Emocje dominujące w twoim życiu określają jego jakość

https://www.umysl-nie-kontrolowany.pl/2018/03/umys-to-praca-mozgu-neurobiologia-w.html?fbclid=IwAR1bTaAJ-ibq8Zg-mZ8ta-eySjp9GRmtHjNYpI40NjbvJWXtxTb3U-grT1U

Dziś jest PIĄTEK, 05.11.19. musi to w końcu opublikować, bo cholerka czas leci i leci nieubłaganie… co chwila tu zmienia godzinę w tym wpisie, no teraz jest już godz. 18:55 😜. A ona usiadła sobie w końcu w swoim wygodnym leżaku. I jest teraz tak zmęczona, lecz zdecydowanie bardziej psychicznie niż fizycznie…. Od rana chciało jej się ponownie tak okrutnie płakać, tylko, że moi drodzy, ona tego nawet nie potrafi! Nie umie płakać tak „do siebie”. Zdecydowanie chciałaby być przytulona i wsparta jednocześnie. Wcale niekoniecznie przez mężczyznę, choć to byłoby jej marzeniem! Ona tak bardzo potrzebuje teraz przytulenia i zrozumienia przez kogoś jeszcze… Tego wszystkiego, co ona przeżywa… Bo ona ponownie widzi niestety przede wszystkim trudności… Tak BARDZO POTRZEBUJE KOMUŚ TO POWIEDZIEĆ, UBRAĆ MYŚLI W SŁOWA…, by móc to z siebie wyrzucić, jak śmieci!

Owszem, dobrze zdaje sobie z tego sprawę, że musiałaby się tym najpierw podzielić. Ale ona nie jest taką osobą, która opowiada o sobie „wszem i wobec”. Mała Mi, mimo, że należy jednak do osób odważnych, to jest także chyba „trochę” wycofana, a już zdecydowanie „sceptyczna” i nie taka otwarta, jak…, nie będzie tu pisała „wszyscy”, bo przecież KAŻDY JEST INNY. Powiem Wam, jaką ona ma od dawna już „wizję”, że ten „JEJ MĘŻCZYZNA” będzie o takich piwnych/ brązowych wspaniałych i wyrozumiałych oczach…, tak, że po prostu, jak spojrzy w jego mądre oczy, to już będzie wiedziała, że to TEN… Takie ma właśnie marzenie, bo oczy człowieka są dla niej „zwierciadłem duszy”, nie potrzeba nawet wtedy dużo mówić. Samo spojrzenie wystarcza. A może ona po prostu potrzebuje kogoś, kto byłby jej przyjacielem… Tak, z całą pewnością!

Lecz uznała, że w końcu po to stworzyła ten blog, dla SIEBIE SAMEJ! Więc skoro nie ma komu tu tego powiedzieć [„jeszcze”- wciąż w to wierzy, że to nie jest wcale trwały i permanentny stan, przecież WSZYSTKO ULEGA ZMIANIE!], to będzie wypisywała to i puszczała w świat! Zatem o dzisiejszym dniu:

Wstała i UWAGA! dziś przed śniadaniem [teraz, jak to czyta jeszcze raz, to uznała, że te jednak dobre rzeczy, będzie oznaczała numerkami, zatem tu mamy] 1) POWRÓCIŁA DO SWOICH ĆWICZEŃ [tzn. Yogi i 1 serii tylko ćwiczeń, lecz dziś już /”jakoś”, hehe/ liczyła sobie niektóre z tych ćwiczeń do 40 nawet + na koniec oczywiście 10 przysiadów] 💪

Po zjedzeniu müsli, tak się zastanawiała, co ma zrobić:

  • zacząć sprzątać mieszkanie [odkurzyć, zmyć podłogę, poprasować rzeczy i ogólnie zrobić porządek w swojej chacie- wie dobrze, że wtedy poczułaby się poniekąd sama trochę „uprzątnięta”]
  • przygotować na korki [które ma mieć jutro]
  • pójść do sklepu

Była w tak „nędznym” stanie, że stwierdziła iż powinna zrobić coś dla siebie. I wybrała się jednak przejść, by przewietrzyć „głowę”, a może przede wszystkim „wyprowadzić siebie na spacer”, jak to mówiła Beata Pawlikowska. Tak wędrowała sobie i powtarzała słowa: KOCHAM SIEBIE, tzn. szła oczywiście do sklepu, bo musiała zrobić jakieś zakupy, ale to jej wcale nie przeszkadzało, by to do siebie w myślach, /czasem chyba nawet półgłosem/ te słowa wypowiadać. Choć uwierzcie, doszła do wniosku, że strasznie trudno się to mówi komuś, kto wcale siebie nie potrafi kochać, ba! Nawet nie potrafi być dla samej siebie dobra, bo ona chyba jednak wciąż siebie nie zaakceptowała takiej, jaką teraz się stała…

Muszę Wam przyznać, że gdybyście zdali sobie sprawę, w jaki sposób ona do siebie mówi, jaki dialog ze sobą prowadzi, to „opadłaby Wam szczęka”. Znowu traktuje siebie w jednak „okropny sposób”: jest dla siebie ponownie surowa i wymagająca! Przysięgam, gdybym była jej przyjacielem, to już dawno by mnie psychicznie „zgniotła”. Wciąż siebie za coś gani, że czegoś nie zrobiła, do czegoś się nie przyłożyła itp. No po prostu ponowny SMUTEK!

W pierwszej kolejności Mała Mi zdecydowanie musi ZAJĄĆ SIĘ SAMA SOBĄ! Wiecie nawet swojej mamie czytała takie „mądre” rzeczy, jak choćby to, że [kurcze, teraz już nawet nie pamięta, gdzie ma te cytaty…], ale nieważne, spróbuje odtworzyć to, co zapamiętała:

Nie można przecież dać komuś tego, czego samemu się nie posiada! Jeśli nie umiesz kochać siebie samej, to jak masz potrafić pokochać kogoś innego??? Tu jednak zaraz sobie myśli, że chyba istnieją tacy ludzie, którzy oddają wszystko innym, wszystko, co mają, ale czy oni sami pozostają szczęśliwi??? Raczej na pewno NIE! A ona BARDZO CHCIAŁABY BYĆ TAKĄ OSOBĄ!

I tu Mała Mi postanowiła, że musi się, jak widać, w pierwszej kolejności zająć się jednak sobą. Dobrze odczuwa tu po raz kolejny ten stan [czyżby dlatego, że mamy już dawno jesień???]. Nie, ona nigdy nie zwalała tego na pogodę! Potrzebuje po prostu nadal pomocy, bo jak widać sama jakoś nie umie sobie poradzić nadal…

“Najgorszą rzeczą, jaka może przytrafić się człowiekowi to źle pomyśleć o sobie samym.”

Goethe

To poniżej zaczęła pisać jeszcze w PONIEDZIAŁEK [04.11.19], po wyjeździe jej mamy do lekarza:

Wróciła jeszcze w NIEDZIELĘ 03.11.19 do siebie razem ze swoją rodzicielką i tak cholernie chce jej się teraz płakać, ponownie jej [ego „starszej siostry”, czy raczej może „ta męska jej cząstka”] szepcze jej, by ta nie jęczała i nie wyszukiwała sobie sama problemów! Ale ona po prostu i tak to napisze:

  • przede wszystkim zdenerwowała się bardzo, jak zobaczyła łokieć swojego brata Marcina/ Kamyka w sobotę. Powiedział jej, że ma on go już taki wielki od co najmniej pół roku! 👀Nie mogła w to wprost uwierzyć, bo wcześniej tego przecież nie widziała 😲. Tak mu strasznie spuchł, bo zawsze jak upada, to „podtrzymuje” się łokciami, by oszczędzić głowę…
  • A jak jej wytłumaczył: nie dostrzegła dlatego, że zawsze był przecież ubrany na długi rękaw, jak się z nim widziała. Teraz był rozebrany do krótkiego rękawka i już jak go zobaczyła z tym „kolosalnym”/ kompletnie przecież „nieludzkim” łokciem, to się po prostu przeraziła.

Nawet teraz, jak do tego powraca, to dalej chce jej się płakać… Spotkała się ze swoim bratem, lecz ten czuł, iż łapie go przeziębienie, zatem musiał się położyć. Więc tylko chwilkę z nim porozmawiała, oczywiście nie dał się nagrywać, bo powiedział, że on generalnie nie lubi o sobie opowiadać. Zatem zadała mu tylko pytania i zaraz to sobie zanotowała, by móc kiedyś w końcu opublikować ten wpis o nim samym.

Jest jej tak cholernie ciężko i trudno przez to wszystko, co ze sobą niestety wciąż nosi… Stwierdza, że z jednej strony BARDZO potrzebuje ludzi, z drugiej jednak chyba się ich zaczyna teraz po prostu już bać….

Przeczytała sobie właśnie ten swój wpis: https://wordpress.com/block-editor/post/niesklasyfikowana.com/12942 i tam wyczytała:

Emocje, takie jak strach, smutek lub gniew – zaklasyfikowane jako negatywne – są zazwyczaj tłumione. Problem polega na tym, że ich tłumienie na dłuższą metę ma swoje konsekwencje, zarówno fizyczne, jak i psychiczne. A to dlatego, że unikanie lub odrzucanie ich nie oznacza, że znikną, wręcz przeciwnie. W pewien sposób gromadzą się w nas i generują więcej cierpienia.

Smutna kobieta przy oknie

Zatem konstruktywne radzenie sobie z naszymi negatywnymi emocjami może pomóc nam ewoluować, osiągać kluczowe cele w naszym życiu, utrzymywać zdrowe relacje z innymi, a przede wszystkim poznać siebie samych. Zagłębmy się w ten temat.

„Nie przestanę podkreślać znaczenia uczenia się wykorzystywania negatywnych emocji dzięki temu, czym są: wezwaniem do działania i zobowiązaniem do kultywowania pozytywnych emocji”.

-Tony Robbins

Akceptuj negatywne emocje bez osądzania ich

Gniew, strach lub smutek to emocje, które są częścią naszego codziennego życia. Chociaż próbują powiedzieć nam coś o nas i naszych potrzebach, kiedy ich doświadczamy mają też tendencję do wywoływania stresu lub niepokoju, jeśli nie wiemy, jak nimi zarządzać. Dlatego często decydujemy się na ich unikanie, ignorowanie, a nawet odrzucenie.

W rzeczywistości negatywne emocje mogą być dla nas zdrowe. Tak naprawdę zarządzanie tymi emocjami bez ich uciszania lub osądzania może być lepsze niż ich ignorowanie.

Nauka radzenia sobie z negatywnymi emocjami może być złożona, ponieważ wymaga zmierzenia się z nimi, przeanalizowania ich i zastanowienia się nad tym, co chcą nam przekazać. Nie oznacza to, że musimy im ustępować. Ale musimy wiedzieć, jak działać, być świadomymi tego, czego doświadczamy i dlaczego i po co tak się czujemy.

Ona tak bardzo czuje się nieszczęśliwa. Tak, sama ze sobą! Dostrzega to, jak bardzo jest samotna! Jak jej mama po prostu…, mama [podkreślić musi!] nie widząca na jedno oko! I posiadająca tak niskie poczucie własnej wartości. A ona tak bardzo chciałaby czuć się „przytulona”, czuć, że ma rodzica…

Tak bardzo brakuje jej teraz znowu:

  • pewności siebie
  • poczucia własnej wartości
  • ona boi się już nawet wyjść z domu…

Przyzna tu się do tego, cóż dziś zrobiła. Ponieważ wiedziała, że dziś ma przyjechać do niej jej uczeń, w końcu wstała i zaścieliła, z mamą umówiła się, że zrobi to najpóźniej o godz. 9, jednak wstawała tu kilka razy wcześniej, by wystawić mamie jedzenie na stół w kuchni, odkręcić tam kaloryfer, zrobić także herbatę na śniadanie.

Jej uczeń po raz kolejny się spóźnił… i teraz już ustalili, że w poniedziałki nie będzie przyjeżdżał na 18, tylko na 18:30. Jak sam przeprosił i się usprawiedliwił, że leci właściwie zawsze od razu po szkole. Zatem teraz będzie mu po prostu wygodniej i łatwiej.

W poniedziałkowy wieczór wstawiła jeszcze po tych korepetycjach pranie, także swój płaszcz zimowy, bo pokazywała go swojej mamie, że już jednak „zbrudniał” 😋 A ma teraz już nowy, zakupiła go jeszcze [tak, jak zapowiadała wcześniej] w PONIEDZIAŁEK, 28.10.19. Wtedy też udała się do tego CH FORUM, gdzie na spokojnie najpierw poprzymierzała sobie te płaszcze, porobiła im fotki [tudzież poprosiła ekspedientki, by jej w nich zrobiły, pozapisywała sobie ceny] i następnie udała się do „swojego” BioWay`a, gdzie zjadła ponownie pyszny zestaw obiadowy.

Myślała, że może porozsyła te fotki, np. tej właśnie Angelice. Lecz jeszcze jedząc obiad pokasowała już te pozostałe zdjęcia tych płaszczyków w innych kolorach i stwierdziła, że właściwie już podjęła decyzję. I zjadłszy pyszny kapuśniak z pomidorkami i kaszą jaglaną, wróciła jednak do tego sklepu, który tam odkryła, a nazywał się MEDICINE i zakupiła ten ostatni!

Odpowiadał jej w sumie najbardziej, bo kaptur miał bez futerka i kolor nie był jasny żółty, tylko taki fajny „miodowy”/ „bursztynowy”, wprawdzie chyba najszerszy z tych wszystkich, które przymierzała, bo mieściła się nawet w rozmiar S! Lecz, jeśli chodzi o ten płaszcz, to nie było nawet takiej jego „rozmiarówki” w sklepie. Pomyślała zatem sobie, ok. najwidoczniej tak miało być! Przecież pod taki płaszcz można się wtedy spokojnie jeszcze nawet grubiej ubrać. Zakupiła go i wracała szczęśliwa do domu 😊

Była wtedy kompletnie bez makijażu i zmęczona jeszcze, ale już jej to naprawdę „zwisało” 😋 Przecież to nie miało dla niej znaczenia, jak wygląda, pojechała tam w końcu zakupić sobie nowy płaszcz, choć szczerze Wam teraz musi powiedzieć, że ona tak bardzo jest przyzwyczajona do tamtego „starego”, który wcale na taki znowu „stary” nie wygląda! Mimo, że ma już na sobie „łatki”, to ona go nadal uwielbia i wciąż zamierza go nosić!

No a skoro jesteśmy już przy poniedziałku, to jeszcze musi wprost wspomnieć o tym WTORKU, 29.10.19, kiedy to udała się na to, o czym donosiła w tym wpisie: https://wordpress.com/block-editor/post/niesklasyfikowana.com/13630 = o tym, że spotkanie w Olivia Sky Club z prelegentką p. Beatą Krantz…., cóż chyba może powiedzieć… Nie nie, wcale nie „chyba”, ale na pewno! Czuła się tam po prostu okropnie. Choć spróbuje to odtworzyć z tego, co jeszcze pamięta.

Musi tu jednak przyznać, że mimo, iż cholera odwołała tego dnia korepetycje z Angeliką właśnie, to tak sobie siedziała tam i mówiła do siebie = potraktuj to po prostu jako „lekcję” i kolejne doświadczenie. Przecież WSZYSTKO DZIEJE SIĘ PO COŚ. A w skrócie, zobaczyła, że tam byli albo prawie sami młodsi od niej ludzie. Będzie tu pisała po prostu o swoim OSOBISTYM wrażeniu, jakie odniosła. Wydało jej się, że są to osoby, nastawione tak bardzo na to, by coś przede wszystkim zdobywać / osiągać i to wcale nie dla innych, czy po to, by „ulepszać” świat, ale głównie dla siebie… A najlepiej, jak jeszcze mogą to innym POKAZAĆ, by ci także o tym wiedzieli I [co chyba najważniejsze niestety dla współczesnych ludzi], BY TO WIDZIELI! I jak taka dziewczyna zapytała jej, co ona tu robi, ta odparła, że przyszła po prostu „z ciekawości”, ta rzekła zaraz, że ona to nie, ona przyszła tutaj ponieważ jest teraz tak bardzo nastawiona na „rozwój”, odkąd skończyła studia, lubi się uczyć, i tu było jej haha

Generalnie ona oczywiście nie ma absolutnie nic do młodych ludzi, przecież sama wciąż za taką osobę się uważa! Jednak tak bardzo nie spodobało jej się nastawienie tych ludków, takie po prostu na typowe „osiąganie jakichś celów”, tak właśnie! Tu były jeszcze pytania tej „koleżanki”, co ona robi w życiu, jakie ma plany, czy stawia sobie jakieś cele… Odpowiedziała tylko, że nie robi sobie jakichś takich spektakularnych i bardzo dalekich celów, bo przecież wszystko się zmienia. Ta wtedy spojrzała na nią, jakby była co najmniej mało ambitna i w ogóle „nie przedsiębiorcza”. No kurcze, cóż niby Mała Mi miała powiedzieć? Pomija to, że jej „historia” jest jednak znacznie bardziej „skomplikowana”, niż prawdopodobnie większości tam siedzących osób… W tym właśnie momencie poczuła już się przez to wszystko tak cholernie stara…i nieciekawa… przez to, co ją w życiu spotkało, czego już doświadczyła…

Ona i tak postanowiła wyciągać z tego tylko nauki i tak, słuchając tego, co opowiadała tam ta p.Beata Krantz, która jest również psychoterapeutką. Dowiedziała się ponownie, że jej problemy i trudności wcale nie są jakieś znowu wyimaginowane. Właśnie dzięki tej pani m.in. uświadomiła sobie, że popełniła straszny błąd, zapisując się tak na „szybko” powrotnie do babeczki, również psychoterapeutki, u której kiedyś już była. Pamięta tylko tyle, że była u niej jedynie raz, po prostu zobaczyć, przekonać się, jak dokładnie tam jest, kim ona jest i jak się z nią w ogóle rozmawia. Tak, nie boi się użyć tego określenia: „By ją sprawdzić!”

Nie do końca była jednak do niej przekonana. Stąd [mimo, że ta kobieta wzięła od niej wtedy za wizytę mniej], to jednak i tak po dłuższym zastanowieniu stwierdziła, że nie będzie się tam do niej przemieszczać. Mimo, że przyjmuje w Gdańsku, gdzie ona mogłaby za friko dojeżdżać, to jednak zdecydowała, że to niestety nie to, czego ona potrzebuje i szuka! A teraz tak na szybko do niej napisała jeszcze pod koniec października właśnie. Dobrze wie, dlaczego to zrobiła! Otóż dlatego, że bardzo chciałaby porozmawiać z kimś mądrym i doświadczonym! Nie wiem, właściwie, dlaczego założyła, że ta kobieta taką osobą jest 😋.

Jednak stojąc już na peronie i czekając na pociąg do Elbląga, napisała do tej pani na fejsie właśnie [w ogóle helloł? na fejsie! rozumiecie!], zmieniła tam w ogóle swoje imię z Wiesława na „Wisia”… Mała Mi na prośbę tej pani podała swój numer telefonu, jednak ona sama nie miała do niej żadnego, a „wyłowiła” ją stamtąd i tam poinformowała, że jednak rezygnuje z tej wizyty [która miałaby się odbyć dopiero 07.11.19 – w dzień urodzin jej brata Kamyka właśnie]. Kurcze, teraz już jak to pisze = to o tym fejsie, to nie wie nawet, czy robi to prawidłowo… Dobrze wie, że w obecnych czasach to jest chyba jedyna taka platforma społecznościowa, która umożliwia właściwie kontakt z całym światem.

No, nie ważne! Ona jakoś zawsze od tego Facebooka starała się trzymać z daleka, bo nie znosi wręcz takiego lansu, jaki tam każdy pokazuje…

Ok, puszcza to w świat, takie znów niedokończone, bo jest już 21:09, a ona chce jeszcze przed jutrzejszym dniem się choć umyć.

To poprawka: nie poszła się jednak myć, tylko to dziewczę zaczęło jeszcze 2) PRASOWAĆ, bo myśli sobie, umyję się jutro po gimnastyce!

I nie wspomniała choćby o tym, że 3) PRZYGOTOWAŁA I WYSŁAŁA DO SWOJEGO UCZNIA MATERIAŁY NA KOREPETYCJE z niemieckiego.

Żeby było „zabawniej i atrakcyjniej” [bo w jej życiu przecież zawsze musi się coś wydarzać], to odłączyła na chwilę lodówkę z prądu [bo odkryła, że przez te dni, gdy jej nie było, papryka w lodówce pokryła się pleśnią] i ona chciała umyć przy najmniej tą całą półkę na dole. Zatem po prostu odłączyła tą wtyczkę i cholerka, ona spadła jej za lodówkę… A ponieważ ma tu wszystko zabudowane, prócz lodówki właśnie…

Jednak zdesperowana, zapukała do sąsiadki obok i poprosiła o pomoc w tym, przyniosła już także długiego mopa na kiju, by ewentualnie po odchyleniu tej lodówy, było możliwe „jakoś” ten kabel móc wyciągnąć właśnie może za pomocą tego kija.

Udało się oczywiście! Spójrzcie, ona nie dostrzega tego w ogóle, że KURNA MIMO WSZYSTKO CIĄGLE COŚ ROBI I JAKOŚ DZIAŁA! Tak bardzo zafiksowała się na tych „trudnościach”, przede wszystkim jednak ze względu na to, jak zapamiętała obraz swojego brata. No ten wygląd jego łokcia tak ją przeraził, że sobie nie wyobrażacie tego! W dodatku „karała” siebie również za to, że nie potrafiła stworzyć swojej mamie takiego „bezpiecznego miejsca” tu u siebie…

Skomentuj

Proszę zalogować się jedną z tych metod aby dodawać swoje komentarze:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.

%d blogerów lubi to:
search previous next tag category expand menu location phone mail time cart zoom edit close