [tak! ten sam, do którego została odesłana, gdy poszła do tego „przystojniaka”😋] Właściwie to nawet nie wie, dlaczego, ale zawsze, gdy go widzi, to jest jej po prostu miło i powoduje w niej takie „ciepło” w sercu. Choć nie! Dokładnie wie, dlaczego! Bo zrobił na niej dobre wrażenie, choćby tym, że nie pokazywała mu wcale swojego wypisu ze szpitala, a on [tu się domyśliła, że musiała mu to powiedzieć], wiedział tak dużo. I nawet kompletnie jej już nie przeszkadzało, że nie jest od niej wcale wyższy i w dodatku bardzo prawdopodobne, że jest także młodszy. Zawsze w takich momentach przypomina sobie piękną dziewczynę, którą spotkała na tym kursie buddystycznym w Kucharach. Ta miała już synka [chyba 4- lub 5- letniego] i chłopaka, który [jak się dowiedziała później] nie był wcale ojcem jej syna i BYŁ OD NIEJ MŁODSZY O 10 LAT! Czego po obojgu w ogóle nie było widać! 😯 Powiedziała jej wtedy, że wiek nie ma tu dla niej żadnego znaczenia. Przecież ojciec jej synka nie potrafił im dać ani takiej miłości, ani bezpieczeństwa. Nie zapewniał im właściwie niczego, czego potrzebowali, a przy tym partnerze zarówno ona, jak i jej (dajmy na to) Janek czują się szczęśliwi! To, co tam usłyszała, dało jej wtedy bardzo do myślenia…
Doszła do wniosku, że rzeczywiście w życiu chodzi przecież o to, by być szczęśliwym! KAŻDA ISTOTA TEGO PRAGNIE i cierpienie stara się możliwe maksymalne zmniejszyć, a tam, gdzie to możliwe nawet je wyeliminować. Więc skoro postrzegamy, że „zbieg wydarzeń” okazał się tak korzystny i sprawił, że można niejako „złapać szczęście za ogon” 😛 i być szczęśliwym w „tu i teraz”, nie raniąc przy tym oczywiście w żaden sposób drugiej osoby, to dlaczegóż by z tego nie skorzystać? Co stoi na przeszkodzie? W momencie odczuwania prawdziwego szczęścia i radości potrafi zmienić się przecież człowiekowi nagle postrzeganie wszystkiego diametralnie, cała perspektywa staje się jakby „inna”…
Jak chyba właśnie jej teraz. Choć absolutnie nie mówi tu o żadnym „zakochaniu się”! Nie, nie, nie, NIC Z TYCH RZECZY! Tylko było jej tak miło, gdy słyszała to właśnie z ust tego Marcina [który jest podkreśla trenerem!], ale (co znacznie dla niej ważniejsze!) było to bardzo widać, że się po prostu zna na tym, co robi… Poza tym przyznała się także, że niejako „czuła” się przez niego akceptowana, to zapewniało jej taki komfort psychiczny i dawało jej tak ważne dla niej poczucie bezpieczeństwa! Obserwując siebie w tym wszystkim [a trzeba przyznać, że jest dobrą obserwatorką i pilną uczennicą], zaczęła dostrzegać elementy w sobie samej, które musi „uleczyć”, którymi powinna się zająć w pierwszej kolejności.
Wciąż w to wierzy, że nic nie dzieje się na darmo i każde zdarzenie jest po coś potrzebne, wszystko czemuś ma służyć, choć czasem cholernie trudno się z wieloma rzeczami pogodzić, by później móc je zaakceptować. Najważniejsze jednak, że ona wcale się nie poddaje i wciąż, nawet gdy upada, „powstaje” na nowo i rozpoczyna wszystko, czasem jakby od początku, z nowymi siłami.
Ale skupmy się na tym, co „tu i teraz”. [wciąż mowa tu o środzie 17.04.19]. Otóż będąc na tej siłowni [a dzisiejsza wizyta tam, to był jej całkowity spontan!] Po tym, gdy się rozgrzała na orbitreku, rowerku i bieżni + wykonała także tych klika ćwiczeń [ze swojego rozpisanego planu treningowego], chodziła tak i obserwowała stojące tam maszyny. Potrzebowała, by ktoś jej pokazał, jak na nich ćwiczyć, bo niby patrzyła na te obrazki na tych „sprzętach”, ale to jednak inaczej, gdy ktoś pokaże w praktyce… A trener Marcin rozmawiał z jakimś chłopakiem/ kolegą i nie bardzo chciała przeszkadzać.
Lecz, tak chwilę pomyślała, że przecież oni po to właśnie są. Zatem jednak znalazła w sobie odwagę i jeszcze nieśmiało podeszła, mówiąc:
„Cześć trenerze Marcinie, czy zechciałbyś mi może pokazać jakieś ćwiczenia na tych sprzętach?”
On na to: Cześć [i tu ładny uśmiech], A jakie byś chciała?
„Może przede wszystkim coś na wzmocnienie mięśni nóg, by pomogło mi to w `nauce biegania`”.
„Ale Ty przecież umiesz już biegać!, umiesz robić przysiady na BOSU, jeździć na rowerze też potrafisz i w ogóle wiele jeszcze innych rzeczy … A przyszłaś tu i mówisz, że NIC… Mi się wydaje, że Twoja główna bariera tkwi właśnie w Twojej głowie… , bo już nawet nim czegoś spróbujesz, to zakładasz, że nie dasz rady, że Tobie się nie uda i generalnie wszystko na „nie”…
Hmmm…. pomyślała, nie kryjąc zdumienia…. Starała się mu wytłumaczyć, iż to wcale nie jest prawdą, bo choćby sam fakt, że przychodzi teraz na tą siłownię, powinien świadczyć o czymś innym [co zresztą sam zauważył, mówiąc jej: Ty chyba często tu bywasz, prawda? Ona zachwycona i dumna z siebie mówi: tak się składa, że byłam tutaj także wczoraj😉]. Poza tym jeździć na rowerze już PRÓBOWAŁA i jak skręcała właśnie to się wywróciła. Czego skutkiem było [już po wypadku!] złamanie ręki… Poza tym powiedziała także, o swoich obserwacjach siebie i swojego ciała właśnie na bieżni [tu z kolei chciała wkleić link do tego wpisu o tym, ale już nie potrafi tego odnaleźć…]. Zdawała sobie sprawę, jakie to musi być trudne dla „zdrowej osoby” zrozumienie tego [takiej wydawać by się mogło „oczywistej oczywistości”], że ktoś nie potrafi biegać, jak tu w ogóle wytłumaczyć komuś, jak się biega???..🤣. Ona jednak potrafi teraz o wiele więcej zrozumieć, zwłaszcza dlatego, że ma jeszcze brata jeżdżącego na wózku inwalidzkim.
Koniec końców pokazał jej jednak ćwiczenie na mięśnie ud. Tak jej się podobało, że przy niej stał i chwalił, i nawet dotknął jej nogi, mówiąc:
Dobrze robisz, pamiętaj, że mięśnie powinny być cały czas napięte 😊
[W tym momencie zaczęła się nawet zastanawiać, czy może fakt, że on pokazuje jej właśnie to ćwiczenie, nie jest czasem także dla niego pewnym „wyróżnieniem”, bo zauważyła, że inni także spoglądają na nich😋]
Rozmawiali chwilę i to było dla niej takie miłe. Zadała mu pytanie: A czy nauczyłbyś mnie skakać/ podskakiwać?
Photo by Luna Lovegood on Pexels.com Photo by Fröken Fokus on Pexels.com Photo by Stokpic on Pexels.com

Chwilę się zastanawiał i odpowiada: A jak niby mam to zrobić? I wtedy powiedział do niej: „Monia, ale to tak, jakbyś pytała mnie jak się prowadzi samochód, jak ja nigdy tego nie robiłem…, lub jakbyś zadała pytanie, jak się „je”…
Tu wtrąciła tylko, że tego także musiała się kiedyś uczyć. Powiedział na to, że domyśla się [co było znów dla niej szalenie miłe 😊] Ale wracając do jej pytania, zdziwiła się niezmiernie, gdyż przecież zapytała ZDROWĄ OSOBĘ O TO. Powiedziała następnie, że jej właśnie nie chodzi o „teorię”, tylko czystą „praktykę” i że wie, jak to śmiesznie i głupio wręcz brzmi… Ale przecież on umie skakać i robić poskoki… itp. Nie odrzekł jej wtedy chyba nic, lub już nie pamiętała, gdyż zafrapowało ją kolejne pytanie, a mianowicie:
W jaki sposób najlepiej ćwiczyć mięśnie brzucha? Poprosiła o jakieś dodatkowe wskazówki, a on na to, co?
Mięśnie brzucha to NAJLEPIEJ ĆWICZYĆ W KUCHNI🤣 (Czyli po prostu jak to mawia Chodakowska JESTEŚ TYM, CO JESZ- to już ona sobie tak pomyślała).
Gdyż po raz kolejny została jej uświadomiona „siła i moc”, czy może po prostu znaczenie naszej codziennej „diety” lub raczej zdrowego sposobu odżywiania!
Photo by Jer Chung on Pexels.com Photo by Kyle Roxas on Pexels.com Photo by Markus Spiske temporausch.com on Pexels.com Photo by Pixabay on Pexels.com Photo by Trang Doan on Pexels.com
To dało jej bardzo do myślenia. Właściwie już podjęła decyzję [tak, ponownie!, że z tej cholernej kawy jednak zrezygnuje, gdyż tym samym nie będzie nic już do niej podjadać]. Ok, jest prawie 2:00, 18.04.19 jest już w piżamie i wzięła także tabletki, zatem chyba musi się już kłaść spać, bo jutro na 11:30 [całe szczęście, że jednak nie na tą 9:00! jak miała pierwotnie się tam pojawić. ..] ma wizytę w gabinecie stomatologicznym, do którego się zapisała [znów SAMA PODJĘŁA TAK MĄDRĄ DECYZJĘ i pomyślała o tym, co jest teraz dla niej najważniejsze [„najważniejsze z tych ważnych” = priorytety].