Tolle Eckhart | Potęga Teraźniejszości | Rozdz 4 [17:17]
Dochodzi do wniosku, że chyba dobrze jednak wyszło, iż właśnie wtedy opuściła dom, by już się po prostu przejść i tego wpisu nie dokończyła… Czasem nie do końca potrafi zrozumieć, dlaczego właśnie tak się dzieje, że ogarnia ją takie zmęczenie, czy coś nie wychodzi właśnie w danym momencie.
Lecz ledwo wyszła z domu, przechodziła obok drugiego bloku, gdyż chciała udać się w to miejsce, w którym kiedyś była ze swoją mamą, będzie to nazywała „dolinką”, bo rzeczywiście w sumie jej mama na to zwróciła uwagę, że jest tak w dole. Zatem szła na tą dolinkę i przechodziła obok sąsiedniego bloku. Ujrzała taką starszą panią o kuli dźwigającą jakąś dla niej strasznie ciężką reklamówkę. I ta nagle zapytała [aż chyba sama siebie tym zaskoczyła], czy może pani pomóc? Kobietka powiedziała tak raczej nieprzekonująco: dziękuję, jakoś będę musiała sobie poradzić, a ona na to: Ale naprawdę ja bardzo chętnie Pani pomogę 😊 Tu już babeczka trochę bardziej zachęcona, mówi: muszę wnieść to na 2 piętro. A nasza bohaterka zapytała cóż takiego ona dźwiga. Kobieta rzekła, że od 3 dni się tu przeprowadza. Ta zdziwiona mówi: „Ale nikt Pani samochodem nie pomagał?” Jej rozmówczyni rzekła, że wczoraj przyjechały z Tczewa [chyba] dzieci i jej trochę pomogły, ale przecież oni nie mogą tak każdego dnia tu być, bo to zbyt duża odległość… A ona została tu teraz całkiem sama… Hm…, nasza bohaterka odpowiedziała: to dokładnie tak samo, jak i ja.
Zatem wniosła tej Pani, tą rzeczywiście ciężką [nawet dla niej samej] siatkę i to jeszcze na drugie piętro! Schodząc zapytała tylko o imię tej Pani. Rzekła jej, że ma na imię Maria. Uśmiechnęła się i odpowiedziała: „Ooo, to tak samo, jak moja mama”, po czym dodała: Pani Mario, a gdyby udało mi się znaleźć kogoś z autem, to chciałaby Pani byśmy pomogli [nawet kompletnie nie wie, dlaczego to zaproponowała, jej samej przecież także przydałby się ktoś z samochodem…🤣], ale ok., pomyślała, może dla kogoś, byłoby jej łatwiej prosić o pomoc i coś zorganizować. Pani Maria odpowiedziała troszkę niepewnie [widać, że zaskoczona: wyobraźcie sobie proszę tylko tą całą sytuację: z jednej strony babcia o kuli, mówiąca: no co zrobić? a naprzeciwko wyglądająca na zdrową i silną kobietę: ona], że no tak, z chęcią by skorzystała… Jednak na całe szczęście [dla naszej bohaterki, chyba głównie😋] ta sama pani Maria [jakby sobie nagle przypomniała, że jej wnuk ma jutro tu podjechać…] także on jej pomoże. I teraz pisząc to już nie jest znowu pewna, czy ta pani powiedziała jej rzeczywiście prawdę…
Poszła na tą dolinkę trochę poczytała swojego Osho, natomiast wracając jakiś mężczyzna idący przed swoją rodzinką i dziećmi mówi do niej „Dzień dobry”. Ta kompletnie zaskoczona, bo w ogóle go nie kojarzyła, jednak odpowiada również „Dzień dobry” [pomyślała, że może to jakiś mężczyzna z tej okolicy, poza tym, wie doskonale już przecież, że na swojej pamięci nie może polegać…, ale z drugiej strony, jest przecież „wzrokowcem”, a niestety tego gostka kompletnie nie skojarzyła…], który może ją skądś zapamiętał…, ale szła dalej pod górkę, jednak tak się składa, że oni schodzili w dół, a ta ścieżka była taka kręta, że w pewnym momencie po raz kolejny siebie widzieli, a ten zadał jej wtedy pytanie: Pani mnie chyba nie pamięta? [ta myśli już sobie, Boooszeee, a powinnam? hehe]. I odpowiada, że nie, nie mam najmniejszego pojęcia, kim Pan jest. Ten się uśmiecha i mówi: Ja byłem pani sąsiadem, mieszkaliśmy kiedyś z żoną na Jana Kielasa [to dokładnie tam, gdzie mieściło się ich mieszkanie z Gutkiem, to które później zabrał komornik…], ale następnie mówi, że oni już tam chyba z 4 lata nie mieszkają…I pyta: A Państwo? Ona odpowiada: Nie, my też już daaawno nie [hehe]. I tak się rozstali.
Wróciła do domu, zastanawiała się, czy nie pójść jednak na tą siłkę, ale stwierdziła, że nie! Wykupi ten karnet jutro i zacznie dalej od poniedziałku. Zjadła obiad i poszła na balkon, wzięła ze sobą ponownie książkę Osho, jednak tak słońce świeciło jej w twarz, że zamknęła oczy i słuchała sobie Ajahn Brahm: Kto to jest bodhisatta. Ponownie nie udostępnia tego z YT, gdyż nadal nie wie, jak mogłaby tu sprawdzić, ile w ogóle jej coś takiego pamięci „zżera”, BO NIESTETY NIKT JEJ TEGO NADAL NIE POWIEDZIAŁ…😟
W każdym razie tam na balkonie siadając po raz kolejny na ten swój leżak [który sobie sama zakupiła przez net w tamtym roku właśnie], teraz jednak zaczął jej się już dalej rozpadać…
Po prostu smutek…, nie dość, że najpierw posklejała go taśmą, bo odpadła gdzieś śruba, to teraz jeszcze ten kawałeczek tego od tej „sklejonej” poręczy całkiem odpadł…[dolne przedostatnie zdjęcie, trzyma to w dłoni] O losie słodki… 🤣 I to są właśnie te momenty, kiedy potrzebowała by pomocy jakiegoś mężczyzny… I wtedy też tak słuchała sobie tego filmiku Ajahn`
`a, o którym wcześniej wspomniała i mniej więcej od tego momentu [26:00] uświadomił jej, że: a Brahm
„jeśli myślicie, że jesteście samowystarczalni, stajecie się samotni, zimni, zatwardziali, ponieważ zaniedbujecie ważną część bycia człowiekiem, czyli celową zależność od drugiej osoby. Do tych z Was, którzy próbowali być samowystarczalni, czy faktycznie możecie tacy być? Wszyscy potrzebujemy kogoś innego (…)”
Ona, kurczę, ABSOLUTNIE TAK NIGDY NIE UWAŻAŁA! ŻE JEST SAMOWYSTARCZALNA- jednak samo jej życie tak ją nauczyło/ ukształtowało, że często musiała radzić sobie sama, nawet dźwigać na sobie czasem innych ciężary…
Stoi tu na parapecie u niej zdjęcie Lamy Ole i choć w ogóle już nie jeździ do tego ośrodka, by tam medytować, to spogląda tak w jego stronę i uśmiecha się do niego, czasem nawet z nim „rozmawia”, bo czuje się przy nim taka bezpieczna i wie, że on dobrze ją zna – pokazał to jej właśnie na tym kursie w Kucharach.

Jednak zrobiła 2 pożyteczne i korzystne rzeczy:
- napisała do pana konserwatora Leszka, czy mógłby do niej wpaść jutro między 12/13 i luknąć, co się stało z tym jej kibelkiem…, a właściwie z jego spłuczką, że tyle wody leci i ona już teraz tylko rondelkiem…, bo się boi normalnie spuszczać 🤣😋😜
- wreszcie pomyślała, że musi złożyć w końcu tą deskę, która tak stoi tu już od 2 dni i poprasowała na szczęście wszystkie już rzeczy[!], które leżały wciąż na tej desce do prasowania, jutro jeszcze je tylko poskłada i pochowa do szafy

- powinna także zrobić porządek w tej górnej szufladzie z bielizną, tak, jak i zrobiła to z tą ze skarpetkami i rajtkami wcześniej, ale mówi sobie: Spokojnie, nie wszystko na raz! 😋 Na wszystko przyjdzie odpowiedni czas – ona już teraz tak bardzo to odczuwa.
Nawet siedziała tak sobie na balkonie i myślała o tym, że dostrzega już, iż to wszystko, co ją spotkało, MIAŁO CZEMUŚ SŁUŻYĆ. Jeszcze nie do końca wie, czemu, ale może kiedyś powstanie z tego jakaś piękna powieść. A propos, jak uczestniczyła z innymi ludkami w tych szkoleniach, warsztatach z tą przesympatyczną terapeutką psychotroniczną https://odnowacentrum.pl/zespol/bogumila-sowinska/ , ta powiedziała im, by robić sobie plany, KONKRETNE, że np. pod CELE/ WIZJE/ MARZENIA każda/-y [był tylko jeden chłopak]. I zaczynając to zadanie powinni:
1) określić KTO [czyli ja (i tu podać swoje imię)]
2) określić czas [w jakim terminie ma coś się wydarzyć]
3) JAKA KONKRETNA ZMIANA MA SIĘ DOKONAĆ [CO ma się w ogóle wydarzyć]
TO WSZYSTKO MA BYĆ W CZASIE JUŻ DOKONANYM, CZYLI JAKBY SIĘ WYDARZYŁO. I już Wam mówię, cóż ona tam m.in. napisała, że do końca tego roku spotka miłość swojego życia, poprawi się jej pamięć i ogólnie zdrowie [ale nad tym cały czas przecież pracuje, m.in. chodząc na tą siłownię właśnie i wykonując konkretny trening]💪 Napisała także, że do końca 2020 roku wyda swoją książkę – w tej kwestii akurat wciąż nic nie robi, tzn. póki co prowadzi właśnie tego bloga i to zajmuje jej dużo czasu! Sprawia jej jednak także wiele radości i daje taką satysfakcję, a wciąż ma tu tyyyleee do opisania.
Dostrzega jednak, że ten blog pomaga jej się także uczyć samej siebie, chyba najbardziej, przygląda się sobie, obserwuje z każdej strony, czyta „OSHO” i się nim zachwyca! Jak i odsłuchuje sobie tą „Potęgę Teraźniejszości”, którą polecał jej właśnie kiedyś ten Piotr Astrolog, jeśli jej na to pozwoli, to udostępni tutaj także kawałek jego maila. Teraz tylko napisze, że właśnie wracając z Kuchar też całkiem „przypadkiem”😋 udało jej się znaleźć kolejne osoby [inne niż Ci poprzednio, z którymi tam jechała, bo jakoś w ich towarzystwie – mimo, że byli buddystami [super, co? To chyba tak, jakby uważała, że wszyscy buddyści muszą być dla niej „fajni” i z każdym buddystą będzie się dobrze rozumieć … 🤣- nie czuła się nazbyt dobrze, ciężko było znaleźć wspólne tematy, gusta muzyczne też nie te przez całą drogę…], ale cóż obiecała, że NIE TO JEST DLA NIEJ PRIORYTETEM, CHCIAŁA SIĘ BOWIEM SPOTKAĆ Z LAMĄ OLE. Bardzo też liczyła na to, że może nawet będzie miała okazję, by z nim porozmawiać…
I te osoby, z którymi wracała [2 chłopaków i jedna dziewczyna] opowiadali, że kiedyś byli właśnie u takiego niesamowitego astrologa…To wszystko, o czym tam usłyszała, wydawało się jej jakieś wręcz niestworzone. Gdy opowiadała np. ta dziewczyna, że on jej powiedział, iż w poprzednim życiu była jakąś zakonnicą…😲 [w ogóle to: helloł?] Ale ona chyba jeszcze wtedy nie do końca w to wierzyła, że mamy kilka żyć!!! Później ten chłopak także opowiadał swoją historię u niego [tego astrologa] właśnie, i ponownie słyszała jakieś dziwne [jej zdaniem wtedy „śmieszne”] i niemalże jakieś „niestworzone” wręcz rzeczy. To wszystko w każdym razie napawało czasami aż zgrozą…. i mroziło niekiedy krew w żyłach.

Ale właśnie chyba dlatego postanowiła, że spróbuje się z nim skontaktować i wzięła do niego namiary. Choć usłyszała, że kolejki są MEGA DŁUGIE. Pomyślała sobie, trudno, najwyżej będę czekać, ale przy najmniej posłucham [i co najważniejsze: sprawdzę!], cóż jeszcze przekonującego mi powie o tych wydarzeniach w moim życiu ten astrolog. Była tak „głodna” tej wiedzy, jakiegoś innego, bo trochę dla niej wówczas nierealnego i „zabawnego” wręcz spojrzenia osoby z takimi zdolnościami [ps. jej się to wówczas nadal wydawało takie „kosmiczne”, że aż momentami mroczne i to też napisała jemu właśnie w @]
Wtedy była jeszcze z nim per „Pan”😋:
Witam Panie Piotrze,
Wracając z Kursu w Kucharach przysłuchiwałam sie w aucie, jak niejaki Mateusz i Kamila opowiadali fascynujące i niesamowite rzeczy o Pana pracy, podobno są bardzo pomocne i … nie ukrywam, że tak przysłuchując się temu, co mówili moi znajomi z sangii, postanowiłam, że bardzo chciałabym to sprawdzić. Proszę tylko nie myśleć, że im nie wierzyłam, jestem po prostu taką osobą, która przede wszystkim uznaje za prawdę coś, co samemu/ „na własnej skórze” wcześniej sprawdzi i się o tym przekona 😉
– to ostatnie zdanie pogrubiła dopiero dziś [04.06.19], gdyż, kurczę, uznała, że ona jak nic jest m.in. jak ten Osho 😋
Nie chciałabym wypowiadać się na temat, o którym nie mam najmniejszego pojęcia.
W związku z tym BARDZO chciałabym prosić o następujące informacje:
1) kiedy mogłabym liczyć na wolny termin u Pana?
2) jak się/ co/ powinnam do niej przygotować?
3) wreszcie, jaki jest jej koszt?
Słyszałam, że posiada Pan ogromną wiedzę, zatem nie będę tego podważać, proszę dać mi feedback, kiedy moglibyśmy się umówić?
Z góry dziękuję za odpowiedź i pozdrawiam optymistycznie 🌞
Postanowiła, że będzie tu udostępniała jedynie swoje maile [na razie], zatem dalej:
Witam również,
Dziękuję serdecznie za odpowiedź! Niesamowicie się z tego @ ucieszyłam, ooo, proszę spojrzeć tylko jak 😊🤗😁
Przepraszam, że dopiero odpisuję, ale wcześniej miałam inne zajęcia + później dopadło mnie straszne zmęczenie…, które jest właściwie u mnie już normą…BARDZO chętnie wezmę udział w tej interpretacji. Miałabym jeszcze pytanie, czy moglibyśmy ominąć to „Pan/ Pani”?Naprawdę bardzo nie lubię tego używać, gdyż moim zdaniem wprowadza taki czasem nie potrzebny dystans.
Także proszę umieścić mnie na liście, bo już się nie mogę doczekać interpretacji mojego życia! Proszę mi powiedzieć, do kiedy musiałabym wpłacić pieniądze i na jakie konto?
Z góry dziękuję za feedback i pozdrawiam optymistycznie 🌈🍀🌞
W każdym razie tą korespondencję z nim rozpoczęła już 24.07.2018 i właściwie to NIGDY SIĘ Z NIM nie spotkała, gdyż później musiała odwołać jednak wizytę, gdyż nie miała hajsu…
Zauważyła, że nadal bywa niepewna tak wielu rzeczy i w wiele wątpi, a może przede wszystkim w siebie, na to jednak też ma już… jeśli jeszcze nie odpowiedź [bo ona wciąż W SIEBIE SAMĄ NIE WIERZY!], to przynajmniej już dawno jednak pojawiają się u niej takie przypuszczenia/ domniemania.
To, za co teraz siebie jednak chyba [tak, zawsze musi dodać to swoje „chyba”, bo przecież wciąż nie umie tak otwarcie przyznać, że są takie momenty, by otwarcie stwierdzić, że zdarza jej się to jednak!] kocha i podziwia wręcz, to najbardziej za swoją zaradność, upór i konsekwencję. To, że mimo tego, iż tyle razy „dostawała już po głowie”, była już przez los „popychana”/ spychana i upadała, to ona i tak wciąż znajduje w sobie tą siłę, by się podnieść i dalej „walczyć”. Taki z niej właśnie typ wojownika😋 , który potrafi czerpać z każdego zdarzenia z życia, bo naprawdę uważa, że każde coś wnosi! [jak choćby to, że jutro/ dziś m.in. z tego powodu, że dopiero się położy spać, będzie „cierpiała”]
1 myśl w temacie “Jesteś odpowiedzialny za swoją przestrzeń wewnętrzną i nikt Cię w dźwiganiu tej odpowiedzialności nie wyręczy”