„Życie nie zawsze nas rozpieszcza i to jest też w porządku”

Buddyzm – 3 prawdy przynoszące wewnętrzny spokój

Stała nad zlewem, myła naczynia i się zastanawiała, co ona robi właściwie w domu, jak jest taka piękna pogoda? A dziś mamy [jeszcze] SOBOTĘ, 28.09.19. Po śniadaniu wybrała się choć „na spacer” do sklepu :P. W warzywniaku p.Piotra zakupiła m.in. malutką dynię, bo dzwoniła właśnie do swojej mamy [pamięta o tym, by tak raz w tygodniu to robić] i ta właśnie powiedziała jej, że tak dynia za nią „chodzi” i musi w końcu ją zakupić. Tu nasza bohaterka pomyślała sobie, ok., to wezmę i ja, skoro już tu stoję nad nią, wprawdzie nie wiedziała jeszcze za bardzo, jak ją przygotować, ale od czego jest wujek Google? 😋

Jak jeszcze wczoraj wracała od swojej fryzjerki w takim cudownym nastroju i wcale nie tylko dlatego, że ta zrobiła jej piękną fryzurkę! Nie! Ona znacznie bardziej cieszyła się z tego, co wyczytała na tym blogu: https://wordpress.com/read/blogs/98014366/posts/5357

Ten wpis tak ją uspokoił i jeszcze ta muzyka tam = po prostu razem majstersztyk! Musi tu przyznać, że uznała, iż to jest poniekąd o niej/ dla niej … to bardzo cenne przesłanie! I wczoraj już sobie postanowiła, że skoro Wszechświat tak jej sprzyja i całkiem nieoczekiwanie pomaga, będzie dziękowała, także za to! [i dziś już tego dokonała 🤗]. Pamiętacie, że wczoraj podjęła tak rozsądną decyzję i by zdążyć do tej fryzjerki [gdzie jechała godzinę!], dlatego właśnie zrobiła tylko 1 serię swoich ćwiczeń!?

Jednak przed samym wyjściem dosłownie „wpiepszała” [bo już nawet innym słowem nie potrafi tego wyrazić…] na szybko tą swoją zupę, jak ten aktor, grający Dana Millmana i już czuła się po prostu z tym strasznie, że nie umie kontemplować chwili i spokojnie nawet spożyć tego posiłku/ nacieszyć się jego smakiem… [zauważcie tylko: znów zaczęła na siebie „najeżdżać” i się „biczować”, nie potrafi tu sobie powiedzieć, że przecież zrobiła tak TYLKO DLATEGO, ŻE SIĘ SPIESZYŁA!]. Zabrała także ze sobą nawet książkę M. Kamińskiego, ale właściwie już wiedziała, że nie będzie jej czytać, bo wciąż powracała do tego wpisu swojej „Dobrej Duszki”.

Ale ok. wtedy przez myśl jej tylko przeszło, że może jak już będzie miała tą książkę i nie będzie wcale jeszcze tak ciemno i nie spadnie nawet deszcz, to może uda jej się jeszcze wybrać tego samego dnia do tej „Sztuki Wyboru” właśnie. Co zresztą zrobiła, ale zaszła tam tylko na chwilę, nawet zdążyła zdjąć płaszcz i zająć sobie miejsce🤭, po czym jednak wstała i stwierdziła, że wraca do domu, bo tu przecież też ma „co robić” [m.in. pisanie swojego bloga, czytanie wpisu swojej „Dobrej Duszki”, może także w końcu zapoznanie się z tymi informacjami od Adama, prawdopodobnie „przygotowanie się” – bardziej oczywiście chyba „mentalne”😋 na niedzielne wyjście w końcu na ponowny koncert chóru CAMERATA].

I tak sobie czytała wpis Peace within me i zastanawiała nad wieloma rzeczami z niego. Będzie tu trochę znowu cytować:

Czułam to w środku. Takich potwierdzeń, że idę w życiu właściwą ścieżką, dostałam już trochę. Choć wcale ich nie potrzebuję. Nie czekam na nie. Zawsze są dla mnie małym szokiem. Za każdym razem wiedziałam, że to jest wiadomość. (…)

Nasza Mała Mi tak to sobie czytała i myślała o tym, jak ona chciałaby być taką właśnie osobą? Jaką? Chyba miała tu na myśli przede wszystkim SPOKOJNĄ, no i może jeszcze pewną siebie, pewną tego, co się wie. I tak próbowała rozkminić, dlaczego ona wciąż taką osobą nie jest? I tak naprawdę ma ku temu mnóstwo powodów… Nie będzie się jednak bawiła w jakieś wyliczanki, bo mogłaby tego dużo jednak przytoczyć. Nawet w tym tramwaju zapisała sobie część rzeczy na komórce. Ale przecież tu nie chodzi o to, by się licytować.

Ten gołąb jest symbolem pokoju. Ten pokój jest we mnie. Nie ma we mnie żadnych konfliktów wewnętrznych, żadnej niezgody na coś. (…) jednak umiem sobie poradzić z emocjami i tymi trudnościami. Uczę się też te problemy niwelować, jednak nie jestem bogiem i nie mogę ich od siebie odrzucić.

Tu dochodzi jednak do wniosku, że ona MA najwidoczniej jeszcze SAMA „NIEPRZEPRACOWANYCH” wiele jednak RZECZY/ spraw, związanych z samą sobą/ z przeszłością, a tu jeszcze po drodze przydarzały się jej takie traumy…, może to są kolejne lekcje…, ale ona w takim razie już czasami się pyta, ile tego jeszcze może na nią spaść?

Najważniejsze dla mnie jest pytanie, co na co wpływa. Tutaj jest fundamentalna różnica. Mianowicie, są dwa rodzaje problemów. Pierwszy, to kiedy ciało niedomaga, jest słabe, jednak umysł jest spokojny i nie znajdujemy się w żadnym konflikcie mentalnym. Wiadomo, że ciało będzie osłabiało umysł w momencie jakiegoś nasilenia a nasza energia osłabnie. Jedno wpływa na drugie. Można niwelować, można pracować nad ciałem, jednak nie zawsze można tak odwrócić całkowicie i sprawić, że nasze ciało nagle się zmieni. Życie pokazuje nam, że nie wszystko możemy zmienić. Drugi problem, to kiedy umysł jest skonfliktowany, pomieszany, brudny, nie oczyszczony a ciało zdrowe. I on będzie wpływał na nasze ciało w jakimś tam nieznacznym stopniu. Ono w końcu zacznie niedomagać i wysyłać sygnały, ale można to powstrzymać. I to są dwie różne sytuacje. Każda mówi nam tak naprawdę co innego i pokazuje inne źródła, inną pracę, jaką należy wykonać.

No tak i tu się zaczyna właściwie najbardziej „atrakcyjna” część, a mianowicie: a co jeśli ona zalicza się i do pierwszej i do drugiej „grupy”? Przecież najpierw niedomagało jej ciało, które ona już i tak „podniosła” na wysoki jednak szczebel [mimo, że oczywiście wciąż wielu rzeczy jeszcze nie potrafi…], to teraz jeszcze została ta praca nad jej głową [„skonfliktowanym/ pomieszanym/ brudnym/ nieoczyszczonym umysłem”].

Ona już naprawdę czasem nie wie za co ma się zabrać. Bo przecież i ciało i głowa/ umysł są bardzo ważne. Lecz stwierdza teraz, że chyba jednak właśnie bardziej powinna skupić się na umyśle/ głowie. Musi tu także przyznać, że często samo wykonywanie jakiejś pracy fizycznej [nie tylko ćwiczenia, ale i sprzątanie/ mycie naczyń, podłóg/ niedawno okien/odkurzanie/ także prasowanie (które z kolei teraz powinna wykonać)] daje jej już pewne wytchnienie, bo wtedy najzwyczajniej w świecie nie musi myśleć.

(…) Czasem coś wiem tak po prostu. Czuję to w całej sobie, całym mym jestestwem. I czasem nie umiem powiedzieć skąd coś wiem. Jednak kiedy sprawdzam siebie czy identyfikuję (tu akurat mam przeczucie, że nie jest to właściwe określenie tego, co chcę ująć i że jest inne, lepsze) swoje emocje i doświadczenie ze światem zewnętrznym, z czyimiś słowami, z zarzutami, pretensjami itd, to wtedy staję z boku własnych przekonań. Odstawiam je na bok. Nie filtruję przez żadne filtry. Nic z tym nie robię. One płyną i pozwalam im na to. Obserwuje tylko. W taki sposób jakby buduję swoją wiedzę. Przekonania są efektem obserwacji (nie odwrotnie), kiedy to odstawiane są na boczny tor. Dla bardzo wielu ludzi przekonania są punktem wyjściowym. Z tym wychodzą do drugiego człowieka, od tego zaczynają. Sama wiele lat tak robiłam, więc jest mi to bardzo dobrze znane. Teraz jednak postępuję inaczej. Punktem wyjściowym jest obserwacja i to „nie wiem”, a dopiero później mogę zobaczyć to, co jest i dopiero wtedy buduje się moje wewnętrzne przekonanie. Jednak nie jestem do niego w ogóle przywiązana. Potrafię stanąć z boku i obserwować je. I tak wkoło. Robię to często.

I choć ta droga nie należy do łatwych, nigdy nie chciałam nic zmieniać. Przyjmowałam wszystko i uczyłam się utrzymywać ten pokój i balansować na tej linie życia. Każda zmiana wynikała z czegoś, co w sobie przerobiłam. Kiedy lekcje przepracowałam i nie unikałam trudu czy cierpienia. Kiedy zaakceptowałam…

I tak… tu zostało jej uświadomione, że jeszcze długa i niełatwa droga dalej przed nią…. ok, teraz już powinna przebierać się właściwie w piżamę, wziąć tabletki i zmykać do łóżka.

1 myśl w temacie “„Życie nie zawsze nas rozpieszcza i to jest też w porządku”

  1. „I tak próbowała rozkminić, dlaczego ona wciąż taką osobą nie jest?” – Dlaczego? Jak by Ci tu to wyjaśnić zrozumiale? Najlepiej na znanym przykładzie. Odpowiedziałaś sobie sama w dalszej części tekstu. Nie zauważyłaś?
    Bo jesteś jak Dan, który chce być jak Sokrates. Nie jesteś w TERAZ. Gdybym podchodziła do tego w taki sposób, żeby dorównywać komuś i patrzyła kto zaszedł dalej a kto został daleko w tyle, również dziś bym nie była w tym miejscu. Jest to, co jest i tylko to się liczy. To nie rozgrywki; kto pierwszy, kto lepszy i kto szybciej dobiegnie do celu. Wyluzuj. Stań, powąchaj kwiatki, olej bieg. Ty ciągle masz cel podróży i nie umiesz cieszyć się samą podróżą. Bo przecież to ona jest celem samym w sobie. Ciągle wybiegasz w przyszłość. Żyjesz przyszłością i przeszłością. Miewasz momenty bycia w Teraz. Krótkie bardzo. Nie akceptujesz tak naprawdę siebie takiej, jaką jesteś w całości. Gdybyś akceptowała, nie myślałabyś o czyimś spokoju, tylko skupiałabyś się na widzeniu siebie taką, jaką jesteś naprawdę a pobożne życzenia odłożyła na bok.

    A co jeśli należysz do obydwu grup? Nie sądzę. Zawsze jest jakaś pierwotna przyczyna, tylko Ty jej nie widzisz. Twoje ciało „zepsuło się” w wyniku wypadku, a wcześniej było zdrowe, prawda? Co jeśli pierwotnym czynnikiem wywołującym był zanieczyszczony umysł? Wróć do sytuacji Dana Millmana i jego wypadku chociażby, bo tak na szybko nie umiem tego odpowiednio wyjaśnić.

    Polubienie

Skomentuj

Proszę zalogować się jedną z tych metod aby dodawać swoje komentarze:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.

%d blogerów lubi to:
search previous next tag category expand menu location phone mail time cart zoom edit close