KAŻDY MOMENT JEST WAŻNY W MOIM ŻYCIU

1:04:13

Ja już po prostu NIE DAJĘ dłużej RADY!!!

To właśnie rzekła po raz już któryś…. Obecnie nadeszła do nas SOBOTA, 24.IV.2021. boooszeee, tak na nią, kochani, spoglądam i jest mi jej naprawdę coraz bardziej szkoda… i żal… W dodatku, moi drodzy, jeszcze wczoraj zmieniła tutaj właśnie te kolory [nawet już nie pamięta dokładnie, w co kliknęła, na komórce jeszcze...] Jedyne, co kojarzy, to to, iż wybrała właśnie coś z wyrazem „coffee”, na wtedy jej się to jeszcze podobało… Teraz jednak nawet nie potrafi już tego odnaleźć, co to właściwie było…

Mała Mi, kochani, czuje się już tak niesamowicie głupia z tym wszystkim…, tak bardzo chce jej się nieustannie wręcz płakać… Z ogromnie mnóstwa powodów! Choć ona, jak zwykle zresztą, gdy o tym pomyśli, to mówi w swojej głowie, że przecież ona nie ma żadnego powodu do narzekania i płaczu! Co więcej- nie daje sobie nawet do tego żadnego przyzwolenia!!! Z tego też powodu ponownie musiałam pojawić się JA i tak zaczęłam z nią rozmawiać:

Kochana moja, ale wytłumacz mi, dlaczego TY wciąż tylko siebie łajasz i odbierasz sobie to prawo do jakiegokolwiek narzekania???? Naprawdę bardzo staram się do tego dojść, ale wciąż tego nie pojmuję… Więc bardzo Cię proszę, postaraj się mnie tu naprowadzić/ oświecić i choć odrobinę mi wytłumaczyć… 🙏

Ja naprawdę nie mam już najmniejszego pojęcia, od czego by tu zacząć… Nawet nie umiem jakiegoś dobrego, kompatybilnego tytułu tego wpisu teraz wymyślić…

Dobrze, kochana, na teraz to już zostaw! Zajmiesz się tym później. Myślę, że najpierw, zdecydowanie będzie lepiej, jak wypiszemy tutaj ponownie te hasła, które zaprzątają Twoją głowę, tj.:

  • Gracjan: pomoc w lepszym organizowaniu życia/czosnek/ po medytacji ból nóg/ szyszynka… itd.
  • okres
  • masaż Abhyanga klasyczna w OdNowie
  • zapchany Gmail, przerażenie komunikatem o tym: Twoje miejsce na dane w usłudze Gmail jest zajęte w 78%
Niedługo skończy Ci się miejsce na dane w usłudze Gmail
  • PIT
  • DATA WYPADKU KAMYCZKA
  • Jego i Kacpunia cyfra numerologiczna
  • PUSTKA I SAMOTNOŚĆ, BRAK ZROZUMIENIA I BEZPIECZEŃSTWA
  • ŻAL O BRAK DZIECIŃSTWA = > PRZERAŻA I NIEMAL ZABIJA OD WEWNĄTRZ…
  • NFC
  • SŁUCHAWKI
  • ŻELOWY OCHRANIACZ
  • NIE MOŻNOŚĆ SKARŻENIA SIĘ, BO NIE MA KOMU…
  • WSZYSTKO PRZYTŁACZA, NIEUMIEJĘTNOŚĆ RADZENIA SOBIE I ROBIENIA TYLU RZECZY (12 LAT)
  • NIEUMIEJĘTNOŚĆ W OGÓLE SKARŻENIA SIĘ I MÓWIENIA O TYM, ŻE NIE RADZI SOBIE Z CZYMKOLWIEK
  • OGÓLNY STRACH/ PRZERAŻENIE NIEMAL BRAK UMIEJĘTNOŚCI DOPATRYWANIA SIĘ DOBRYCH RZECZY…
  • TERMOFOR
  • DRAŻNIĄCA FOLIA ZA OKNEM
  • frotka wpadła do kibelka/ woda w kuchni narozlewana (postrącała rękoma tyle rzeczy)/ piżama uciapana od okresu/spadające za pralkę rzeczy…

Zacznij błagam od czegokolwiek z tej listy. To będzie taki nasz wstęp! Taki właśnie MAŁY KROCZEK:

Masz oczywiście rację! Przecież ja tak naprawdę dobrze o tym wiem…, że dokładnie tak to jest… tylko jakoś chyba ostatnio mam taki znowu cholernie trudny ten dla mnie czas…

Czuję wprost [i to dosłownie!], że powinnam zacząć najpierw od… tego punktu dot. ŻALU DO MOJEJ RODZICIELKI O TEN BRAK DZIECIŃSTWA… boooszeee, nie chcę, aby tu wyszło, że ta moja mama jest taka najważniejsza w moim życiu…

Oczywiście, kochana, doskonale wiem, co chcesz tutaj powiedzieć = TWOJA MAMA JEST TYLKO TWOJĄ MAMĄ i powinna mieć własne życie, jak każdy! A Ty naprawdę nie chcesz mieć do nikogo już pretensji o nic! A tym bardziej do niej…

Wiesz, na samym początku chciałam rzec, że przecież rodziców się nie wybiera… Takiego też zdania byłam jeszcze przed tym wypadkiem i tymi dalszymi wydarzeniami w moim życiu… Później jednak przecież uznałam, iż moja dusza musiała wybrać właśnie sobie tę rodzinę! Zatem nie mogę już tak mówić… I dalej tak sobie jeszcze o tym myślałam, że to przecież tak, jakbym nie akceptowała własnego dziecka… [w moim przypadku aż prawie dosłownie…]. W końcu to ja zawsze musiałam czuć się jak ta dorosła i odpowiedzialna, z czego niestety moja mama nie zdawała sobie, jak widać, sprawy…

W tym momencie tak naprawdę zaczęły już do mnie dochodzić róóóóżne te myśli, choćby zaczęłam się już dość dawno zastanawiać nad tym, czy dobrze zrobiłam w ogóle, iż udałam się wtedy jeszcze na tą i sesję do numerolog Beaty Buchowieckiej, i do tej terapeutki karmicznej Bogumiły Sowińskiej… Od nich bowiem usłyszałam te słowa: W JEDNEJ RODZINIE TYYYLE TAAAAKICH TRAUM? 😲 I te stwierdzenia wywróciły mi właściwie znowu wszystko do góry nogami…

No dobrze, kochana moja, oczywiście, że to było dla Ciebie straszne i potworne wręcz…, że nagle od całkiem obcych osób usłyszałaś takie słowa. Ale teraz pomyśl o tym, że przecież to tak naprawdę chyba dobrze, że w ogóle tak się stało… I nie chodzi tu oczywiście o samo usłyszenie tych słów właśnie… Lecz raczej zdecydowanie o to, że w ogóle do tych wydarzeń doszło w Twoim życiu, moja droga! Przecież, spójrz, gdyby nie one, nie byłabyś tą osobą, jaką teraz się stałaś!

Poza tym, nie zapominaj o tej jakże ważnej rzeczy:

To wcale nie jest dla mnie takie teraz znowu łatwe… wierzyć w to wszystko… nie dość, że nie otrzymałam miłości w dzieciństwie [czego moja mama kompletnie nie była & NIE JEST nadal w ogóle świadoma…] Z tego też powodu wciąż mam do niej ogromny żal o to [stąd prawdopodobnie ten ból, który odczuwam po lewej stronie swego organizmu…] boooszeee właśnie znowu płaczę…, gdyż odkryłam potwierdzenie tego na tej stronie: https://massagelomi.wordpress.com/2016/01/10/kobiecosc-i-meskosc-prawa-i-lewa-strona-naszego-ciala/

No dobrze, kochana moja, ale teraz chyba to jest już najbardziej odpowiedni czas, byś poszła gotować jednak tą zupkę kapuścianą, na którą produkty zakupiłaś jeszcze wczoraj. Także chodź proszę, teraz zajmiemy się jeszcze tym naszym ‚ulubionym’ 😛 gotowaniem, a później będziemy ten wpis dalej uzupełniać. Póki co przedstawię tu może choć jeszcze tylko część z tych fotek, które jeszcze wczoraj właśnie zrobiłaś.

Julia Michaels – Issues – YouTube

/////////////////////////////////////

Błagała mnie, bym wyszła z kuchni i pozwoliła jej zacząć tam samej gotować… Rzekła mi nawet, bym najlepiej poszła się przejść, bo tak pięknie słonko świeci, że szkoda właściwie dnia na siedzenie tutaj z nią w domu… Szczerze mówiąc, obawiałam się tego, bo widziałam w jakim jest nastroju… i znałam też już te wydarzenia z wcześniejszych dni przecież. Tak bardzo jednak była uparta, więc uznałam, iż nie będę jej jeszcze bardziej denerwować… i po prostu wyszłam… Po moim powrocie jednak tak bardzo to odczułam, że popełniłam zdecydowanie błąd! Ta zupa właściwie jeszcze się gotuje. Dlatego ją przeprosiłam, że jednak ją zostawiłam, ale zaraz do niej podeszłam i ją utuliłam. Płacząc rzekła do mnie wtedy następującą rzecz:

Jak mogłaś mnie zostawić samą??? Przecież widziałaś doskonale w jakim jestem nastroju…, poza tym myślałam, że wiesz już o tym, jak ja nie znoszę wręcz gotować! Nie, ja już naprawdę nie daję sobie z niczym znowu rady! Przecież dobrze o tym wszystkim wiesz…, jakie to moje życie stało się dla mnie teraz znowu ciężkie…

Kochana moja, tu właśnie dokładnie widać, z czym Ty sobie nadal nie poradziłaś… I myślę, że to był bardzo dobry sprawdzian dla nas obydwu: Ja posłuchałam Ciebie, tak, jak i Twoja rodzicielka, nie myśląc o tym, że jest całkiem inaczej niż mówisz… Najmocniej Cię za to ponownie przepraszam! I proszę wręcz o wybaczenie… Przyznaję się do błędu, bo wiem, że

Lecz teraz, kochana moja, zajmijmy się już czym innym, skupmy się proszę znacznie bardziej na Tobie, opowiedz proszę nam o tym, jak te Twoje dni tutaj wyglądały, gdy niczego tu nie opisywałyśmy. Błagam Cię podziel się tym z nami, bo dobrze wiem, że jak już to z siebie wyrzucisz, to ponownie poczujesz się choć troszeczkę lżej, a przecież o to nam tu chodzi!

Ok, pominę już tutaj dokładnie, jak to wszystko wyglądało, a skupię się przede wszystkim na tym, że jeszcze wczoraj [w PIĄTEK, 23.04.21] szukając tego zaświadczenia, iż w ogóle wysłałam 01.IV.21 poleconym te dokumenty ad. mojego orzeczenia o niepełnosprawności, taka już jednak niespokojna, zaczęłam przeglądać najpierw te segregatory z moimi dokumentami tutaj, wiedziałam, iż gdzieś z pewnością musiałam to podpieczętowane(?) jednak awizo schować… [a dokładnie to…w tym momencie, już nawet nie byłam tego pewna, że w ogóle poprosiłam o postawienie mi pieczątki na tym jeszcze… 🤦‍♀️]. Ale usilnie w to wierzyłam, że jednak chyba każda rozsądna osoba by to zrobiła, zatem i ja również musiałam zdecydowanie o to jednak poprosić na tej poczcie…

I tak zaczęłam po prostu przeglądać najpierw ten segregator, w którym mam te wszystkie dokumenty, tj. m.in. orzeczenia, wypisy ze szpitala, PITy itd. Wtedy też dostrzegłam skserowaną EPIKRYZĘ [kartkę ze szpitala] mojego brata i … jak dostrzegłam jeszcze raz tą datę jego wypadku i szybciutko to również obliczyłam… to po prostu zamarłam wręcz, cóż z tego wyszło… Doskonale pamiętałam, iż był to przecież DZIEŃ MATKI… 26.05.2012…

boooszeeee, także jak podliczyłam tą datę i z niej wyszła mi również cyfra 9, to po prostu odczułam niemal, jakbym dostała obuchem w głowę wręcz… I wówczas pomyślałam sobie również o tej dacie mojego wypadku… przecież z niej także wychodzi liczba 9! Matko, w tym momencie zachciało mi się znowu tak strasznie płakać i pomimo, że wciąż nie odnalazłam tego zaświadczenia, to pomyślałam sobie właśnie, że choć udało mi się dostrzec niezmiernie ważną dla mnie rzecz! A mianowicie, że przecież ewidentnie na to wychodzi, że my oboje zostaliśmy tu jeszcze po coś na tej Ziemi…

Pomyślałam sobie bowiem jeszcze o tym, że jesteśmy tak cholernie różnymi osobami… [kompletnie odmienne charaktery i priorytety w życiu..] to jednak, jak widać został nam nadany tu jakiś jeszcze cel… boooszeeee, wtedy też zaraz zabrałam się jeszcze raz [bo już nie pamiętałam, czy to w ogóle robiłam… 🤦‍♀️🤷‍♀️] za obliczenie po raz kolejny (?), kto ma jaką liczbę numerologiczną… I pierwsze co, to ponownie niemal mnie ‚zabiło’, jak dostrzegłam, iż z daty urodzenia mojego kochanego Kacpunia wychodzi cyfra 22 😲

I tu właśnie przypomniało mi się od razu, jak jeszcze byłam w Elblągu, a co tu dużo mówić, było baaardzo różnie… Przez niemal cały czas odczuwałam, że ukrywam w sobie jakiś znowu garb z płaczu…, tak bardzo czułam to wtedy, że ja wciąż mam jakiś nieuleczony żal do tej mojej rodzicielki… dlatego właśnie było mi tak ciężko… Bo wiedziałam doskonale, że nikt nie jest w stanie tego zrozumieć… więc czułam się jeszcze potwornie samotna w tym wszystkim, jak taki niemal dosłownie ALIEN… Nawet dostrzegałam to, iż traciłam już niejednokrotnie tam kontrolę nad tymi swoimi emocjami… Np. taka sytuacja, jak, będąc u Marcina rzekłam, że rozwalają mi się te okulary…, a ten wtedy poprosił Kacperka, aby podał taką ogromną wręcz walizę, na szczęście na kółkach, i tam zaczął szukać odpowiednio małych śrubokrętów…

Później rzekł Kacpuniowi, by ten wziął ten najmniejszy i spróbował mi dokręcić te śrubki i ja tam wtedy siedziałam i nie mogłam już dosłownie powstrzymać łez… boooszeee, tak sobie myślałam, to dziecko tak bardzo próbuje mi tu pomóc i być choć rękoma tego mojego brata… Następnie już wzięłam również ja do swojej dłoni ten najmniejszy śrubokręt, lecz okazało się iż niestety nie da się nawet nim tego przykręcić…

Czułam się tam już znowu tym wszystkim zmęczona i jeszcze ta drażniąca mnie muzyka u Marcina leciała…, więc powiedziałam, że muszę się po prostu choć na chwilę położyć… Poszłam do drugiego pokoju i położyłam się tam choć na chwilę, a chciało mi się już tak potwornie wręcz płakać… Miałam do siebie znowu tyyyleee pretensji, że nie tylko w niczym nie pomagam, ale nawet nie potrafię wprowadzać dobrej atmosfery… Czułam się po prostu, jakbym była dla nich znowu takim ciężarem…

I wtedy, tak sobie myślałam…, a słyszałam, że Marcin wspominał coś wcześniej o tym, byśmy wyszli się przejść, choćby na lody po obiedzie… Tak tam leżałam i myślałam sobie, cóż mogłabym najlepszego teraz zrobić… a ponieważ wciąż martwiłam się i tą ładowarką, i okularami, no i jeszcze oczywiście tym, że nawet nie potrafię przynieść radości choćby dla tego mojego cudnego bratanka… I wtedy właśnie wpadłam na pomysł, żebyśmy przeszli się jednak na te lody… Ale wcale nie do Lidla, tylko tak sobie znowu już obczaiłam, że ponieważ to była sobota jeszcze, więc sklepy normalnie otwarte…, zatem udaliśmy się wszyscy jeszcze choćby do tego Centrum Ogrody, w którym znajduje się również m.in. duży Carrefour i tam też udało mi się dać do optyka te okulary, by mi skręcili [zrobili to, tak jak Marcin mi mówił, bez żadnej opłaty i nawet dziewczyna obsługująca tam, po ich dokręceniu, przeczyściła mi także szkła szmatką… 🤗

Zawsze zastanawiam się, czy czasem reakcja obsługi nie była taka, iż zobaczyli mnie właśnie z Marcinem jadącym na wózku inwalidzkim jeszcze…

No cóż Ty moja droga opowiadasz? Przecież dobrze widziałaś, jak było! Nie wkręcaj tu sobie jakiś dodatkowych filmów! To prawda, że Twój mega wyluzowany i optymistyczny brat mógł zrobić również swoją osobą bardzo pozytywne wrażenie! Bo dobrze to wiesz, że on jest po prostu takim człowiekiem! Ale Ty również starała się, pomimo zmęczenia, mieć tam również pogodną tą buźkę i optymistyczne jednak podejście!

Tak chyba też i było… tylko ja wciąż nie mogłam sobie tego wybaczyć, DLACZEGO ja sama tak się właściwie czuję… , szybko jednak próbowałam jakoś tą sytuację tam rozluźnić i zakupiłam WSZYSTKIM NAM PO LODZIE! Po tym oczywiście, jak już i kupiłam sobie ten kabel do ładowarki od kompa i Kacpuniowi zakupiłam również tę zabawkę, którą sobie wybrał w Empiku. Wtedy wróciliśmy jeszcze na chwilkę do Kamyczków… tam jeszcze wypiliśmy po kawce/ herbatce do ciacha i wraz z mamą zabrałyśmy Kacperka do niej właśnie. Wtedy też, będąc już u mojej mamy, zauważałam niemal nagminnie, jaką byłam tam osobą…

Najbardziej oczywiście wobec własnej matki… Póki jeszcze byliśmy wszyscy razem było w miarę ok, jednak tak naprawdę niesamowitą wręcz torturą dla mnie było, jak udałam już się do niej na noc… na całe szczęście pojechał z nami wtedy Kacpuś… więc stanowił on dla nas niejako ratunek, przy nim bowiem musiałam bardziej po prostu nad sobą panować… 😉 Choć muszę powiedzieć otwarcie, iż czułam się tam po prostu potwornie wręcz… Bo, jakbym siedziała tam nie ze swoją mamą, a z kimś, w kim mi niemal nieustannie coś przeszkadza, kogo tak bardzo chcę krytykować, za tak wiele rzeczy… boooszeee, poczułam się tam po prostu tak, jakbym miała przed sobą co najmniej jakiegoś wroga…

Wszystko mnie tam u niej po prostu denerwowało… A czułam się tam tak potwornie nie rozumiana znowu… Plus te jej ‚teksty’ i raczej niewyszukane ‚gadki’, z których chyba nie do końca zdawała sobie sprawę… I ja czułam się znowu tam po prostu podle i tak już marzyłam o tym, aby jednak powrócić do swojego bezpiecznego miejsca… Dobrze bowiem zdaję sobie z tego sprawę, że choć nigdy nie usłyszałam od niej podobnych słów , to jednak jestem tego również świadoma, iż .

I właśnie wtedy, w pewnym momencie, podszedł do nas Kacpuś i tak ni stąd ni zowąd, nas obydwie po prostu objął… To wyglądało trochę tak, jakby chciało nas to mądre dziecko zbliżyć do siebie… Wtedy zapadło mi to już trochę w pamięci, jednak jak jeszcze ponownie obliczyłam tą jego cyfrę numerologiczną i na nią spojrzałam, to pomyślałam sobie, boooszeee, przecież mój dziadek również był/ jest tą liczbą… Dokładnie w tym momencie zachciało mi się znowu płakać… i tak pomyślałam, jaka szkoda, że moja rodzina nie przywiązuje jednak kompletnie uwagi do tych dat…

Są to liczby o znacznie wyższej wibracji i określają one osoby posiadające wyższe cele życiowe.

Liczba mistrzowska oznacza, że jesteś tutaj, aby ostatecznie zapanować nad swoim życiem lub jego konkretną sferą. Wskazuje, że czekają cię pewne szczególne doświadczenia, których intensywność zwykle wykracza poza doznania innych ludzi.

Numerologiczna 22 to głęboko uduchowiony konstruktor, który działa na płaszczyźnie materialnego świata. Można powiedzieć, że człowiek o tej wibracji jest manifestacją boskich sił twórczych działających w naszej (ludzkiej) rzeczywistości.

Wibracja Dwudziestki Dwójki łączy się w znacznej części z odpowiedzialnością. Dzięki swojej ogromnej mocy tworzenia może zyskać oszałamiającą przewagę nad innymi (…) https://astroweb.pl/numerologiczna-22.php

Obliczyłam jeszcze tylko szybciutko, iż Marcin jest tą samą cyfrą numerologiczną, co i ja, czyli po prostu Wprawdzie tu ewidentnie muszę powiedzieć, że się RÓŻNIMY i to właściwie pod wieloma względami! Ja jestem znacznie spokojniejszą i rozsądniejszą osobą, potrzebuję o wiele bardziej ciszy i spokoju, nie czuję się tak dobrze, jak Marcin wśród tylu osób…, zdecydowanie bardziej jestem porządna niż on i przywiązuję do tego o wiele większą wagę…

To może tutaj, skoro już przy tym jestem, to wspomnę jeszcze tylko o tym papierze toaletowym, który już tyle razy wpisywałam na tą moją listę… Tu chciałam bowiem zawsze napisać, że ja np. u mnie w domu przywiązuję wagę do tego, jakiej wielkości są te rolki srajtaśmy, ponieważ dla mnie muszą być one tak duże, aby nie wypadały mi z tego mojego stojaka. I koniec kropka! Marcin zaś, jak jeszcze pomógł mi zamawiać te rzeczy z biedry, kiedy to ja nie mogłam wychodzić z domu, rzekł mi, że dla niego wielkość tego papieru toaletowego nie jest kompletnie ważna! No tak, pomyślałam sobie tylko wtedy…

No dobrze, kochana moja, to może teraz jeszcze tylko wspomnij o tym, jak to było na tym masażu w OdNowie.

Bardzo chętnie, ale tutaj właśnie muszę jeszcze napomknąć o tym, iż wiedząc/ czując to po prostu na sobie, że po tym pobycie w Elblągu potrzebuję jednak nadal wsparcia i pomocy… a ponieważ byłam pewna, iż jeszcze w środę mam mieć to szkolenie z Małgorzatą IRI Jakubowską [w Elblągu powiedziałam po prostu, iż muszę wracać, ponieważ dalej będę kontynuowała uczęszczanie na te wykłady tam…]. Jak się okazało, że jednak tych warsztatów w tej OdNowie nie będzie… to wiedząc już, że w takim razie mam jednak zaoszczędzoną kaskę, to zaczęłam szukać tam na stronie tej kliniki jakiś innych zajęć…

I w ten właśnie sposób dostrzegłam m.in., iż są tam różne pakiety, których wcześniej nie było! A tak naprawdę to zaraz po przyjeździe z tego Elbląga zaczęłam odsłuchiwać sobie jeszcze tego kursu online: ABC medycyny chińskiej, i właśnie wtedy napisałam taką wiadomość do Izy Milczarek:

Izuniu, słucham Ciebie na tym kursie… i po prostu non stop zalewam się łzami…. Nawet nie wyobrażasz sobie, jak BARDZO POTRZEBOWAŁABYM SPOTKAĆ SIĘ Z TAK MĄDRYM I DOBRYM CZŁOWIEKIEM, JAK TY! booooszeeee, nie potrafię się skarżyć…., bo ja nigdy nie mogłam tego robić tak naprawdę… [moja kolejna „super” historia]. Wyglądam na normalną zdrową osobę, ale mam na sobie naprawdę KAWAŁ CIĘŻKIEJ HISTORII/ wiele rzeczywistych traum, z którymi nie potrafię sobie, jak widać poradzić… W WIELKIM skrócie tego, co teraz: 1. jestem po poważnym wypadku samochodowym [wypis w załączniku]- doszło do niego niecałe 3 miesiące po moim ślubie… [niby do tego wypadku doszło 12 lat temu, ale… on i pozostałe jednak traumy, którymi są:] 2. młodszy brat (od innego ojca) [karateka z czarnym pasem] skoczył do wody na główkę i ma teraz naderwany rdzeń kręgowy = więc jeździ na wózku inwalidzkim (pamiętam, jak opowiadałam o tym Piotrowi Wichrzyckiemu, u którego również byłam, to nie mógł w to wprost uwierzyć, a wierz mi proszę, że to jest tak naprawdę tylko znowu `zaczątek`)/ „wierzchołek góry lodowej”:P , * wycięto mi komórki rakowe [tak naprawdę, to boooszeee, nie wiem, po co to tutaj piszę… powinnam się z tego raczej cieszyć, że przecież chciałam pomóc bratu i poszłam, jak jeszcze miałam hajs, do dermatologa ze zdjęciami jego nóg = od pasa w dół nie ma on kompletnie czucia! i przy okazji poprosiłam również o sprawdzenie mojej skóry…] = nie ja po prostu nie mogę… teraz już taaaak ryczę, nie daję sobie tutaj z tyloma rzeczami już rady… A mieszkam tu całkowicie SAMA, nie mam nikogo bliskiego i nawet sama już jestem dla siebie jakąś niemal terrorystką… [liczę na to, że to jest, jak zawsze efekt, mojego organizmu po tym, jak spędzę trochę czasu moją rodzicielką = nie mogę wprost w to uwierzyć, że wciąż mam do niej tyle pretensji o to, że nie mogłam być tak naprawdę nigdy dzieckiem = boooszeee…, jak jeszcze byłam na masażu u Was, u Szymona Chmielewskiego, to nawet powiedział do mnie, że rękę mam ułożoną, jak u małego dziecka… i właśnie w tym momencie przypomniała mi się pewna scena z dzieciństwa = leżałam w łóżeczku mając tak chyba mniej więcej 2,5 latka i tak właśnie płakałam ..] 3. zostawił mnie mąż, po czym rozwód z nim… 4. brak rodziny i tak naprawdę nawet jakichś znajomych, nie mówiąc już nic o przyjaciołach… 5. brak pracy zarobkowej [bo przed tą `koroną` to udzielałam choć korepetycji z niemieckiego], a teraz czuję, że się po prostu w sobie zapadam…  5. samotna rodzicielka [straszna pesymistka!] również z problemami [M.IN.. niewidząca na 1 = oko 4-krotny przeszczep rogówki oka, operacja kręgów szyjnych,…] 6. 06.III.2021 r poparzyłam sobie stopę…, efekty tego zajścia na zdjęciach w tym wpisie na moim blogu: https://niesklasyfikowana.com/2021/04/08/jesli-twoje-wspolczucie-nie-obejmuje-ciebie-to-znaczy-ze-jest-niepelne/ 6. naprawdę bardzo staram się nie narzekać, bo wciąż myślę o ludziach, którzy mają jeszcze gorzej niż ja…, ale czasem już naprawdę nie daję rady…
Z takich kolejnych `szczególików` to: od świąt Bożego Narodzenia = odczuwam kłopoty ze smakiem i węchem… [Małgorzata IRI Jakubowska/ Piotr Wichrzycki i właśnie Szymon Chmielewski powiedzieli mi, że to powinno ustąpić, jak już poukładam sobie własne wnętrze… boooszeee, ja już naprawdę sama nie daję rady…]

Wiesz dodać tu chyba jeszcze tylko powinnam jedną rzecz, a mianowicie… Wyobraź sobie, że jeszcze wcześniej…, przed tym wypadkiem właśnie i z pewnością również przed moją wizytą u tej psychoterapeutki karmicznej Bogumiły Sowińskiej i numerolog Beaty Buchowieckiej, w życiu nie pomyślałabym, że mogę mieć do mojej mamy w ogóle pretensje o jakiś „brak dzieciństwa”…

Doskonale o tym, kochana moja, wiem… Dobrze to widziałam, jaka Ty byłaś zawsze tym zaskoczona, jak one Ci, czy mówiły, że: maaatkooo, tyyyleee traum w jednej rodzinie???, po czym, jak wspominały coś o jakieś żałobie, czy Ty ją przeszłaś…, to Ty taka zdziwiona, odrzekiwałaś, że NIE, że żałobę to ma się przecież, jak ktoś umrze! I właśnie wtedy słyszałaś, że Ty, moja droga, przeżyłaś tak naprawdę w swoim króciutkim już życiu, co najmniej kilka tych ‚pogrzebów’…

To dla mnie jest wręcz niestworzone…, ale ja to właśnie teraz najbardziej odczuwam… Wcześniej, przed tym wypadkiem i tymi zdarzeniami po nim, w życiu nie dochodziło do mnie, bym mogła mieć o coś do kogoś jakieś w ogóle pretensje…, bo do cholery, o co i do kogo niby? Przecież to my sami budujemy własne życie i jesteśmy za nie właśnie odpowiedzialni! boooszeee, a teraz po prostu tego nie rozumiem ponownie, co się wydarza… Naprawdę nie mieści się to w mojej głowie, jak mogę popełniać te same błędy, które robi moja mama… I co więcej, kompletnie nad tym nie panować…

Kochana, a nie pomyślałaś o tym, że [tak wiem, jak to zabrzmi…] może Ciebie tak naprawdę nigdy nikt nie nauczył, co to znaczy dbać o siebie, być dla samej siebie wsparciem i co najważniejsze, jak to jest kochać siebie… Bo, co tu dużo mówić… dobrze wiesz, jak było… musiałaś do wszystkiego właściwie dojść sama, już jako ten maleńki człowieczek, co Ci też mówiła ta niemal totalnie zaskoczona i Bogusia i Beata, że jako małe dziecko wzięłaś już na siebie rolę właściwie dorosłego! Z czego Twoja rodzicielka właściwie nie zdaje sobie po dziś dzień sprawy, bo przecież już o tym próbowałyście rozmawiać… Ona się BAAARDZO zawsze dziwi, że co Ty opowiadasz??? TY NIE MIAŁAŚ NIBY PRAWDZIWEGO DZIECIŃSTWA? I NIE MOGŁAŚ BYĆ NIBY DZIECKIEM??? To czego Ci niby brakowało? Miałaś przecież dach nad głową, dziadków, jedzenie… itd.

Już mi nawet o tym nie wspominaj… Wiesz, ja naprawdę jakoś wcześniej bym o tym nie pomyślała właśnie w ten sposób… Dopiero chyba to wszystko zaczęło do mnie tak jeszcze jakby bardziej dochodzić…, jak chodziłam kiedyś jeszcze na te spotkania buddystów… i później z kolei ten wyjazd do Kuchar… I ja naprawdę nie chcę wychodzić na jakąś niewdzięczną osobę… i to w dodatku córkę… boooszeee, jest mi tak cholernie teraz ciężko z tym wszystkim właśnie… I wiesz, niby myślę o tym, że…

Lecz później są takie chwile, jak właśnie m.in. teraz, gdy dochodzi do mnie pytanie: CZY JA JESTEM, KURWA, JAKIMŚ CYBORGIEM???

A pamiętasz jeszcze, kochana, cóż rzekł do Ciebie ten Jacek w trakcie masażu, jak już zdjął Tobie z nadgarstka tą malę?

Oczywiście, że tak! To może teraz właśnie przejdę do tego, jak jednak udałam się tam ponownie na ten ‚zabieg’, choć zapłaciłam już właściwie za cały pakiet…, czyli jeszcze dwóch kolejnych. Jak wspomniałam wcześniej, wiedząc już, że jednak zaoszczędzę te pieniądze [ponieważ wypadło to szkolenie…], a BARDZO to odczuwałam, że potrzebuje po prostu jakiegoś wsparcia, bo już sama ze sobą nie mogłam wytrzymać, a wszedłszy na stronę główną tej KLINIKI i tak ją przeglądając natknęłam się na coś takiego, jak https://odnowacentrum.pl/pakiety/

Ten masaż był wykonywany przez męża tej Izabeli, która cały kurs medycyny chińskiej online prowadziła. Mała Mi zdążyła już się oczywiście dowiedzieć, jak ten masaż ma wyglądać. Dobrze wiedziała, że będzie musiała być tam bez bielizny…

Kochana moja, ale przybliż nam może to tutaj dalej sama, bo wiem, że w Twoim wykonaniu, brzmi to zawsze ciekawiej, bo przecież z pierwszej ręki!

Słyszałam tylko, że mogę dostać jakieś majtki jednorazowe od Jacka. Ale już pomyślałam sobie tak, że moje ciało jest tylko przecież opakowaniem dla mojej duszy/ pięknej zresztą duszy/. Myślałam sobie jeszcze w trakcie, że przecież, do cholery, nie ma wiele takich osób, które musiałyby sobie poradzić z tym wszystkim, co mi było dane! Przed wyjazdem tam tak sobie to powtarzałam…, aby jednak tego słówka nie zapomnieć OPAKOWANIE, skojarzyłam je po prostu ze słowem niemieckim dziadek, czyli OPA, buhaha🤣. I w sumie pomyślałam, że kompletnie mi już to zwisa… mogę tam równie dobrze leżeć nago…, bo przecież ten człowiek będzie mnie wprawdzie masował, ale to stanowi po prostu dla mnie pewnego rodzaju ‚zabieg niemal medyczny’ znowu… Tak w każdym razie ja to traktowałam!

To opowiadaj proszę, jak to dokładnie wyglądało, jak już się tam udałaś…

Przyjechałam tam jakoś grubo przed czasem, bo jeszcze chciałam z tą Agnieszką z recepcji chwilę porozmawiać i później wypić sobie na spokojnie również herbatkę tam, ponieważ tego dnia zrobiłam sobie ponownie dzień głodówki, po tym, jak w Elblągu się ponownie nawpieprzałam wprost…🤦‍♀️, bo inaczej już nie da się tego wyrazić… Dzień przed przyjazdem tam, poszłam się naturalnie umyć, aby być jednak czysta…, jedyne czego nie umyłam to włosy… Zrobiłam to celowo, ponieważ usłyszałam i później już przeczytałam również, jak taki masaż wygląda:

Abhyanga klasyczna

Jest to najbardziej rozpowszechniony masaż ajurvedyjski. Polega na masowaniu całego ciała, głowy i twarzy z użyciem różnego rodzaju olejów. Polecany jest dla większości osob w każdym wieku, aby utrzymać dobrą kondycję psychofizyczną naszego organizmu.

Zabieg składa się z trzech części, które mogą być wykonywane oddzielnie.

Shiro Abhyanga – masaż głowy i ramion.

Mukha Abhyanga – masaż twarzy.

Abhyanga – masaż całego ciała olejami.

WSKAZANIA

Masaż zalecany jest wszystkim osobom odczuwającym stres, zmęczenie oraz bóle mięśni i kręgosłupa. Wspomaga leczenie otyłości i problemy z krążeniem oraz leczenie bezsenności.

ZALETY MASAŻU
  • usuwa toksyny z organizmu
  • pomaga odblokować kanały energetyczne w ciele
  • stymuluje krążenie krwi i limfy
  • rozbraja napięcia w mięśniach i kręgosłupie
  • usuwa stres i przemęczenie
  • przywraca spokój i harmonię w ciele
  • dodaje nam sił w codziennym funkcjonowaniu
  • ujędrnia i odmładza skórę
  • poprawia odporność i hamuje procesy starzenia się
  • odpręża i oczyszcza ciało i umysł
milcza2
JACEK MILCZAREK

Masaż: Abhyanga klasyczna

Poniżej jeszcze tylko fotki, m.in. jak wyglądały te moje nogi właśnie tego dnia, gdy już się tam udałam na ten masaż

Cóż się okazało? Że pomimo, iż przyjechałam tam tak jednak dużo przed czasem, to okazało się, iż ten Jacek był już gotowy mnie przyjąć wcześniej… Najpierw jednak jeszcze chwilę tam ze mną siadł na tej poczekalni i pijąc herbatę, zaczął opowiadać mi właśnie co nieco o tym masażu. Rzekł mi wówczas, iż to nie jest jakiś typowy masaż SPA, że wywodzi się on z medycyny indyjskiej, uczył się go również od rodowitego mężczyzny z Indii właśnie! I ten mu przekazał, iż wykonując ten masaż trzeba przede wszystkim zwrócić dużą uwagę, na przepływ energii przez ciało człowieka.

Ta forma zabiegu pozwala uwolnić siły witalne i wzmocnić system nerwowy. … Zabieg rozpoczyna się od masażu góry ciała, głowy, karku i obręczy barkowej. Rzekł mi również, iż jak już tam będę, to on mnie będzie dalej informował, jak mam się ułożyć/ jaką pozycję przyjąć itp./itd. Powiedział mi także, że wielu jego ‚pacjentów’ tam rozluźnia się do tego stopnia, iż po prostu mu zasypiają, hehe.

Charlie Cunningham – You Sigh

Właśnie, kochani, udała się jeszcze do kuchni i zaczęła powolutku już przelewać choć trochę tej zupki do pomrożenia, odlała ponownie po prostu do małego pudełeczka również powstały z tego bulion warzywny. No dobrze, moja droga, ale skoro już tu do nas wróciłaś, to opowiadaj proszę dalej…, bo jestem tego wszystkiego niesamowicie ciekawa.

Zatem może jeszcze tylko tu dodam, że chyba jakoś na samym początku zapytałam, czy płakać również można i… dokładnie w momencie, jak ten odparł, że oczywiście, że tak! To mi zaczęły nagle lecieć z oczu łzy… Byłam bowiem już tak tym wszystkim psychicznie zmęczona… Poczułam po prostu, że dopiero tam, przy nim to ze mnie jakoś schodzi/ uwalnia się… Teraz już znowu nie pamiętam dokładnie, co mi masował…, ale tak sobie myślę, że musiały to być chyba barki, bo wtedy właśnie rzekłam, że MARZYŁAM PO PROSTU O TYM😊

Nie poprzestawaj marzyć, bo jak widzisz: MARZENIA SIĘ SPEŁNIAJĄ 😉

I ja właśnie w tym momencie zaczęłam dalej myśleć o Gracjanie. O moim Gracjanie! Wyobrażałam sobie, że to on mnie właśnie masuje… A jakoś jeszcze wcześniej, jak ten Jacek zdjął mi z ręki MALĘ, którą cały czas nakładam sobie na nadgarstek i wtedy rzekł do mnie jeszcze, że widzi, iż jestem buddystką, więc z pewnością wiem, co to KARMA [nie wyprowadzałam go z błędu, że żadną buddystką już nie jestem…, bo w ogóle jestem przecież ta NIESKLASYFIKOWANA :P]. Lecz przecież pomyślałam sobie, że chyba nie trzeba być buddystą, aby wiedzieć, czym jest karma…

Ja powiedziałam jeszcze coś o tym, że ja naprawdę wierzę w to, iż po coś tu na tej Ziemi jeszcze zostałam… Ten wtedy właśnie rzekł do mnie również coś o kolejnych wcieleniach [a już kiedyś miałam okazję z nim chwilę również rozmawiać, wtedy też pokazałam mu ten mój wypis ze szpitala- także troszkę tej mojej historii już znał…] I dodał jeszcze, iż musimy wierzyć, że jak nie w tym wcieleniu, to w następnym będzie lepiej…

I to był dokładnie moment, kiedy sobie pomyślałam: Ja nie zamierzam już czekać na kolejne wcielenia!!! Chcę już teraz doznać tego szczęścia! Tu na Ziemi w tym moim życiu, przecież nie na darmo je po raz kolejny otrzymałam! Wyobraź sobie, że ja leżąc tam, wyobrażałam sobie, iż stworzę z Gracjanem taki właśnie zdrowy, wspaniały związek, jak ten Jacek z Izą… Że będę tak bardzo kochana i bezpieczna przy nim, iż nie musiałabym się absolutnie nawet obawiać, wiedząc, że nawet wykonuje masaż jakiejś gołej kobiecie… Później zaś, jak już kończył masować mi moją głowę i włosy, to nagle poczułam, iż doznałam niemal olśnienia! Doszło wtedy do mnie i powiedziałam mu to również, prosząc, aby jeszcze chwilę pomasował mi głowę i skronie…, że tak naprawdę chyba dosłownie m.in. tego dotyku brakowało mi tak bardzo w dzieciństwie właśnie… Oczywiście pomasował mi tą głowę jeszcze według życzenia.

A pamiętasz, jak później jeszcze tylko dodał [znowu kompletnie nie rozumiejąc jednak sytuacji..], iż są jeszcze takie właśnie pakiety, tylko na masaż głowy, czy coś takiego…

Dokładnie tak było, wiesz poczułam się trochę tak, jakby proponował to jakiejś trochę jednak prymitywnej osobie…, która czekaj, czekaj, do czego by tu przyrównać… Trochę chyba tak, jak z tą tabletką… Boli to weź ją sobie, LECZ SKUTKI, zamiast ZNALEŹĆ rzeczywistE przyczynY I NIMI SIĘ ZAJĄĆ!

Tak, moja droga, ale spójrz tylko, nie odpowiedziałaś mu jednej bardzo ważnej rzeczy, a mianowicie, że owszem bardzo chętnie, gdyby to tylko nie kosztowało! Po prostu już to przemilczałaś, co było, kochana, uważam wielkim sukcesem! Bo z całą pewnością Twoja rodzicielka by, nawet jeśli nie odpowiedziała tego na głos, to byłaby to pewnością jej pierwsza myśl… Ona się przecież tak nieustannie zamartwia o te pieniądze i wciąż, co jakiś czas Ciebie podtruwa tym swoim sposobem myślenia niestety…

Właśnie m.in. to jest powód, dla którego tak bardzo nie lubię z nią przebywać… Ten jej nieustanny wręcz lęk o te pieniądze… boooszeeee, myślę sobie, ona w życiu tego nie zrozumie, że po pierwsze SAME pieniądze to nie wszystko! [niby twierdzi tak, że oczywiście to jest prawda, bo ZDROWIE JEST NAJWAŻNIEJSZE…], ale i tak widzę/ odczuwam nieustannie jej niemal paniczny lęk o tą kasę… Po drugie tak bardzo chciałabym, by wiedziała, że pieniądz to także energia…, jak niby mam jej to wytłumaczyć? Ja się naprawdę czuję jakaś kompletnie wręcz inna niż ta niemal cała moja rodzina… Myślę sobie, że ja to mam chyba jednak niewiarygodne wręcz szczęście…, że wcale o te pieniądze nie muszę się jednak jakoś aż tak bać… one bowiem do mnie niejako same wręcz przychodzą…

Moja droga, bardzo Ciebie proszę nie mów w ten sposób! Przecież doskonale o tym wiesz, że jednak wiele rzeczy tu sobie sama wypracowałaś! Nikt Cię przecież jakoś prawie nigdy niczym ot tak nie obdarowywał za nic… To wszystko, co osiągnęłaś, jest efektem TWOJEJ PRACY! Często niesamowicie ciężkiej, bo jednak jestem tego pewna, o tym już rozmawiałyśmy setki razy, że nie ma chyba wiele takich osób, które dałyby radę udźwignąć to wszystko, co Ty musisz!

Dla mnie to stało się już takie naprawdę niemal logiczne i oczywiste… boooszeee, Ty wiesz, jaki to jest komfort, nie musieć bać się już o to, że choćby nie masz gdzie się podziać, gdzie przenocować… itp. Czasem, aż nie mogę do końca uwierzyć, jak to się w moim życiu jednak dzieje, że ja się o te pieniądze AŻ tak nie muszę jednak obawiać i martwić, bo tych po prostu jakoś 😋 mi jednak nie brakuje… Poza tym uważam, tak, jak i w tej medytacji: Słuchaj codziennie 107 afirmacji. Przyciągaj miłość, obfitość i zbuduj poczucie własnej wartości.

Otwieram się na obfitość. Obfitość to energia, którą zapraszam i z którą rezonuję. Odpuszczam lęk o pieniądze, znajdując w sobie pełnię bezpieczeństwa. NASTAWIAM SIĘ NA DAWANIE I BRANIE, BO WIEM, ŻE BOGACTWO TO RUCH I PRZEPŁYW. Czuję ogromną wartość swojego istnienia. A moje istnienie warte jest każdych pieniędzy. Mam w sobie wiele talentów, a moje umiejętności mogą służyć innym. Otwieram się na nieznane, a jednocześnie mogę poczuć się bezpiecznie.

Odpuszczam negatywne przekonania na temat siebie i pieniędzy. WSZYSTKIE DOBRA MATERIALNE TO ENERGIA, KTÓRĄ MOGĘ CZERPAĆ Z NIEOGRANONICZONEGO ŹRÓDŁA. ZASŁUGUJĘ NA OBFITOŚĆ I DOSTATEK, KTÓRYM MI SŁUŻĄ I DZIĘKI KTÓRYM MOGĘ ROBIĆ WIĘCEJ DOBREGO, TAKŻE DLA INNYCH.

PIENIĄDZE I DOBRA MATERIALNE TO ENERGIA. TAK, JAK MIŁOŚĆ I WDZIĘCZNOSĆ. OTWIERAJĄC SIĘ NA BOGACTWO MOGĘ WCIĄŻ ŻYĆ W HARMONII ZE SWOIMI WARTOŚCIAMI. MOJĄ INTENCJĄ JEST OBFITOŚĆ W MOIM ŻYCIU. MOJĄ INTENCJĄ jest poczuć pełen przepływ energii na codzień.

Skomentuj

Proszę zalogować się jedną z tych metod aby dodawać swoje komentarze:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.

%d blogerów lubi to:
search previous next tag category expand menu location phone mail time cart zoom edit close