https://pieknoumyslu.com/zycie-zmienia-sie-sposob-myslenia/
Zacznie po prostu pisać o tym, co u niej tu i teraz. Dziś mamy PIĄTEK, 18.10.19. Podzieli się z Wami tym, co już zrobiła, a zawsze to dziewczę zajmuje się najpierw obowiązkami! Ponieważ wczoraj był u niej ponownie jej uczeń Marcin [przychodzi we wtorek, środę i czwartek] i ponieważ doszła do wniosku, że to repetytorium, w które się zaopatrzył [na jej sugestię zresztą], jest zbyt trudne, ponieważ ona, nie wiedzieć czemu, jak usłyszała, że chłopak zdaje maturę z niemieckiego, to od razu pomyślała, że na poziomie zaawansowanym [takim, jaki ona sama zdawała…].
Niemądra, nie pomyślała o tym, że skoro chłopak kończy liceum z wykładowym j. angielskim, to ten drugi język [tu niemiecki] nie musi być już na takim wysokim poziomie, a wczoraj, jak go o to zapytała, to powiedział jej, iż to będzie POZIOM PODSTAWOWY. I właściwie już po tych kilku zajęciach zaczęła się tego domyślać, ale i tak wolała go jeszcze o to zapytać. Szczerze mówiąc na zdanie matury na rozszerzonym poziomie nie miałby raczej szans. Ale ok., poczuła się nagle tak odpowiedzialna za niego, za przygotowanie go do tej matury, że myślała o tym tak długo i nawet jeszcze leżąc w łóżku [po chwilowej oczywiście „próbie” dziękowania za to, co ma i za to, że żyje] zaczęła szybciutko w komórce szukać jakichś bardziej odpowiednich podręczników/ repetytoriów do nauki tego języka [bardziej od podstaw] + oczywiście słownictwo [które także będzie wymagane].
I tu znalazła następujące strony: https://blog.tyczkowski.com/2014/09/z-jakich-ksiazek-uczyc-sie-niemieckiego-ktory-podrecznik-wybrac/ Ponieważ pana Tyczkowskiego bardzo ceni, zatem przeszukała kilka stron, ale ostatecznie skupiła się najbardziej na tej właśnie. I tam wyczytała m. in.:
„Kupujemy podręczniki, nie jeden, nie dwa, ale raczej coś ok. pięciu. To tak na dobry początek. Dlaczego?Errare humanum est?? Ano dlatego, że nie obejdzie się bez błędów i porażek oraz bez źle wydanych pieniędzy. Nie każda książka, którą kupicie, będzie dla Was odpowiednia, a już na pewno nie cała, ewentualnie niektóre działy.”
Zatem szybciutko jeszcze napisała @ do taty Marcina [podając jego żonę i samego zainteresowanego w DW] a @ był następującej treści:
Dzień dobry Panie Krzysztofie,
Chciałam poinformować o kilku ważnych sprawach:
1) repetytorium, które Państwo zakupili dla Marcina, jest niestety zbyt trudne, nie wiem, dlaczego pomyślałam, że jak chłopak zdaje maturę z języka niemieckiego, to musi być na poziomie rozszerzonym, tak jak i ja sama zdawałam… Jednak, jak wiadomo Marcinowi chodzi głównie o to, by zdać tą maturę. Czuję się bardzo odpowiedzialna za niego i bardzo chciałabym mu pomóc, zatem jeszcze dziś udam się do księgarni językowej i poszukam tam jakiejś bardziej odpowiedniej książki dla niego = to repetytorium, które ma, można będzie po prostu sprzedać, choćby na allegro
2) z tych kartek, które przesłałam, proszę wydrukować wszystko, PRÓCZ NOMINATIV, wczoraj właśnie dostrzegliśmy z Marcinem, że tam nie wszystko jest czytelnie wprowadzone
3) podałam numer mojego konta bankowego Pana żonie, a wciąż niestety nie wpłynęło wynagrodzenie dla mnie za udzielone korepetycje [przypuszczam, że Pani Żaneta przy 5 dzieci jest tak pochłonięta innymi sprawami, więc tylko o tym informuję]. Chcę jednak nadmienić, że jeśli to miałoby stanowić taki problem, to może jednak wrócilibyśmy do zapłaty gotówkowej przez Marcina.
Pozdrawiam,
I tu była tak naprawdę dalsza [miła] mailowa „konwersacja” między nimi, bo tata chłopaka odpisał jej:
1. nie ma problemu z repetytorium – dwójka najmłodszych uczy się niemieckiego w szkole podstawowej na pewno im prędzej czy później się przyda.
2. W weekend kupimy nową drukarkę, więc będzie
3. Przepraszam bardzo – to ja zawaliłem – wczoraj był trochę zagoniony dzień – wysłałem już pieniądze za czwartek. Mogę też płacić za cały tydzień z góry, jeżeli byłoby tak Pani łatwiej.
Pozdrawiam,Krzysztof
Także spójrzcie, ona przecież wciąż „działa”, wprawdzie w domu i robi to tylko dla jednego ucznia, ale jednak!
I tak dziś właśnie pomyślała sobie, że skoro piątek ma dniem wolnym od tych korepetycji, to postanowiła, że może w końcu zrobi coś tylko dla siebie i wybierze się do tej Sztuki Wyboru [ponieważ to jest niedaleko Wrzeszcza (a tam znajduje się właśnie ta księgarnia językowa, do której chciałaby podjechać)]. Także w ten sposób załatwiłaby i jedno i drugie, tak bardzo bowiem brakuje jej po prostu ludzi…
Wiecie co? Ta Angelika właśnie, która u niej bywa co wtorek, ostatnio tak z nią o tym rozmawiała i nawet sama jej powypisywała na tych karteczkach kolejne rzeczy, które powinny stanowić jej radość, np.
- JESTEM NIEZALEŻNA
- ZAWSZE ROBIĘ WSZYSTKO NA SWOJE 100% I NAJLEPIEJ, JAK UMIEM
- NIE MAM KREDYTU
- DBAM O SIEBIE I ZDROWO SIĘ ODŻYWIAM, BO JESTEM DLA SIEBIE WAŻNA
- JESTEM SILNA I NIE PODDAJĘ SIĘ ŁATWO
- SZUKAM ROZWIĄZAŃ, NIE PROBLEMÓW [choćby przykłady z dzisiaj: ad. tych korków, kotleciki]
- MIEWAM GORSZE DNI, ALE TO NIC ZŁEGO, MOGĘ TO Z SIEBIE „WYRZUCIĆ” [i tak tu z tą drugą częścią ma trochę problem, bo ona tak bardzo potrzebuje właśnie- może nie nawet, a raczej na pewno nie: wielu „LUDZI” 😉 tylko choćby jednego zaufanego człowieka…]
- DZIAŁAM POMIMO STRACHU
- JESTEM MĄDRĄ BLONDYNKĄ – to jest najlepsze, hehe
Teraz nasza Mała Mi zajmuje się właśnie robieniem tych kotletów: https://aniagotuje.pl/przepis/kotlety-z-warzyw-z-rosolu, sami wiecie, jaką „przyjemnością” jest dla niej to gotowanie i pichcenie wszelkich potraw, ale myśli sobie, cholera, trzeba próbować nowych rzeczy! Przecież tylko w praktyce człowiek się najwięcej uczy, wyjdzie = to super, nie = to kolejna lekcja/ doświadczenie, choć znając ją, ona się łatwo nie poddaje i to ją właśnie nauczy, czego może mogłaby dodać więcej/ mniej itp. [będzie myślała tak długo i starała się to „rozkminić”]

Ale jeszcze przejdzie szybciutko do dni, które minęły:
I tak ŚRODĘ, 16.10.19 uczyniła sobie DNIEM BEZ NARZEKANIA i choć wierzcie mi, zawsze można na coś tam ponarzekać…, jednak ona tego dnia właśnie postanowiła się, cholera jasna, na przekór wszystkiemu [!] uśmiechać i wszelkie strachy i wątpliwości tym samym rozwiewać! Dzień ten, jak zresztą każdy inny stara się zaczynać od gimnastyki – OD 30.09.19! wykonuje tylko 1 serię tych ćwiczeń [lecz teraz choć pamięta, by robić także te przysiady, hehe🤭]. Pomyślała sobie, że najpierw zabierze się za obowiązki, w trakcie których cieszyła się choćby z takich rzeczy, jak:
- „poznajdywanie” w ziemi, w swoim kwiatku od Zalwki pałeczek nawozowych i wymienienie ich na nowe [bo dokładnie dzień wcześniej miała to zrobić]
- zamówiła sobie przez internet Wit. D 3, bo to opakowanie, które miała wcześniej już od dwóch dni świeciło pustką
- zakupiła zeszyt dla swojego ucznia, bo zauważyła we wtorek właśnie, że ten jego strasznie się rozwala i kupiła także kolorowe długopisy [ich jednak mu nie dała na własność, używa ich, jak przychodzi do niej]
- pan Piotr, u którego ponownie robiła zakupy i już nawet nie chciała, by jej wydawał 0,20 groszy, a on wtedy, że ok., to będzie dalej na „rozmnożenie” i dołożył je do 0,50 gr, które jej pokazał tak fajnie zapakowane w taką niewielką „foliową torebeczkę” i wiszące tak jakby na przeciwko jego wzroku właśnie [jej się wydawało wprawdzie, że chyba już kiedyś mu także jakieś pieniążki w ten sposób zostawiła]. A skojarzyła to choćby po tym sformułowaniu „na rozmnożenie”, hehe, ale przecież nie mogła wiedzieć na pewno, czy to rzeczywiście jej te 0,50 gr, czy może ktoś inny także zostawił…. Zatem już się nie odzywała, lecz koniec końców, okazało się, że te 0,50 gr. to było właśnie jej 😊
- jak wracała, to spotkała znajomą panią sprzątaczkę [którą bardzo lubi – z wzajemnością! i zawsze mówi jej z uśmiechem „dzień dobry”], tym razem ta pani zapytała ją właśnie, gdzież ona się podziewała, bo ta jej kompletnie tu nie widywała [zabrzmiało, jakby ona tak często do tej pory była widywana „na zewnątrz”🤭]
- wcześniej napisała jeszcze @ do rodziców Marcina a propos informacji, które jego tata miał zdobyć od nauczycielki niemieckiego
- za chwilkę zadzwoniła jego mama do niej i trochę porozmawiały sobie o jej synu, a uczniu Małej Mi
- następnie o godz. 18 miała tego swojego ucznia i wręczyła mu ten zeszyt i pokazała segregator, jaki stworzyła dla niego z podpisanym jego imieniem 😊
- wieczorem zaczęła gotować w końcu tą zupkę [z kapustą z tego bulionu warzywnego]. Zajęła się jeszcze ugotowaniem go właśnie w weekend, a mowa tu o tym: https://aniagotuje.pl/przepis/bulion-warzywny
- w tym czasie także robiła sobie [kolejny raz :P] porządek na swoim kompie
- ugotowała także kaszę i znalazła również przepis na https://aniagotuje.pl/przepis/kotlety-z-warzyw-z-rosolu
- wieczorem jeszcze poprosiła swoją „przyjaciółkę” o nr tel. do jej mamy, bo ta miała dzień wcześniej urodziny, a ona chciała jej złożyć spóźnione wprawdzie, ale życzenia.😉 Lecz patrzy, że nie ma do niej nawet nr na komórkę… i ta, jak już przekazała jej ten numer, to zapytała, jak ona się czuje tej jesieni… hm… i Zalwka stwierdziła właśnie, że ona jest ciągle zmęczona, wraca do domu i marzy o piżamie i łóżku,
- a Mała Mi do tej pory znów myślała, że TYLKO ona tak się czuje, taka ospała i to cholerka nie mogła już się doszukać właściwie jakiejś logicznej tego przyczyny, tzn. zwalała to raczej na swoją nienajlepszą kondycję psychiczną… zaczęła się po prostu dopatrywać już jakichś innych przyczyn, jak: mało towarzystwa, czy może raczej KOMPLETNY BRAK CZŁOWIEKA, brak śmiechu, radości i jakiejkolwiek rozrywki itp.
Twoje własne życie może mieć sens i zmierzać w dobrym kierunku tylko wtedy, gdy Ty sama go określisz.
https://pieknoumyslu.com/mezczyzna-zycia-zdobadz-go/
Zatem postanowiła, że w końcu zacznie może go określać – całkiem prawdopodobne, iż ona nawet do tej pory także to czyniła. Tylko jej samej się non stop wydaje, że ona nic takiego nie robi! No dobrze, mamy już 13:52, zatem puszcza to w świat i idzie robić to, co powinna/ co chciała. [umycie się, wybranie do tej księgarni językowej, a później może w końcu do Sztuki Wyboru] i puszcza to w świat, ponownie bez żadnych tagów, ale trudno, musi skupić się na tym, co dla niej najważniejsze 😊
Moi drodzy, właśnie wróciła, przebrała się już w piżamę [mamy godz. 20] i ponownie ma te „uśmiechające się oczy” 😊 Czuje się po prostu fantastycznie, zatem musi to zrelacjonować [bo przecież wszystko mija i znając życie jutro wcale już może tej radości nie odczuwać 😋]. Choć oczywiście ona zrobi wszystko ze swojej strony, by tak nie było. Przecież wiecie jaka ona jest?!

Ale od początku. Umyła się i nawet zrobiła makijaż, ubrała także ładnie [wąskie dżinsy i taką fajną „bluzkę”, która wygląda trochę jak tunika, bez rękawów], dlatego pod nią musiała założyć bluzeczkę na długi rękaw . Wyjrzała jeszcze tylko tak na szybko przez balkon, zobaczyła, że świeci piękne słońce, spojrzała na temperaturę i to w jakich kurtkach widziała ludzi. I stwierdziła, że nie, ona nie będzie zakładała tego jesiennego płaszcza, bo nawet nie ma on ładnych kolorów, tylko jest taki brązowy, jakby w kratę. I postanowiła, że założy kurtkę, a ma taką fajną żółtą.
I tak też zrobiła, zabrała także ze sobą plecak, bo przypomniało jej się, że przecież miała jechać najpierw także do księgarni językowej. A ten plecak przydał się także do schowania książki Marka Kamińskiego „Wyprawa”. W rezultacie w tej księgarni spędziła trochę czasu na oglądaniu tych książek, ale muszę Wam powiedzieć, że ją samą od tego aż głowa „rozbolała” od tych wiadomości, tej gramatyki tam… I stwierdziła w końcu, że ona po prostu musi jednak sama coś przygotowywać, bo jej uczeń sam by w tym utonął…

Wyszła stamtąd i miała już właściwie takie myśli, że cholera ubrała się za cienko, bo mogła choć wziąć jeszcze jakiś sweter. Poza tym to jechała tramwajem i ooo, właśnie, o tym musi tu napisać! Stała sobie słuchając muzyki tej, co powyżej i była taka spokojna przez cały czas, a pierwotnie jechała jeszcze innym tramwajem – tym wiedziała, że do Wrzeszcza z całą pewnością nie dojedzie, ale wsiadła i pomyślała, że przecież później się przesiądzie. I tak też uczyniła, a luknęła jeszcze, że właśnie jechał inny tramwaj, którym spokojnie mogła tam właśnie dojechać. Przesiadła się do niego i stanęła sobie w tym tramwaju, w miejscu, gdzie są siedzenia oznaczone dla inwalidów. I w pewnym momencie dostrzegła, że wsiadł starszy pan o lasce/ kuli.
W tym momencie popatrzyła na siedzącego tam mężczyznę rozmawiającego z jakąś kobietą. I tak chwilkę sobie pomyślała, czy zwrócić mu uwagę. Nie! Właściwie to już wiedziała, że to zrobi! Patrzyła się na tego mężczyznę i chwilkę się zastanawiała, czy ten także może nie jest „inwalidą” 😛 i nie posiada czasem jakiejś grupy niepełnosprawności … Ale później sobie myśli, do cholery! Ja przecież także ją mam! A on wcale nie wygląda na takiego, który potrzebowałby siedzieć. I tak wyjęła z jednego ucha słuchawkę i mówi na głos:
„Przepraszam bardzo, ale właśnie wsiadł starszy pan o lasce”
na to ten mężczyzna:
„No i?”
„I może w związku z tym, wypadałoby po prostu ustąpić…”
Ten kontynuował dalej swoje jednak bezczelne pytania [jakby mu się „płyta zacięła” 🤣]
„No i? / I co z tego?”/ I co w związku z tym?
Mała Mi nie dała się jednak absolutnie wyprowadzić z równowagi i dalej mówiła spokojnym głosem w kulturalny sposób:
„Tym bardziej, że tu jest taki obrazek, że to są miejsca PRZEDE WSZYSTKIM DLA TAKICH OSÓB O LASCE”
I wtedy już wstał, pomógł nawet temu starszemu panu usiąść. Po czym Mała Mi powiedziała do niego:
Dziękuję
Ten jeszcze odparł, że wcześniej nie zauważył w ogóle [co jej zdaniem oczywiście nie było zgodne z prawdą], ale powiedziała:
Ok., rozumiem
Jeszcze będąc w domu, nim wyszła kilka razy się do siebie uśmiechnęła [zauważyła, że naprawdę ma bardzo ładną twarz, no i te duże, mądre, piękne oczy👀 😊]. I uwierzcie, że ona zaczęła się już zastanawiać, czy czasem nie wygląda teraz „za ładnie”, bo przecież znowu sobie myśli, że ludzie będący tam, mogą od niej stronić, bo jest zbyt ładna, bo zbyt ładnie wygląda…🤣, rozumiecie? W końcu jednak pomyślała, do cholery, zrobiłaś sobie specjalnie makijaż, to szkoda przecież by było, gdybyś teraz [po tej księgarni] zawróciła do domu. A wcześniej mówiła nawet do siebie tą mantrę:
ZAWSZE I WSZĘDZIE WSZYSTKO MI SPRZYJA
Zatem postanowiła sobie, cholerka, zaryzykuj choć! I tak też uczyniła. Dokładnie tak! W końcu się odważyła wyjść do ludzi. Teraz jak to czyta, to myśli sobie, to przecież brzmi tak, jakby „oni” [ci ludzie] byli cholerka kimś innym niż ona sama 🤭Pomyślała, Boooszeee drogi, nawet jeśli nic z tego nie będzie fajnie, to przynajmniej będę miała „odhaczone” swoje pierwsze zadanie, pierwszy kroczek zrobiony, a przecież właśnie je stawiając, tworzymy nasze życie!!!
A postanowiła sobie, że przecież dziś jeszcze w ogóle nie piła kawy, zatem choć zajdzie tam ją po prostu wypić, jednak jak to ona [mimo, iż wzięła ze sobą parę orzeszków do pochrupania, to kompletnie o nich zapomniała, bo] do tej kawki latte wzięła sobie kawałek ciacha. Obsługujący chłopak zwracał się do niej per „pani”, ta jednak powiedziała swoje imię i tak ten również się wtedy przedstawił. I Damian właśnie powiedział, że jej to doniesie do stolika, musi tylko powiedzieć, gdzie będzie siedziała.
Ponieważ wchodząc tam dojrzała jakiegoś ładnie wyglądającego, zaczytanego mężczyznę siedzącego na takiej wygodnej kanapie, pomyślała sobie, ok. to w sumie pójdę tam i zapytam, czy mogę się przysiąść do stolika [po drugiej stronie stały jeszcze 2 wygodne fotele, zatem pomyślała, że nie powinien mieć coś przeciwko, poza tym „helloł, ale pyta o to przecież nie jakaś tam przeciętna dziewczyna, tylko ładna / o mądrych, ładnych oczach blondynka🤭].
Jednak, jak tam podeszła, to już tego mężczyzny nie było… Siedział tam natomiast jakiś inny i to nie na tej kanapie, która wcześniej była zajęta, ale właśnie na jednym z tych foteli. Ona, mimo tego, że ten wcale nie wydawał się już taki przystojny jak tamten, pomyślała sobie, do cholery, nie przyszłam tu przecież szukać swojego „przyszłego”! Miałam wypełnić po prostu „zadanie”, które sobie postawiłam! Dlatego podeszła i zapytała, czy może się dosiąść. A ten [wiecie, ona dobrze wiedziała, jak wygląda] zaczął żartować, że trzymał to miejsce właśnie dla niej, hehe
I tak siedząc tam wyjęła w końcu tą książkę M. Kamińskiego, a ponieważ ma tam pozaznaczanych mnóstwo rzeczy/ cytatów, to ten zaczął rozmowę, że tak wiele ma tam popodkreślane. Na początku byli jeszcze per „pan/ pani”. Ona tak nie bardzo jeszcze wiedziała, czy chce o tym donosić, dlaczego tak ma porobione, zatem odpowiedziała tylko, że robi tak, by zapamiętać cytaty, które jej się podobają, by je także lepiej „utkwiły” w pamięci = bo ona jest wzrokowcem 😉
On wtedy wyszedł do baru po coś do picia i jak wrócił to kontynuował rozmowę [widać było, że albo chce ją zagadywać, albo jest bardzo ciekawy]. A może po prostu i jedno i drugie😋 I tak w sumie powiedziała mu, że ona po prostu musi to robić, bo przyznała, że ma problemy z pamięcią, bo jest po wypadku… I tu właściwie już wszystko mu powiedziała, choć przyznać tu musi, że już mu tyle o sobie odkryła, powiedziała nawet, jak ma na imię, opowiadając o tym, jak jej znajoma pacjentka na rehabilitacji w Jantarze, widząc jej wypis, rzekła: „M…., to cud, że Ty żyjesz! To znaczy, że masz jeszcze coś ważnego do zrobienia na tej Ziemi”. I szczerze mówiąc ona już dawno się tak czuje, że w jakimś celu tu została! Nawet to samo rzekła swojemu rozmówcy.
Ten [jak się później dowiedziała Sebastian] był wręcz zszokowany tym, co ona mu opowiadała. I choć ponownie określiła człowieka tylko po jego wyglądzie, plus to, że zapytał ją, cóż oznacza słowo „team leader”, pomyślała sobie o losie, to znaczy, że on jednak nie kuma chyba za bardzo angielskiego…, no dobrze, ale wytłumaczyła mu, że jest to po prostu kierownik [opowiadała akurat o Angelice] i ma ona pod sobą jakiś zespół [team] ludzi.
Później jednak stwierdziła, ok, to o mnie już i tak wiesz aż nadto, zatem teraz Twoja kolej = powiedz mi coś o sobie. I on wtedy zaczął…, choć stwierdził, że niechętnie o sobie mówi, zdecydowanie woli słuchać. I tak tu przyznał, że z pewnością dlatego, że pracuje w WP jako dziennikarz [stąd tak uważnie jej słuchał😉]. Poza tym UWAGA, skończył anglistykę na UG również [więc tak sobie myśli, to jak cholera ktoś z jego wykształceniem może nie wiedzieć, co oznacza słowo „team leader”???😋🤣😜]. Powiedział jej także, że tak się zastanawia, czy czasem jej gdzieś tam na uczelni nie widział, ale stwierdził, że jest dużo starszy, więc z całą pewnością nie. I tak wymienili się w sumie rocznikami, powiedział jej, że jest 72, to rzeczywiście nie mieli się raczej okazji spotkać na uczelni.
Jednak BARDZO MIŁO JEJ SIĘ Z NIM ROZMAWIAŁO, mimo, że oczywiście kompletnie nie wyglądał tak, jak jej wymarzony, ale to w tym momencie nie miało dla niej już kompletnie znaczenia! Nie poszła tam przecież po to, by znaleźć sobie już od razu tą „drugą połówkę”, zrobiła pierwszy krok i z tego jest niesamowicie dumna! Poza tym rozmawiało im się tak miło i w dodatku podwiózł ją do domu, zobaczcie, nie musiała już nawet marznąć, czekając na tramwaj = jadąc z nim autem po prostu się uśmiechała do siebie, bo tak się ucieszyła, że spotkała człowieka, który może będzie mógł jej dalej pomóc, pomagać innym ludziom, bo ona naprawdę to czuje, że po to została na tej Ziemi. A może, jak to ona, zbyt dużo już sobie zaczęła wyobrażać [TYLKO ABSOLUTNIE WYŁĄCZNIE na drodze „zawodowej” jeśli już tak to można nazwać 😋]
Musicie wiedzieć, że nawet sam Sebastian jej przyznał, że on sobie nie wyobraża tego wszystkiego, że uważa, iż to jest niesprawiedliwe, że na jedną osobę spadło TYLE CIĘŻKICH PRZEŻYĆ! On sam, jak twierdził, by po prostu nie dał sobie rady = a ona siedziała tam, uśmiechała się i powiedziała mu, że dopiero, jak czegoś/ jakiegoś trudu doświadczymy, to właśnie wtedy widzimy, jacy silni jesteśmy naprawdę! [wiemy o sobie tyle, ile nas życie sprawdziło]. I ona absolutnie tego nie żałuje, niczego, tak naprawdę nie żałuje, co jej się w życiu przydarzyło! Ona to rozumie, iż to wszystko było po coś potrzebne! Bo nadal twierdzi uparcie, ŻE NIC NIE WYDARZA SIĘ PRZEZ PRZYPADEK I BEZ JAKIEGOŚ CELU! A te wszystkie doświadczenia bowiem ją właśnie ukształtowały taką, jaka teraz jest i ona jest z tego dumna!🌞🍀❤️ Rzekła wprawdzie, że przez to czuje się już czasami, jak jakiś terminator, a ona jest przecież zwykłą kobietą, która także chciałaby być czasem przytulona…
Ok, teraz już jest 22:43, a ona powinna się położyć już raczej spać. Napisze jeszcze tylko o tym, że naprawdę tak się cieszyła, że wyszła z domu do ludzi! I że poznała właśnie tego Sebastiana = dziennikarza, który już w sumie jej powiedział, że pomyśli nad tym, cóż ona mogłaby z tym dalej zrobić, co ją spotkało. Powiedział, że zna tyle osób, jak to dziennikarz i teraz po prostu będzie myślał, co można by zrobić z tym [z tą jej „grubą” historią] dalej. Choć szczerze Wam to powie teraz [19.10.19], że już nawet niczego od niego nie chce i niczego nie oczkuje…, może dlatego, że jest już po prostu zmęczona. Tak, dziś miała właściwie cały taki dzień „do dupy”. Nic pożytecznego nie zrobiła, nawet nie poćwiczyła i nie zaczęła dziękować w łóżku.
Tzn. jeszcze leżąc w nim, próbowała odganiać te beznadziejne myśli, które ją nachodziły, że jest do niczego, że nic nie robi, że jest taka bezużyteczna itp. itd. mówiąc po prostu: STOP! WYNOŚCIE SIĘ STĄD! JA TU RZĄDZĘ, A WY MACIE MNIE SŁUCHAĆ!