Moi drodzy teraz jest już grubo po 22:00…, ale ona postanowiła, że musi to po prostu opisać [bardzo prawdopodobne, że będzie ten wpis jeszcze uzupełniała o to wszystko, co tkwi w jej głowie], choć już znaczną część z tego pokasowała, bo tak bardzo nie chce nikomu czasem sprawić przykrości, a w życiu nie chciałaby zaszkodzić! Także jak coś, to po prostu poinformuje Was tylko o tym w kolejnym wpisie – bo widzi już, że wyczerpał jej się tu limit choćby dodawania nowych zdjęć itp. Ok, to może na końcu tego wpisu, zada nurtujące ją pytania. Jak nie dziś, to jutro, lub w najbliższych dniach.
A dziś mamy jeszcze piątek 02.08.19 po powrocie ze sklepu, a dokładnie z warzywniaka p. Piotra, wypiła właśnie kawę i znów „dowaliła” sobie jogurtem z owocami [przed siłką!]. Czuje, że musi to po prostu z siebie w końcu wyrzucić. Tak cholernie to w niej tkwi i wręcz „buzuje” w jej środku. Siadła dziś na chwilkę na ławeczce na tej dolince. I czuła się taka do niczego i cholernie samotna ze wszystkim! Tak, bo jest tu całkiem sama! I wiecie do jakiego wniosku doszła? Że chyba boi się wręcz ludzi… , bo ….. wstydzi się siebie, nie swojego wyglądu! Choć przez to, jak się czuje, dostrzega, że także jej uroda na tym podupada… Ponownie widać, jak ona wciąż nie potrafi siebie samej zaakceptować…
Tego, że wciąż tylu rzeczy nie umie, a może przede wszystkim, że nawet nie próbuje wcale nowych! Jak np. miała w końcu uczyć się biegać, o losie słodki! Ona ponownie dostrzega niemalże same trudności w swoim życiu! Że nie jeździ np. wciąż na rowerze, że nie umie sprawnie robić przysiadów i nawet ubierać butów….ach… jest tego znacznie więcej.
Ona tak bardzo chciałaby mieć przyjaciela w osobie męskiej! Niby wie o tym, że najpierw sama musi stać się swoim przyjacielem i siebie po prostu zaakceptować, i dalej uwaga! teraz będzie najlepsze słowo = „pokochać”. Tak…., zastanawia się, jak ma to niby zrobić, skoro nie kocha jej tak naprawdę nikt [prócz najbliższej rodziny oczywiście].
Wiele razy, jak już się znalazła wśród jakichś ludzi, to czuła się przy nich niezręcznie! Często bowiem wychodziła na osobę głupszą niż jest w rzeczywistości. Tak bardzo jej to doskwiera, że wciąż nie potrafi tak logicznie myśleć, szybko, sprawnie i z sensem odpowiadać…
Booooszeee, ona czuje, że ma teraz jakiś ponowny nawrót „choroby”, zwanej brakiem poczucia własnej wartości. Znów myśli sobie, ma do cholery 2 ręce i 2 nogi, może chodzić, zatem dlaczego nic nie robi, by sobie pomóc? A tylko dobija się jeszcze fotkami z fejsa uśmiechniętych twarzy znajomych z podróży urlopowych i wakacyjnych …
Zdaje sobie sprawę z tego, że bycia wśród ludzi bardzo potrzebuje, ale co jak ona nie potrafi w ogóle z nimi rozmawiać… Pamiętacie choćby te sytuacje, jak na siłce używała nie takich słów, jak powinna [orbitrek zamiast BOSU 🤣]… tylko, że ona nawet nie potrafi tego obrócić jakoś w żart… i to właśnie sprawiło, że się w sobie zamknęła, gdyż naprawdę woli się już nie odzywać, czyli pomilczeć, niż wygadywać takie głupoty…
Dziś ma ostatni dzień karnetu siłki… i teraz znów nie wie, co zrobić, czy wykupić dalej…, czy może zaoszczędzić na coś innego, przecież od października ma zacząć te studia w Bałtyckim Instytucie Psychologii, ale zajęcia mają się odbywać tylko w weekendy i z drugiej strony sobie myśli, że przydałby się jej przecież jeszcze jakiś wyjazd…
Ok. jest 17:35, zatem zabierze się na tą siłkę i później dalej pomyśli nad tym, co powinna zrobić dalej ze swoim życiem.
Jest godzina 22:23 wróciła z siłki, przebrała się już w piżamę i stwierdziła, że musi o tym donieść. O czym? O swojej beznadziejności! Jaki normalny człowiek [dobrze wyglądający i w miarę atrakcyjny – a ona za taką się akurat uważa, gdyż usłyszała to już od niejednej osoby!] chodzi na siłkę w piątek wieczorem??? I to wcale nie uczestniczy w żadnych zajęciach grupowych, tylko wykonuje swój trening?
Wracając już myślała o tym, jak to napisze. A chciała po prostu napisać to w skrócie: O tej godzinie były tam same „pasztety” – tak by to kiedyś określiła, no właśnie, dlaczego TYLKO KIEDYŚ? Przecież dobrze to widziała, że tak było w istocie! Dostrzegła tam same nieatrakcyjne osoby: brzuchaci/ niekiedy nawet z brodami/ po prostu grubi oraz wyglądający staro i kompletnie nieatrakcyjnie ludzie obu płci.
No i ona…., czuła się tam po prostu strasznie. Ma świadomość, że jest już dawno po 30- tce… i wciąż jest samotna… Tak, ona nie akceptuje siebie, prócz pewnie swojego wyglądu [czyli dokładnie tak, jak robią to inni], ale musi Wam się przyznać, że tak wracała z tej siłki [znów w obydwie strony na piechtę] i sobie myślała, że dlaczego ona właściwie sama siebie od razu skazuje i tak naprawdę przecież nie daje sobie żadnej szansy na poznanie kogoś atrakcyjnego [wewnętrznie przede wszystkim, ale i zewnętrznie byłoby miło!]. Już 23:31, zatem puszcza to w końcu w świat, takie niedokończone….