Nick Vujicic – Bez rąk, bez nóg, bez ograniczeń!
Dziś mamy już 28.08.19 ŚRODĘ, teraz jest godz. 9:30, zrelacjonuje tu po prostu, cóż dziś zdążyła zrobić: wstała jeszcze przed budzikiem, bo ok. godz. 7:00, po ubraniu się i „zaścieleniu” [ona tak naprawdę ścieli swoje łóżko, tylko we wtorki właśnie, gdy udziela korepetycji – na codzień przykrywa je jedynie kocem 😉]. Zatem dziś podniosła tyłek dzielnie, jak codzień (choć uwierzcie, że jeszcze do wczoraj, miała o sobie takie podłe mniemanie…, gdybyście tylko mogli usłyszeć, jak ona sama do siebie – w myślach mówiła…), czuła się właśnie tak parszywie przez to, co w ogóle zrobiła. Ale dopiero ta Angelika uświadomiła jej, że NIE MA ABSOLUTNIE ŻADNEGO POWODU, BY TAK ŹLE O SOBIE MYŚLEĆ!!!

Po pierwsze to ona sama jemu [temu Szwedowi] najwięcej o sobie pisała [on jej przede wszystkim wysyłał tylko minki emotków]. Ok. dokończy to może dopiero, jak wróci ze sklepu…
Teraz mamy godz. 10:58, już wróciła z zakupami do domu i siadła właśnie dalej do kompa.
Ponownie, idąc do tego sklepu słuchała sobie muzyki i z Wami „rozmawiała” / tworzyła ten wpis już w swojej wyobraźni. Rany, teraz czuje się już zmęczona…, myślicie, że to przez tą pogodę? Dziś zauważyła w komórce ostrzeżenie, że mogą być nawet mocne burze. Ostatnio jest tak upalnie, więc mimo, że ona lubi ciepło, to w taką pogodę nie czuje się jednak najlepiej… A właśnie!…, wiecie może jak można powiedzieć o osobie, która jest taka wrażliwa na zmiany pogody, wczoraj się zastanawiała jeszcze nad tym na korepetycjach, po niemiecku określa się to przymiotnikiem wetterfühlig, co inaczej znaczy „empfindlich für Wetterwechsel / ang. sensitiv to weather changes”. Właśnie sobie poszukała polskiego znaczenia:
wetterfühlig sein = być meteoropatą. Bingo! A wczoraj jeszcze tak się zastanawiały z Angeliką, jak to się nazywa dokładnie po polsku 🤣
Ok, wracając do tego znajomego z tej Szwecji. Angelika jej potwierdziła, że:
- ONA NICZEGO ZŁEGO NIE ZROBIŁA! Ani nic mu przecież nie obiecywała, ani także nie są nawet żadną parą!!! [a ona czuła się tak, jakby co najmniej zdradziła, jakby już była z nim związana…]
- sama o nim tak naprawdę niewiele się dowiedziała, prócz tego, co robi i skąd pochodzi [wciąż myślała bowiem, że jest tak zapracowany i nie ma aż tak dużo czasu, by jej o czymś donosić]
- poza tym NIE MOGŁA PRZECIEŻ WIEDZIEĆ, CO ON ROBI I CZY SIĘ Z KIMŚ CZASEM TAKŻE NIE SPOTYKA [pomija już to, że wieczorami, jak najczęściej pisała do niego to ten oznajmiał, że jest właśnie z przyjaciółmi…, zazdrościła mu poniekąd tego, że ma takie osoby przy sobie, które może w ogóle tym mianem określić!]
- pisała mu o wszystkim, bo zamierzała być po prostu z nim szczera, chciała by wiedział, że ona jednak kogoś potrzebuje TU NA MIEJSCU, ale też nie chodziło jej absolutnie o „kogoś”, tylko po to, by był! I nawet nie macie pojęcia, jak ona się z tego cieszyła, że może mu o wszystkim mówić/ pisać! Czuła już wtedy, że odnalazła taką „bliską” osobę, bratnią duszę w nim, wprawdzie daleko jednak od siebie, ale to przecież w „wirtualnym świecie” nie miało aż takiego znowu znaczenia! Bardzo potrzebowała przyjaciela, a on właśnie taką osobą dla niej wtedy był!
- DOKŁADNIE BYŁ = bo doszła do wniosku, że skoro on zlikwidował jej konto na WhatsAppie, ona uczyniła to samo! Wprawdzie dopiero dzisiaj rano, ale najważniejsze przecież, że w końcu to zrobiła! [po tym, jak jeszcze do wczoraj zawsze do posiłku włączała sobie ten film „The mountains between us”] i się tylko nim „dobijała” = doszła do wniosku, że przecież to dla niej było niemalże, jak „samoumartwianie”
- zatem wczoraj po tym, jak najpierw zrobiły „swoje” [czyli lekcję j. niemieckiego – ona zawsze bowiem uważa, że najważniejsze są obowiązki😉], następnie zaś przeszły do rozmowy, czasem także po niemiecku :P, o sprawach prywatnych, pijąc dalej kawę [r Kaffee] i jedząc arbuza [e Wassermelone].
W ten wtorek [27.08.19] także było tak nieznośnie gorąco, więc tak naprawdę na zewnątrz było gorzej niż w domu…, pozasłaniała tylko rolety, trochę się jeszcze musiała choć na chwilkę po umyciu położyć, bo ten dzień był także intensywny dla niej [jak codzień zaczyna od tych ćwiczeń] i muszę Wam powiedzieć, że czasami myśli już o sobie, że stała się trochę, jak jakiś „terminator”, bo wstaje i to robi, nie zastanawiając się nawet za bardzo nad tym, czy jej się chce, po prostu, wie, że ma takie teraz zadanie do wykonania i je wykonuje!

Czasem już tak bardzo chce jej się płakać z tego wszystkiego… , ale później sobie myśli, ok, uspokój się, przecież najważniejsze, że się nie poddajesz, nie pokładasz, jak sierotka i nie biadolisz!, tylko MIMO WSZYSTKO starasz się coś robić i dalej działać!!! Wczoraj była już tak wszystkim wyczerpana, najbardziej jak zwykle sobą samą…, lecz mimo to po jodze wykonywała dalej 3 serie ćwiczeń po 30 powtórzeń. Następnie poszła do sklepu zakupić właśnie tego arbuza, bo taki zawsze przygotowuje poczęstunek do kawy, hehe 🌞 Angelika nawet powiedziała, że tylko u niej pija tą kawę z cynamonem i kardamonem [Kaffee mit Zimt & Kardamompulver].

Następnie zaś tak bardzo czuła, że potrzebuje już wyjść z domu, zatem odprowadziła koleżankę do auta, a sama poszła dalej… Przebrała tylko sukienkę, bo myślała, że w tamtej na ramiączkach będzie jej zbyt chłodno, jednak okazało się, że wcale nieprawda! Temperatura nadal była wysoka, choć słonko już powolutku zachodziło. Cieszyła się więc, że założyła sandały, a nie baleriny. Jednak ponownie kierowała się w kierunku dolinki i tak sobie pomyślała, że powinna może ubrać ten strój, w którym zawsze chodziła tam ćwiczyć „podbiegiwanie”.
Zatem wróciła do domu, przebrała się [zerkając trochę z niepokojem na godzinę – parę minut po 20], ale pomyślała sobie, że teraz jest przecież JESZCZE lato, zatem w ogóle się niczego nie obawiała, tylko przebrana w krótkie spodenki i sportową koszulkę [założyła też na szczęście już adki, bo jednak stwierdziła, że na tej dolince w tych sandałkach byłoby już trochę chłodno 😉] zeszła na dół, na tą dolinkę. Zabrała ze sobą także komórkę ze słuchawkami i tak szczerze mówiąc obawiała się, że może zacznie jej się chcieć nawet płakać, słuchając tej muzy. A że nie chciało się jej już szukać jakiejś innej…, zatem po prostu ją wyłączyła, po czym najzwyczajniej w świecie schowała z powrotem do tej sportowej torebeczki, którą ze sobą także zabrała.
Ach tak, nie pochwaliła się jeszcze przecież tym, że upiekła rybę, była już bowiem tak wczoraj wszystkim wyczerpana i wkurzona, najbardziej chyba tym, że tyle zjadła na ten obiad: zrobiła sobie Wrapa, z tą upieczoną właśnie rybką, dodała tam również sałatę, którą sobie przygotowała. I co? I jedząc pogrążała się tym właśnie filmem „The mountains…”. Dlaczego pisze, że pogrążała? Ponieważ dobrze wie, że oglądając go widziała już tam tego znajomego ze Szwecji, który wydawał jej się taki idealny, a ona wszystko zepsuła! W każdym razie zjadła tego zrobionego wrapa i CAŁĄ SAŁATĘ jaką przygotowała! Nie dało rady wprawdzie jej całej umieścić w tym wrapie…, w sumie nawet nie bardzo chciała, bo wiedziała, że to będzie zbyt duża porcja. Więc cóż zrobiło to „mądre” dziewczę? Po prostu wzięła tą miskę i sobie z niej jeszcze podjadała, aż w końcu zjadła całą! To był właśnie jej obiad, po którym już padnięta na maksa, położyła się choć na chwilkę nim Angelika do niej przyjechała.

Dziś natomiast ŚRODA 28.08.19 wykonując te ćwiczenia właśnie, mówiła w ten oto sposób:
Mój kochany i dobry Wszechświecie! Wiem, że potrafisz mnie zawsze dobrze poprowadzić i ufam Tobie! Tyle już niewytłumaczalnych rzeczy się w moim życiu zdarzało i to często właśnie dopiero później wychodziło, że jednak dokładnie „na dobre dla mnie samej”. [jak choćby to, że „poznałam” także moją „dobrą wirtualną duszkę Anitę”, która „podrzuciła”/ zasugerowała mi niejako właśnie to jakże wspaniałe określenie „Wszechświecie” 😊] Tak tu wciąż o Tobie mowa mój wspaniały i dobry „PRZYJACIELU/ MOJA INTUICJO/ wreszcie GŁOSIE MOJEGO SERCA”. Jesteś po prostu tym wszystkim w jednym na raz!
Mimo, że oczywiście często tego nie pojmowałam i wątpiłam w Twoje działanie.., a czasem nawet wykonywałam rzeczy, które wydawały mi się nie mieć najmniejszego sensu. Wiem, mój Drogi Wszechświecie, iż Ty doskonale wiesz, jaką jestem dzielną osobą i że wcale nie liczę na jakieś kolejne cuda, tylko sama staram się je tworzyć [choć Ty doskonale zadajesz sobie także sprawę z tego, że mi się w ogóle nie wydaje, iż coś szczególnego/ specjalnego wykonuję]. Ponownie zatem zostawiam w „Twoich rękach” siebie i moje życie, bo wiem, że Ty zawsze najlepiej mnie prowadzisz i ja bardzo w to wierzę, że Ty tak dalej wspaniale pokierujesz moim życiem. Przecież już nie raz tak bardzo to odczuwałam i pokazywałeś mi to, że prowadzisz mnie taką jakby „niewidzialną nicią” w odpowiednim kierunku, czasem nawet w takim, którego się najmniej spodziewałam.
Doniesie tu, co już wykonała ze swojej listy TO DO [czyli karteczki na kaloryferze😉], a napisała tam:
- OPŁACIĆ PREMIUM MOBILE [tak się nazywa sieć, w jakiej ma swoją komórkę]
- VECTRA BEZAHLEN [czyli internet, bo TV ona nie posiada]
- Einkäufe machen
- Bügeln
- rozszerzyć pakiet [blog]
I zajęła się tym, co zrobić mogła… Z tej listy ma już zrobione wszystko prócz prasowania właśnie, ale z tym przecież do końca dnia ma jeszcze czas. Nawet, jak nie wykona tego dziś / teraz w całości, to może sobie przecież pozostawić także na kolejne dni [choć znając ją z całą pewnością postara się poprasować wszystko, a są to prócz sukienki i fartuszka jeszcze i ręczniki i 2 ścierki] – tu przyznać teraz musi, że chyba próbował z niej ponownie wyjść ten „terminator”/ umówmy się tak, iż zawsze będzie tak o sobie pisała właśnie w takich momentach, gdy próbuje pokazać, jaką to jest silną i nieugiętą wręcz osobą, prawie, że takim NADCZŁOWIEKIEM! A ona jest przecież całkiem zwyczajną, wrażliwą osobą…, która także ma gorsze dni i nie zawsze musi pokazywać, że da coś radę zrobić, jak ku… nie ma na to nawet ochoty i siły! – jak nie ukrywajmy wtedy właśnie… /
W sumie pomyślała, że przecież wcale tych ręczników i ścierek nie musiałaby nawet prasować. Ale ona tak myśli o tym, że jednak wolałaby uniknąć tego ich wyglądu „jak psu z gardła” [hehe, czy u Was także się tak mówi?🤣]. Poza tym jednak wyprasowane ręczniki o wiele ładniej wyglądają w łazience, czy to wisząc, czy nawet złożone mniej miejsca wtedy zajmują [i teraz już bez względu na to, czy ten Szwed miałby jednak przypłynąć, ona zamierza zrobić to przede wszystkim dla siebie samej! Bo bardzo chce w tym swoim mieszkaniu mieć porządek!]. – zauważcie, ona sama chyba się tu już ponownie pognębia tą myślą, że… a może on jednak jeszcze by przypłynął… Choć musi tu szczerze wyznać, że teraz już chyba doszła do wniosku, że wcale by go tu jednak nie chciała widzieć! Sam przecież jej powiedział, że zdania na 100% nie zmieni… i dobrze, w sumie już się z tym jednak pogodziła [pisze to 29.08.19 godz. 21:07] Może tak właśnie miało być… , przecież „niezbadane są wyroki boskie” 😉 A poniżej powrót do środy, tj.28.08.19:
Teraz mamy godz. 13:42, więc chyba zmyka jednak choć trochę poprasować, następnie musi zrobić sobie obiad [na dziś rybka, ta którą przygotowała wczoraj, dziś w warzywniaku kupiła także kiszoną kapustę, cebulkę i pietruszkę = zatem przyrządzi sobie z nich surówkę, do tego ugotuje jeszcze „Trendy Lunch”, zakupiony kiedyś w Lidlu]. Choć może powinna po prostu trochę w końcu odpocząć i się zrelaksować. Czego ona zauważyła, że już nie umie chyba w ogóle robić… [bo jej się wciąż wydaje, że przecież nie wolno tak próżnować i marnotrawić czasu…]
Może przytoczy tu jeszcze kiedyś fajny artykuł [a propos tego, jak współcześni ludzie nie umieją wypoczywać], który ponownie czytała, ale teraz musi iść troszkę raczej odpocząć. Zakończy ten wpis jednak czymś optymistycznym:

Uwaga! Dziś jedząc obiad [późny, bo dopiero po tej swojej jednak drzemce, skończyła go jeść dopiero o 16:59] włączyła sobie w końcu ten film, o którym także napisała temu Szwedowi: Przed wschodem słońca / Before Sunrise i nareszcie czuje, że odżywa! Jak on jej polecał tamten film „The mountains between us”, godny obejrzenia, to ona liczy na to, że jakby on kiedyś jednak włączył sobie ten film [i jego drugą część] to może poznałby wtedy lepiej ją samą i jej sposób myślenia i odbierania świata teraz.

Wcale nie zabrała się za to prasowanie, ale obejrzała już pierwszą część tego filmu [tj. Before Sunrise] i poczuła się od razu wspaniale. Teraz sobie myśli, że musiała być BAAAARDZO nierozsądna, że tak umartwiała się za pomocą tego jego filmu/ przekazu. Oczywiście, że uważa, iż jest on piękny i myśli sobie, że to niesamowite, jeśli on jest takim właśnie człowiekiem, jak ten Ben.
Ale przecież w ogóle go tak naprawdę nie poznała, a ona naprawdę uważa, że może to teraz zabrzmi śmiesznie, lecz on stał się jej w jakiś sposób „bliską/ bratnią duszą”, zatem wciąż pozostawia to wszystko tak, jak jest, gdyż doskonale wie już, że:

Moi drodzy, jest już przebrana do spania w łóżku, ale jest teraz w tak wspaniałym humorze, bo…,
Ps. dziś mamy już 29.08.19 czwartek, o tym dniu postara się donieść później troszkę więcej, jedyne cóż jej teraz przychodzi na myśl, to:
