Dr Joe Dispenza https://www.youtube.com/watch?v=QJnpMl_VxJE
Kochani, obecnie mamy SOBOTĘ, 29.VIII.2020, już Wam donoszę, do jakich doszła dziś wniosków ta nasza „gwiazda”. Obudziła się dzisiaj już o godz. 5:51, mimo, że położyła się do swojego łóżka dopiero o … północy! Ale otworzyła swe cudne oczy i jakby od razu zaczęła się nimi właśnie uśmiechać! Odczuwała taki cudowny spokój i było jej znowu tak dobrze, bo, moi drodzy czuła się, jakby doznała jakiegoś [kolejnego, hehe] „olśnienia”!
Już właściwie dawno to odczuwała… Ale dopiero dzisiaj [zwróćcie proszę tylko uwagę na datę: 29.!!!] A jeszcze przed chwilką do niej doszło, że te dwie liczby w połączeniu, dają również nieparzystą cyfrę 11! Ale nie na tym się skupiała, ją cieszyło przede wszystkim, że dostrzega ponownie tą swoją magiczną „9”, a dokładnie teraz sobie pomyślała jeszcze, że ta dwójka przed nią, to tak jakby w dodatku poniekąd wzmacniała/ zdwajała siłę tej dziewiątki właśnie, hehe 😋
Swoje łóżko „zaścieliła” i siadła ponownie do tej swojej medytacji. Kochani, ona naprawdę bardzo mocno to odczuwa [już kiedyś o tym zresztą wspominała tu na blogu], że jak jest jakaś taka zmęczona i w „dziwnym” nastroju, to mówi wtedy przede wszystkim „przepraszam, wybacz mi…”, a dzisiaj kochani z jej ust padało właściwie TYLKO: DZIĘKUJĘ I KOCHAM CIĘ! Ale może napiszemy Wam w końcu, do jakich dzisiaj wniosków doszła, czy może raczej lepiej, cóż ponownie odczuła [teraz będzie o tym jej „olśnieniu”, a może bardziej w końcu UŚWIADOMIENIU, które ją jakoś „naszło i nawiedziło”😉]
Otóż, kochani, Mała Mi wie właściwie już dawno, że „z jakiegoś powodu” na tej Ziemi nadal została, wie już nawet także, co ma nim być: „służenie i pomoc” innym poprzez własne jednak „interesujące” poniekąd doświadczenia! A dziś właśnie odkryła właściwie już dalej swoją „misję”, jak ma ona konkretniej wyglądać! Powiem Wam, że nasza „gwiazda” już w sumie dawno odczuwa, że jest jakby „kimś” więcej. Nie zrozumcie tylko tego opacznie, bo ona naprawdę nie uważa się cały czas za „kogoś lepszego”. Nie, nie, nie, tu absolutnie nie o to chodzi!
Wie i dostrzega to bardzo dobrze, że jest chyba zdecydowanie jednak bardziej „świadomą” wielu rzeczy osobą! Nie przywiązuje przecież choćby wagi do tylu „rzekomo” istotnych i ważnych, żeby nie mówić „priorytetowych” spraw, uważanych przy najmniej za takie, przez zdecydowaną większość społeczeństwa, jak np. właśnie wszelkie rzeczy zewnętrzne, materialne, to, co posiadamy, jak wyglądamy itp. Donosiła przecież już o tym, w poprzednim wpisie: https://niesklasyfikowana.com/2020/08/25/kazdy-dzwigajacy-sie-wie-ze-jest-tutaj-by-isc-naprzod-i-zdobywac/, odnośnie choćby tego fejsa i tych wszystkich pozostałych mediów społecznościowych, oraz swojego wyglądu.
Ale przejdźmy może do opisania tego jej dnia najpierw, a mamy teraz dopiero godz. 10:14! Tak, jak wspomniałyśmy wcześniej, obudziła się tak wcześnie, taka wyjątkowo wręcz spokojna! Po tym „zaścieleniu”, przystąpiła, kochani, do swojej medytacji. I wtedy ponownie widziała tak dużo tych ptaków. Tak ją to zawsze cieszy, bo ona, serio! uważa, że są one dla niej takimi „znakami”, że Wszechświat porozumiewa się z nią właśnie za ich pomocą!
Kochani, porobiła jeszcze kilka fotek, jak ujrzała, że nadleciał wreszcie gołąbek na tą latarnię. Wiecie już zapewne, że traktuje go zawsze jako „przedstawiciela” Wszechświata 😉. Doskonale można to zobaczyć na poniższych jej zdjęciach, że pierwsze 3 [na ostatnim z nich wskazuje nawet na niego swoim paluszkiem 😙] są robione jeszcze dokładnie z miejsca, na którym siedziała. Później jednak tak po ok. 12 minutach poniosła się jeszcze i wyszła na balkon, by „Go” Wam lepiej pokazać i nawet udało jej się zrobić zbliżenie „bohatera” 🤗.







Następnie nasza „gwiazda” siadła z powrotem na tą swoją poduszkę i w sumie siedziała tam łącznie 30 minut [uznała bowiem, że to będzie „rekompensata” za to, że wstała zrobić mu fotkę, hehe 🤣]. Pomimo, że „przedstawiciel” Wszechświata odleciał tak po 28 minutach, ona nadal tam siedziała… Prawda, że urocza jest ta Mała Mi?
I tak sobie właśnie z NIM „konwersowała” i słuchajcie, podam Wam tutaj to, co ON do niej mówił, ok? Usłyszała od NIEGO takie właśnie argumenty:
- lubisz pomagać i sprawia Ci to radość oraz przynosi satysfakcję
- możesz to przecież spokojnie robić za pomocą tego bloga właśnie [już dawno to wykonujesz, nie zdając sobie do końca nawet z tego sprawy!]
- tym samym jesteś pewnego rodzaju „TWÓRCĄ”, dobrze wiem, ile wymaga od Ciebie to poświęcenia własnego czasu, zawsze bowiem starasz się wszystko pięknie dograć/ dopasować [wybierasz fotki/ obrazy i muzykę/ sama również przecież wykonujesz zdjęcia, wyszukujesz także odpowiednie do tego linki/ dokumenty/ cytaty, zawsze także każdemu swojemu wpisowi starasz się nadać jakiś głębszy sens i znaczący „coś więcej” tytuł]. Bo, nie wiem, czy zauważyłaś, ale ten Twój blog jest poważnie takim, jednym słowem mówiąc, „arcydziełem”!
- zawsze myślisz tu także o innych, by może jednak przekazać choć ciupkę/ odrobinkę jeszcze więcej, niż tylko o własnym życiu [które podkreślam, jestem tego pewien, że stanowi również dla niejednego Twojego „czytelnika” pewną inspirację i także niejednokrotnie „pomoc”/ wskazówkę, bo pokazujesz wszystko autentycznie przecież na swoim przykładzie! Nie opowiadasz tu jakichś wymyślonych historii i zdarzeń, tylko donosisz to, co się u Ciebie/ w Twoim życiu autentycznie wydarza!]
- pomyśl, że w ten sposób możesz pomóc znacznie większej ilości osób, niż np. tylko w jakimś hospicjum, czy nawet udzielając jedynie tych korepetycji [które i tak wiem, że będziesz chciała nadal kontynuować po wakacjach]
Dokładnie o tym samym sobie pomyślałam, Kochany Wszechświecie! Owszem BARDZO BRAK MI KONTAKTU RZECZYWISTEGO Z CZŁOWIEKIEM, ale doszłam do wniosku, że póki co, będę sobie po prostu choćby wychodzić dalej na te „spacery”, tzn. „wyprowadzać siebie na nie”, hehe 😋 A mam przecież za co żyć, póki co! Wielu rzeczy mi tu oczywiście brakuje, choćby nawet w tym mieszkaniu, ale jak wiesz, ja nie przywiązuję do nich aż takiej wagi. Dla mnie zdecydowanie bardziej liczą się inne rzeczy. Wiem, że jak to powiem, to może zabrzmieć to „trochę” dziwnie/ śmiesznie, że wiesz, jak taka „mama” albo „babcia”, hehe. Ale, nie! Powiem to i tak, bo przecież NASZE ZDROWIE JEST NIESAMOWICIE WAŻNE! [zarówno fizyczne, jak i psychiczne!]

I ja o nie staram się bardzo dbać! Medytacja stała się już u mnie dawno codziennością! Nie wyobrażam sobie teraz, szczerze mówiąc, bez niej mojego dnia. Jak zdarzy mi się jeszcze czasem jakiś dzień, kiedy nie podniosę się jednak do gimnastyki [co też jest u mnie już raczej wielką rzadkością!😉]. Sam przecież to doskonale widzisz, że wciąż ją wykonuję, czasem nawet, jak mi się za bardzo nie chce… i co więcej, dostrzegam już znaczne efekty tych ćwiczeń przecież!

Pomyślałam jeszcze o tym, aby w takim razie, zrobić coś tak po prostu za darmo dla innych, bo skoro stać mnie na robienie sobie paznokci czy nawet tych rzęs, to „helloł”?, ale chyba do takich znowu biednych nie należę! Zatem postanowiłam się dzielić tym, co mogę, a mam przecież szalenie wielką wyobraźnię i z niej właśnie [+ tej wiedzy, którą zdobyłam poprzez doświadczenie!] będę robić użytek! Bardzo w to bowiem wierzę, że jak dasz komuś, to wróci do Ciebie z jeszcze podwójną siłą! Aby coś mieć/ uzyskać, otrzymać, trzeba przecież najpierw samemu coś dać!

Zatem, kochani, bądźcie gotowi na otrzymywanie ode mnie teraz w miarę regularnie jakiegoś „postu” [tak, wiem, zabrzmiało, jakbym do tej pory w ogóle tego nie robiła…, buhaha 🤣]. Będę tu pisała oczywiście przede wszystkim o sobie, bo dobrze to już wiem, że moje życie i to, jak sobie z tym wszystkim radzę, może stanowić dla niektórych również dobry przykład i także niejednokrotnie może nawet jakąś „pomoc”, a już z pewnością jakieś „wsparcie”/ „podporę”/ „inspirację”(?)
Nawet nie wiesz, jak miło mi się Ciebie = takiej właśnie słucha 🤗 Kocham Cię moja droga, DOKŁADNIE TAKĄ, tzn. dobrze wiesz, że JA KOCHAM CIEBIE ZAWSZE, ale słysząc to, czuję się, jakby do moich uszu dochodziła w końcu piękna muzyka.
Ok, moi drodzy, to właśnie ta ich „rozmowa”. Ja dodam tylko jeszcze, że to dzielne dziewczę, jak siadło do medytacji o godz. 7:05! Tak dalej, ze swoją gimnastyką CAŁĄ była już gotowa o 7:54! Tzn. jak to ona, musi sobie notować/ zapisywać to wszystko, co wykonuje [no a już z pewnością takie priorytetowe dla niej rzeczy] zawsze na komórce. I tak, taka szczęśliwa, że już [7:50!] zakończyła tą swoją gimnastykę…, nagle sobie myśli, że: „cholerka, to jednak nie całość, brakuje przecież mi tej pozycji: bieg w miejscu
😋” = dokładnie w taki sposób to zawsze wpisuje w tej swojej komórce, hehe
I oczywiście stanęła na powrót na tą swoją matę, której jeszcze nie zdążyła zwinąć i wykonała tam tych liczeń, tradycyjnie 100! Wtedy już mogła sobie spokojnie zapisać: 7:54 = BEREIT MIT DER GANZEN GYMNASTIK!!! 💪🍀🤗
No dobrze, kochani, to puścimy to w świat, tyle, ile zdążyłyśmy zrobić. Teraz wybierzemy się jeszcze na spacer i będziemy to oczywiście później kończyć, bo słuchajcie, naszej „gwieździe” wciąż i nieustannie rodzą się nowe pomysły… a dobrze o tym wie, że ma jednak jeszcze trochę tych „zaległych” rzeczy, o których ona bardzo chciałaby jeszcze wspomnieć! Także, póki co mówimy Wam tradycyjnie:
na razie/ see you later/ bis später!
(…)
Byłyśmy, kochani, na tym „spacerze”, udała się oczywiście po drodze do sklepu, bo miała jeszcze zakupić ponownie trochę produktów… I już Wam donosimy, cóż to było. Pierwotnie, tak się jeszcze zastanawiała, że może powinna sobie znowu jakąś zupkę ugotować, czy wykonać ponownie pastę do kanapek, bo okazało się, że w serku Almette, który miała otwarty, pojawił się już jednak zaczątek pleśni [tzn. zaledwie taka maciupeńka wręcz „kropeczka” w nim]. Lecz ona jest bardzo świadomym konsumentem i dobrze wiedziała, że widząc tylko właściwie taki „kawalątek” tej pleśni, już musi wyrzucić całą resztę [u niej: prawie cały niestety pojemnik] tego serka…, BO JEST ON JUŻ CAŁY „ZAINFEKOWANY”!

Powiem Wam jednak, do jakich dzisiaj wniosków doszła. Ponieważ, nim wyszła z domu, jeszcze raz się dobrze zastanowiła nad tym, co rzeczywiście powinna kupić i czego jej brakuje… Zajrzała przy okazji do swojego zamrażalnika i stwierdziła, że przecież ma tam jeszcze i pomrożonej troszkę jednak zupki [ze świeżej kapusty z dodatkiem pomidorów], poza tym przecież wczoraj zakupiła w miarę sporo tej rybki… i stwierdziła, że w takim razie, najpierw po prostu zje to, co ma tu jeszcze w tym zamrażalniku.
W dodatku, będąc tam właśnie u pana Piotra, zauważyła, że nie ma nawet włoszczyzny! Zatem już to był dla niej „znak”, by sobie gotowanie tej zupy jednak odpuścić 😉. Jedyne, co zakupiła, to kochani, truskawki, bo były jeszcze nad wyraz ładne! A ona ma to szczęście, że zawsze może tam [u p. Piotra właśnie] sama sobie po prostu wybierać dokładnie te „sztuki”, które jej się podobają, które uzna za dobre i ładne 😊. Oczywiście robi to po wcześniejszym przeniesieniu tej kobiałki/ tego „pojemnika” z tymi truskawkami tak bardziej na ubocze, a właściwie niemalże do środka za tą ladę właśnie, hehe 😋. Tak się umówiła z panem Piotrem.
Zakupiła również 3 jabłka, bo już jej się skończyły, a tak bardzo miała ochotę na jeszcze jakiś owoc w ogóle, taki raczej soczysty/ wodnisty. Zatem wzięła również taki ładnie wyglądający kawałek arbuza!
Ma jeszcze w domu kawałek brokuła, którego sobie również wczoraj zakupiła i pomyślała właśnie, że może wykonałaby z niego jakąś pastę do kanapek, wygooglowała sobie szybciutko jeszcze przepisy na jakieś pasty z brokuła i tak znalazła tam w sumie różne, jednak najbardziej do gustu przypadł jej ten właśnie ze „smakera”:https://m.smaker.pl/przepisy-dodatki/przepis-pasta-z-brokula-i-jajka,160355,kasiek189.html, spojrzała bowiem, że ma do niej prawie wszystkie potrzebne produkty: Zakupiła tylko jogurt naturalny.
Poza tym, kochani, dziś nasza „gwiazda” jest już naprawdę spokojna, bo czuje w końcu, że znalazła własną „misję”/ cel! O którym już wcześniej przecież także wiedziała, tylko wciąż nie wpadła na to, jak/ w jaki sposób mogłaby to robić/ wykonywać… A teraz już do niej w końcu doszło, że wcale nie potrzebuje nikogo do pomocy w tym! Zacznie po prostu dawać, to co ma najlepszego z siebie! Tak po prostu „za frico”, w końcu uważa, że ma wciąż wiele szczęścia w życiu, to dlaczego miałaby się nim z innymi nie dzielić?

Dzisiaj już przyrządziła dla siebie w końcu porządny ten obiad, bo nareszcie rybę z kaszą i tą surówką z tej młodej kiszonej kapusty:

W dodatku, w trakcie jedzenia włączyła sobie kolejne nagranie, które właśnie dzisiaj jakoś naszło ją [przypadek?], aby obejrzeć! A był to dokładnie ten filmik Dr Joe Dispenza & Gregg Braden https://www.youtube.com/watch?v=Qymfqtnbzik i muszę Wam powiedzieć, że oglądała to z takim wielkim oczarowaniem niemalże. Ponownie stwierdziła, że ONA KOCHANI TO WSZYSTKO, O CZYM MOWA W TYM NAGRANIU, DOSKONALE ROZUMIE!!!
Taka przejęta, że właśnie DZIŚ!!! sobie go włączyła, zaczęła tak skrupulatnie tego odsłuchiwać i oglądać. Musiała, czy może raczej: „chciała” robić sobie z tego notatki! I moi drodzy, tak sobie postanowiła, że to, co słyszy w tym nagraniu jest tak cenne! Dlatego właśnie obiecała sobie, iż obejrzy to do końca i dokonała tego, notując sobie oczywiście wszystkie istotne i ważne dla niej rzeczy!
Później zaś, taka szczęśliwa, że w końcu choć to zakończyła! Pomyślała, że teraz już z pewnością może „nagrodzić się” i tą kawą i wreszcie tym kawałkiem tej gorzkiej czekolady! Bo, moi drodzy, do tej pory nadal tego nie zrobiła, hehe 😉. W zamian za to jednak otworzyła już opakowanie tych orzechów, z których również sobie kilka wzięła…
No dobrze, kochani, teraz jest już parę minut po 23, to powinna kłaść się już do łóżka, skoro chce wypocząć, prawda? Także jutro, lub od poniedziałku uczynimy tu dalszą część, bo wciąż ma niesamowicie wiele do napisania!
(…)
Kochani, ponieważ Mała Mi na poniedziałek ma zaplanowaną wizytę u swojej ulubionej lekarki, dlatego pomyślała, że po prostu może odpuści sobie jednak ten „dzień wolny” [no a przynajmniej tak jeszcze do południa :P] i popiszemy tutaj dalej, bo ponownie „zawali sobie tymi wiadomościami” swoją głowę. A przecież powinien być „przepływ”, nieprawdaż? Żadnych „zatorów” nie można tworzyć, no a już świadomie i dobrowolnie tym bardziej!, bo te tylko szkodzą zdrowiu! 😜

To teraz o tym jej dzisiejszym dniu, którym jest NIEDZIELA, 30.VIII.2020. Ps. właśnie luknęła tylko na pogodę, dziś jeszcze pięknie [odczuwalna temp. nawet 20 stopni C, a jutro, cholerka, przez cały dzień ma padać…, joł, joł, po prostu…]. Ale ok, już wracamy do tego dnia: Otóż zanotowała sobie, że położyła się tak ok. 23:40. Ok. 2h wcześniej wzięła już tą tabletkę [tak, bo ona wciąż jeszcze je zażywa, ale tak, jak wspomniałyśmy wcześniej: teraz już tylko (?) jedną]. Dobrze o tym pamięta, że miała tu jeszcze wspomnieć właśnie o tych tabletkach i to obiecałyśmy wtedy, że będzie w tym kolorze zielonym, pamiętacie jeszcze? 😉
Myślę, że to jest odpowiedni moment, bo nie będzie się już nad tym raczej rozwodzić. To, co przechodzimy na ten kolor zielony właśnie? No dobrze, niech Wam będzie, hehe, tzn. nie! Dobrze pamięta to, co obiecała, a ona dając słowo, zawsze stara się go dotrzymać. Także, proszę bardzo:
Nadal „ratuję się” tą tabletką, choć uwierzcie mi, że próbowałam już nie raz bez niej zasypiać. Ale wykończyłabym się naprawdę, bo przecież ludzki organizm nie jest w stanie funkcjonować w ogóle bez snu! Chyba nie tylko człowieka… A ponieważ dobrze pamiętam, że przecież miałam taki czas, że odstawiłam w ogóle wszystkie leki! I jestem pewna, że on jeszcze nadejdzie! Przecież teraz nie przyjmuję już nawet tej ASHWAGANDHY z tego właśnie powodu. Między innymi dlatego właśnie zapisałam się do tej lekarki, bojąc się już, że mi ich nie starczy… [po tym, jak wróciłam z tego Elbląga i ponownie musząc brać tam ich większą dawkę!- ps. zauważcie tylko, że ja jakoś zawsze, jak tam właśnie jestem, to mój organizm potrzebuje też wtedy jeszcze większego „wsparcia”…] Ale zeszłam do przyjmowania już jednej [a wciąż będę próbowała wyeliminować je całkowicie!]. A jest to tak naprawdę już JEDYNA, jaką wciąż przyjmuję.
Ok. to chyba tyle chciała o tym tu, póki co, wspomnieć. Tzn. więcej z pewnością doniesie o tym, jak zacznie pisać czy o tej książce Josepha Murphy`ego, czy może nawet o tym nagraniu Dispenzy, które jeszcze wczoraj obejrzała i z którego właśnie robiła takie skrupulatne te notatki. Postara się także Wam tutaj o tym donieść. Zatem przebudziła się już, kochani o 3:51!!! Tak tylko sobie spojrzała jeszcze na swoją komórkę i postanowiła robić wszystko, by dalej spać… Tzn. nawet nic nie wymuszała, bo co niby mogła? Po prostu leżała i zaczęła rozmawiać z Bogiem i ze Wszechświatem, że ona tak naprawdę bardzo w to wierzy, że oni potrafią wyleczyć każde ciało…, czy może inaczej: każdy człowiek to SAM POTRAFI i wcale nie potrzebuje żadnych medykamentów do tego!

Wciąż to sobie powtarza i nawet mimo, że w to bardzo wierzy, to się jakoś u niej/ w jej organizmie kompletnie nie manifestuje… I, kochani, już nawet w tej desperacji, zaczęła po prostu liczyć, bo pamiętała dobrze, jak to jest…, że podobno, jeśli nie możesz zasnąć, to zacznij liczyć choćby „barany”, hehe 🤣. Ona oczywiście żadnych sobie nie wyobrażała, tylko tak po prostu liczyła… I moi drodzy, NADAL NIC…
Ale, póki co, napiszę jeszcze o tym jej dniu, choć tak szybciutko [ok., „szybciutko i króciutko” to się z pewnością u niej nie da, hehe,😜, bo uwierzcie mi, że u niej co chwila coś się dzieje i powstaje nowego = i to WCALE NIE TYLKO W JEJ GŁOWIE!]. Tzn. spojrzała jeszcze tylko na komórkę, a tam 4:40, więc sobie pomyślała: „no ok. to choć tą godzinę przeleżałam sobie jeszcze spokojnie i odpoczywałam, hehe.” Później jedna tak jeszcze „walczyła” z tym, aby nie włączać tego WiFi. Jednak pomyślała sobie następnie, że włączy, by przeczytać choć jeszcze raz ten swój wpis właśnie = zrobi coś „dobrego”, bo przynajmniej się zorientuje, cóż tu powypisywała i jak to wygląda z tą muzą właśnie.

Zrobiła to, kochani i zauważyła, iż na ten swój cały dotychczasowy wpis [do tego momentu, ile ostatnio tu napisałyśmy „No dobrze, kochani, teraz jest już parę minut po 23…”] minęło zaledwie niecałe 16 minut! Powiem Wam jeszcze, że jak już przeczytała ten swój wpis, to uznała, że może z kolei teraz poświęci czas na „coś” nie swojego
, bo dobrze pamięta, jak wspaniale się czuła po obejrzeniu tego z wczoraj: Dr Joe Dispenza & Gregg Braden [do niego również się odniesiemy!]
Wspomni tylko jeszcze, że tak już się zastanawiała, czy nie włączyć sobie czasem znowu jakiegoś filmiku Gracjana, ale przeszła na kanały, które również subskrybuje i dostrzegła tam coś takiego: „Koniec programu. 2 z 3 ostatnich gości.” Mimo, że za tym Łukaszem aż tak nie przepada, to jednak jakoś z tych jego ostatnich nagrań emanuje taki spokój i właśnie dlatego przykuły one jej szczególną uwagę [z całą pewnością to również za sprawą tych „gości”, z którymi tam rozmawiał, m.in. z Patrycją Pruchnik].
dlatego pomyślała, że: „a nóż, a… widelec :P?” Może i to również okaże się interesujące?” Ona zawsze stara się samej PRZEDE WSZYSTKIM SPRAWDZAĆ I DOŚWIADCZAĆ! Dlatego to sobie włączyła i cóż się okazało? Że wcale się nie myliła!!! Co więcej słuchała tej kobiety i …. naprawdę z tak wieloma rzeczami i jej słowami znowu „rezonowała”. Posłuchajcie sobie tego, bo naprawdę WARTO: https://www.youtube.com/watch?v=YJVK1Upi47. A, może jeszcze kiedyś się do tego odniesie i coś więcej o tym/ o niej również tu napisze. Ale, kochani, ona przecież już tyloma rzeczami miała się tu zająć i o tylu donieść! A wciąż pamięta, ABY KONIECZNIE COŚ WSPOMNIEĆ O NAGRANIACH SWOJEGO „ANIOŁA” PRZECIEŻ 😉. M.in. bardzo chciałaby odnieść się do tego: JAK NAWIĄZAĆ PRAWDZIWY KONTAKT Z DRUGIM CZŁOWIEKIEM.
Lecz kochani, w pierwszej kolejności chciałaby jeszcze odnieść się do tego nagrania: Dr Joe Dispenza & Gregg Braden https://www.youtube.com/watch?v=Qymfqtnbzik, o którym już wie, że uczyni osobny wpis, bo będzie go może wówczas mogła nawet również opublikować choćby na LI, no, ale póki co zobaczymy jeszcze…
W tym wpisie doniesie tylko Wam, że dziś na śniadanie wykonała już dla siebie tą pastę z brokuła! A dodała do niej również [tak, jak w tym przepisie] 2 jaja, pestki słonecznika [te jednak tak wsypała po prostu ze swojej puszki, więc z pewnością było ich więcej niż te 2 łyżki:P], zamiast jogurtu, dodała jednak i chrzan i musztardę, a zrobiła sobie z tą pastą na dzisiaj właśnie Wrapa, do którego dodała oczywiście zrobioną również sałatkę, to wszystko uwieczniła na poniższych zdjęciach:
I tak, kochani, podniosła się oczywiście jeszcze przed budzikiem, bo ostatni jej zapisek w komórce, to właśnie godz. 6:49. Wstała, ogarnęła siebie, jak również swoje łóżko, wzięła poduszkę do medytacji i, moi drodzy, ponownie dziś z jej ust padało właściwie tylko DZIĘKUJĘ WSZECHŚWIECIE I KOCHAM CIĘ.
Wyobraźcie sobie, że Mała Mi tak siedziała i się uśmiechała, a mówiła następującą rzecz;
Kochany Wszechświecie, DZIĘKUJĘ CI ZA WSZYSTKIE WYDARZENIA, KTÓRE MNIE SPOTKAŁY W MOIM ŻYCIU. DOSŁOWNIE JESTEM ZA WSZYSTKO [BEZ WYJĄTKU!] WDZIĘCZNA, BO UFAM TOBIE I DOBRZE O TYM WIEM, ŻE KAŻDE BYŁO NAJWIDOCZNIEJ MI POTRZEBNE! JESTEM BOWIEM PEWNA, ŻE O TYM WIEDZIAŁEŚ, ŻE GDYBY ONE SIĘ NIE WYDARZYŁY, NIE STAŁABYM SIĘ TAKIM CZŁOWIEKIEM, JAKIM TERAZ MOGĘ BYĆ!

Następnie zaś, dzielna ona, przystąpiła do swojej codziennej gimnastyki! Dalej natomiast, do tego śniadania [Wrapa z tą pastą] włączyła sobie jeszcze tylko filmik JAK BYĆ KOCHANYM I ZARABIAĆ WIĘCEJ i słuchajcie, doszła do wniosku, że przecież znowu, sami spójrzcie, ona już to wykonuje, o czym on tu dopiero mówi, hehe. Tzn. ona nie będzie twierdziła, że wcześniej tego nie słyszała, tzn. raczej na 100% nie wie tego tylko z jego nagrania. Bo to jest chyba powszechnie jednak znane…
Dla niej to było raczej logiczne, że „aby coś zyskać, trzeba najpierw dać” i wcale niekoniecznie z oczekiwaniem jakiejś wdzięczności! Dobrze to znów wiedziała, pewnie dlatego, że już „troszkę” jednak poznała ten świat i naszą rzeczywistość 😉.

(…)
Moi drodzy, muszę Wam po prostu jeszcze o tym donieść, o tym dzisiejszym niedzielnym wieczorze, bo myślałam, że najzwyczajniej w świecie padnę ze śmiechu, będąc dziś z Małą Mi jeszcze tak od mniej więcej godz. 16:30 do dokładnie 17:50 na tej dolince… To co kochana? Może zacznijmy po prostu naszym „widzom”/ czytelnikom to opowiadać…, hehe, bo ja nawet jeszcze teraz nie mogę ze śmiechu, jak sobie Ciebie przypomnę 🤣. To, co jesteście gotowi, kochani, na tą „opowieść”? To zaczynaj, moja droga, proszę…😜.
Hm… , tylko nawet nie bardzo wiem, od czego by tu zacząć :P? Lubicie się pośmiać, prawda? No to teraz trzymajcie się, bo to będzie jaaaaazdaaaa i to bez trzymanki, buhaha😜
Otóż jeszcze nim wyszłam na tą dolinkę, „nawpieprzałam się” [bo już inaczej nie da się tego ująć.🙈..] tych cholernych słodyczy znowu… oczywiście do kawy… , a to było jeszcze przecież przed obiadem…, a już Wam mówię, jak to wyglądało… Ponieważ wczoraj zakupiłam u p. Piotra jeszcze taki serek waniliowy , bo przecież, jak już kupiłam te truskawki, to wpadłam na jakże „genialny” pomysł, że zrobię sobie dziś na obiad właśnie truskawki z makaronem i może dodam również prócz oczywiście zwykłego jogurtu, także trochę tego serka…
No i dobrze wiem, że nawet nie zrobiłaś sobie takiego obiadu… 🤷♀️
Jasne, że nie! Bo przecież, cholera jasna, do tej kawy zachciało mi się oczywiście przygotować jeszcze jakiś „deser”… I tak się chwilkę zastanowiłam, co ja tu jeszcze mam… i już Ci mówię, cóż „czarodziejka JA” użyłam do tego… Wzięłam oczywiście kilka tych truskawek [bo co się miały niby marnować, jak już je kupiłam? :P], dodałam trochę tego serka oczywiście [bo przecież go do czegoś zakupiłam, no nie?], nawrzucałam do tej salaterki jeszcze naturalnie trochę tych orzechów w czekoladzie i oczywiście samej gorzkiej czekolady…, no bo ją także miałam…
Tak, widziałam już doskonale Twoją minę wtedy, jaka byłaś na siebie wściekła, że nie możesz się przed tym powstrzymać…
Dosłownie tak było! Stwierdzam ponownie, że jak widać: NIE MOGĘ MIEĆ W DOMU ŻADNYCH TAKICH RZECZY, BO CHOLERA, NIE MAM TYLE SILNEJ WOLI, BY TEGO NIE ZJEŚĆ…! NIESTETY… I później właśnie jestem na siebie tylko jeszcze bardziej zła, że sobie wciąż takimi rzeczami „dowalam”…
Wiesz, co mi teraz przyszło na myśl? Ten filmik Gracjana…, tak dokładnie ten: Największe źródło motywacji dla człowieka, o tym, jak mówi tam, że jeśli coś Ci szkodzi, to wyeliminuj to po prostu ze swojego życia!
Nawet sobie nie wyobrażasz, ale dokładnie o tym samym pomyślałam… Nie! Ja to właściwie już dawno wiedziałam o sobie, że nie jestem taka silna psychicznie, czy może raczej, że nie mam tak silnej woli, by nie ulegać takim właśnie „zachciankom”! I teraz ten fragment właśnie z jego nagrania:
„Jak pewna fizyczna rzecz, sprawia, że grzeszysz, to spróbuj chociaż ją odpuścić… Może daje Ci jakąś przyjemność, ale sprawia, że grzeszysz… ODPUŚĆ JĄ!„
boooszeee, dlaczego ja jestem zawsze taka głupia, się pytam??? A wiesz w tym ostatnim swoim nagraniu, to już mnie wręcz dobija… Czujesz się wypalony? TO DOBRZE! Tzn. oczywiście wiem, że wszystko dzieje się po coś… i z jakiegoś powodu… No ale może jeszcze najpierw dokończę tylko tą naszą jakże „zabawną” opowieść…. Także właśnie już będąc dziś na tej dolince, tak rozmawiałam znowu ze Wszechświatem…, hehe, tzn. wiesz, o czym jeszcze pomyślałam? Pamiętasz, jak On wczoraj do mnie rzekł: że przecież pokazuję tu rzeczywiste przykłady z mojego życia i wcale niczego tu nie wymyślam! Wiesz co mi wtedy właśnie przyszło na myśl?
No mów!
Że przecież to, nic tylko jakieś „reality show”, buhaha 🤣, no niczym BIG BROTHER, sobie myślę…
Tak, dobrze Ciebie widziałam na tej dolince przecież… Co więcej, powiem, że ja Ciebie tam ponownie podziwiałam, jak mimo wszystko, po zjedzeniu tego obiadu jeszcze, to pierwsze co zrobiłaś, to, że zaczęłaś szybko zaraz myśleć: „ok. zrobiłam jednak potworną głupotę, to jak mogę się teraz ratować? Co powinnam zrobić?”
Wiesz byłam już tak cholernie na siebie zła… Że nawet jeszcze zamiast wyjąć tą zupę z zamrażalnika jednak i ją odgrzać, to spojrzałam, że mam jeszcze przecież zrobioną tą surówkę z kiszonej kapusty wczoraj… no i ta ryba została z kaszą… Więc, jak po prostu już moja mama, rozumiesz? Zaczęłam myśleć, że bez sensu, aby się zmarnowało… No, po prostu szkoda… przecież, więc… lepiej niech wyląduje w [moim] żołądku… joł, joł, … Dlatego po „zaśmieceniu” już sobie… jeszcze żołądka tym obiadem, postanowiłam, że przecież to będzie cholerną głupotą, jak jednak zostanę w domu i nie daj Boże jeszcze bym siadła dalej do kompa…
No widziałam przecież to bardzo dobrze, ale moja droga, pomyśl tylko o tym, że zjadłaś to i zaraz już doszłaś do wniosku, żeby jednak wyjść i zacząć się ruszać/ „działać” i coś robić!
Tak właśnie pomyślałam, że pomimo, iż cholera ten „bebech” miałam taki wielki wówczas…, no normalnie czułam się wiesz, jak ta Manuela, ale nie ta oczywiście, którą poznałam wtedy na plaży w Jelitkowie, tylko ta z rzeczywistego Big Brothera, buhaha 🤣
Dobrze widziałam przecież całą sytuację i muszę Ci powiedzieć, że pękałam tam trochę ze śmiechu, z Ciebie oczywiście…, jak Ty do tego zabawnie i zwariowanie wręcz podeszłaś…
Bo tak sobie przecież myślę, cholera, no co mi teraz zostaje? Popełniłam straszny błąd, a bo to pierwszy w moim życiu?

Dlatego przebrałam się szybko w ten sportowy strój i pomimo, że ten mój brzuch wydawał się taki cholernie wielki jednak, buhaha, to myślę sobie „sram na to!” tak, jak to Taco Hemingway w jakimś swoim utworze śpiewał 🤣 i tak właśnie wylazłam tam zaraz.
Widziałam to doskonale, najbardziej, jak sobie zaczęłaś oczywiście wyznaczać jakby „już z góry”, ile tych okrążeń tam zrobisz. Tzn., jak to oczywiście Ty zawsze, wiedziałaś już, że to będzie jakaś nieparzysta ich liczba, hehe, bo jakże mogłoby być przecież inaczej? 😜
Dokładnie tak było! Wiesz, na początku [ponieważ znowu wystartowałam szybko], to sobie pomyślałam tylko: ok, to zacznę na początek od 3, później doszłam do 5, już wiedziałam jednak, że po 7 zrobię ich 9, cóż się jednak okazało? Że dałam radę zrobić nawet 11! 💪Jednak na tym okrążeniu musiałam już sobie przysiąść na ławeczce… Ale dostrzegłam tam również taką fajną dziewczynkę jeżdżącą tak wspaniale na rolkach… hehe. Tak ucieszył mnie jej widok, bo mimo, że widać było, iż jeszcze się uczy i wcale nie aż tak dobrze jeździ, to była i tak dzielna i taka uśmiechnięta. Dlatego chciałam ją jeszcze zmotywować i rzekłam jej to kilka razy, bo zrobiła w sumie, nim jeszcze siadłam, kilka jednak również okrążeń, 3, może nawet do 5.
Później, jak już siedziałam, to widziałam ją tam nadal jeżdżącą. I tak się do niej uśmiechałam i dostrzegłam, jak wiesz, to dziecko niemal „rośnie”, jak jej mówiłam, że wspaniale jej idzie i że nie mogę się wręcz na nią napatrzeć, tak ją podziwiam. Następnie zaś jeszcze tylko zapytałam, jak ma na imię, bo tak mi się ta „szczerbulka” spodobała. Zawsze bowiem, jak ją chwaliłam to widziałam właśnie po tym uśmiechu, że sprawiam jej radość! Dowiedziałam się, że ma na imię Matylda. Naprawdę przeurocza to dziewczynka, taka chyba nawet zawstydzona była trochę, jak jej powiedziałam, że wspaniale jeździ… Później mi bowiem tak nieśmiało z taką pewną nieśmiałością i zawstydzeniem właśnie podziękowała, ale to było takie urocze! 😊
No dobrze, to skoro odpuściłam sobie już dzisiejszą kąpiel, to odniosę się jeszcze tylko może do tego ostatniego filmiku Gracjana właśnie: Czujesz się wypalony? TO DOBRZE! Wiesz, tak sobie pomyślałam: „cholerka, mój drogi, przestań lepiej, bo teraz już zaczynam naprawdę żałować, że JA DZIĘKOWAŁAM JUŻ WSZECHŚWIATOWI ZA TO, ŻE JEDNAK TWORZYMY JUŻ PARĘ, rozumiesz?” Taaa, a najlepsze jest już to, jak on mówi, że MUSISZ ROZMAWIAĆ, buhaha, „pewnie” = sobie myślę, gdybym jeszcze tylko miała z kim, to oczywiście, że chciałabym powiedzieć…
Teraz już znowu widzę, że chyba będę musiała z tego nagrania również uczynić osobną notatkę…, ach…, zbyt dużo tego już mi się tu gromadzi… Nie, w pierwszej kolejności chyba jednak zrobię ją odnośnie choćby tego nagrania od Dispenzy, bo słuchając tego, choć nie czułam się ponownie tak nędznie jednak, jak teraz… Przecież to jest, do cholery dla mnie oczywiste i „TRĄBIĘ” TU O TYM CO JAKIŚ CZAS NA MOIM BLOGU właśnie, ŻE NIE JESTEM „TAKA NIEZALEŻNA I POTRZEBUJĘ WSPARCIA…” A już naprawdę „najlepszy” jest jego tekst: „musisz pozwolić komuś, by zaopiekował się Tobą… „
No żesz, ku…, przepraszam bardzo, ale cisną mi się tu na usta same niecenzuralne wyrazy… Mam już po prostu dość słuchania tego! Co on tu za brednie wręcz mówi… boooszeee, nie chce mi się już tego słuchać… A „kocham” wręcz te jego teksty … „dodaj sobie np. trochę więcej spania…” joł, joł, to również BAAARDZO CHĘTNIE, tylko, po tym już właściwie dajesz mi ewidentny znak, że Ty mnie tu wcale nie czytasz…
Albo choćby to: „Przez to, że masz dużo rzeczy w twojej psychice, które nie wyszły, które unikałeś…, jak zaczniesz je ujawniać, to nie będą musiały wychodzić „ciałem”, nie będziesz miał te problemy zdrowotne… BO WIELE TYCH CHORÓB, TYCH PROBLEMÓW, KTÓRE MAMY, TYCH ZDROWOTNYCH, TO SĄ/ MAJĄ PODŁOŻE PSYCHOLOGICZNE…” boooszeee, to chyba znowu nie jest do mnie! Bo ja kuwa nie jestem jakimś „matołem”! I dobrze wiem, że właściwie chyba większość takich problemów zdrowotnych ma właśnie jakieś podłoże psychologiczne!
Naprawdę, Gracjan, wiedz, że teraz jest mi szalenie przykro, że Ty myślisz, że ja tylu rzeczy nie wiem… Uwierz mi, ja doskonale zdaję sobie z tego sprawę, już baaardzo dawno to widzę u siebie, że to, iż sięgam np. po jedzenie, szczególnie, gdy wcale nie odczuwam głodu, a już zwłaszcza to niezdrowe właśnie! to są właśnie te „psychologiczne sprawy”… Potrafię już nawet konkretnie nazwać te „problemy” i wciąż jednak „bolączki” / „strachy”/ lecz chyba przede wszystkim te „dziury” i jednak jakieś wciąż „puste miejsca/ luki” …
Brak mi już naprawdę dalej nawet siły i chyba również nie mam już także OCHOTY, by tego dalej słuchać! „To wypalenie sprawi, że zaczniesz myśleć, zaczniesz czuć się gorzej i wyciekną te wszystkie rzeczy, które czujesz cały czas, te problemy i zmartwienia, które masz, które czułeś tak czy inaczej, PO PROSTU ICH UNIKAŁEŚ [no żesz… ponownie tu już nie mogę..]. To przecież, do cholery nie jest o mnie, JA NIGDY NIE UCIEKAŁAM PRZED JAKIMIŚ PROBLEMAMI, ZMARTWIENIAMI… !!!
Serio, nie mogę tego znieść, że CZŁOWIEK, KTÓRY WYDAWAŁO MI SIĘ, ŻE TAK DOBRZE MNIE JEDNAK JUŻ ZNA /bo przecież ten blog stanowi właśnie taki niemalże mój pamiętnik…/, donosi teraz o takich rzeczach, które przecież mnie jednak nie dotyczą…
A dalej jest już coś „ewidentnie” dla mnie: [pomyślałam sobie o tym oczywiście z ironią, niemal z żalem już, a nawet wtedy z pewną wściekłością!]
I w takich okresach czasu bardzo ważne jest zacząć choć dyskutować na te tematy, które Cię martwią…, porozmawiać z kimś/ powiedzieć… to jest krok, samo to, że powiesz pewne rzeczy, ujawnisz…, wcześniej nawet bałeś się o tym pomyśleć
Nie, to już ewidentnie nie tyczy się mnie! A teraz jeszcze czuję się, jakbym niepotrzebnie zmarnowała czas…
Jak podyskutujesz z kimś, wyrazisz to, co czujesz, powiesz komuś szczerze, porozmawiasz z kimś, poprosisz kogoś, żeby Cię wysłuchał…, nie mów nic, po prostu wysłuchaj mnie, jak mówię Ci, jak się czuję! SAMO TO jest lecznicze (…)
booooszeee drogi, on nie wie, nic o mnie przecież ewidentnie, bo JA POPRZEZ TEN BLOG NAWET WYSYŁAM WCIĄŻ SYGNAŁY… I PISAŁAM JUŻ NAWET O TYM OTWARCIE, ŻE JA POTRZEBOWAŁABYM NIE TYLKO, ABY KTOŚ MNIE WYSŁUCHAŁ, LECZ RÓWNIEŻ MASĘ RZECZY DORADZIŁ I NAWET „POPROWADZIŁ” DO PEWNEGO STOPNIA. A żeby teraz było „zabawniej” to nie pisałam „o kimś”, tylko przecież konkretnie o nim samym[!]…:
A może właśnie on daje Ci znać po raz kolejny, moja droga, że On w ogóle Ciebie nie zauważa??? Że nie jesteś dla niego absolutnie kimś istotnym i ważnym… Że to wszystko sobie uroiłaś! Dziewczyno, ogarnij się [ponownie!].

(…)
Już właściwie po obejrzeniu tego filmiku Gracjana, pomyślała sobie tylko jeszcze, że przecież nie da sobie „wkręcić” takich rzeczy…, bo to chyba jednak (nie wszystko) tyczy się jej osoby. Przeszło jej nawet przez myśl, że to może on tak reaguje, zwłaszcza, gdy dostrzega, że ona sobie jednak całkiem dzielnie radzi… No, ale to były znowu tylko jej myśli/ przypuszczenia… Pomyślała sobie jednak, że całe szczęście, iż w ogóle choć takie uspokajające teraz, ją jakby znowu „nawiedziły”, to przecież znaczy, że ona sobie całkiem dobrze jednak radzi i wcale nie jest zależna od jakichś „opinii” innych osób!
Tak właśnie miała wczoraj, po tym oczywiście, jak się tak wszystkim jeszcze przejęła + nie zapominajcie proszę o tym, że w ciągu dnia „dowaliła” sobie przecież jeszcze tym jedzeniem!
Dzisiaj [PONIEDZIAŁEK, 31.VIII.2020] natomiast, kochani, obudziła się jakoś o 6:40/45 i wzięła jeszcze raz komórkę do ręki, uruchomiła naturalnie swoje WIFI, bo pomyślała tylko, że odsłucha tego jego nagrania ponownie i sprawdzi po raz kolejny, czy może te zalążki tych jej myśli, były wczoraj prawidłowe…
I…, moi drodzy, doznała jakby kolejnego „olśnienia”! Jeszcze raz przesłuchała i obejrzała to bardzo dokładnie i doszła do wniosku, że przecież, tak, jak ona wyraża za pomocą tego bloga właśnie wszystkie swoje emocje, „bolączki”, obawy i dokładnie to, co odczuwa/ co ją trapi, tak doszło do niej [nie pierwszy raz, zresztą😉], że on tam mówi najbardziej prawdopodobnie głównie o sobie! Ona nie ma przecież żadnych problemów z kręgosłupem! [prócz oczywiście czasem przy sprzątaniu odczuwa ból barków, ale to wszystko!].
Była za to, kochani, niezmiernie wdzięczna, że Gracjan przedstawił dalej coś więcej o sobie i dzięki temu właśnie dał się jej jeszcze bardziej poznać 🤗. Choć ona znowu sobie myśli, że przecież o niektórych rzeczach/ sprawach już raczej wiedziała, była ich świadoma… No, ale ucieszyła się, że dzieli się dalej sobą i tym sposobem właśnie, pozwala jej się jeszcze bardziej poznać i „odkryć” dokładniej/ bardziej, a przecież o to powinno we wszelkich „związkach” chodzić, prawda? By niczego przed sobą nie ukrywać i nie bać się przede wszystkim o tym mówić. I nie unikać żadnych rozmów, nawet na tzw. „tematy trudne”, przecież w bliższych związkach nie powinno być żadnych, jej zdaniem, tematów „tabu”!
Budowanie czegoś na iluzji i kłamstwie nie ma najmniejszego sensu! Mała Mi jest naprawdę bardzo mądrym człowiekiem/ kobietą i jest tego nie tylko świadoma, ale też doskonale o tym wie, że …, dajcie jej chwilkę, posłuży się jakimś mądrym cytatem, hehe. Ok, znalazła… nie bardzo wie, czy dokładnie ten tu pasuje, ale, co tam, niech będzie, bo jest równie fajny i równie mądry:😉
ŻEBY POWSTAŁO COŚ NOWEGO, TO COŚ STAREGO MUSI SIĘ ROZPAŚĆ (…)
Dr Joe Dispenza & Gregg Braden https://www.youtube.com/watch?v=Qymfqtnbzik
Także już właściwie taka uspokojona, ogarnęła siebie i swoje łóżko, położyła na niego poduszkę i siadła [jak codzień] do swojej 20 minutowej medytacji. Dziś, kochani, ponownie DZIĘKOWAŁA WSZECHŚWIATOWI i teraz już znowu tak bardzo to odczuła, że właśnie wszystko, KAŻDE WYDARZENIE JEST DOKŁADNIE TAKIE, JAKIE POWINNO BYĆ! Czuła taką wdzięczność nawet za to, że po prostu wczoraj tak się raczej „nędznie” czuła. Dobrze to odczuwała, że to również były dla niej kolejne potrzebne lekcje, by lepiej rozumieć i ponownie czegoś się dowiedzieć/ nauczyć. Moi drodzy, Mała Mi doskonale bowiem [już chyba dość dawno nawet :P] o tym wie, że:

Odczuwała taki spokój i w tym momencie właśnie szczęście! Że przez moment przyszło jej nawet przez myśl, że dziś może odpuści sobie tą gimnastykę, bo bardzo chciała to tutaj właśnie wyrazić i się z Wami tym podzielić, a wiedziała, że dziś ma się udać także do tej lekarki… Jednak tak sobie na spokojnie to przemyślała i wyliczyła, że przecież no, „helloł?”, ale do tej 13 to spokojnie się ze wszystkim wyrobi! I właśnie, kochani, rozłożyła sobie tą matę, jak zwykle i zaczęła naturalnie od Yogi, zawsze, gdy ją wykonuje, to czuje się tak niesamowicie dobrze i spokojnie!
Moi drodzy, wiecie cóż ona zauważyła? Że ona wprost kocha te swoje nogi, hehe. Serio, przy wykonywaniu tych wykroków tak je podziwiała, najbardziej to, że coraz bardziej mogła dostrzec w nich jakieś mięśnie 🤣 Serio, ona w ogóle stwierdza, że gdyby nie ten jej brzuch 😋, to ma generalnie bardzo ładne to ciało, hehe. A zauważyła jeszcze, że jak z rana spojrzała w lusterko na swoją buźkę, to wtedy nawet nie było tak widać tego jej śladu po tej kroście. Zrobił się on jednak znacznie bardziej widoczny [czerwony] po gimnastyce właśnie. Ale wytłumaczyła to sobie tym, że z pewnością dlatego, iż krew jakoś bardziej tam napłynęła, bo jednak odczuła to, że krążenie jej krwi zdecydowanie się poprawiło 😊.
Jak ona kocha to właśnie w życiu, ŻE NIC NIE JEST STAŁE, WSZYSTKO NIEUSTANNIE PODLEGA ZMIANOM, BO WCIĄŻ PRZYCHODZĄ „NOWE RZECZY”, POMYSŁY/ WYDARZENIA/ KONCEPCJE I MYŚLI!

Powiem Wam, że ja kocham wprost patrzeć na nią, jak jest w takim właśnie nastroju! Moi drodzy, zaczęła wykonywać swoje ćwiczenia i robiła to ponownie tak dzielnie, uśmiechając się nawet do siebie, prawie że non stop. Pamiętała jeszcze, jak sobie czasem zarzucała, że wcale się nie uczy, nie rozwija, że nie ma żadnego progresu itp. Tak, kochani, dziś np. potrafiła już sobie powiedzieć: „Jak to nie ma żadnego progresu
? A choćby to, że już się nauczyłam, by jednak tą 2-gą serię tych wykroków zrobić jeszcze przed przysiadami, to nic nie znaczy?”
Była dla siebie tak bardzo łagodna, podczas tych ćwiczeń, w dodatku na koniec nawet ucałowała siebie w przedramię, hehe, 😉 i rzekła do siebie:
KOCHAM CIĘ MOJA DROGA I NAWET NIE WIESZ, JAK JESTEM Z CIEBIE DUMNA! 🤗NAPAWASZ MNIE NIEMAL CODZIENNIE TAKĄ RADOŚCIĄ I POTRAFISZ PODAROWAĆ MI TYYYLEEE SZCZĘŚCIA I POZYTYWNEJ ENERGII! 🌞DZIĘKUJĘ, ŻE TAK O MNIE DBASZ 💖🍀
I tak, moi drodzy, nasza „gwiazda” jeszcze w trakcie gimnastyki zastanawiała się, co ma sobie przyrządzić dziś na to śniadanie… Tak myślała, co będzie mądrzejsze/ rozsądniejsze…, a miała do wyboru müsli [tu pomyślała, że zakupiła w końcu te AŻ 3[!] jabłka, ma jeszcze 1,5 banana, no i to winogrono], z drugiej jednak strony, wiedząc, że na ten obiad miała sobie w końcu przyrządzić to danie z truskawkami [makaron, truskawki, twaróg = bo go również zakupiła!], także wywnioskowała, że może jednak zrobi użytek z tego jaja, które jej się wczoraj zbiło i „przelała” je od razu do kubeczka…, wtedy też, przypomniała sobie, że przecież jeszcze nigdy nie robiła sobie jaja z płatkami owsianymi!
Pomyślała, że to jest dobry moment, by sobie to właśnie przyrządzić! Do tego przecież mogła spokojnie wtedy nawet zużyć tą… SAŁATKĘ Z WODOROSTÓW [tak, kochani, bo nasza „gwiazda” również trochę takowej zakupiła, będąc jeszcze w piątek w tych „delkach” rybnych :P]
No, dobrze, kochani, powiem Wam tylko, że ona nawet stwierdziła, iż nie będzie traciła już czasu, na czytanie tego wpisu od początku, tylko po prostu skupi się na tym, czym teraz chce się z Wami podzielić. A dała już tak „na zaś” dłuższy ten plik muzyczny, dla bezpieczeństwa, hehe 🤣😋, by nie musieć się martwić, czy tej muzy tu wystarcza…

A ona będzie tu sobie jeszcze w tym wpisie właśnie na spokojnie uzupełniać to, co chciała, w końcu tworzy to swoje „arcydzieło” dalej, nieprawdaż? 😜
To teraz jeszcze tylko przedstawi Wam, jak wyglądało to jej dzisiejsze, poniedziałkowe śniadanie [na ostatniej fotce widać już ten usmażony „placek” z jaja i płatków owsianych (których, ponieważ nie miała czym zmielić, „zmiękczyła” po prostu chwilę wcześniej, podgotowując je krotko:P) i jaja + ta sałatka z wodorostów i wykonała również jeszcze trochę ze zwykłej sałaty, pomidorów i papryki]:
Kochani, naprawdę, drugiej tak zaradnej i pomysłowej dziewczyny, to chyba tylko ze świecą szukać! Hehe, poważnie! Zawsze stara się po prostu tak „kombinować”, postępować i wykonywać różne rzeczy, aby było jak najlepiej 🤗🧡🍀
(…)
Właśnie skończyła jeść już obiad i nie! Wcale nie zjadła dziś tego makaronu z truskawkami, kochani, bo miała właśnie ochotę ponownie na kaszę, która jej jeszcze została od wczoraj i był w tym rondelku również kawałek ryby, więc sobie to po prostu odgrzała. Surówki zrobiła tyle do swojego śniadania, że także jej została i sobie to pięknie nałożyła i już właśnie skonsumowała 😊.
Ach, moi drodzy, ona jest dzisiaj w naprawdę wspaniałym wręcz nastroju i tym samym czuje się taka spokojna i przez to oczywiście szczęśliwa! Ale zaraz Wam doniesiemy o tym jej dzisiejszym poniedziałku, ok?
Już, jak szła do tej lekarki tak właśnie się czuła! A mimo, że padało, pomyślała, że weźmie ze sobą parasolkę i pójdzie po prostu na piechotę = przewietrzy się przecież po drodze i wykona przy okazji trochę ruchu najzwyczajniej na świeżym powietrzu! A wyszła dzisiaj dokładnie tak ubrana, jak była w czwartek u fryzjerki:
To jest oczywiście fotka zrobiona jeszcze wówczas, czyli tego 27.VIII.2020, obecnie miała włoski również związane, lecz teraz nie robiła już sobie żadnego makijażu [tak, doskonale to wiemy, że na tym zdjęciu tutaj i tak go nie widać :P]. W każdym razie, moi drodzy, nie miała go teraz rzeczywiście i czuła się z tym CAŁKOWICIE NATURALNIE I DOBRZE, po prostu normalnie! Ta presja, że w ogóle powinna coś jeszcze tuszować/ ukrywać już dawno jej minęła! I w ogóle nie przywiązuje już do tego najmniejszej uwagi: JEST BOWIEM ŚWIADOMA, ŻE JEST ŁADNA I ATRAKCYJNA i myśli sobie: „niczego więc już więcej nie muszę udowadniać, a tym bardziej „tuszować/ ukrywać”. Wszystkie blizny, które mam na sobie, dodają mi tylko więcej wartości! :P”
Poza tym, kochani, ona przecież bardzo dobrze o tym wie, że WYGLĄD JEST TYLKO NASZYM „OPAKOWANIEM”! I on również, jak wszystko inne przecież także! może się zmienić. Uważa, że nie ma w tym niczego złego, taka jest przecież naturalna kolej rzeczy, ŻE NIC NIE POZOSTAJE TRWAŁE NA WIEKI I WSZYSTKO ULEGA ZMIANIE! Ponieważ z rana, jak się jeszcze obudziła, to padał deszcz, tzn. zobaczyła to dopiero po odsłonięciu swoich pięknych rolet, oczywiście😉. I słuchajcie, ponieważ widziała, że jeszcze jakoś o 11:30 dzwoniła do niej jej mama, wówczas kompletnie tego nie słyszała, ale pomyślała sobie: „spokojnie, oddzwonię do niej, jak będę właśnie wędrowała do lekarki.”
I dokładnie tak zrobiła! A rozmawiało jej się z mamą wyjątkowo dobrze, zdawała sobie z tego sprawę, że od niej [naszej bohaterki!] tak wiele zależało, od tego w jakim była właśnie nastroju, a była/ jest po prostu w „niebiańskim” wręcz . Nawet nie wiecie, jak ona się cieszyła, że odczuwa to niesamowicie dobrze, że ma nad wszystkim władzę, tzn. nad tym, co dla niej i właściwie dla każdego człowieka powinno być ważne i istotne! A mianowicie, że jest w stanie panować nad własnymi myślami! Czyli uznała, że to jednak OGROMNA SIŁA I WŁADZA, bo przecież bardzo dobrze wszyscy wiemy, jak to jest ważne, aby umieć kontrolować to, co się w naszej głowie pojawia/ zbiera i jak niesamowicie ważne jest, aby umieć utrzymywać tam z tym wszystkim „porządek”!
Idąc tam jeszcze tak rozmawiała ze swoją rodzicielką właśnie i słuchajcie, rzekła jej, iż ona jest szczęśliwa tak naprawdę, że tu jest sama! Bo choć wie, że ludzie są istotami społecznymi i dobrze wie, że KAŻDY POTRZEBUJE MIEĆ KOGOŚ PRZY SOBIE! Dodała zaraz jednak, że ona nie jest taka, jak Marcin, on niemalże musi mieć jakieś towarzystwo, ona absolutnie nic już nie musi! To, że chciałaby, to inna rzecz, ale już jest dawno od tego niemalże „wolna”. [a ona, kochani, wciąż bardzo w to przecież wierzy, że ON JUŻ ISTNIEJE, nawet szczerze mówiąc już wie, kim on jest, jak wygląda i zna już również Jego imię 😉]
Tak samo, jak, słuchajcie, wspomniała o tym fejsie właśnie, że ona również tego wręcz nie lubi takiego chwalenia się/ „afiszowania” sobą! Wie, że jest ładna i to jej po prostu wystarczy, nie musi się absolutnie tym jeszcze jakoś dodatkowo „podbudowywać”. Jej mama wtedy rzekła, że „no tak, bo są przecież takie osoby, które chwalą się nawet ciastem, czymkolwiek, serio, hehe.” I, moi drodzy, one obydwie nie mają wcale absolutnie im tego za złe. Jej mama jednak stwierdziła właśnie wtedy coś bardzo mądrego, że KAŻDY ROBI TO, CO UWAŻA ZA SŁUSZNE, CO JEMU ODPOWIADA I Z CZYM SIĘ CZUJE NAJLEPIEJ. Zatem innym nic do tego, każdy powinien postępować w taki sposób, aby uszczęśliwiać siebie! I nie oglądać się na innych, bo przecież to nasze życie i my tylko przed sobą samym za nie odpowiadamy!
Rozmawiając tak jeszcze z nią właśnie, napomknęła nasza bohaterka coś o tym nagraniu: Dr Joe Dispenza & Gregg Braden, bo jakoś nagle przypomniało jej się ono, gdy jej mama coś wspomniała o Kacperku właśnie… A tam było dokładnie o dzieciach…, dajcie jej sekundkę, tylko odnajdzie ten cytat:
[43:11] Gdy się rozwijamy, to przez pierwsze 2 lata życia dziecka fale mózgowe pozostają w stanie „delta” [sen na jawie]. Jak dziecko zaczyna obcować ze środowiskiem, to fale mózgowe przechodzą w stan „teta” [taki, jakby półmrok, w którym można doświadczyć czegoś mistycznego]. Ale przez pierwsze 6 lat życia, dziecko tkwi w umyśle podświadomym. Tak działają te fale mózgowe. W wyniku tego, cała uwaga skupia się na świecie wewnętrznym, na uczuciach. DZIECKO CZEGOŚ DOŚWIADCZA I SKUPIA SIĘ W TYM CZASIE NA SWOICH UCZUCIACH. To jest główny stan. GDY DZIECI ODCZUWAJĄ ZMIANY, ZACZYNAJĄ PATRZEĆ PRZEZ UCZUCIA NA ZEWNĄTRZ, SZUKAJĄ PRZYCZYNY. TO SIĘ NAZYWA PAMIĘĆ SKOJARZENIOWA. PRZEZ PIERWSZE 6, 7, 8, 9 LAT ŻYCIA FALE MÓZGOWE PRZECHODZĄ W STAN ALFA, później w stan beta. W STANIE BETA MAMY JUŻ UMYSŁ ANALITYCZNY, który służy nam jako „filtr”, albo „bariera” do odzielenia umysłu świadomego od podświadomego. Ale TO DOŚWIADCZENIE JEST ZAKODOWANE W UKŁADZIE PAMIĘCI, KTÓRY NAZYWA SIĘ PAMIĘCIĄ UKRYTĄ. Mieści się w podświadomości, nie wiemy, dlaczego zachowujemy się tak, a nie inaczej. Przez całe życie, ze względu na coś, co się nam przydarzyło, ale funkcjonujemy na fundamentalnym poziomie, który równa się tej doświadczonej emocji.
Oczywiście wiedziała, że to będzie zbyt skomplikowane dla jej mamy, więc skróciła to mówiąc, że przez pierwsze 6 lat [słyszała to właśnie w takim nagraniu] dziecko żyje w takim świecie „wewnętrznym”, skupiając się wtedy przede wszystkim na uczuciach! Następnie zaś tak do 9 roku życia jego uwaga skupia się również na tym, co na zewnątrz, wtedy też właśnie porównuje się do innych, zaczyna mieć jakieś swoje obawy, coraz więcej własnych spostrzeżeń i ważne jest ABY DZIECKO ZWŁASZCZA WTEDY WSPIERAĆ I POKAZYWAĆ MU JAKBY DODATKOWO JESZCZE, ŻE JEST WAŻNE I ŻE MOŻE MIEĆ SWOJE ZDANIE, BO MA DO TEGO PRAWO!
Mama jej wtedy wspomniała, że Kacpuś podobno powiedział, że on teraz [po tej długiej przerwie jednak + wcześniejszym lekcjom „zdalnym”: koronawirus] odczuwa już nawet obawy przed tym, że miałby teraz pójść do tej szkoły już normalnie… Gdy babcia zapytała go, dlaczego? Jakie są tego powody, że się obawia? Słuchajcie, jak skwitował to ten mądry smyk:
„PRZECIEŻ TO NORMALNE, ŻE KAŻDY (!) MIEWA TAKIE „GORSZE” DNI CZASEM!” 😋
Prawda, że to dziecko jest niesamowite? Ale wracając teraz jeszcze do jej wizyty u pani doktor:
Kochani, ona była u tej swojej lekarki i po prostu czuła się wręcz wspaniale! Co więcej ponownie odczuła to, że jest jakimś niemal „nadczłowiekiem”, hehe, choć wcale jej tego nie powiedziała, ale tak się po prostu czuła! Ponieważ wiedziała, że właśnie z nią może sobie także tak na spokojnie i szczerze jeszcze porozmawiać [tu już pomyślała sobie o tym, co usłyszała w tym ostatnim nagraniu Gracjana, buhaha 🤣] więc rzekła jej tylko, że ona się w sumie bardzo cieszy, że mieszka jednak sama…, bo ona potrzebuje po prostu więcej spokoju… Zaczęła także mówić o tym, że zauważyła choćby, jak jest w Elblągu, u swojej rodziny, czy w ogóle gdzieś wśród większej ilości osób, to po prostu jej organizm się wtedy JESZCZE szybciej wyczerpuje i ulega zmęczeniu…
To z prostego powodu, moi drodzy, KAŻDY SIĘ MĘCZY SZYBCIEJ, JAK MA STYCZNOŚĆ Z WIĘKSZĄ ILOŚCIĄ TYCH „DYSTRAKTORÓW”[ czynniki, które mogą powodować: rozkojarzenie, roztargnienie, brak skupienia, nieuwagę, roztrzepanie] …, a co dopiero taki organizm po takich przejściach, jak jej.
A dobrze wiemy, że tak może mieć każdy nawet całkowicie „zdrowy” człowiek, więc kochani, ona tu doszła do wniosku, że jest naprawdę wspaniałą istotą! Mega silną i odporną na tak wiele już rzeczy 😊. A co więcej, teraz już umie o siebie zadbać, bo dobrze wie, że przy zachowaniu ogólnie dobrego stanu zdrowia bardzo ważnych jest WIELE CZYNNIKÓW:

Musi tu jeszcze o czymś wspomnieć…, nie! Nic już przecież nie musi :P, ale jedynie chce jeszcze donieść Wam tu o tym, jak wracała od tej lekarki, wtedy już zaczął ponownie padać deszcz. I słuchajcie, otworzyła sobie tą parasolkę i tak wędrowała do domu, po prostu się uśmiechając. Żałujcie tylko, że nie mogliście ujrzeć jej spokojnej i promiennej buzi! Ale to jest zdecydowanie dobra okazja, by wspomnieć jeszcze o tej parasolce, którą sobie kiedyś przecież jeszcze, zamówiła przez internet. A mowa tutaj dokładnie o niej:
Co widać na powyższych zdjęciach, jest ona taka „dwustronna” i słuchajcie Mała Mi w sumie nawet, jak później dostrzegła, że na zewnątrz jest niestety ona jedynie czarna! Ten piękny błękit widać przecież TYLKO, jak parasolka jest albo CAŁKIEM ZŁOŻONA, albo z kolei znowu tak od jej „środka”… Nasza „gwiazda” jednak po raz kolejny zaczęła o tym sobie myśleć: „A czy to jest takie znowu ważne, co widzą inni? Przecież najważniejsze powinno być dla mnie, co się znajduje nad moją głową i jaki ja mam widok!”
(…)
Kochani, ponieważ ta „artystka” skusiła się jeszcze na kolejną kawę [i wiecie, że ona niestety prawie zawsze „musi” mieć do tego to jeszcze „coś”… :P] No ok, może to nie było jakieś tam ciasto z kremami…, ale dla niej nie ważne! Mała Mi ma po prostu zawsze z tego powodu wyrzuty sumienia… Że do tej kawy, robi sobie praktycznie zawsze to „coś”: teraz był to ten serek śmietankowy + jogurt+ te truskawki przecież… No, bo skoro nie zjadła tego na obiad…, to „musiała” się jeszcze tym uraczyć…😋 (no comments…)
Na całe szczęście zamiast makaronu wzięła sobie do tego troszkę kuskusu, który sobie przyrządziła [zalała gorącą wodą/ wrzątkiem i odstawiła na te 10 minut]. Tzn. oczywiście, Bogu dzięki, nie zjadła tego wszystkiego, co zrobiła! Wzięła sobie tylko małą porcję, a całą resztę przełożyła jeszcze do pojemniczków, podpisała co tam jest i dodała dzisiejszą datę!
Musiała jednak jeszcze choć się przejść. I w ten sposób, tak ok. godz. 20 wzięła swoje kijki, wciągnęła 3/4 legginsy, T- Shirt i tą żółtą bluzę, którą przecież na takie okazje sobie zakupiła i wyszła na tą swoją dolinkę i wykonała tam naprawdę szybkim krokiem znowu 5 okrążeń. Wróciła do domu ok. 20:45 i już była poniekąd „rozgrzeszona”, że zrobiła choć jeszcze swoją wieczorną „powinność”, o której zresztą wspomniała również lekarce.
Dokładnie tak, moi drodzy, słuchajcie, nasza „gwiazda” rzekła jej również, że no cóż… u niej jest różnie, co zresztą, sami wiecie, jest czystą prawdą. Jednak, moi drodzy, była/ jest dziś w tak cudownym nastroju, że kompletnie tam nie narzekała, bo i nie miała zbytnio ku temu powodów, za to rzekła otwarcie, dumna z siebie, że radzi sobie niesamowicie dzielnie, bo rano np. wstaje i ćwiczy, jest bardzo zaradna = wspaniale organizuje sobie dzień, a wieczorami także wychodzi właśnie z kijkami do nordic walking 💪
(…)
Kochani mamy WTOREK, 01.IX.2020, a Mała Mi czuje się jakoś teraz już potwornie zmęczona… i zła jest w ogóle na siebie znowu bardzo…, że marnuje tyle czasu, nie wykonując nawet niczego sensownego…, tylko sobie po prostu nawet wręcz szkodzi… Ten jej cudowny nastrój zniknął wręcz, jak za dotknięciem jakiejś czarodziejskiej i wcale „niefajnej” tej różdżki… Ona obecnie w ogóle nie potrafi siebie wesprzeć, dlatego właśnie przyszłam jej z pomocą!
Moja droga, to zacznij proszę wyrzucać to z siebie! Opowiedz nam, dlaczego jesteś teraz w takim „nienajlepszym” humorze… Podziel się po prostu tym, jak ten dzień u Ciebie wyglądał, wtedy może uda nam się bardziej wywnioskować i dojść do przyczyn Twojego obecnego nastroju!
Cóż, spało mi się jakoś wyjątkowo dobrze, bo położyłam się wprawdzie znowu dopiero o godz. 00:05, to swe oczy otworzyłam o 5:23 i byłam jakaś nadal spokojna! To z całą pewnością z powodu wczorajszego takiego dobrego i udanego jednak dnia!
Ok, również wydaje mi się to wręcz oczywiste. Tak, jak donosiła nawet Ewa Hartman o tym: na nasz nastrój ma przecież wpływ wiele rzeczy/ czynników, a m.in. PRZEDE WSZYSTKIM WYDARZENIA Z DNIA POPRZEDNIEGO, czy może jeszcze bardziej: nasze podejście do tego i to w jaki sposób o tym myślimy!
No właśnie, ja wczoraj czułam się po prostu, jak taki rzeczywisty „twórca”…, a dziś już niestety jakby wszystko zaczęło padać…
Ale, zaraz, chwileczkę! Czy rzeczywiście tak „wszystko”? I niczego takiego dziś nie dokonałaś i nic faktycznie nie zrobiłaś?
Hm…, no cóż…, może i rzeczywiście „coś” zrobiłam…, ale po drodze zmarnowałam przecież cholernie dużo i własnego czasu i energii, którą mogłam zdecydowanie na coś bardziej „twórczego” i wspierającego mnie przeznaczyć!!!
Uważasz poważnie, że choćby to udanie się do apteki po raz kolejny, nie miało żadnego znaczenia?
Taaaa, no może niby jakieś miało, bo przecież wybrałam się tam z kijkami do nordic walking, buhaha 🤣, zamiast tej porannej gimnastyki jeszcze… Tylko byłam już zła na tyle rzeczy…, że nawet założyłam ponownie tą żółtą bluzę, którą widać na fotce powyżej, za chwilę jednak ją zdjęłam…, bo pomyślałam sobie, że w niej to będzie mi chyba jednak zbyt ciepło… i kurna wyszłam twierdząc, że nie! Teraz to jednak właśnie w tym cienkim bolerku będzie mi chyba zbyt jednak chłodno…
I co, moja droga, jak to było w końcu?
No co jak było…? Kurna, miałam wrażenie, że drugiej tak znowu „popapranej” osoby, jak ja to nie ma…, bo wyobraź sobie, że wyszłam i tak, cholera, stoję i się zastanawiam, czy może jednak zawrócić i na powrót tą żółtą bluzę ponownie nałożyć… I tak w rezultacie pozostałam w tym bolerku…, co więcej OKAZAŁO SIĘ [na całe szczęście!😋], ŻE JEDNAK PODJĘŁAM SŁUSZNĄ DECYZJĘ, bo i w nim zrobiło mi się nawet już zbyt ciepło i później musiałam je zdjąć, hehe. A jeszcze odnośnie tych leków… to też jest dłuższa historia…, której generalnie nie mam już nawet siły, by wyjaśniać. No ok, to tylko tak w naprawdę WIELKIM SKRÓCIE: lekarka dobrze wiedziała, że ja przyjmowałam już tą mniejszą dawkę 15mg, wypisała mi jednak 30mg, bym miała już tak na „zaś”, aby nie musieć budzić się w nocy i brać drugiej. Powiedziała mi także, że zawsze przecież oni w tej aptece mogą spokojnie dać mniejszą dawkę, tylko wtedy będą musieli dać więcej tych opakowań. Nie mogą jednak sami dawki zwiększać, co jest przecież oczywiste, bo to nie oni są lekarzami i nie mają do tego odpowiedniej wiedzy… Poza tym mogę sobie brać tylko pół tej tabletki…
Ok, bo znowu się rozwlekam… Okazało się natomiast, że gdybym jeszcze tego samego dnia, przy zakupie ich powiedziała o tym, że chciałabym mniejszą ich dawkę, to spokojnie by mi jeszcze wtedy wymienili, dając naturalnie zamiast 2 opakowania po 30 mg, 4 po 15, a tak ta farmaceutka mi rzekła, że ona mi już nie może zamienić, bo jak lek został wydany/ „wyszedł” z apteki, to teraz już jest to niemożliwe… Pomyślałam wtedy, no ok, nie rozumiem w sumie nawet dlaczego za bardzo, ale może ja się po prostu na wszystkim nie znam… Ale choć przy okazji [będąc jeszcze w domu] zajrzałam w końcu na tą fakturę za ten lek i dostrzegłam, że jest tam mój stary adres [tej kawaleruni jeszcze]. Zatem teraz choć wystawiła mi kolejną fv z poprawnym obecnym adresem!
No dobrze, więc widzisz! Już coś jednak załatwiłaś! Nawet jeśli to „tylko” faktura, ale to już przecież coś!
Tak naprawdę to jestem na siebie najbardziej zła za to, że cholera, nie potrafię kompletnie o siebie zadbać…
Co konkretnie masz na myśli?
Generalnie to, że wciąż postępuję jak jakaś „popaprana”… Bo wiesz, jeszcze jakoś po medytacji myślę sobie tak, że skoro nie umiem zrezygnować z tego „jeszcze czegoś” do tej kawy, to może powinnam całkiem i od tego „trunku” odstąpić? Jeśli to jest dla mnie niemal zawsze taki przeklęty wręcz nawyk, że lubię przy okazji jeszcze coś sobie podgryzać…, to po prostu „uciąć” to w zarodku…
No i?
Sama przecież wiesz i widzisz, jak to ze mną niestety jest… Mówię jedno, po czym, robię jednak coś całkowicie innego niestety… Jak przecież jeszcze wracając z tej apteki [prawie przy samej przychodni], więc jednak niezły kawałek zrobiłam! I tak bardzo miałam, cholerka, ochotę na arbuza… dlatego zaszłam po drodze jeszcze do p. Piotra…, a ten, słuchaj, widząc mnie z tymi kijkami pyta: A gdzie narty? Ja wiesz 🤔, dopiero po jakimś czasie sobie to skojarzyłam, że jak „kijki”, to rzeczywiście tylko nart brakuje, hehe. I on wtedy rzekł: no a gdzie narty „odleciały”? I ja, wiesz na to, jak usłyszałam ten wyraz [„odleciały”], to jakoś szybko podłapałam i mówię: A myśli pan, że ja to wiem… taka już [słuchaj, bo to będzie „najlepsze”!] „LATAWICA” ZE MNIE [bo myślę sobie, no jak już coś „odlatuje” to chyba dlatego, że się „lata”, buhaha 🤣], więc tak to po prostu skwitowałam…
No masz niezłe poczucie humoru, muszę przyznać, hehe
Ale to jeszcze nic! Zostawiłam w domu śmieci, była już pełna reklamówka, pomyślałam jednak, że jak wychodzę z kijkami, to nie zabieram ich ze sobą, po prostu wrócę i wtedy je wyrzucę. I tak też zrobiłam… Tzn. na początku, zaraz po moim wyjściu ta papierowa torebka zaczęła mi się po prostu rozrywać… i jak próbowałam tam dalej upychać te wylatujące z niej papiery, to ta się oczywiście dalej rozrywała…
I ja już taka zdesperowana, bo niosłam jeszcze prócz tego dużą i ciężką reklamówkę z ogólnymi śmieciami… a tu jeszcze wiał wiatr… i zaczęło mi już te papierowe śmieci po prostu wywiewać… Myślę sobie: „No po prostu zaje...fajnie
…” Już nawet dojrzałam jakąś czwórkę mężczyzn stojących tam naprzeciwko, więc zdesperowana pomyślałam, że może choć tą wielką i ciężką reklamówkę bym przy nich postawiła, a sama dopilnuję wtedy dwiema już wolnymi rękoma, aby mi choć tych dalej nie wywiewało…
Oni wtedy widząc mnie, z tymi „uciekającymi” mi śmieciami, zaczęli je po prostu podnosić i mi podawać. Po czym, wiesz, oni mi z ziemi sięgają jakiś papierek, a wtem kolejny wypada, buhaha i tak już sobie nawet zaczęli żartować, że oni tak długo to nie będą mi „padać do nóg” 😜
To chyba miał być jakiś śmieszny żart, ale ja w tym momencie byłam już po prostu wykończona… najpierw tym, że nic nie udało mi się jednak załatwić w tej aptece [prócz tej faktury, oczywiście!], dalej jeszcze te rozpadające się śmieci… W każdym razie, jak już je jednak wyrzuciłam, a wzięłam wszystkie. Nawet tą wielką reklamówkę, którą zresztą również mi podali. To tak wracałam przechodząc obok nich i rzekłam po prostu: „Dziękuję za pomoc!” Oni wtedy, zamiast: „Proszę”, czy „Nie ma za co” [co by, moim zdaniem, znacznie bardziej pasowało na odpowiedź…], to z ich ust wtedy słyszałam takie słowa: „Nic się nie stało” i „Nie ma problemu”, hehe, no nie wiem, ale na moje to zabrzmiało, jakbym ich co najmniej przepraszała…, czy źle to rozumuję?😜
Ach…, może już teraz [godz. 16:18] jestem tym wszystkim tym bardziej zmęczona…, najbardziej jestem wciąż wkurzona na siebie samą…, że taka właśnie jestem… i znowu marnuję ten czas… booooszeee, a teraz siedząc jeszcze na balkonie, gdzie sobie wyszłam z laptopem, by choć „zaczerpnąć” jeszcze ździebko tego świeżego powietrza…, to chce mi się już teraz po prostu najzwyczajniej w świecie płakać… Tak, znowu mnie to nachodzi, po prostu już nie mogę, tak bardzo chciałabym być przytulona… Aby tu ktoś był, kto o mnie by również zadbał…
Wiesz, tego jeszcze nie powiedziałam, ale dziś medytując, znowu usłyszałam taki jakby „głos”… od Wszechświata… i zasugerowałam się właśnie tym, co do mnie doszło…, aby pokazać, że ja również potrafię choćby okazać zainteresowanie… Teraz jest już prawie 18…, chyba tradycyjnie ubiorę się i wyjdę jeszcze na wieczór zrobić choć tą „rundkę” z kijkami po dolince… A może od jutra już się w końcu zepnę i zacznę tworzyć tu choćby ten wpis odnośnie tego nagrania Dispenzy…
(…)
Była, moi drodzy na tej dolince, ale wyszła już w takim nastroju, że myślała, iż wykona tylko jedno, no góra 3 okrążenia. Zrobiła ich oczywiście 5, ale już serio to piąte właśnie dosłownie „ostatkiem sił”. W dodatku o tym, kochani jeszcze nie wiecie, ale Mała Mi nie miała w ogóle w poprzednim miesiącu swojego okresu… I może to wszystko jeszcze ją tak właśnie dobija + najbardziej tak naprawdę te wszystkie zdarzenia, którymi ona sama zresztą również się przyczynia do pogarszania swojego nastroju jeszcze!
Najgorsze dla niej jest, że ona znowu doskonale jest tego świadoma i dobrze widzi, co sobie robi…, ale jakoś nie umie nad tym zapanować… Ona tak bardzo potrzebowałaby mieć tu jeszcze kogoś, bo wtedy sobie myśli, że byłoby choć jej łatwiej starać się jeszcze o siebie, wiedząc choćby, że powinna robić „dobre wrażenie”. Łatwiej się przecież żyje ze świadomością, że ktoś jeszcze obok jest, komu na Tobie też zależy, bo wtedy jakoś automatycznie aż chce się starać…, nawet jeśli nie dla siebie samej, to właśnie choćby dla tej drugiej osoby jeszcze…
boooszeee, teraz nasza Mała Mi jest w takim stanie, że nie ma już nawet siły stwierdzić takich właśnie mądrych rzeczy, jak choćby na tych obrazkach z fejsa:
Ok, moi drodzy, jest już 20:13, to chyba najlepsze, co może teraz zrobić, to pójść się w końcu umyć… wtedy miejmy nadzieję, że zmyje z siebie te „wszystkie” niepotrzebne również brudki, które się teraz przyczepiły do jej duszy! Tak właśnie, Ty „artystko” nasza, idź się teraz po prostu obmyć, zrób sobie może najlepiej taką relaksującą kąpiel z jakąś fajną muzyką do tego właśnie…
(…)
OPADŁY MGŁY I MIASTO ZE SNU SIĘ BUDZI… (…)
BO NOWY DZIEŃ WSTAJE, BO NOWY DZIEŃ WSTAJE, WSTAJE NOOOOWY DZIEŃ!

Doszła właśnie do wniosku, moi drodzy, że ona jest naprawdę tym przede wszystkim CZŁOWIEKIEM DZIAŁAJĄCYM/ „DŹWIGAJĄCYM SIĘ”!!! 💪 Obecnie mamy już ŚRODĘ, 02.IX.2020. Oczywiście, jak to ona, nie będzie twierdziła, że zawdzięcza to tylko sobie, bo Mała Mi jest chyba niestety nadal zbyt skromną osobą… Choć muszę Wam powiedzieć, że dzisiaj ponownie poczuła tak jakby w sobie taką WIELKĄ MOC SPRAWCZĄ! Już Wam donoszę o tym jej dniu. Aż znowu spojrzała na datę, wprawdzie wie, że dzisiaj już jest parzysta cyfra, ale, pomyślała sobie, że przecież, kochani, jak dodamy dzień (02) i obecny miesiąc (09) to ponownie wychodzi nam przecież ta NIEPARZYSTA LICZBA (11)!😜 Szczerze mówiąc, nawet w sumie wciąż tego nie rozumie, dlaczego jej mózg i głowa doszukuje się zawsze tych „nieparzystości”.
Choć może to nie do końca jest prawdą. Ona chyba tak właśnie podświadomie [wiedząc już, że tyle „znaczących” i ważnych dla niej wydarzeń, miało miejsce właśnie w nieparzyste dni: poczynając przecież od tego najważniejszego dnia: 09.03., czyli dnia jej narodzenia!] ich się jakoś po prostu zawsze doszukuje, chyba jakby na jakieś „potwierdzenie” czegoś.
A moi drodzy, dzisiejsza środa, była/ jest równie wspaniała, żeby nie mówić wręcz genialna! A mamy dopiero godz. 10:39… Zacznijmy może jednak od początku. Otóż nasza „gwiazda” jeszcze wczoraj położyła się do łóżka tak o 23. Spała tak do ok. 5:37 [no a przynajmniej wtedy spojrzała na zegarek :P]. Kochani, ona cały czas sobie powtarza, że: „NIC SIĘ NIE ZMIENI, DOPÓKI JA SAMA CZEGOŚ NIE ZMIENIĘ!„

I dobrze to już naprawdę wie, jest tego doskonale świadoma! Kochani, Mała Mi jest naprawdę MEGA MĄDRĄ ISTOTĄ, która z tak wielu rzeczy zdaje sobie sprawę! Ale nie TYLKO to dostrzega, zawsze również stara się przecież coś robić/ „iść do przodu, żeby NIE STAĆ CIĄGLE W TYM SAMYM MIEJSCU„. Wprawdzie, dostrzegliście już to z pewnością, że czasem jeszcze jest taka, jak to ona mówi „popaprana” i nie bardzo wie, co ma zrobić i w ogóle JAK… Ale zauważcie, że ona wciąż robi jakiś krok do przodu, nawet jeśli czasem się wycofa i nic nie zrobi! Już doskonale o tym wie, że taki „odpoczynek” również jest potrzebny! Doskonale jednak zdaje sobie sprawę ze słuszności tych słów Jean`a – Paul`a Sartre:

Poza tym, moi drodzy, może nie będę jej tak chwaliła, bo ona tego nie znosi, jak robię to, bez podawania żadnych choćby przykładów/ potwierdzeń na to [ma chyba czystą „alergię” na takie „puste”, niczym nie podparte frazesy, hehe 😋]. No to lecimy od przedstawienia jej dnia, a przypominam, mamy dopiero 11:18!
Zatem, obudziła się nasza „artystka” o tej 5:37. Chwilę poleżała i wzięła swoją komórkę do ręki, uruchomiła oczywiście WiFi, bo postanowiła znowu zacząć czytanie tego, na czym tu wczoraj skończyłyśmy. I muszę Wam powiedzieć, że dziś już była bardziej spokojna. Wiecie, cóż ona sobie znowu pomyślała? Powiedziała to sama do siebie: booooszeee, dlaczego ja o tym w ogóle zapominam? ŻE PRZECIEŻ WSZYSTKO ULEGA ZMIANIE! Więc po cholerę o tym „trąbię”, jak zaraz i tak mi to ucieka…, hehe, przecież nawet sama napisałam sobie to na tych kartkach i miałam na to zaglądać:
Poza tym, kochani, dziś już pomyślała sobie, że… [pamiętacie te 2 obrazki z tego fejsa, o których wczoraj jeszcze wspomniała] dziś uznała, że spokojnie mogła by się pod nimi podpisać własną ręką! A mowa tu o tych dwóch właśnie:
Tak sobie w takich momentach dokładnie myśli, że: i co niby z tego, że popełniam błędy? Przecież jestem tylko człowiekiem i każdy ma do tego prawo, bo NIE MA LUDZI IDEALNYCH! Ale to nie znaczy, że teraz do końca życia będę musiała się za nie „biczować”! 😜
To teraz, kochani, przedstawię w końcu, jak ten jej dzionek wyglądał, ok? Ponieważ wiedziała, że jeszcze wczoraj tej swojej gimnastyki nie wykonała, a nie wiem, czy zauważyliście, że jakoś ten fakt [brak ćwiczeń] + w połączeniu jeszcze z innymi (niekorzystnymi) wydarzeniami danego dnia, zawsze jeszcze sprawia, że czuje się gorzej psychicznie! Dlatego teraz po medytacji w ogóle już się nad tym nie zastanawiała, czy te ćwiczenia ma wykonać! Jedyne nad czym się zaczęła zastanawiać, to… co sobie zrobi na śniadanie, 😋, bo jeszcze wczoraj właśnie postanowiła, że musi coś, cholerka, zmienić w tej „swojej diecie”/ sposobie odżywiania!
Ponieważ wiedziała, że jeszcze w poniedziałek zakupiła fasolkę [tą już wczoraj ugotowała], ale również zostały jej jeszcze te pieczarki! I dlatego postanowiła zrobić z nich jakiś użytek! Kupiła je tak po prostu, chyba z myślą, że już dawno nie jadła „młodych pieczarek”, dlatego widząc je u p. Piotra w warzywniaku, po prostu o nie właśnie poprosiła. I rzekła w swojej głowie: później o tym pomyślę, z pewnością „coś” z tego na obiad sobie przygotuję! [tak, tylko sobie pomyślała wówczas + jeszcze to, że ewentualnie jak zobaczy jakieś odpowiednie (czyli „łatwe” dla niej oczywiście :P) przepisy w necie, to ewentualnie coś jeszcze dokupi😜].
Więc dzisiaj, nim jeszcze przystąpiła do gimnastyki, to pomyślała o tym, że: ok. fasolkę mam już ugotowaną, to teraz może jeszcze tylko obiorę te pieczarki. Bo wpadła już na pomysł, że przygotuje sobie właśnie Wrapa z nimi między innymi. I tak, kochani poszła sobie do kuchni i zaczęła je obierać i przygotowywać. A tak jeszcze zaraz sobie wygooglowała w ogóle, co można na obiad z tych pieczarek sobie przygotować i weszła na stronę: https://beszamel.se.pl/pieczarki/niedrogie-dania-z-pieczarek-proste-przepisy-na-pieczarkowe-specjaly,22303/, a tam spodobał jej się zwłaszcza ten przepis: https://beszamel.se.pl/makarony/makaron-z-pieczarkami-i-ricotta-w-15-minut,22032/
Moi drodzy, to jest taka „artystka”, że mówi sobie: I co z tego, że nie mam tego sera „ricotta”? Przecież może zastąpię go po prostu zwykłym serem, z pewnością nie będzie to tak samo smakować jak z nim, ale ponieważ nawet nie wiem, jaki jest jego oryginalny smak, to już mam przewagę, hehe🤣 Oczywiście nie byłaby sobą, gdyby nie udokumentowała wszystkiego za pomocą zdjęć 😋:
Na zdjęciach powyżej jest dokładnie wszystko! Od jej stanowiska, gdy obierała te pieczarki/ je obrane/ ugotowane, nawet tą fasolkę wrzuciła jeszcze do tej wody z pieczarkami, aby się również „ogrzała”, wreszcie rozłożone te składniki, aha a ta „pasta”, którą tam widać [od 4 fotki] to jest właśnie ta z brokuła, którą sobie wcześniej już przygotowała 😊. Dalej położyła na te pieczarki i fasolkę jeszcze sałatkę, którą również zrobiła. W ogóle to, kochani, ona spojrzała jeszcze raz na te swoje porcje, które zawsze robiła [jak dobrze, że dokumentuje to jednak zdjęciami! hehe 😋]. I stwierdziła, że te jej „porcje” są chyba jednak zbyt duże…, przecież powinno się jeść może nie: „często”, ale zdecydowanie „regularnie”! owszem i tylko raczej „w niewielkich ilościach”! Zatem, kochani, dziś postanowiła, że spokojnie się naje tym jednym Wrapem, nawet nie aż tak pełnym w środku.
Ah tak, bo o tym jeszcze nie wspomniała, że te składniki sobie TYLKO PRZYGOTOWAŁA PRZED GIMNASTYKĄ JESZCZE! Już sam ten fakt, że kochani, to wykonała [przypominam osoba, która NIE PRZEPADA ZA BARDZO ZA GOTOWANIEM!😜], sprawił, że poczuła się tak, jakby właśnie ponownie sama tworzyła swoją rzeczywistość!

Kochani, Mała Mi jest naprawdę tak niesamowitą i nieprzeciętną osobą, że mi osobiście aż czasem brakuje słów, by ją jakoś „odpowiednio” określić! Ja mam nieustanne wrażenie, że mam możliwość przebywania z kimś tak ORYGINALNYM & WIELKIM, kto posiadł tak ważną wiedzę i przez to również mądrość. Ona bowiem doskonale zdaje sobie sprawę z tak wielu rzeczy, jak choćby z tego, że:

To, co? Jedziemy chyba dalej, nieprawdaż? 😉 Zrobiłyśmy sobie tylko małą przerwę na kawkę Tak właśnie! Mądra Mała Mi uznała, że tak ją lubi, że z pewnością nie będzie z niej rezygnować! Już samo jej popijanie przynosi jej bowiem taki relaks i tak dobrze na nią wpływa, więc dlaczegóż ma rezygnować z czegoś, co ma tak dobre działanie? Tak, tak, pamiętamy przecież dobrze, z jakiego powodu chciała zrezygnować początkowo z tego trunku…
Słuchajcie, cóż ona sobie „rozkminiła”. Ta niesamowita kobieta przetłumaczyła to sobie w sposób następujący [uprzedzamy: będzie się z czego pośmiać 😜]. Dobrze wie, co powoduje u niej zjedzenie choćby jakiegoś „najbardziej zdrowego” słodycza
. [🤔 a takie w ogóle istnieją? buhaha 🤣]. Więc skoro później ma mieć te wyrzuty sumienia, to stwierdziła, że choć pozjada stopniowo te wszystkie, które tu jej jeszcze zostały i ABSOLUTNIE NIE BĘDZIE JUŻ NIC ZAKUPOWAŁA!!! Nawet tej „gorzkiej” czekolady!
I tak właśnie zrobiła! W dodatku pomyślała także, że przecież nie można ze wszystkiego tak nagle rezygnować, bo takie wszelkie drastyczne, duże zmiany przecież mają tylko zły wpływ na człowieka, a już zwłaszcza na kogoś tak wrażliwego, jak ona🤣😜🤦♀️.
Dlatego, moi drodzy, dzisiaj wzięła i rozkroiła dla nas tylko arbuza, bo niczego innego [na całe szczęście!] 😋 już nie miała, hehe. I tak, taka z siebie ponownie dumna wystawiła oczywiście do kawki nam jeszcze to „coś”, ale tym razem, kochani, miała tego świadomość, że TO JEST owszem nadal SŁODKI, ALE i SOCZYSTY, NIESAMOWICIE PYSZNY TYLKO OWOC!
Muszę Wam powiedzieć, że sprawiła mi tą wiadomością i swoim, jakże mądrym podejściem do sprawy, ogromną radość! I co tu dużo mówić, czułam także przyjemność mogąc rozkoszować się tym teraz całkowicie zdrowym i w dodatku soczystym „deserem” 😊.
No dobrze, kochani, my wciąż nie kontrolujemy nawet, jak to się ma ten wpis z długością tej zamieszczonej tutaj do niego muzyki. Tzn. wcześniej to tylko zobaczyła jeszcze raz [bo ona jest takim człowiekiem, że nie lubi, tak czegoś po prostu „odwalać” (dokładnie tego słowa użyła)], a chodziło jej chyba o to, że lubi mieć jednak „jakąś kontrolę” nad tym, co robi, no a tym bardziej, jak „puszcza to gdzieś dalej w obieg”/ „w świat” 🌞🍀😉
Teraz już znowu nie pamięta dokładnie, w jakim momencie [treści] ta muzyka się zakończyła [bo to zapisała sobie w osobnym wpisie/ szkicu]. A mamy tam dokładnie: 1:43:00/ 2:04:37, prócz tego naturalnie wszystko inne jeszcze, co się tego dnia wydarzało, czy może raczej lepiej tu pasuje: cóż ona wykonała i robiła! Dopiero, kochani, jak już to zakończymy, to wtedy jeszcze raz od początku będzie to czytała i ewentualnie dokonamy jeszcze jakichś zmian/ ostatnich „szlifów” 😉.
Przerwałyśmy na tym, jak poszła do kuchni, przygotowywać sobie te produkty do śniadania. Zrobiła to i oczywiście przystąpiła do swojej gimnastyki! Kochani, ona ponownie się tak pięknie uśmiechała przy niej i znowu odczuwała taką dumę z siebie i tym samym szczęście! Że właśnie taką osobą się stała! Konsekwentną, wciąż i na nowo powstającą i podnoszącą się, czyli właśnie tą „DŹWIGAJĄCĄ SIĘ”!
I moi drodzy, dziś ponownie wykonała mega dzielnie te swoje ćwiczenia, jednak słuchajcie, rozebrała się do bielizny, bo stwierdziła, że ona lubi patrzeć na swoje nogi, hehe, zwłaszcza, jak wykonuje te wykroki Od razu wtedy skojarzyła to sobie z tą piosenką: [chcę oglądać Twoje nogi 😛 = Czarno Czarni – Nogi https://www.youtube.com/watch?v=0n-X3_lapPs%5D
Ale, ale, moi drodzy, wróciła z tej gimnastyki i miała zacząć w końcu jeść tego swojego Wrapa, którego tak sobie wspaniale dziś przecież przygotowywała. Miała już również do tego oglądać po raz kolejny Dr Joe Dispenza & Gregg Braden https://www.youtube.com/watch?v=Qymfqtnbzik. Najpierw jednak chciała oczywiście zapisać sobie to, co właśnie taka szczęśliwa wykonała i… moi drodzy, nagle wpisując tam, a ma już taki schemat [wpisywania], który wygląda następująco:
YOGA & 1 SERIE VON ÜNUNGEN 💪 + 40 KNIEBEUGEN 😊 + … (tu miało stać 20 DAMSKICH POMPEK 👍) [i w tym właśnie momencie zdała sobie sprawę, że przecież ona wcale ich nie wykonała!!!] boooszeeee, myśli sobie, jak to się mogło stać w ogóle, skoro zrobiłam wszystko pozostałe, bo przecież i było 2 x po 15 wykroków na każdą nogę + na zakończenie, jak zwykle 100 (liczeń) „bieg w miejscu” 😋
Pomyślała sobie jednak, no trudno, Wrap musi sobie poczekać! Idę wykonać do końca swoje zadanie! Musiała oczywiście się ponownie rozebrać 🤣 [bo nałożyła z powrotem i legginsy i T-Shirt], rozłożyć jeszcze raz matę, którą przecież zwinęła, będąc pewna, że już zakończyła swoją gimnastykę. Ale myśli sobie: spokojnie, nic się przecież jeszcze nie stało, „wskoczę” na matę i zacznę robić te pominięte ćwiczenia.
I… moi drodzy, jak zrobiła te pompki właśnie, to nagle zdała sobie sprawę, że po nich zawsze przecież wykonywała również jeszcze deskę/ plank… i dalej już się „posypało”, hehe, bo z kolei jej następnym ćwiczeniem po tej „desce” właśnie było zawsze takie ćwiczenie na równowagę. Postara się Wam wyjaśnić. Szczerze mówiąc, już dawno poszukała sobie nawet do tego ćwiczenia zdjęć na necie, byście mogli sobie lepiej wyobrazić, o co jej w ogóle chodzi, hehe 😉. Wprawdzie dokładnie takiego nie widziała tam, jak ona robi, ale myślę, że patrząc na te zdjęcia i jej opis, będziecie w stanie to sobie spokojnie wyobrazić.
Otóż to jej ćwiczenie wyglądało następująco: była dokładnie w takiej pozycji, jak ta dziewczyna na zdjęciu poniżej, tylko, że Mała Mi unosiła JEDNOCZEŚNIE JEDNĄ RĘKĘ [prawą] & PRZECIWNĄ [czyli lewą] NOGĘ. By właśnie w ten sposób ćwiczyć także swoją równowagę!
A przy okazji, moi drodzy, odkryła jeszcze jedną [pewnie oczywistą rzecz, hehe], a mianowicie, że wykonując ten „plank” robi tym samym stabilizację [trening mięśni GŁĘBOKICH😯].


Ona [żeby było jasne!] wykonuje ją TYLKO RAZ I JEDYNIE „PRZODEM” [głową w dół!]
Moi drodzy, to naprawdę jeszcze nie koniec opisu tego jej dnia!!! Ale może jeszcze teraz tylko sprawdzi, czy ten plik muzyczny wystarczy tutaj, hehe 😋 W każdym razie poinformuje Was jeszcze osobnym wpisem, że wciąż tu „tworzy” i „dzierga”, tak byście wiedzieli, iż nadal tu jej coś powstaje.

No dobrze, kochani, właśnie sprawdziłyśmy i do końca tego wpisu spokojnie jeszcze tej muzyki wystarczy, kończy się dokładnie na czasie 1:50:40 / 2:04:37, ale mamy właśnie godzinę 23:09… Ok, nie będzie się jeszcze kładła, bo przecież musi wykorzystać choćby to, że dziś jeszcze jest w tak dobrym tym humorze, hehe 😜
To na czym my tu skończyłyśmy…
Tak, o gimnastyce już było doniesione, to może teraz jeszcze „tylko” coś tak niesamowitego, co ja dostrzegam tu, odkąd ją w ogóle poznałam! Kochani moi, ale nie spotkałam chyba jeszcze nigdy tak zdystansowanej kobiety do tak wielu rzeczy, [własny wygląd, własne „umiejętności”, a może raczej ich brak :P, buhaha, nieposiadanie wszelkich dóbr materialnych, itp.,itd.] jaką ona obecnie jest! Poważnie Wam to mówię, to wszystko jednak tyczy się tylko wyrazów „jej”, czy „własny/e/a”.
Już Wam mówię, o tym jej podejściu, zwłaszcza chyba obecnie… do tak wielu rzeczy. No serio, drugiej takiej KOBIETY to jeszcze chyba nie znałam! Dlaczego podkreślam tutaj jej płeć? Bo przecież dobrze wiemy, że „kobieta” powinna się może bardziej wstydzić, że nie wygląda tak, jak „powinna”, czy że nie umie gotować, no a już napewno nie powinna się tym tak wszem i wobec chwalić, bo to przecież „nie wypada”!
A wiecie, o czym ona właśnie dziś pomyślała? Doszła właśnie do wniosku, że ona dokładnie przez to jest jeszcze bardziej WIELKA i WYJĄTKOWA! Bo nie wstydzi się siebie, nie chowa się gdzieś tam ze strachu, że ktoś ją właśnie tak niekorzystnie oceni/ potraktuje nieprzychylnie, czy nawet wręcz wrogo. Pomyślała sobie, że ona przecież POKAZUJE TU COŚ WIĘCEJ! Bo tak stała właśnie w kuchni i sobie jeszcze raz o tym pomyślała, że przecież ona POMIMO TEGO, ŻE ZDAJE SOBIE SPRAWĘ, że nie potrafi jednak całkiem dobrze gotować [nie ma już nawet tak dobrego smaku chyba … = uszkodzony w tym wypadku], to i tak to robi! Więc kto jest gorszy?
No przecież chyba nie ta osoba, która wie, że ma jakieś „ograniczenia”, a pomimo ich właśnie to robi i wykonuje??? Podchodzi nawet czasem już po prostu do tych wszystkich zdarzeń właśnie z takim dystansem, przypominacie sobie to jej powiedzonko
: „No a co zrobisz, jak już nic nie zrobisz?” 😋 Przez długi okres nie było to wcale dla niej łatwe, ale doskonale to dostrzega, że wszystko przychodzi z czasem! A ten jest naprawdę świetnym nauczycielem!
Dobrze to wie, że są przecież osoby, które nie mają tylu, często nie od nich przecież zależnych trudności/ problemów, a mimo to nie robią tego, bo… im się po prostu nie chce/ czy nie mają ochoty/ tzw. „weny”/ siły, czy cokolwiek [zawsze jakąś wymówkę znajdą :P] itp. Mała Mi nie tylko podejmuje „wyzwania”, ale nawet je bez kompletnie żadnego wstydu czy niezręczności pokazuje innym! Co więcej, kochani, ta „gwiazda” potrafi się niejednokrotnie po prostu z tego/ z siebie, czy nawet z „nie takich dobrych” rezultatów/ wyników swojej jednak pracy… w tych momentach najzwyczajniej nabijać/ żartować!
Kochani, ale obecnie, CZWARTEK, 03.IX.2020, to już jej wcale nie jest tak do śmiechu… Myśli tu sobie zaraz: „to przecież norma
, nieprawdaż? Jak jednego dnia czuję się tak wręcz zajebiście, to cholera następny już zazwyczaj wcale taki niestety nie jest!” NIC NIE TRWA WIECZNIE! = zapomniałaś już o tym? 😜
Ale, moi drodzy, ona jest jednak [tak, mimo wszystko😋, hehe] mądrym człowiekiem i w sumie, tak sobie pomyślała, że ma chyba ku temu jakieś powody [z tych takich bardzo „przyziemnych”, bo już nie będzie tu wspominała o tym, że czuje się bardzo samotna…i że BAAARDZO JEJ BRAKUJE TEJ „BRATNIEJ DUSZY/ TEGO WYJĄTKOWEGO I TYLKO DLA NIEJ „KOGOŚ”…].
Niby nic takiego się nie stało…, tak patrzeć normalnie okiem „przeciętnego” i „całkowicie zdrowego” człowieka z boku… Ona po prostu chyba tak reaguje i zbyt „intensywnie” wszystko odczuwa…, tylko sobie tak myśli, czy rzeczywiście dopiero po tym wypadku? Z całą pewnością, on również się do tego przyczynił, jaką stała się teraz osobą i to w „znacznym stopniu” [kurna to przecież, jak określenie jej stopnia niepełnosprawności…] Tak właśnie! Bo teraz jest chyba jeszcze „znacznie” wrażliwszym człowiekiem… 😜
Pamiętacie, jak jeszcze wczoraj była z siebie taka dumna, że na tak wiele rzeczy ma po prostu już „zlewkę” i kompletnie się tym nie przejmuje? Dziś, moi drodzy, doszła do wniosku, że jednak niekoniecznie… Np. miała ogromną wręcz ochotę teraz na właśnie coś z jakimś „ciastem”… do kawy oczywiście. Więc tak sobie rozkminiła, że ponieważ ma znowu i banany, i truskawki, oraz tego arbuza jeszcze [bo wczoraj zjadłyśmy tylko tą pokrojoną część w tej misce]. Zatem wpadła na pomysł, że ma mąkę… to może zrobi placki, albo jeszcze lepiej naleśniki!
I ponieważ nie pamiętała nawet za bardzo, co i w jakich proporcjach się dokładnie tam dodaje…, bo to, że mąka/ jaja i mleko to wiedziała na 100%. Ale coś „obiły się” jej jeszcze o uszy takie składniki, jak „proszek do pieczenia”, „cukier waniliowy”… A nie chciała już dzwonić do swojej mamy, by się o to pytać, bo rozmawiała z nią rano, jak wyszła właśnie do sklepu po… truskawki i 2 jogurty!
No dobrze, kochani, bo ona tej swojej historii tu nie zakończy… To przedstawię Wam ja, cóż Mała Mi zrobiła dzisiaj, a luknęła sobie jeszcze tylko na przepis na naleśniki: https://aniagotuje.pl/przepis/jak-zrobic-ciasto-na-nalesniki i tak spojrzała, że ma tylko, cholerka 1 jajo już…
Ale pomyślała sobie, no i co niby z tego? Dodam mniej mąki, to będzie „git”, poza tym robię to TYLKO DLA SIEBIE, więc nawet, jak mi nie wyjdzie, to przecież nic się takiego nie stanie 😛 I tym sposobem [już wściekła znowu na siebie, bo w tej kuchni „trochę” tam jednak jeszcze ubabrała], wyszły jej w sumie 3 naleśniki, z tego . I słuchajcie, ponieważ, dopiero do ostatniej porcji tego ciasta w misce nawrzucała jeszcze i suszoną żurawinę i migdały, dodała także banana… i tym sposobem podzieliła go [tego ostatniego naleśnika z „dodatkami”] jeszcze na takie cząstki, wsadziła do tej salaterki [na zdjęciu], dodała tego jogurtu i nawrzucała tam również truskawki i jeszcze cząsteczki arbuza…
Nie, kochani teraz wypiła do tego już 2 kawy… i obecnie nie może już znowu… ze swojej głupoty i jednak prymitywności. Boooszeee, tak chce jej się teraz płakać… A mamy już po 18… to wiecie, cóż chyba jednak jeszcze zrobi? Ruszy to swoje „dupsko”, a raczej ten znowu napchany „bebech”, weźmie kijki i wyjdzie choć porobić „kilka tych okrążeń” na tą dolinkę! A moi drodzy, dziś, idąc do warzywniaka choć zauważyła, że już mamy normalnie jesienną pogodę, prawda? No a przynajmniej tu w Gdańsku…, tzn. słonko jeszcze świeci, nawet chyba teraz jeszcze bardziej niż, jak wędrowała do tego warzywniaka… 😉
(…)
Tak, jak postanowiła, UDAŁA SIĘ TAM WŁAŚNIE, była tam jakoś od 18:30 do ok. 19:40 i wykonała ponownie szybkim krokiem tych 7 okrążeń! Pod koniec tego 7-ego właśnie siadła sobie jeszcze na ławeczkę i słuchajcie prosiła po prostu Wszechświat/ Boga o wsparcie. Mówiła, że już po prostu nie daje sobie rady…
Jednak spojrzała jeszcze póki co na ludzi tam i już Wam mówię, cóż, a może bardziej „kogo” tam dostrzegła:
- naprawdę otyłą wręcz dziewczynę z jakimś trenerem tam właśnie wykonującą ćwiczenia, a ten to kontrolował. Nasza „gwiazda” absolutnie jej nie oceniała [Mała Mi jest w ogóle już chyba ostatnią osobą, która by coś takiego czyniła!]. Jej raczej zaimponowało to, że ta dziewczyna się zarówno swoją figurą, jak i wyglądem swojej [również nie najładniejszej twarzy] nie przejęła, tzn. jest pewna, że była tego świadoma, ale nasza bohaterka raczej podziwia zawsze w takich momentach te osoby, które pomimo to starają się choć zmienić to, co mogą [figura, wygląd sylwetki]
- w dodatku zauważyła tam kobietę, która również była z kijkami do nordic walking, jednak ta używała ich ewidentnie jako „kul”, widziała bardzo dobrze, że ta babeczka ma problemy z chodzeniem, później nawet domyśliła się, słysząc jej rozmowę z jakąś znajomą parą z dzieckiem, że musi być poważnie chora, może nawet ma SM, jak jej znajoma Gabi.
W każdym razie, kochani, wyobraźcie sobie tą sytuację… wędruje sobie z tymi kijkami, później siedzi na ławeczce, kobieta niczego sobie, której przecież nikt po wyglądzie nie mógłby się nawet domyśleć, jakie ma za sobą przejścia, ile zdążyła już doświadczyć i przez to stała się teraz tak mądrym człowiekiem, który NIE OCENIA PO WYGLĄDZIE, BO WIE, ŻE KAŻDY MA INNĄ / WŁASNĄ HISTORIĘ!