„Nie oszczędzać się, żyjemy po to, żeby się zużyć”

Wojciech Eicheichelberger

Ponieważ już wie, że musi pisać na bieżąco, bo inaczej w tym wszystkim najzwyczajniej w świecie „utonie”. Zatem trochę o dzisiejszym dniu [niedziela 18.08.19], kiedy to miała spotkać się z tym „swoim kolegą” z eDarling. Doniesie Wam po prostu, to, co sobie zdążyła zanotować. Teraz mamy godzinę 19:37 a ona skończyła właśnie oglądać film „The mountains between us”, który polecił jej kolega ze Szwecji [ten, który codziennie pisze do niej na WhatsAppie😊].

I nie ukrywa, że film uważa za wspaniały, a jednocześnie niełatwy, ale ona takie właśnie lubi i wcale tego nie kryje!

Niedziela, 18.08.19 nie uwierzycie, siedzi sobie właśnie na plaży. Sama! Jeszcze w domu, w przerwie między seriami swoich ćwiczeń, napisała do tego znajomego, z którym miała się dziś spotkać, że przeprasza, ale dziś jednak nie da rady [w ogóle to pomyślała, że bez sensu, by przy takiej pogodzie siedzieć najpierw w centrum handlowym i jeść obiad, a później do niej na chatę na film; pomyślała raczej o plaży w tą jeszcze piękną pogodę na koniec wakacji…], lecz napisała mu po prostu, że nie da rady, licząc na to, że ten zapyta ją choćby w ogóle DLACZEGO, co jest tego powodem?…. O losie słodki, zapomniała o tym, jaki on jest wszystkiego niepewny i jak się boi pytać i właściwie dochodzić przyczyny zdarzenia… Oczywiście nie odezwał się, mimo, że zagadała go także na WhatsApp… W końcu sobie pomyślała, że może w takim razie nie ma dostępu do Internetu z komórki, więc wysłała mu jeszcze smsa. Zaraz jednak dostaje wiadomość przez WhatsApp, że on dzisiaj nie może przyjechać [no ku… mać sobie myśli…], lecz później napisała:

Ojej, to w sumie szkoda, pomyślałam, że zamiast siedzieć w domu, moglibyśmy się raczej wybrać nad morze 🌞

Dalej już totalnie wściekła, napisała: [bo ona nie znosi wręcz domyślania się, gdybania i zakładania, a rzekomo on jej mówił, że także taki jest! Zatem helloł? Oso kaman, ona po prostu tego nie rozumie i zawsze o to pyta otwarcie:]

A czy zechciałabyś mi choć podać powód? Wiedz, że ja specjalnie dla Ciebie zrezygnowałam ze spotkania z moją mamą, która przyjeżdża tu jutro do okulisty

A. eDarling: Przecież pisałaś na edarling że nie możesz się spotkać

Tylko po to byś się w końcu odezwał 😜😋 A Ty znowu nic, więc już pomyślałam, że zapewne nie masz internetu

No tak ale po tym jak przeczytałem to już sobie zaplanowałem dzień

Chciałam tylko poinformować, że bez sensu siedzieć w domu, skoro jest taka ładna pogoda, w domu można przecież wieczorem sobie ten film obejrzeć… W takim razie wiedz, że jest mi cholernie przykro, że się nawet nie zapytałeś DLACZEGO…

No ale spoko, skoro już sobie zaplanowałeś, to i ja jakoś muszę

Myśli sobie [wściekła i rozczarowana], że on jest jednak takim drętwym gostkiem… Ale tak sobie pomyślała, ok, przyjmij to po prostu jako kolejną lekcję. Może i nie powinnaś tak pisać, wiedząc, jaką on jest wciąż niepewną osobą [nie uwierzycie, ale to ona pierwsza zapytała, czy ją przytuli, a później pytała jeszcze, czy może go pocałować, rozumiecie?] 🤣 Widziała, że on sam ma na to ogromną ochotę [bo tak nawet na nią spoglądał], jednak cholera, brakowało mu po prostu odwagi! Teraz pisze z tym Szwedem [którego imię także zaczyna się na A.😉] i słucha muzy na słuchawkach, które się dobrze na uszach trzymają, czasem musi sobie całe te 🦻👂w nie włożyć 🤣, buhaha

Godz. 14:30 siedzi tu nadal samotna i myśli sobie, że to było chyba podłe, co zrobiła względem tego znajomego… Ale z drugiej strony z kolei wie, że ona przecież nie chce byle kogo w swoim życiu, by tylko „zapchać dziurę”, przecież już to zauważyła poniekąd po tym pierwszym spotkaniu…, jej naprawdę nie imponuje TYLKO fakt, że wszystko jej stawiał. Przecież w życiu liczy się [do cholery!] coś więcej! I była pewna wtedy, że on taką właśnie osobą jest, nawet chyba rozmawiali o tym, co w życiu dla nich tak naprawdę się liczy… A tu co? Gówno! Ona jednak bardzo wierzy w swoją intuicję, zwłaszcza, wie, że ona jest dobra jeśli chodzi o ludzi. Po prostu jakby od razu to właśnie „wyczuwa”, że ten ktoś jest dobrym człowiekiem! I teraz wcale zdania nie zmieniła! Nawet dziś o 6 wysłała mu taką wiadomość na WhatsAppie:

Witaj A…, jakbyś znalazł kiedyś czas, by się ze mną jednak spotkać, to daj mi proszę znać, ok?

Ponieważ ona nie znosi takich niewyjaśnionych sytuacji, a nie chce tworzyć sobie absolutnie żadnych wrogów. Przecież życie jest łatwiejsze, jak ma się wokół siebie dobre i życzliwe osoby. A ona naprawdę uważa, że PROBLEMY W ŻYCIU? NIE ISTNIEJĄ, WSZYSTKO, CO NAS SPOTYKA TO KOLEJNE LEKCJE, które oczywiście, jak nie podejmiemy jakiegoś działania, to mogą stać się „trudnościami”. On rzekomo twierdził to samo… Jednak myśli sobie, ok. przecież wiesz, że on wcale nie jest taki, jak Ty, że nie potrafi tak szybko „działać” [czasem nawet bez dobrego zastanowienia😋], dlatego daj mu czas na „oswojenie się” z tym wszystkim, z tą całą sytuacją.

Chciała napisać, że czasem dzieją się rzeczy, których ona nie do końca rozumie… Ale zaraz sobie myśli, czy to rzeczywiście wszystko tak się całkiem „samo” działo i wydarzało, i czy ona poważnie nie miała na to żadnego wpływu??? Przecież nikt inny, jak ona SAMA NAPISAŁA ten „głupi żart” [jak się jej wtedy wydawało…]. LECZ tak naprawdę myśli o tym, że to może znów Wszechświat jej w tym pomógł, pokierował i jakby „popchnął” do tego kroku. Bo dobrze wie, widziała to świetnie, jak on ją traktował, poza tym napisał otwarcie, że szuka żony… A ona przecież nie szuka już i od razu męża! Lecz miło byłoby mieć choć na początek z kim w ogóle spędzać czas, kto by także może trochę jej pomógł [np. z tym kibelkiem :P]

Ok, to teraz jest już poniedziałek 19.08.19, a ona wróciła do domu strasznie wkurzona. Już pisze czym. Jak jeszcze rano wszystko było super. Oczywiście zaczęła od swoich obowiązków, tj. ćwiczeń [ona za każdym razem sobie jeszcze do każdej serii dokłada po jakimś 1 ćwiczeniu], następnie zadzwoniła do mamy, pytając, o której godzinie miałaby do niej przyjechać. Ta jej odpowiedziała, że wydaje jej się, iż tak na spokojnie jakoś ok.13:00. Zdziwiła się trochę, że aż tyle czasu to zajmie. Ale ok, nie widziała w sumie przecież nawet tego, ilu tam było tych pacjentów. A i sama mama nie mogła jej również tego powiedzieć, bo dopiero weszła do budynku.😋

Nie będzie kryła, że jednocześnie ucieszyła ją ta informacja, bo rzekła nawet, że w takim razie ona sobie jeszcze popracuje nad przygotowaniem materiałów na te korepetycje, które ma dać jutro, czyli we wtorek 20.08.19

W każdym razie, jak już tam dojechała, to mama czekała na nią na przystanku tramwajowym [była z zaklejonym okiem, bo ponownie dostała w niego zastrzyk]. Następnie zabrała mamę na obiad, pojechały do CH FORUM, bo stwierdziła, że tam jest jednak lepsze jedzenie niż w barze w tej klinice. Jak siedziały sobie w tym Forum i jadły obiad, to mama zapytała ją, co robiła wczoraj [w niedzielę], w końcu zaczęła trochę podpytywać, skąd ona tego chłopaka zna, czy to jakiś stary znajomy, czy może „nowy”? [tu sobie pomyślała, no w końcu pytasz się, droga mamo, o rzecz właściwie najistotniejszą…].😉

Nasza bohaterka tak bardzo różni się np. od tych wszystkich kobiet [czasem nawet mężczyzn], które [którzy] lubią tak o swoim życiu „nadawać”, bez względu na to czy są ze stałym partnerem, czy nawet „co chwila” wymieniają go/ ją na „lepszy model” i później wszem i wobec o tym donoszą. Takie zachowanie było właściwie zawsze jej obce i nawet, jak może i rzeczywiście miałaby się czym pochwalić, to tego wcale nie robiła, bo jej się cały czas WYDAWAŁO, że przecież nie ma o czym donosić! Po prostu Mała Mi [tak nazwiemy może właśnie tą nasza „gwiazdę”, której jest ten blog] nigdy nie odczuwała aż takiej potrzeby „trąbienia” właściwie o „pierdołach” i rzeczach mało istotnych. No ok, rozumie tu, że dla każdego co innego jest ważne, więc już zostawi to po prostu bez żadnego więcej komentarza.

A wczoraj właściwie siedząc samej na tej plaży postanowiła, iż rzeknie swojej mamie, że w końcu zdecydowali nie zostawać w domu i pojechali jednak nad morze [co było po prostu wybrnięciem z tej całej sytuacji jakoś w miarę „normalnie” przed mamą i w jej oczach, bo co miała niby powiedzieć, że wcale się z nim nie spotkała?!].

Jednak „najlepsza gadka” jej mamy, nastąpiła, gdy ta odprowadziła ją na peron. Tam jej rodzicielka, mówi do niej znowu, jak do małego dziecka…, bo ona [mama] to po prostu wie, iż ta stała się teraz taka ufna i otwarta [tu sobie myśli, cholera! jak Ty niewiele o mnie wiesz!]. Później jej powiedziała, że ona teraz jest już naprawdę bardzo ostrożna… [tak, jakby do diaska w ogóle kiedykolwiek taka nie była!, hehe🤣] Nawet przecież jak „wybierała” sobie Gutka, to też nie chciała byle kogo/czego w życiu i go starannie sprawdzała! No, ale cóż, że tak się potoczyło, jak się potoczyło. Najwidoczniej tak miało po prostu być! [Ona naprawdę wciąż uważa, że tam gdzieś już istnieje ten ON który jest jej przeznaczony]. I że go odnajdzie! Nie uwierzycie, jakie ona ma myśli, że może już nawet ma z nim kontakt 😊

Ach i tu znowu jej mama do niej: żeby ta po prostu najpierw „obserwowała” [no… już tego w żaden sposób nie skomentuje! Ale przecież dokładnie sama nawet o tym pisała tu na blogu, że tak właśnie czyniła, tylko sobie myśli o tym, że jej mama przecież tego najwidoczniej nawet nie wie…]. Dobrze to rozumie, że niestety jest tak teraz postrzegana przez także swoją rodzinę niestety, bo ma świadomość, że przez długi czas tak też i było. Jednak, do cholery jasnej, już tak wiele się zmieniło! Ona przecież tak bardzo nad tym pracuje i wciąż się stara!

W każdym razie „najlepsze” było jeszcze to, jak jej mama rzekła, że za tydzień musi tu znowu przyjechać! Na USG oka [obydwie się zdziwiły, że taką czynność także temu narządowi można wykonać], a ponieważ ma tą wizytę chyba już na 8 w poniedziałek, zapytała czy mogłaby może już w niedzielę przyjechać. Właściwie to bardziej stwierdziła to po prostu [wiedząc, co ta powiedziała jej ostatnio, że zawsze może odwołać przecież spotkanie z tym znajomym: BO TY MAMO JESTEŚ TU NAJWAŻNIEJSZA …, jak wówczas rzekła…]. Lecz tego jeszcze nie wiecie… bardzo prawdopodobne, że w ten weekend przypłynie do niej ten znajomy ze Szwecji… [wooohooo, nieźle, co?] I ta wiadomość już tak zepsuła jej humor, bo zastanawiała się, co ma teraz zrobić.???…

To jeszcze tylko mała dygresja, jak to było z tym przyjazdem/ przypłynięciem właściwie tego Szweda, że tak jej napisał… Otóż zauważyła, że rozmawiała z nim, jak na prawdę z kimś bliskim, w każdym razie prześle Wam tutaj część ich rozmowy:

You know, what? I can’t explain that, but… You are getting closer and closer to me

tu z kolei jego minki: 😊😊😘😘

Do you have sometimes so, that you don’t have to spend a real time with this person, but you just know that he/or she and you, you are just „connect” – I even don’t know if I said it correctly 😉

Yes.. sometimes yes  😉

And I feel it with U 😉

On często wysyłał jej właśnie takie usta [hehe, trochę, jakby kobiece, o czym mu później także doniosła]

💋

Następnego dnia zaś mu napisała:

[17.08, 14:06] Do you remember when I told you that you became a close person to me? I would like to share it with you: Tomorrow I will meet a boy for the second time

on dalej:

💋
💋

[17.08, 14:09] Dating?

Hm…., I wouldn’t call that this way, hehe 🤣, but it will be definitely a nice time together again. I liked that he is just a normal „guy” and he also think (as I do) that it’s very important to talk with each other „live”, because as we know everyone can write what they want.

I told him honestly about myself that I wasn’t a wife for a long time and so on 🤣 We talked BOTH VERY ÄRLIGT [ostatnie słowo użyła nawet po szwedzku] 😉

he: 😅😅

So I’m not what you are looking for? 😉

My dear, of course I consider you a much more interesting and handsome man, but too much distance separates us, my love 😊

I understand

But I hope, we stay together in contact 🌞

Besides, life has already shown me many times that it’s the best not to assume anything, because you can’t know what else can happen 😊 🍀 😘

And because I am rather brave woman, who for sure doesn’t give up easily, so I’m not ruling anything out. I try to live & think positiv. Now I want to think that the worste in my life is over. And I’m ready to build a better life! I don’t expect any miracles anymore, because I think one of them was that I didn’t die in this car accident. And I just feel I become new life and I also know that everything happens for a reason.

ponownie on: 😊

To teraz wracamy jeszcze do tego dnia, gdy spotkała się ze swoją rodzicielką:

Jej mama mówiła tam w trakcie obiadu takie rzeczy, że np. rozmawiała z takim panem właśnie, w tramwaju o tym oddziale onkologicznym i że ten do niej, że był tam dawno, bo okazało się, że miał raka, jednak jest z żoną, która bardzo go wspiera, a i on o nią dba. [tu się zaczęło…, że no tak, jak ktoś jest z kimś to jest łatwiej przecież…, bo zawsze może liczyć na tą osobę, a nie tak jak ona (mama), która została teraz sama…], a wcześniej nawet nasza bohaterka opowiedziała, jak jechała do mamy właśnie tramwajem, a tam widziała właściwie dzieciaki [podstawówka, góra szkoła średnia], które siedziały, gdy nad nimi stali starsi ludzie! No ją to bardzo raziło i wiedziała, że ona by tak nie mogła! Zatem, gdy zwolniło się trochę tych miejsc siedzących, czekała tak długo aż usiadły wszystkie starsze od niej osoby, po czym zobaczyła, że pozostało jedno miejsce [koło niej zaraz] nadal wolne, więc je zajęła. Jej mama to znów podsumowała, no tak właśnie będą mieć później rodzice tych dzieci. Nie będą w ogóle na nich zwracały uwagi, ani, czy trzeba pomóc, bo już teraz przecież nie czują takiej potrzeby w sobie… [tu jednak wtrąciła, ja przecież zawsze ustępuję!]

I tak najlepsza była sytuacja, gdy ujrzała starszą babeczkę, która wsiadła później i przy niej stanęła, ta zaraz się podniosła i mówi bardzo proszę sobie usiąść! Ta do niej, że dziękuję, naprawdę nie trzeba 😉Na to nasza Mała Mi: Ja starszym zawsze ustępuję, ta kobietka [z poczuciem humoru, jak widać], bo odparła jej, że jest przecież tylko „niewiele” starsza 🤣 Ta się uśmiechnęła i powiedziała, no dobrze nie będę się z panią licytowała, dla mnie nie ważne o ile, ale jak ja widzę kogoś starszego, to tak jestem wychowana, że automatycznie po prostu wstaję i ustępuję miejsca! I w ogóle jest z tego taka dumna, że ona tak właśnie ma, bo to jest przecież widoczne, że nie każdy. Poza tym jej mama dodała jeszcze [świętą prawdę niestety!], że jeszcze kiedyś to przynajmniej ci młodzi patrzyli w okno, by aż tak się nie rzucała ich obojętność na drugiego człowieka, a teraz patrzą normalnie na wprost/ przed siebie i nic sobie z tego nie robią! No, ok, teraz mają te smartfony i pozwalają się poniekąd nimi „ratować”, wgapiając się w te ekrany… 😋

W sumie cieszy się, że nie wysłała jeszcze żadnej wiadomości do tego Szweda [wierzy bowiem, że to się znów samo jakoś korzystnie dla niej rozwiąże]. Może on wcale nie będzie u niej przez całą niedzielę, bo przecież pisał, że już się nie może doczekać, jak spędzi u niej jedną nockę. Weekend to może być równie dobrze przecież piątek, lub sobota… Właśnie zapytała go o konkretny dzień jego ewentualnego przyjazdu [bo przecież napisał jej najpierw, że „maybe”]. Teraz jednak stwierdził, że „for sure”. Jutro ma sprawdzić dokładnie, kiedy 😊

To dalej o tym poniedziałku ze swoją mamą:

Nadal niestety widoczny brak porozumienia z mamą, ale co tu się dziwić, skoro ona nigdy nie czuła, że ma tak naprawdę mamę! Zrozumcie tylko proszę, co ona ma tu na myśli. W swoim domu nigdy nie czuła się po prostu dzieckiem [to jest oczywiście jej subiektywne postrzeganie! Ale pisze tu o tym, w jaki sposób ona wtedy odbierała tą rzeczywistość] i ma tego świadomość, że niestety nie da się chyba tego już odbudować…, tu przychodzi jej na myśl ten cytat właśnie:

Kiedy rozpada się dom trzeba zbudować nowy. Nie da się poskładać z powrotem starego i posklejać go klejem Elmera.

Stephen King – Cujo

wielu rzeczy nie da się już naprawić, nie wiem, czy widzieliście kiedyś choćby taką reklamę w tv, że rodzic np. mówi do swojej pociechy: teraz nie mam czasu, zajmij się czymś innym itp…, a duuużo później, gdy sam się zwraca do tego samego już dorosłego dziecka [ono: on lub ona] odpowiada mu mniej więcej to samo. Tak to po prostu działa, oczywiście, ona pisze tutaj TYLKO o tym, że chyba nigdy nie mogła poczuć się tak naprawdę dzieckiem, bo zawsze czuła się taka za wszystko odpowiedzialna. Może po części to sobie po prostu „wkręciła”, NIE! teraz [23.08.19] wie, że po prostu tak rzeczywiście czuła i odbierała cały ten świat!

Tak to już chyba jest, że powinniśmy przykładać się do tego, co mówimy i jak traktujemy nasze dzieci, póki jeszcze nimi są! Lecz ok, teraz sobie myśli, że jej mama przecież z całą pewnością robiła to, co wydawało jej się w tym momencie najlepsze dla ich trójki. W końcu zostali sami, a ona [jej mama z dwójka dzieci] i tak sobie przecież radziła najdzielniej, jak tylko potrafiła. Lecz ma tego świadomość, że jej mama nie zdawała sobie sama jeszcze z wielu rzeczy także sprawy, o czym m.in. jej donosiła, że i co dostrzega teraz przy swoim wnuczku, Kacperku.

Jednak nie ukrywajmy, one były jakoś zawsze całkiem różnymi osobami…: po pierwsze ona nigdy nie rozmawiała ze swoją mamą tak naprawdę szczerze na różne tematy. Nie zapominajcie proszę, że czuła się zawsze taką „głową rodziny”, odpowiedzialna za wszystko! I to właśnie chyba ukształtowało w niej taki system myślenia i pokazywania, że wcale nie jest tak znowu źle! Tak bardzo nie chciała już więcej swojej mamie wtedy dokładać. Nie niczego, bo przecież dobrymi rzeczami i miłością zawsze miło się dzielić! Jednak już zdecydowanie nie smutkami i zmartwieniami! Chyba także dlatego nie podjęła się teraz również opowiadania o tym wszystkim, co się u niej obecnie dzieje.

Teraz już sobie naprawdę tego nie przypomina, by w ogóle kiedykolwiek doszło do takiej sytuacji, że ona swojej mamie się zwierzała, a już z całą pewnością nie było nigdy takiej sytuacji, że mogłaby sobie przy niej popłakać (a w jej ramionach to już niestety NIGDY!). Nie donosiła nic ani o swoich „jakichś związkach”, których w istocie ona tak naprawdę prawie wcale nie miała, no nie takich „prawdziwych”, bo przecież mimo to, że podkochiwali się w niej [zwłaszcza za urodę – jak to zazwyczaj przecież bywa jakieś chłopaczki w podstawówce, szkole średniej i później na studiach był nawet taki jeden, BAAARDZO specyficzny ;-), również na wyjazdach w Austrii, czy też studiach i pracy w Ratyzbonie, hehe…] to nawet o Gutku jej mama dowiedziała się raczej później [bo ta najpierw go właśnie „SPRAWDZAŁA” na tym „gadu gadu”😋]

Tym bardziej nie zwierzała się z jakichś trudności [bo ona nadal uważa, że PROBLEMY NIE ISTNIEJĄ!] To co się przydarza to jedynie trudności, które zawsze da się jakoś przeobrazić w coś dobrego i pozytywnego! I dopóki żyjemy musimy pamiętać, że ZAWSZE MAMY TAKĄ MOŻLIWOŚĆ by przede wszystkim „działać” i choć się starać obecną sytuację jakoś zmienić! Mimo, że jej mama oczywiście zawsze twierdziła, iż może rzekomo o wszystkim jej powiedzieć.

Znała już ją dobrze i wiedziała, że mimo, iż mama twierdziła [zwłaszcza po jej wypadku i tych wszystkich dalej następujących wydarzeniach w jej życiu], że może jej rzekomo zawsze wszystko powiedzieć, nasza bohaterka dobrze już wiedziała, iż wcale to nie jest prawdą! Nigdy przecież nie czuła niestety z nią jakiejś „specjalnie bliskiej” więzi. Poza tym to jej podejście do świata i obecnej rzeczywistości z całym jej pesymistycznym wizerunkiem ówczesnego „TU I TERAZ” naprawdę napawa co najmniej, co tu dużo mówić, ale chyba niestety zgrozą…

Napisze tu tylko tak szybciutko, że była u niej na korepetycjach ta jej dobra znajoma. I ona jej powiedziała, by ta po prostu namówiła swoją mamę na czytanie książek, ma przecież ich tutaj tak dużo, mądrych. Ona sama [jej uczennica😉] przyznała, że jej własnej mamie one bardzo pomogły, przecież jak sama sobie nie może pomóc [tak, jak właśnie nasza bohaterka i jej brat! który w ogóle jest niesamowitym optymistą] to może ona spróbuje choć w ten sposób „przestawić” to myślenie swojej mamy na inne tory. Przecież tyle jej się już udało i wciąż się nie poddaje! Dlatego pomyślała, że i tego także spróbuje = choć pamięta, że już w sumie kiedyś pokazywała któreś z tych książek swojej mamie.

Ta zawsze określała je mianem „te Twoje psychologiczne”…, 😋 Ale może, tak jak rzekła jej dziś Angelika zacznie choćby od tej „Mnich, który sprzedał swoje ferrari”, ta powinna być dla niej bowiem zdecydowanie bardziej „życiowa” niż choćby „Potęga Podświadomości” J. Murphy`ego. Także tak właśnie postanowiła, że choć zaproponuje swojej mamie tą książkę. Nasza bohaterka jest bowiem osobą, która nie daje łatwo za wygraną, a za chwilę będzie opisywała WTOREK 20.08.19, który „stał się” dla niej także bardzo sympatyczny znowu. Celowo podkreśla tu te czasowniki za pomocą „cudzysłowu”, bo zdaje sobie dobrze z tego sprawę, że przecież to ona sama kreuje tu swoje dni! 😊

1 myśl w temacie “„Nie oszczędzać się, żyjemy po to, żeby się zużyć”

  1. Te chwile przeminą, niczym łzy w deszczu…

    Polubienie

Skomentuj

Proszę zalogować się jedną z tych metod aby dodawać swoje komentarze:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.

%d blogerów lubi to:
search previous next tag category expand menu location phone mail time cart zoom edit close