NIŻ NAM SIĘ WYDAJE Użyj Mocy Intencji. 30 minut na następne 30 lat.https://www.youtube.com/watch?v=hhkKIXOjOkk
Właśnie, g.15:58, PONIEDZIAŁEK, 20.VII.2020, w Gdańsku leje i grzmi, no a przynajmniej tu, gdzie ona mieszka… Na całe szczęście wcześniej wybrała się do warzywniaka, bo już ok. 13 była z powrotem. Mała Mi właściwie już od wczoraj postanowiła, że nie będzie odgrywała roli takiej „ofiary losu”, na jaką mogła do tej pory tu wychodzić. Po drodze zaszła jeszcze dziś wprawdzie do apteki, zapytać tylko, czy może są te małe plasterki… i okazało się, że już ją [tą aptekę] w ogóle likwidują chyba… , hehe, czyżby znak, że ma sobie na ten ślad po kroście niczego już nie naklejać? 😋
A muszę Wam powiedzieć, że tak szła [a nie robiła sobie W OGÓLE ŻADNEGO MAKE- UP`u!]. Dobrze wie, jak jej twarz niestety teraz wygląda… Wędrowała jednak taka pewna siebie i się uśmiechała, naprawdę chrzaniła już to, jak ta jej buzia obecnie wygląda… Trochę chyba przypomniało jej się jeszcze to, co mówił Gracjan w swoim ostatnim nagraniu: Osoby wysoko wrażliwe i ich niesamowita siła. Wprawdzie ona nie będzie twierdziła, że należy do grona osób WWO, ale z pewnością jest bardziej wrażliwa od innych…
Chciałaby się jednak jeszcze do tego jego filmiku odnieść: Ona jakoś chyba wcześniej nie miała AŻ takich problemów z tym, aby mówić i przekonywać siebie do tego, że jednak „nie jest do niczego” i że się do „czegoś” nadaje… [a może pamięć jej szwankuje :P] Ok, no może nie zawsze było tak dobrze z tą jej pewnością siebie, a już ZWŁASZCZA NIE PO TYM WYPADKU I TYCH „WSZYSTKICH PRZEJŚCIACH”! Lecz później już udało jej się to jednak „wypracować”. Nie będzie pisała, że to było dla niej zawsze takie oczywiste, iż KAŻDY SIĘ DO CZEGOŚ NADAJE I KAŻDY MA TU JAKĄŚ „FUNKCJĘ” DO WYKONANIA, bo to przecież nie byłoby prawdą!… Szczerze mówiąc, nawet teraz jeszcze zdarza jej się w to wątpić, a już z całą pewnością właśnie w takie dni, jak dziś…
Jest po prostu nie tylko zmęczona tą pogodą teraz, ale chyba także wyglądem swojej twarzy… A może to przede wszystkim teraz ta pogoda właśnie… A propos jeszcze tej jej „wrażliwości”, to jest chyba oczywistym, iż powodem tego są właśnie wydarzenia, które miała „przyjemność” znieść i przeżyć w swoim życiu. Muszę Wam jednak powiedzieć, że dziś tak wędrując do tego warzywniaka i uśmiechając się do wszystkich po drodze, tak bardzo zauważyła, jak to działa! Że to jest w istocie racja i ONA JEDNAK MA OGROMNĄ TĄ SIŁĘ W SOBIE! To rzeczywiście tak bardzo zależy od tego jej przekonania o sobie i o tym, jak wygląda! Tak szła uśmiechając się i serio, padli byście ze śmiechu, widząc kobietę z taką „pokancerowaną” jednak buzią, a mimo wszystko zadowoloną 😛
Dziś, moi drodzy, po medytacji rozpoczęła dalej swoją gimnastykę. Trochę chyba, jak taki „robot”, nie zastanawiając się w ogóle już nad tym, że była w takim właśnie stanie, patrząc na to swoje lico… Ale uznała, że „dość użalania się nad sobą”, trudno! Sama sobie w końcu to zrobiła i musi to teraz jakoś przełknąć i znieść! Dlatego zaczęła po prostu ćwiczyć, a wiedząc, że wczoraj wykonała 50 liczeń „biegu w miejscu”, dziś zrobiła ich już nawet 60 😜.
Powinnyśmy tu chyba jeszcze wspomnieć choć o tym wczorajszym dniu, tj. NIEDZIELI, 19.VII.2020, który ją jednak poniekąd zaskoczył. Początkowo, ponownie nie wiedziała za bardzo, co ma ze sobą zrobić i po medytacji, i gimnastyce, zrobiła jednak swoje müsli. Do jedzenia włączyła sobie po raz kolejny Klaudię [z UBUNTU]. Nie będzie kryła, że chyba trochę zaczęła jej nawet zazdrościć i tak sobie myśli, że gdyby kiedyś miało dojść do jakiegoś ich „ewentualnego” spotkania, to czułaby się bardzo niepewnie…
Nie do końca jest w stanie to zrozumieć, ale jednak poniekąd, zawsze, gdy jej słucha, to czuje się trochę tak, jakby miała przed sobą swoją starszą, mądrzejszą siostrę […której ona nigdy nie miała :P]. Ta kobieta daje jej tymi nagraniami niesamowicie dużo siły i energii. Bardzo jej tego zazdrości…, bo ona również tak właśnie by chciała, być taką uśmiechniętą ŁADNĄ optymistką! Tak, Mała Mi ponownie wpada dokładnie w taki dołek, jak znowu zaczyna porównywać własną osobę z innymi ludźmi! Dlaczego ona o tym zapomina, że przecież KAŻDY MA INNĄ HISTORIĘ! Poniekąd również własną „karmę”?!
Dobrze jest tego świadoma, ile jej jeszcze brakuje…, ale tą Klaudię chyba jakoś właśnie zawsze traktuje, jak takiego własnego „przewodnika”. Ona bowiem pokazuje/ sugeruje/ podpowiada jej, co powinna robić/ w którą stronę kierować wzrok, swoje myśli oraz siły i na czym się przede wszystkim skupiać i koncentrować… A nasza bohaterka przecież tak naprawdę w całym swoim życiu nikogo takiego nie miała, a bardzo potrzebowała zawsze kogoś, kto byłby dla niej takim właśnie „autorytetem”… Chyba dlatego, tak poszukuje usilnie kogoś jeszcze „mądrzejszego” od niej.
Poza tym dowiedziała się jeszcze z tych nagrań, że TO WCALE NIE JEST CZYMŚ ZŁYM, CHCIEĆ CZEGOŚ TYLKO DLA SIEBIE! Niby już o tym dobrze wiedziała, że przede wszystkim trzeba uszczęśliwić siebie samą/ samego! Bo, jak tu móc uszczęśliwiać innych, jeśli samemu nie czujesz się szczęśliwy ze sobą?! Jednak teraz poczuła się jakby już taka hm… „rozgrzeszona”(?) z tego, że ona czasem także tak myśli 😉 Dużo wcześniej tak jej się jednak zdarzało przypuszczać, że to jest takie „nie fair” w stosunku do innych. To przecież prawie, jak bycie taką egoistką…, bo są jednak ludzie, którzy mają gorzej… itp., itd. Sama jednak dobrze o tym wie, że to jest oczywistością, iż zawsze są na świecie istoty, które mają ciężej i trudniej.
I owszem, o nich należy także pamiętać, w miarę możliwości także pomagać, ale to przecież MY SAMI JESTEŚMY ODPOWIEDZIALNI ZA TO, JAK WYGLĄDA NASZE ŻYCIE! I nikt nie może nas w tym „wyręczyć”. Dlatego kochani, czujcie się swobodnie, robiąc również sobie samemu właśnie dobrze, czyli obdarowując siebie samych po prostu szczęściem, tym, co Was takimi czyni! Nie możemy liczyć na to, że w końcu spotkamy tą osobę, tego „kogoś”, kto nas tym obdarzy i nam to podaruje!

Poza tym pamiętajmy o tym, że:

Ok, ale wracamy już do tego, co tu jest chyba teraz akurat takie najistotniejsze. Otóż ta NIEDZIELA, 19.VII.2020, kiedy to Mała Mi wybrała się na tą plażę na Stogach. Dowiedziała się o niej jeszcze w sobotę na dolince, od tej kobiety, do której się wtedy dosiadła. Wcześniej już tam wprawdzie była w tamtym roku z tą Angeliką, ale wiecie, jak to jest z jej pamięcią :P. Tak więc, jak ponownie usłyszała, że na tą plażę jest od niej zdecydowanie najbliżej, bo jedzie się tylko jakieś 30 min! Właściwie już wykonując gimnastykę tego dnia [po medytacji, oczywiście], postanowiła, że właśnie tam się uda!
Tym bardziej, że spojrzała na swoją komórkę, a jutro [czyli dzisiaj właśnie] ma być podobno „burza z gwałtowną ulewą”…[już dawno jest, a teraz oczywiście już przeszła!] Zatem jeszcze gimnastykując się zaczęła się do siebie uśmiechać i przekonywać siebie, że powinna przecież zrobić dla siebie coś dobrego. I już absolutnie nie ubolewać i więcej nie „jęczeć”. A tu nie tylko wyjdzie na plażę, pooddycha morskim powietrzem, ale również sobie tam nad morzem posiedzi i może poczyta nawet książkę, którą ze sobą także wzięła.
Ponownie postanowiła, że nie będzie się już nad sobą użalać, tylko weźmie sprawy w swoje ręce i pojedzie jednak nad to morze… Nim jednak wyruszyła tam, jadła jeszcze to müsli i oglądając wówczas te nagrania Ubuntu, zaczęła nawet już wtedy wykonywać, to, co tam Klaudia mówiła, m.in. w tym nagraniu, z którego pochodzi tytuł tego wpisu.
I … ponieważ była już w takiej desperacji…, to tak sobie pomyślała, słysząc to jeszcze wcześniej w tym nagraniu właśnie: Siła nastawienia i wiary. Rób to codziennie. Doszła już do wniosku, iż przecież ona również „nie ma nic do stracenia…, bo nic jej już innego nie zostało…” Dokładnie tak, moi drodzy… Wyobraźcie sobie, że stan jej psychiki był taki właśnie nędzny, że pomimo, iż wiedziała, że przecież jej życiu nic już raczej nie zagraża [no, a przynajmniej nikt jej o tym nic nie powiedział :P], to również postanowiła sobie tak właśnie zakładać. Wprawdzie wiedziała, że teraz to już raczej tej swojej „pokrostnej” blizny z twarzy nie da się „cofnąć”, to postanowiła sobie wyobrażać, że już ją akceptuje!
Poza tym zaczęła [akurat wczoraj!] znowu myśleć, że przecież, do cholery, tyle udało jej się przeżyć i przetrwać, to chyba nie będzie robiła tragedii z takiej rzeczy, jak wygląd twarzy! Choć uwierzcie mi, że jeszcze budząc się miała takie właśnie myśli w tej swojej główce:
„Czuję się po prostu PODLE, przez wygląd mojej twarzy, boooszee to jest przecież straszne, jak jej wygląd może definiować wszystko! Przez to nie mam już NA NIC OCHOTY…”
Jednak pomimo wszystko, po medytacji wykonała swoją całą tą gimnastykę, a dzisiaj zrobiła nawet 50 liczeń „biegu w miejscu” 😛 Ale wracając jeszcze do tego jej postanowienia, czy może bardziej „intencji”. Wiedziała, jak cholernie trudno będzie jej po prostu teraz WIERZYĆ W TO, ŻE TO SIĘ WŁAŚNIE UDA… Dobrze to zauważa, jakie to jest niesamowicie ciężkie i trudne.., a już z pewnością teraz po tym, cóż jednak wyrządziła swojej twarzy… Wyobraźcie sobie, że ona każdego niemal dnia budzi się i wciąż nie może sobie tego wybaczyć, że zrobiła sobie sama taką szkodę…
Ale naprawdę, jeszcze gimnastykując się, uśmiechała się już do siebie i uwierzcie mi, próbowała już szukać jakichś kolejnych „plusów” tej sytuacji…, że np. „no trudno, najwyżej będę musiała teraz robić sobie tą maskę
z fluidu. Przecież to znowu nie jest jakaś tragedia, dziewczyno!” – tak właśnie starała się do siebie mówić…, że do cholery, co mają powiedzieć ludzie, którzy właśnie utracili jakąś bliska, kochaną osobę???
I tak już zaczęła sobie wyobrażać, że przecież jest czymś więcej niż TYLKO swoim wyglądem… I MA TUTAJ COŚ DO ZROBIENIA NA TEJ ZIEMI, w końcu z jakiegoś powodu udało jej się przeżyć ten potworny wypadek! I w ten sposób zaczęła powolutku już właśnie wyobrażać sobie te swoje intencje, a rozpisała je również na kartce, tak, jak „jej starsza/ mądrzejsza siostra” 😉 zaleciła. I słuchajcie wypisała następujące rzeczy [tu doszła po raz kolejny do wniosku, że cholerka musi jednak ćwiczyć to pismo, tak, nawet drukowanymi literami wygląda to bowiem u niej co najmniej „nie teges” :P]. Przedstawię Wam rzeczy, które ona sobie wypisała, ok? Otóż było to: 1. DOŚWIADCZENIE MIŁOŚCI I SZCZĘŚCIA, 2. POCZUCIE BYCIA POTRZEBNYM, 3. MÓC ZARABIAĆ PIENIĄDZE NA ROBIENIU TEGO, W CZYM JEDNAK JESTEM DOBRA I CO SPRAWIA MI RADOŚĆ [a ewidentnie jest to pomaganie innym!] 4. SPOTKANIE „ODPOWIEDNICH OSÓB” W MOIM ŻYCIU, 5. WYJŚCIE Z SAMOTNOŚCI, 4. SPOTKANIE MIŁOŚCI MOJEGO ŻYCIA, 5. ODZYSKANIE ZDROWIA/ ZDOBYCIE CORAZ WIĘKSZEJ SPRAWNOŚCI
Tak i tu właśnie doszła do wniosku, że ona tak naprawdę tą „pracę” rozpoczęła właściwie tylko głównie nad tym dochodzeniem do zdrowia i poprawą sprawności… Tu jednak pozwoliłam się wtrącić i mówię:
No dobrze, moja droga, tak owszem, starasz się wykonywać te swoje ćwiczenia, mimo nawet tego, że czasem cholernie Ci się nie chce i nie masz na to najmniejszej ochoty [tak, jak i to było dzisiaj!]. Po ponownym wzięciu tabletki Mirtagen… dobrze wiemy, jak ciężko się wstaje! Ale pomyśl także o tym, że przecież robisz również jakieś inne „kroczki”, np. wysłałaś swoją historię do UBUNTU, wyszłaś w końcu z domu, choćby na tą plażę, a obydwie wiemy, ile Ciebie to kosztowało. Robisz kochana jakieś maleńkie może ruchy, ale czynisz je!
Słuchajcie, wychodząc z domu, ubrała się oczywiście w strój kąpielowy i nasmarowała tam, gdzie dała radę ciało balsamem. Wiedziała już, że nałoży na siebie tą sukienkę, która podkreśla jednak jej długie, szczupłe nogi, no i nie ukrywajmy, dzięki temu szyciu, ukrywa poniekąd także jej brzuszek 😋. Tak kombinowała jeszcze, jakie by tu ubrać buty, ale ponieważ dobrze wie, że miałaby trudność, gdyby musiała schylać się i nawet tylko wkładać, nie mówiąc już o odpinaniu/zapinaniu sandałów, zatem założyła po prostu te japonki.
Dobrze zdaje sobie z tego sprawę, że po jej wyglądzie prawie w ogóle, jak nie w ogóle [dla przeciętnego człowieka!] nie widać, że ona jest po jakimś wypadku [choć wróć! teraz to nie tylko widać te jej blizny na ciele, jak jest w stroju kąpielowym, bo przecież już uczyniła sobie takową również na twarzy…:P] i z czymś ma nadal trudności, więc uznała, że nie będzie oczywiście „wyprowadzała” ludzi z błędu. I założyła właśnie te „laczki”/ japonki.
Nim jednak jeszcze w ogóle do tego wyjścia zaczęła się przygotowywać, siadła sobie na balkonie i rozpoczęła tam czytanie. Zaczęła wprawdzie od „Przebudzenia” A. de Mello, jednak stwierdziła zaraz, że ta książka jest dla niej zbyt „trudna” na teraz i że obecnie to ona potrzebuje czegoś zdecydowanie „łatwiejszego” i przyjemniejszego. W ten sposób otworzyła sobie kolejną książkę, którą tu ma [zaczętą, jednak wciąż nieprzeczytaną…] „Zakochaj się w życiu” Ewy Foley, którą i tak jednak za chwilę również odłożyła… 😛
Znalazła tam już na samym jej wstępie cytat, który tu chyba kiedyś również zamieszczała, a mianowicie: „COKOLWIEK POTRAFISZ LUB MYŚLISZ, ŻE POTRAFISZ, ROZPOCZNIJ TO. ODWAGA MA W SOBIE GENIUSZ, POTĘGĘ I MAGIĘ.” J. W. Goethe. Przemyślała sobie, o której godzinie byłoby dla niej najlepiej jechać na tą plażę tam…
I tak, to było dla niej oczywiste, że nie będzie się tam „ładowała” w samo południe, [stąd właśnie „czytanie” tych książek na balkonie :P]. Tego dnia, nie jadła nawet obiadu, za to jednak zrobiła sobie jeszcze kawę, do której zjadła oczywiście jogurt z owocami… i to właściwie było dla niej już „obiadem” :P.
Wyszła na tramwaj, ponieważ był jeszcze czas nim on nadjechał, siadła sobie na przystanku i czytała tą książkę Josepha Murphy`ego, którą zabrała. W niej właśnie m.in. wyczytała ”Nie siądźcie, abyście nie byli sądzeni. BO TAKIM SĄDEM, JAKIM SĄDZICIE I WAS OSĄDZĄ (…) s.219 M. Aureliusz pisał:„Gdzie nie ma opinii, nie ma też cierpienia (…) „
No dobrze, kochani, żeby tego już tu nie przedłużać… i napisać w końcu, to, co tego dnia jej się przydarzyło, to pominiemy tutaj choćby tą „zabawną” konwersację z 6- letnią Nicolą, która się do niej dosiadła w tramwaju. Na samej plaży położyła swój ręcznik tak przy wydmach, dalej od samego morza… I wtedy również zaczęła odsłuchiwać jeszcze to Ubuntu i wysyłać nawet ponownie intencje.
Tym razem to było głównie: „możliwość pomocy innym, poprzez własne doświadczenie”. I słuchajcie, ona już właściwie była pewna, że właśnie wtedy napotka miłość swojego życia! Tak tam leżała i wysyłała sobie te intencje do Wszechświata. Jednak muszę Wam jeszcze powiedzieć, że nasza „gwiazda” będąc tama, WCALE nie czuła się taka ładna… właśnie przez tą swoją teraz twarz…
Nim się tymi balsamami jednak wysmarowała, nałożyła sobie wcześniej również tą „maskę” na swoją twarz. Spędziła tam na plaży chyba tak ok.1,5 do 2 godzin. I stwierdziła, że chce jej się już siku, więc powinna wracać do domu, hehe 🤣. Bo oczywiście, wiecie jak to jest, będąc samą na plaży…
I tak już schodząc stamtąd i przechodząc między jakimiś knajpkami/ barami ze „stolikami”, patrzy…, a tam nagle, ni stąd ni zowąd, podchodzi do niej jakiś chłopak i próbuje zaczynać z nią rozmawiać… Zaczął najpierw, coś do niej mówić… Ona oczywiście taka BARDZO ZASKOCZONA, że w ogóle jakiś na pierwszy rzut oka „normalny” [któremu na samym wstępie raczej nic zarzucić by nie mogła] mężczyzna ją zaczepia… Tak właśnie Mała Mi się czuła .. Słuchajcie, ona do tego stopnia nie mogła w to uwierzyć, że w ogóle jakiś całkiem obcy i w dodatku NICZEGO SOBIE! mężczyzna zadaje jej takie pytanie, czy mogą sobie porozmawiać, że prócz tego, iż powiedziała, ależ oczywiście! Bardzo chętnie! nie omieszkała chyba zaraz dochodzić, dlaczego chce właśnie z nią rozmawiać, rozumiecie?
Ten chyba wtedy rzekł, że nie ma tu po prostu nikogo, z kim mógłby porozmawiać [boooszeee, wiecie, co ona wtedy odczuła i pomyślała: TO TAK JAK I JA!!!], a po drugie, że wydała mu się bardzo sympatyczną dziewczyną [ona tu już oczywiście zdziwko, bo niby po czym teraz??? ]. Wcześniej choć mogłaby uznać to za taki wiecie „tani chwyt” na laskę, która choć ma nie do zarzucenia wygląd, a tak niby, co go w ogóle sprowokowało? Tu nie mogła w to oczywiście aż uwierzyć! Przedstawił się pierwszy, po czym zapytał ją o imię. I tak odprowadził ją w sumie do samego tramwaju. Rozmawiała z nim chwilę, a miał również zarost [jak Gracjan], nie wyglądał wprawdzie tak, jak on, ale niezmiernie się ucieszyło to dziewczę, że w końcu ktoś ją zagadał!
Wiecie, cóż ona sobie pomyślała? Że ma on wprawdzie nie najładniejsze te zęby [znowu?] i brzuszek, ale jej przecież obecnie również duuuużo brakuje do ideału. Poza tym tak sobie pomyślała jeszcze, że „helloł, dziewczyno?, ale zęby to widać przecież tylko, jak się mówi i ewentualnie uśmiecha, a u Ciebie to na pierwszy rzut oka widoczny przecież jest ten „ślad po kroście”!!!!”
Zresztą wcale nie zaczęła zakładać, że to już jest TEN, bo nawet tego nie poczuła wtedy. Ale tak sobie pomyślała, że przecież najważniejsze, że pojawił się „ktoś”, a w dodatku, jak zaczęli rozmawiać, tzn. Mała Mi nie mówiła raczej dużo…, po prostu przede wszystkim dała mu mówić i bardzo dobrze tego słuchała…
Doszli właśnie do przystanku tramwajowego i ten zapytał, czy zechciałaby mu podać swój nr tel., zgodziła się, bo uznała [po tym oczywiście, jak stwierdziła, że już jest „sprawdzony” choć wstępnie :P, po tym, jak się z nim rozmawiało/ jak się zachowywał i co mówił], że nie ma żadnego problemu, by go podać. I on zapytał ją, czy ma WhatsApp także, ale zaraz zauważył, że i owszem ma! Tu dostrzegł zaraz jej status, który wygląda tak:

I tu jego zaskoczenie, oooo, budda? Ta przyznała, że kiedyś była buddystką i pokazała nawet swoją malę, którą cały czas nosi na nadgarstku dłoni. Ten rzekł wtedy, coś o mantrach i że ta „mala” to chyba trochę tak, jak różaniec w religii katolickiej… Mała Mi odpowiedziała jednak, że buddyści nie lubią tego porównania, ale w istocie chyba można by to właśnie tak podsumować.
W ogóle to stwierdził, że generalnie chyba żadna religia nie lubi jakichś porównywań do innej, a poza tym buddyzm to raczej chyba nie tyle religia, co filozofia…. Tak go słuchała i nawet mu to rzekła, że brzmi poniekąd bardzo mądrze, jakby dużo wiedział. I właśnie tutaj rozpoczęła się najbardziej ta ich „rozmowa”, tzn. on odzywał się zdecydowanie więcej, niż Mała Mi. Ten na to, że bardzo dziękuje za komplement, ale ma taką zasadę, że nie będzie się do niego w ogóle przywiązywał, bo:
„jutro już możesz stwierdzić, że wcale tak nie jest, dlatego, aby nie zrobiło mi się przykro, po prostu nie biorę tego do siebie w żaden sposób, aczkolwiek bardzo dziękuję”
Usłyszała tylko, że kiedyś był takim bardzo hm… teraz już nie pamięta dokładnie, jak on to nazwał, ale chyba takim człowiekiem, który potrafił tak szybko na coś reagować, ale tu rzekł kolejną mądrą rzecz, a mianowicie:
„Takich miałem wówczas kolegów, a jak wiadomo, z kim przystajesz, takim się stajesz”
Mała Mi tak z jednej strony bardzo się cieszyła i była ZASKOCZONA, że taki „ciekawy” [no, a przynajmniej na pierwszy rzut oka/ choć chyba bardziej pasowałoby tu „ucha”:P] chłopak/ mężczyzna [bo wciąż nie wie, w jakim on jest wieku] chciał z nią w ogóle rozmawiać, nie znając jej przecież. I tak sobie później już myślała, że może gdyby sama nie wiedziała, jak bardzo jest teraz nieidealna, to …
Ach, nie będzie tego już w ogóle tu kończyć i oceniać w jakikolwiek sposób! Prześlę Wam jednak jeszcze ich rozmowę na WhatsAppie właśnie:
[19.07, 20:39] X. Plaża Stogi: Cześć. Ja też już w domu. Jak wieczór? Piękny dzień dzisiaj mieliśmy
M.M: Tak, to prawda Po pierwsze, skąd wiesz, że ja jestem już w domu?
Założyłem na wyrost, że skoro jakieś 2 godziny temu kierowałaś się w stronę domu to już tam jesteś
Bo i to prawda, już tu właśnie jestem
Udało mi się zrobić dobre założenie Chciałbym założyć że masz o ochotę na spacer i rozmowę tylko po plaży możesz być trochę zmęczona
Dokładnie tak jest, ale może popisać jeszcze dam radę
Ok. Gdybyś nie miała siły dotknąć opuszkiem palca ekranu to byłoby słabo z Tobą Poza tym jakiś dobry barometr jest dzisiaj
🤣He he Co to znaczy, że „dobry barometr”?
Hm, pogoda dobrze na nas wpływa
Ok, thx za wyjaśnienie 😉
Welcome
Przepraszam X., że tak nie piszę, ale właśnie słucham/ oglądam na kompie interesujące mnie rzeczy i gdzieś tam próbuję jeszcze pisać mojego bloga
To cenna praca
A i owszem😉
Moja propozycja jest taka abyś zajęła się swoją pracą, bo tworzysz coś fajnego. Ludzie pewnie z tego skorzystają Ja odezwę się jutro Nie ma co się rozdrabniać Koncentracja to podstawa pracy twórczej
Ok, dzięki za wyrozumiałość w takim razie do jutra
Miłej nocy. Do jutra
Dziękuję i wzajemnie
To teraz jeszcze podsumuję, cóż ona mi powiedziała. Nie będzie kryła, że pomimo iż ona również jest BARDZO OSTROŻNA W TAKIM OCENIANIU kogokolwiek, no a już tym bardziej pojawiającego się mężczyzny… Dobrze bowiem wie, jak jej „chora” [=to jej stwierdzenie] głowa na to reaguje… Tak bardzo tym ją zaskoczył, że pomimo, iż trzymała taki raczej „dystans”. Ten odważył się na takie właśnie stwierdzenia przez WhatsApp [które podkreśliła] jakby o niej już tyle wiedział…, a zdążyła mu jedynie powiedzieć, że nie będzie o sobie dużo mówić, bo „jej historia” jest raczej baaardzo długa i niełatwa. Ten się wtedy już jakby ucieszył na kolejne spotkanie, bo liczy na to, że wówczas powie mu o sobie coś więcej.
Mała Mi powróciła do domu i jak już wzięła [ponownie!] zimny prysznic, to położyła się do łóżka i włączyła sobie jeszcze raz ten ostatni filmik Gracjana. Właściwie, wciąż się zastanawia, w jakim celu ona właściwie to robi? Hm…, żeby lepiej zrozumieć?
To może jeszcze dodam tylko, że dziś [poniedziałek] była już zdesperowana choćby tym, że po zroszeniu liści tego pięknego kwiata, którego podlewa zawsze nocą z niedzieli na poniedziałek i tak go zostawia aż wchłonie tyle wody, ile potrzebuje… A mowa tu dokładnie o tym kwiecie
Gdy wypadł jej właśnie na podłogę ten spryskiwacz i się uszkodził, to Mała Mi zaczęła już się zastanawiać, czy to czasem nie jest jakiś jednak znak, odnośnie tego nowo poznanego X z tej plaży na Stogach, czy czasem coś z nim nie jest „w porządku”… Raaany, to dziewczę miało już takie dziwne, głupie wręcz pomysły…
Tego dnia zaczęła również; już tak na szybko; gotować zupę warzywną, bo ponownie przecież zakupiła jeszcze w sobotę warzywa na nią właśnie… I mimo, że cholernie nie miała ochoty tego robić, zmusiła się jakoś i tak szczerze mówiąc, zawsze w takich momentach sobie myśli: DLACZEGO WŁAŚCIWIE SAMA SIEBIE UNIESZCZĘŚLIWIASZ? Ale dokładnie na sam wieczór troszkę tej zupki sobie jeszcze zjadła na kolację, porozlewała większość do pojemniczków do zamrażalnika i pozostawiła jeszcze porcję na jutro na obiadek. W rezultacie, dochodzi do wniosku, że jednak dobrze uczyniła, iż się do tego jednak „przymusiła” 😋
Kochani, teraz mamy WTOREK, 21.VII.2020. Dziś nasza bohaterka wykonała tylko jakieś 8 minut medytacji, bo tak siedziała na tej poduszce, sprawdziła pogodę i widząc, że jutro ma być już znowu słonecznie i ciepło…, to pomyślała sobie, że może jutro znowu plaża, a dziś np. może gdzieś by się w ogóle spotkała z tym X., aby porozmawiać i się bliżej poznać…
A wie już, że on pracuje zdalnie, a jeszcze wczoraj powiedział jej, jak zapytała skąd w ogóle pochodzi, to rzekł, że z województwa lubuskiego [chyba]. Tak sobie później pomyślała, że zazwyczaj nie podaje się bezpośrednio nazwy miasta/ miejscowości, bo z pewnością to jakaś albo nieznana mieścina, albo może nawet jakaś wsioseczka… i gdyby ją rzekł, ta zastanawiałaby się, gdzie to w ogóle jest, hehe.
No ale to nie istotne przecież… Moi drodzy, dziś Mała Mi po tej króciuteńkiej medytacji i po swojej gimnastyce, a dziś doliczyła aż do 130! robiąc ten „bieg w miejscu”! Następnie poszła wziąć zimny prysznic, a dzisiaj myła nawet głowę! Pomyślała bowiem, że to ją bardzo odświeży i zauważyła nawet, że ma już coraz lepiej wyglądające oczy…, wprawdzie do tych śmiejących się jeszcze im dużo brakuje, ale już jest choć odrobinkę lepiej.
W każdym razie, kochani, brała ten prysznic i oczywiście włączyła sobie muzykę do tego, a tam słyszy w pewnym momencie następujące słowa: „I DON`T KNOW YOUR NAME, BUT YOU HAVE TO BE A MODEL…” boooszeee i w tym momencie ponownie pomyślała sobie, znowu spoglądając na swoją twarz, że przecież NIE MA SZANS, ŻEBY KTOŚ JEJ TERAZ TAK ZAŚPIEWAŁ, bo o ile wcześniej to może by się jeszcze udało… to teraz już to jest raczej niemożliwe…
Moi drodzy, ona tak patrzy się właśnie na swoją twarz w lusterku i dopóki ją widzi bez tego kawałeczka brody…, to może dałoby się ją jeszcze jakoś znieść… Choć jak ma tego świadomość, że teraz jej buźka jest tak zeszpecona tym „śladem po kroście”, który z daleka przypomina po prostu samą krostę…, to nawet jej oczy nie wyrażają już takiego blasku, jak wcześniej…
Tak ją to teraz załamuje, że sobie nawet nie wyobrażacie… Już nawet myśli, że znacznie lepiej by to zdecydowanie wyglądało, gdyby może był to jakiś pieprzyk…, bo miałaby go od urodzenia! A nie kurna taki ślad pokazujący, że tam jak nic znajdowała się wcześniej krosta!
Przecież to CAŁY CZAS WYGLĄDA JAK TAKA PARSZYWA KROSTA!!!… Teraz już nawet, szczerze mówiąc nie mam najmniejszej ochoty, by spotkać się z tym chłopakiem/ mężczyzną… Pisał mi wprawdzie, że dysponuje tak czasem od godz. 16… Ok, póki co chyba położę sobie jeszcze herbatę z rumianku na te oczy… a później pomyślę o tym, co by tu zrobić dalej…
(…)
Trzeba o tym tu kochani napisać, bo doszłyśmy do wniosku z Małą Mi, że może komuś z Was to się jeszcze przyda… Tak, ponownie z jej doświadczenia! Zatem tutaj będzie jeszcze taki znowu szybki skrót tego, co się u niej jeszcze dziś wydarzyło… Pamięta tylko, że krzątała się tutaj jak taka bardzo „popaprana” osoba… Tak patrzyła na ten zegarek, co by tu mogła jeszcze zrobić, a bardzo chciała zrobić wrażenie jednak osoby choć trochę zorganizowanej…
Ponieważ wczoraj napisał jej, że jednak wieczorem jeszcze wybrał się na tą plażę [to wszystko jest oczywiście w skrócie:P] i nawet się kąpał! [a ona niczego o nim przecież jeszcze więcej nie wiedziała…]. Miała tylko swoje przypuszczenia… I tak, ponieważ pisał jej, że bardzo chciałby wybrać się na tą plażę jednak, zatem szybciutko jeszcze sprawdziła dojazd od siebie…, a tam patrzy, że ten bezpośredni tramwaj od niej jeździ tylko w weekendy… To już ją zmartwiło, a dziś w ogóle dopadł ją jeszcze jakiś taki wyjątkowo zły nastrój…
A może on się właśnie tak utrzymuje, od momentu kiedy ona wyrządziła jeszcze tą „krzywdę” swojej twarzy. Dostrzegła to najbardziej właśnie dzisiaj, po tym spotkaniu z nim. Ale o tym za chwilę bardziej szczegółowo, ok? Zrobimy to tradycyjnie w kolorze zielonym 😉, byście wiedzieli, gdzie to się zaczyna! Najpierw taka zmarnowana zastanawiała się, co ma jeszcze zrobić, by tak nie siedzieć i ewentualnie móc później powiedzieć, że „coś” robiła/ czymś również się zajęła… Bo pamiętała, że gdy ten mężczyzna ją zagadał, jak wyszła z tej plaży, to się uśmiechała i robiła wrażenie takiej jednak dobrze zorganizowanej optymistki… A teraz kuwa, co? Włącza jej się znowu rola takiej „ofiary”…
W ogóle to pomyślała, że przecież wie, jaki on jest, no ok. jeszcze nic właściwie tak naprawdę o nim nie wiedziała… To wszystko były jednak tylko jej przypuszczenia. Ale po pierwsze uznała, że on nie jest jakimś człowiekiem, który się do czegoś „przywiązuje”, co zresztą sam jej wtedy rzekł. Zatem pomyślała sobie, że przecież również powinna wyjść na taką właśnie osobę. Jeszcze wcześniej, moi drodzy, nim wyrządziła tą jednak „krzywdę” swojej buźce, byłoby to dla niej czymś całkowicie naturalnym! Tak sobie myśli…
Teraz jednak, ta cala sytuacja ją po prostu zaczęła przerastać! Ona tak bardzo odczuwa to, że POTRZEBUJE TYCH LUDZI WOKÓŁ SIEBIE i już nawet z tego powodu, jak wędrowała do sklepu i z powrotem, to uznała, że chyba dla własnego „zdrowia psychicznego” powinna się „poświęcić” i dojechać, tam gdzie on by chciał… [choć tak bardzo pomyślała znowu o tym, że „helloł?”, dziewczyno, ale szanuj się trochę!].
Nie!, ona tak naprawdę już w ogóle w tym momencie nie myślała…, to dziewczę nie wiedziało, co ma ze sobą zrobić po prostu… I tak wyszła z domu, pomyślała choć, że w takim razie, uda się po prostu do kolejnej apteki, w której jeszcze o ten plasterek nie pytała… Tak, moi drodzy, ona tak bardzo chciała zakryć to „badziewie”, bo dobrze wie, jakie to robi wrażenie na innych ludziach… Jak ma się TAKĄ KROSTĘ [bo tak to po prostu nadal wygląda, co ma na tej brodzie!]. A wtedy ma także takie przemęczone te swoje oczy…, bo się tym wszystkim strasznie przejmuje…
Jak wyszła, napotkała również swoją sąsiadkę [tą p. Kasię] z synkiem i po przywitaniu się z nią, chwilka zastanowienia… i nie omieszkała zapytać, czy ta nie wie przypadkiem, jak można dojeżdżać stąd na tą plażę. Pani Kasia odpowiedziała, że szczerze mówiąc, nie ma najmniejszego pojęcia, bo oni, jeśli już tam się wybierają, to nie komunikacją publiczną, ale autem.
Ok, ale do rzeczy, moja droga… bo ponownie tworzysz tu tyle w zasadzie niepotrzebnych treści…
Zatem dobrze, kochani, to teraz już czas na opis tego ich dzisiejszego spotkania [będzie w kolorze zielonym, tak, jak zapowiadałyśmy]:
Przyjechał dziś do niej i wyszli sobie na spacer na tą dolinkę właśnie. Dowiedziała się, że ma 36 lat i pracuje zdalnie jako pracownik IT. W Gdańsku mieszka dopiero od miesiąca. Wcześniej mieszkał i pracował w Warszawie, później, gdy robił badania, wykryto, że ma problemy z tarczycą. I postanowił, że przeprowadzi się gdzieś nad morze… W pierwszej kolejności mieszkał w Kołobrzegu, teraz jednak przeniósł się do Gdańska.
Ma własne auto, więc nie dojeżdża w ogóle komunikacją miejską [a ona wcześniej, nawet już się zastanawiała, czy czasem mu nie napisać <ale jak???>, że jadąc razem z nią komunikacją miejską, nie musiałby płacić za bilet…, później oczywiście zrobiło jej się aż głupio z tego powodu, że tak pomyślała…]. W ogóle, jak wyszła z domu i go jeszcze raz zobaczyła, to wyglądał już całkiem inaczej, teraz zdecydowanie jednak lepiej… Dobrze wiedziała, jak ona teraz wygląda i mimo, że ubiór miała nawet ładny/ „optymistyczny” [była ubrana ponownie dokładnie tak, jak w tym oceanarium, a ubrała się tak jeszcze wychodząc do tego sklepu właśnie].
Jak wyszła z klatki, to zauważyła, iż on również ma na sobie żółty T-shirt. Tak, jak się wcześniej wyraziła, zrobił jakoś na niej teraz inne wrażenie [lepsze]. Ona miała okulary i wcale nie tak ładną twarz, jak na tej fotce powyżej, bo pomimo, że zrobiła sobie tą „maskę”, to jej oczy były strasznie podkrążone i zmęczone… Bez blasku po prostu… zatem poniekąd już wiedziała, że mimo uśmiechów, wcale nie zrobiła na nim takiego dobrego wrażenia, jak poprzednio…
Kochani, to teraz może w takim MEGA skrócie jeszcze, byście wiedzieli, CZEGO ABSOLUTNIE NIE ROBIĆ! Poda Wam tutaj swoje BŁĘDY…
Na samym początku było jeszcze, powiedzmy ok. Tak sobie wędrowaliśmy i on trochę zaczął nawet opowiadać o mieszkaniu i pracy w tej Wa-wie właśnie, wspomniał także o osobach z jego miejscowości rodzinnej, które również były w pracy w Warszawie. Jak bardzo to ich, jego zdaniem, zmieniało, lecz chyba przede wszystkim ich podejście do innych mieszkańców…
Podobno, sama praca w Wa-wie powodowała u nich, że czuli się lepsi i się wywyższali. Uważali rzekomo, że „wiedzą więcej”, choć w istocie nie miało to w ogóle nic wspólnego z prawdą! Ale takie właśnie wrażenie próbowali na innych wywrzeć.
Kochani, to teraz już najbardziej o Małej Mi właśnie… Cała ta sytuacja była właśnie taka, że ona szczerze mówiąc, prócz swoich tradycyjnych potwierdzeń „dokładnie/ tak właśnie” itp. nie bardzo może nie tyle, że „nie wiedziała”, co powiedzieć.. Choć chyba tak szybko jeszcze rzeczywiście, brakowało jej odpowiednich na to słów, co on mówił…
Dokładnie tak było!!! TAK ZNOWU TO MOJE „DOKŁADNIE/ TAK WŁAŚNIE” 😋I to są właśnie momenty, kiedy wychodzę na taką „głupszą”, żeby nie mówić wręcz „prymitywną” blondynkę… A teraz już, żeby było „ciekawiej”, to nawet „nie atrakcyjną” fizycznie… boooszeee, nie mogę w ogóle zrozumieć, DLACZEGO JA ZACZĘŁAM O TYM WSZYSTKIM MÓWIĆ DO NIEGO??? Jest mi tak potwornie teraz wstyd za to wszystko, co wtedy powiedziałam… Dlaczego nie dałaś mi żadnego znaku, abym tak właściwie z grubej rury nie zaczynała?
Kochana, przecież szeptałam tam Tobie… , ale Ty i tak tego nie słyszałaś, że raczej na początku powinnaś robić wszystko, aby utrzymywać jeszcze to w miarę dobre/ neutralne wrażenie…
Matko, powiedz mi proszę, DLACZEGO JA ZACZĘŁAM DO NIEGO OD TAKICH RZECZY…, jak na jakiejś „spowiedzi” co najmniej, że miałam ten wypadek i oczywiście ta moja cała „litania”, którą dobrze znasz… [pół roku w szpitalu, w tym prawie pół roku w śpiączce farmakologicznej…] cholera jasna…, dlaczego ja wciąż do tego wracam??? Wiesz, że nawet dokładnie teraz jak o tym myślę, to wyobrażając sobie teraz [22.07.20] wygląd tej mojej twarzy…, znowu nie daję sobie na nic szans…
Wydaje mi się, moja droga, że zrobiłaś to dlatego, iż byłaś właśnie w takim stanie…, a bardzo chciałaś być po prostu szczera i nie owijać w „bawełnę”. Wydawało się Tobie wtedy, że tak będzie najlepiej… Chciałaś, żeby on to po prostu wiedział…, chyba nie do końca to przemyślałaś, nie! szczerze mówiąc w ogóle tego nie przemyślałaś, kochana! Jakie to może zrobić wrażenie na człowieku…
Dokładnie tak! boooszeee, co za ostatnia oferma ze mnie!!! Jak można być taką kretynką??? Przecież zdecydowanie lepiej byłoby o tym jakoś tak w trakcie, w miarę neutralnej rozmowy wspominać… a nie cholera od razu taki „atak”… bo to było przecież oczywiście jak ATAK= wyobrażasz sobie, że wspomniałam tylko, iż skończyłam germanistykę, a później pracowałam w korpo Bayer, jednak sama zrezygnowałam, bo stwierdziłam, że to nie jest praca dla mnie…
Tak właśnie, a on wtedy rzekł przecież, że zna wiele osób, którym praca w „korpo” nie odpowiada, którzy źle tam się czują itp…
W istocie, ale wtedy jeszcze nic nie wspomniałam o tym, po jakich ja jestem przejściach… Dopiero, jak siedliśmy na ławkę, to cholera jasna, zaczęłam… I opowiedziałam oczywiście prawie całą historię… Wiesz, czułam się tam po prostu potwornie mówiąc to…, jakbym była taką niemal „ofiarą”…
O tym samym sobie pomyślałam, jak to właśnie mówiłaś… Powinnaś przecież przedstawić to w taki sposób, jakbyś była bohaterką! Bo tak naprawdę, kochana jesteś nią!
Taaa, ale wiesz przecież, że JA NIE UMIEM GRAĆ!!! Chodziliśmy wokół tego stawu, a ja mu powiedziałam nawet, że przychodzę tam „trenować mój chód”, by móc zacząć powoli ćwiczyć również bieg… Kumasz to w ogóle? Że słyszysz takie słowa od dziewczyny, wyglądającej w miarę „normalnie”? Ale i tak „najlepsze” było to, o co go właściwie na samym początku zapytałam…, a mianowicie: „czy wiesz dlaczego ja się tak wtedy zdziwiłam, jak do mnie podszedłeś i się odezwałeś na tych Stogach?” boooszeee, jak ja nie mogę sobie tego wybaczyć po dziś dzień [22.07.20, ŚRODA], że o coś takiego w ogóle zapytałam!!! A wtedy UWAGA!!! PRZYZNAŁAM, ŻE TAK BARDZO BYŁAM TYM ZASKOCZONA, ŻE MIMO TEGO, CO MAM TERAZ NA TWARZY [i nawet mu to pokazałam…] SIĘ DO MNIE ODEZWAŁ!
No przecież „żenada”, to jakby mówić otwarcie, że się sobie już nie podobam… To jak przyznawać otwarcie, że LICZY SIĘ TYLKO I WYŁĄCZNIE SAM WYGLĄD… Choć tak naprawdę wiedziałam, że nie jestem już w stanie zrobić innego dobrego wrażenia…, bo przecież po tym wypadku, który TYLE MI ODEBRAŁ, czułam się już o wiele głupsza i mniej zdolna od innych osób.. No a teraz również sobie zniszczyłam tą twarz…
A jak on na to zareagował, pamiętasz?
Jedyne, co rzekł, to tylko, że owszem to widać…, ale może nie powiedział tego wprost, lecz chyba dało się odczuć, iż generalnie uważa, że co niby z tego? Czy to musi definiować osobę?
No widzisz, moja droga! Nie powinnaś tak stawiać wszystkich pod jedną kreską…
Tak masz rację, ale uwierz mi proszę, że chyba nie do końca był ze mną szczery…, bo dobrze przecież wiemy wszyscy, że WYGLĄD JEST RÓWNIEŻ WAŻNY, no a tym bardziej u płci przeciwnej! Przecież nie bez kozery jesteśmy nazywane „PŁCIĄ PIĘKNĄ”… Taaaa, a gdzie tu moje piękno teraz…, jest mi cholernie trudno z tym, jak ja obecnie wyglądam, bo dobrze przecież wiem = powtarzam jeszcze raz!, jak zostałam zdewastowana wewnętrznie przez ten wypadek… Sama dobrze wiesz, z iloma rzeczami mam teraz trudności… Cholerka, nie „problemy”, ale zawsze sobie powtarzałam, że to są jedynie trudności… A teraz sama wykreowałam, NIE! rzeczywiście STWORZYŁAM! kolejną, lecz teraz nie trudność, ALE ZDECYDOWANIE DLA MNIE PROBLEM!
Do tej pory tak bardzo byłam przyzwyczajona do mojej jednak w miarę ładnej buzi! I dobrze to wiem, że ludzie, których do tej pory spotykałam, którzy mnie znali, także się do tego przyzwyczaili… Wiesz, podkreślam jeszcze raz: NIE PRZYWIĄZYWAŁAM NIGDY WAGI TYLKO DO SAMEGO WYGLĄDU, BO LICZY SIĘ PRZECIEŻ TO, JAKIM KTOŚ JEST CZŁOWIEKIEM NAPRAWDĘ! Ale do cholery, wiedząc, że nie bardzo umiem aż tak „sprawnie” reagować i przekonywać, że jednak mam wiedzę i nie małe doświadczenie, to choć w pierwszej kolejności zawsze mogłam pokazać ładną twarz i takie też oczy… A teraz nie mam już nawet najmniejszego pojęcia, co mogłabym dalej robić, rozumiesz?
Chyba poniekąd tak…, dobrze wiem, że przecież gdziekolwiek byłaś, nigdy aż tak dużo się nie odzywałaś, no a już z całą pewnością właśnie po tym wypadku…, kiedy to miałaś takie trudności… z doborem odpowiedniego słownictwa itp.
Tak właśnie…, a znowu ta nasza rozmowa tam była wręcz „super”, bo wyobraź sobie, że ja powiedziałam coś czasem totalnie „od czapy” wręcz… Zwłaszcza, jak przeszliśmy jakoś na temat dzieci, bo tam ich dużo biegało… A ten mnie wtedy zapytał, czy chciałabym mieć już dzieci? A ja wiesz [tyle myśli w głowie, że jakby to powiedzieć…, co niby mam rzec, że teraz sobie jeszcze tego absolutnie nie wyobrażam, że dziecko byłoby dla mnie zbyt wielkim „obciążeniem”? że jak to niby zabrzmiałoby z ust kobiety?…]
Nie chciałam, aby źle o mnie pomyślał, więc rzekłam: że ja dzieci bardzo lubię/ albo nawet „kocham” rzekłam wręcz… i że jakoś się nad tym teraz chyba nawet tak nie zastanawiałam, a poza tym, dodałam byłam nawet Au-pair, a później zaś jeszcze…, że mam cudnego „bratanka”… booooszeee, a wiesz co on wtedy?
Powiedz mi proszę.
„Dobre i to”= to jego odpowiedź… buhaha, czy coś takiego… boooszeee, wiesz jak to dla mnie brzmiało? Później było jeszcze pytanie o mamę…, jak powiedziałam, że jestem tu sama…To on, jak często się z nią widuję, czy kontaktuję? Jakby cholera jasna, zawsze to było takie niby normalne, że jak jest Ci źle, to „biegnij do mamy”… To było właściwie bardzo podobne do tego, co ta fryzjerka do mnie wtedy jeszcze rzekła:
A NIE MYŚLAŁAŚ O WYJEŹDZIE DO MAMY?
W jakim sensie?
Odnośnie wakacji, oczywiście… boooszeeee, Ty wiesz, jak ja się wtedy czuję? Z jednej strony wstyd mi powiedzieć, że ja cieszę się, iż mieszkam w innym mieście niż ona, bo razem z nią bym chyba zwariowała… [dopiero póóóźniej do mnie to dochodzi, że przecież taka reakcja byłaby wręcz jak najbardziej chyba „zdrowa”, bo kto by chciał spędzać całe życie z „mamą”???]. Przecież TRZEBA BUDOWAĆ I TWORZYĆ WŁASNE ŻYCIE!
Więc tylko odparłam jej, że „nie raczej, nie…”, a do niego powiedziałam, że tak raz w tygodniu staram się do niej dzwonić… Choć, cholera tak naprawdę nie mam w niej żadnego wsparcia, nigdy nie miałam okazji z nią tak całkowicie luźno o wszystkim/ wszystkich moich zmartwieniach porozmawiać… Sama wiesz, jak to było/ jest…
Dodam może tylko, że jeszcze wcześniej mijało nas jakiś 2 mężczyzn, a mój rozmówca wtedy rzekł, czy widziałam, co tamci mijając mnie, zrobili? I powiedział, że to jest takie „dziwne” wręcz dla mężczyzny, który idzie z kobietą, jak tamci ją tak właśnie „z góry na dół filtrują oczami”. Nawet mi to pokazał, jak to zrobili, hehe. Dodał zaraz, że jemu samemu także zdarza się to robić, ale teraz już wie, jak się czuje wtedy taki mężczyzna, który idzie z tą kobietą właśnie 😋
Wiesz w takich momentach, ja tak naprawdę nie wiem, czy on się czasem „nie naigrawa” z mojego wyglądu…albo raczej, nie, w sumie nie widziałam tego, ale jednak dostrzegłam, że ci mężczyźni także na mnie spojrzeli… Wiesz a teraz to już sobie tak znowu zaczęłam myśleć, że może uznali, że „wygląd” twarzy nie najlepszy, to może choć reszta ujdzie, buhaha,🤣. Szczerze mówiąc, nie byłam pewna, czy on jakoś tak sztucznie nie próbuje podnieść tej mojej teraz niskiej samooceny…, tragiczne, co? Ale tak się właśnie teraz czuję…
Kolejne totalnie niemądre rzeczy, które zrobiła, będzie również dalej pogrubiała, by dać Wam przykład, aby absolutnie podobnych rzeczy nie mówić/ nie robić! Teraz je będzie po prostu tylko wymieniać…, bo już nie pamięta dokładnie, przy czym to wypowiadała, ok? Ale teksty typu: „marzę o tym, by gdzieś wyjechać!” Na jego pytanie: „a gdzie?” Ta odpowiada: „gdziekolwiek”…, na jego pytanie, skąd w ogóle pomysł na prowadzenie bloga, ta rzekła: „na początku stanowił on dla mnie po prostu AUTOTERAPIĘ”.
Zostałam tu całkowicie sama. Opowiedziała mu oczywiście jeszcze o tym swoim wypadku, ale uwierzcie mi, że raczej tylko o nim, no jeszcze tylko wspomniała, że doszło do niego niecałe 3 miesiące po jej ślubie. Starała się nie mówić niczego złego o Gutku… O swoim bracie powiedziała tylko, że jest karateką z czarnym pasem, bo słyszała, że on również trenował kiedyś boks, chodził na siłownię i nawet Ju-Jitsu.
Wypowiadał się również mądrze o śnie … jak zapytała, skąd to wszystko wie, odpowiedział, że dużo o tym czytał, ale również rozmawiał z różnymi osobami i także z własnych obserwacji… Ok, moi drodzy, to Mała Mi również chyba już powinna raczej tego kompa wyłączać! Także dobrej nocy!