Położyła się, by zrobić sobie drzemkę, była pewna, że wyciszyła komórkę, jednak, jak się okazało wcale nie! 🤣 Wystraszyła ją mama dzwoniąc i pytając, czy u niej wszystko ok. „Bo tak długo nic się nie odzywasz…”- rzekła. Porozmawiały chwilę, po czym [nasza bohaterka] oznajmiła, że tak, wszystko jest jak najbardziej w porządku, a to, że się przez TYDZIEŃ nie odzywa, niech jej absolutnie nie martwi i sama sobie czegoś przypadkiem nie dopowiada. Ona ma po prostu swoje życie i zajęcia, M.IN. także co drugi dzień chodzi przecież na siłownię… Już nie wspominała nawet o tym, że:
- Po tym, jak wczoraj dostrzegła, iż w TYM bucie, który sobie sklejała wcześniej tą taśmą montażową 🤣, odchodzi jej już teraz prawie cała podeszwa, zaczęła z kolei dalej „naprawiać” go tym cholernym klejem, którym całkiem zapomniała, że jeszcze kiedyś tak się upaćkała i niemalże palce sobie skleiła. A teraz jeszcze uwaliła nim sobie blat w kuchni. Po tym, jak już jednak potraktowała tym klejem te buty, postawiła na nich jakieś o\”obciążniki” [patrz fotki: wiaderko z książką i karton z pościelą😋]. Tak właśnie szła na tą siłkę i znów próbowała siebie przekonywać, że to jest przecież TYLKO rzecz, ten mebel. Więc nie ma się co tym aż tak stresować i czym martwić. W dodatku zakupiła ten zestaw w naprawdę atrakcyjnej cenie w Ikei, gdyż była promocja, a ona czekała tak długo, by w końcu się na nią załapać i udało się! Nie macie nawet pojęcia, JAK to cieszy, gdy masz już coś więcej prócz kuchenki i zlewu, które były na stanie tego mieszkania!!! Bo lodówkę miała przecież już tą którą musiała zakupić sobie w poprzednim mieszkaniu (tej „kawaleruni”;-))
O wielu rzeczach swojej mamy [jak zwykle zresztą😉] nie informowała, jak choćby o tym, że:
- zakupiła sobie ostatnio w „kerfie” opakowanie ładnie wyglądających i nawet w dobrej cenie pomidorków, i jak już wczoraj wyrzuciła ich część, bo były spleśniałe, tak dzisiaj resztę [która i tak nie wyglądała „świeżo”, jak się im bliżej przyjrzała], poza tym na stronie https://www.fakt.pl/kobieta/zdrowie-i-fitness/co-zrobic-z-plesnia-na-jedzeniu-czy-plesn-na-jedzeniu-jest-bezpieczna/nss5jwz przeczytała:
W przypadku pokarmu o mniej zwartej strukturze, samo odkrojenie nieświeżej części nie zawsze jest gwarancją całkowitego wyeliminowania ryzyka. Jeśli chodzi o żywność, która po pojawieniu się pleśni nadaje się już tylko do wyrzucenia, to Bonci wymienia takie produkty, jak miękkie sery, miękkie owoce i warzywa, pieczywo, konserwy, gotowane mięso, orzechy, masło orzechowe, makaron, bekon i żelki. [MOŻE W KOŃCU TO JĄ NAUCZY, BY NIE KUPOWAĆ JEDNAK ŻADNYCH ŚWIEŻYCH PRODUKTÓW W OPAKOWANIACH, A TYM BARDZIEJ W PLASTIKU..] - a stąd https://kobieta.interia.pl/zdrowie/news-czy-jedzenie-produktow-z-plesnia-jest-bezpieczne-dla-zdrowia,nId,2345973 jeszcze z kolei to:
Odkrojenie kawałka z wykwitami nic nie da… Toksyczne substancje są już we wnętrzu całego produktu, nawet tam, gdzie na pozór wygląda idealnie i świeżo. I przyszło jej zadowolić się do kanapki tylko samą sałatą, z kawałkiem zielonej papryki, awokado 🥑, [których jeszcze na całe szczęście po kawałku miała] no i dodała także trochę pestek słonecznika, jakie znalazła 😋, nie ma już nawet kawalątka żółtego sera do kanapek, ale jak to ona mówi sobie (nie narzekaj! Zostały ci przecież jajka, ale jaja, nieprawdaż? 🤣)
- Czy, też nie wspomniała nawet nic o tym, że od przedwczoraj ma na koncie już dokładnie tylko 2,45 PLN, po tym, jak zeszła z konta opłata za GPEC i kupiła sobie tą książkę…, do czytania której znów ciężko jej się zabrać…

Ale właśnie zawsze w rozmowie z mamą włącza się w niej to „dziecko = bohater/obrońca”, który za nic w świecie nie chce po raz kolejny jej czegoś „dokładać”, a zna już ją dobrze i wie jakie to wszystko w niej emocje może wywołać, nawet jeśli [tak, jak twierdzi jej mama] ona inaczej po prostu „nie umie/ nie potrafi” już reagować… To nasza bohaterka robi to chyba także bardziej też dla własnego spokoju, by znów później sobie nie zarzucać, iż powiedziała „za dużo” i „nie ugryzła się” w ogóle w odpowiednim czasie w język😋