CZASAMI PRAWIDŁOWA DROGA NIE JEST WCALE NAJPROSTSZA

Babcia Wierzba „Pocahontas”

2:17:55

DATY W TYM WPISIE: 12-15.[w skrócie]/17./ 18.VIII.2021

Jedyne, co mi tu, moi drodzy, przychodzi na myśl to „W głowie się nie mieści”, ile ta Mała Mi ma do wykonania tych rzeczy… Ps. nie wiem, czy oglądaliście w ogóle ten wyżej wspomniany film= naprawdę polecam, bo jest wart obejrzenia! Obecnie mamy już WTOREK, 17.VIII.2O21, a z naszej bohaterki powolutku już schodzi ten jej, nazwijmy to wprost, „dół” i beznadziejny/ przygnębiający wręcz nastrój… Lecz rzekłabym, iż to i tak w miarę szybko, gdyż jak wiemy, często po odwiedzinach swojej rodzicielki, potrzebowała na dojście do siebie tak mniej więcej chyba ok. 4 dni.

No dobrze, moja Ty przedzielna i przekochana kobietko, doskonale widziałam, jak jeszcze wczoraj wciąż się motałaś i czułaś takie ogromne wręcz popapranie, gdy co chwila zmieniałaś tutaj muzykę w swoim poprzednim wpisie: https://niesklasyfikowana.com/2021/08/08/gdy-nic-nie-jest-pewne-wszystko-jest-mozliwe/. Proponuję jednak, abyś w pierwszej kolejności zajęła się tym, co tu i teraz u Ciebie i zaczęła to z siebie po prostu zrzucać. Bo dobrze już to wiemy, że tylko wtedy, jak zacznie z Ciebie schodzić to wszystko, co w sobie nosisz, będziesz mogła poczuć się w końcu lepiej! Zatem proponuję, to co zwykle…, czyli wiesz, co mam tu na myśli, bo przecież już bardzo długo w ten właśnie sposób działamy/ współpracujemy/ funkcjonujemy/ radzimy sobie.

Oczywiście, że tak! Już wypunktowuję tutaj to wszystko, czym chciałabym się zająć. Uprzedzam jednak, iż nie będzie to w żadnej kolejności, po prostu podam tu jedynie hasła, które przychodzą mi do głowy. A mamy tu:

  • brak konkretnego planu, na przyjazd Kacperka z mamą (a jego babcią) do mnie
  • FV [uzyskanie faktury za ten warsztat, w którym brałam udział, jak i zapytanie, czy byłaby możliwość otrzymania takiej za te studia, które mam zamiar rozpocząć w październiku]
  • alimenty [katolik tak nie postępuje… itp.]
  • kostka Rubika
  • legitymacja
  • użycie niecenzuralnych słów wobec mojej mamy, w niedzielę przy śniadaniu [przy jej wnuczku!]
  • zmęczenie i wyczerpanie
  • mirtagen/ Mirtor na noc
  • życie w „innym świecie” [OdNowa, warsztaty, itp.]
  • Gracjan = iluzja
  • symbol na dłoni [=> tryumf] = henna w Sopocie
  • objadanie się
  • w poniedziałek 16.08. => jednak odreagowanie na dolince = 5 okrążeń i napotkanie kobiety
  • awersja do czystej teorii
  • nieumiejętność PRAWDZIWEGO/ NORMALNEGO ŻYCIA oraz FUNKCJONOWANIA WŚRÓD LUDZI
  • apatia i brak umiejętności znajdywania radości w tym życiu i zwyczajne cieszenie się z tego, co ono nam przynosi…
  • obrazek od Kacperka

No dobrze, to tyle, póki co. Nic więcej bowiem nie przychodzi mi do głowy… Ale z całą pewnością, jak coś nowego mi dojdzie, to nie omieszkam o tym także wspomnieć. Teraz chyba wyjdę jeszcze do sklepu…, bo lodówkę mam już jednak pustą…

Ok, wstawmy choć jeszcze tylko część z tych zdjęć, które masz zrobione, a później będziesz to dokańczała.

Jasne, tylko może jeszcze wstawię tutaj coś, co udostępnił na WhatsApp`ie mój znajomy z tych warsztatów… A tak się składa, że hmmm…, pominę już to, iż także tak uważam, gdyż moim zdaniem A właśnie wtedy niemal wbiło mnie to…, a już zwłaszcza po tym, jakże wspaniałym niedzielnym poranku przy stole…

Bóg to substancja, czyli przyczyna samej siebie, niemająca żadnej zewnętrznej przyczyny sprawczej: „Przez substancję rozumiem to, co istnieje samo w sobie i pojmowane jest samo przez się”. … Pomimo tego substancja przejawia się w dwóch porządkach: rozciągłości – jest ciałem, myślenia – jest ideą.

Spinoza to jeden z czołowych przedstawicieli XVII-wiecznego racjonalizmu – kontynuujący dzieło Kartezjusza i inspirujący późniejszy system Leibniza, a także dalsze, właściwe oświecenie XVIII-wieczne i XIX-wieczny idealizm niemiecki. Niderlandzki filozof był klasykiem panteizmu, być może kryjącego u niego ateizm. Wierzył w monizm porównywalny do tego u Parmenidesa i antycznych stoików – nie tylko pod względem ogólnej ontologii Wszechświata, ale i pod względem psychofizycznym, co było pewną formą panpsychizmu. Spinoza bywał też chwalony jako inspiracja przez Alberta Einsteina i zaliczany do grona największych filozofów Zachodu (zob. umowa społeczna)[potrzebny przypis].

https://pl.wikipedia.org/wiki/Baruch_Spinoza

Dokładnie o 12:04 wróciłam ze sklepu do domu…, ale, kurczę, teraz nie mam weny, aby dalej coś pisać… Nawet nie posiadam obecnie siły, aby zacząć coś gotować… , dlatego jedyne co teraz zrobię, to może wstawię jeszcze tylko te obrazki:

MIKROMUSIC Tak mi się nie chce (Official Video) – YouTube

Tak mi się nie chce
Tak bardzo nie chce
Lecz kiedyś jeszcze będę seksi (…)
Obiecuję sobie szczerze
Że z popiołów wyskocze w kiecke (…)
Tak mała wola
Jak w morzu kropla
Lecz kiedyś jeszcze będę seksi
Bez siły leżę
W pościeli zwiedłej
Lecz kiedyś jeszcze będę seksi

Róż, czerwień ust
Flirtów i bóstw
Perły przed wieprze
To wszystko pieprze (…)

PAWEŁ DOMAGAŁA – Jestem tego wart (Official video)

Przyrzekam na wszystko, czego mi brak
Ty kiedyś zapytasz znów, odpowiem tak
Przysięgam na wszystko, co Ci zabrałem
Naprawdę chciałem, ale nie, nie umiałem I teraz, gdy już widzę, że nie ma dla nas szans
To daj mi czas, bo wiem, że jestem tego wart
I teraz, gdy już widzę, że nie ma dla nas szans
To daj mi czas, bo wiem, że jestem tego wart Przepraszam za wszystko, czego nie dałem
Wybacz, że nigdy nie, nie słuchałem
Przepraszam, że nigdy Ci nie ufałem
Naprawdę chciałem, ale nie, nie umiałem I teraz, gdy już widzę, że nie ma dla nas szans
To daj mi czas, bo wiem, że jestem tego wart
I teraz, gdy już widzę, że nie ma dla nas szans
To daj mi czas, bo wiem, że jestem tego wart Zatrzymam czas
Ten jeden raz
Zobaczysz, że
Naprawdę chcę! I teraz, gdy już widzę, że nie ma dla nas szans
To daj mi czas, bo wiem, że jestem tego wart I teraz, gdy już widzę że nie ma dla nas szans
Proszę daj mi czas, zobaczysz, że jestem tego wart I teraz, gdy już widzę że nie ma dla nas szans
Proszę daj mi czas, bo wiem, że jestem tego wart

Adel Tawil – Ist da jemand (Official Video) – YouTube

(…) Ist da jemand, der mein Herz versteht?
Und der mit mir bis ans Ende geht?
Ist da jemand, der noch an mich glaubt?

Ist da jemand? Ist da jemand?
Der mir den Schatten von der Seele nimmt?
Und mich sicher nach Hause bringt?
Ist da jemand, der mich wirklich braucht?

Ist da jemand? Ist da jemand? Wenn man nicht mehr danach sucht
Kommt so vieles von allein
Hinter jeder neuen Tür
Kann die Sonne wieder schein’n Du stehst auf mit jedem neuen Tag
Weil du weißt, dass die Stimme-
Die Stimme in dir sagt Da ist jemand, der dein Herz versteht
Und der mit dir bis ans Ende geht
Wenn du selber nicht mehr an dich glaubst
Dann ist da jemand, ist da jemand (Ist da jemand)
Der dir den Schatten von der Seele nimmt
Und dich sicher nach Hause bringt (Oh-oh)
Immer wenn du es am meisten brauchst
Dann ist da jemand, ist da jemand

Mark Forster – Kogong – YouTube

(…)

Egal, wo du bist, du bleibst für immer du
Egal, wie alt, du bleibst für immer du
Komm, lieb ab morgen alle Bässe
Lass sie näher an dich ran Das alles sagte mir mein Herz
Doch meistens hab’ ich’s nicht gehört (…)

Mein Herz tobt in meiner Brust
Schreit und ruft mich zur Vernunft
Doch meine Welt so grell und bunt
Sie drückt es weg, so schellt es stumm
Doch es hört nie auf
Und ich dreh’ es laut Kogong, kogong, es will durch den Beton
Will immer im Kopf im Loop wie ‚n alter Katy-Perry-Song
Kogong, kogong, Telegramm nicht angekommen
Ich bin fucking Yoko Ono, mein Herz ist Paul und John
Kogong, kogong, kogong, kogong
Ich will nix hören und hau’ mir auf die Brust wie King Kong
All der Krach umsonst, kogong, kogong

Michael Patrick Kelly – iD (Official Video) ft. Gentleman

We’re fighting, still fighting Repeating history Alright then, it’s alright if You don’t think like me But your problem is my problem Don’t you feel the ricochet If you turn against each other That’s not a game we wanna play Who am I? Who are you? Who are we? All human beings Who am I? Who are you? Who are we? What do you see

/////////////////////////

Tak, jak mówiła, nie zabrała się kompletnie za żadne gotowanie… Zauważyła w dodatku, że zakupiła paprykę już z pleśnią… 🤦‍♀️= zatem musiała ją wyrzucić…, tak jak i w czwartek ugotowany makaron…, gdyż ten również spleśniał, przez to, że do chyba niedzieli, stał w misce na wierzchu, przykryty jedynie pokrywką od garnka… 🥴

Ale, kochani, nie o tym chciałam… Otóż, jak się okazuje Mała Mi potrzebuje jeszcze jednak czasu na dojście do siebie. Jedyne, co wykonała nam do jedzenia na obiadek, to po Wrapie z rybą, którą dziś zakupiła, liściem kapusty pekińskiej, bo zwykłej sałaty nie było w warzywniaku i pomidorem [papryka, o czym mówiłam powyżej => wyrzucona…]. Do jedzenia jednak włączyła nam jeszcze: Sekret: Odważ się marzyć / The Secret: Dare to Dream (2020). Lektor i… rozpłakała się niestety, a może właśnie na szczęście! bo w końcu to z niej puszcza! Dokładnie łzy tak bardzo zaczęły ciec po jej policzkach od momentu, gdy usłyszała pytanie Mirandy do Bray`a:

[32:15]Czemu mi pomagasz?

Bo mogę.

Jesteśmy aniołami z jednym skrzydłem ! Nie pofruniemy jeżeli nie obejmiemy drugiego człowieka

*** 16:18 /  2:17:55 ***

/////////

Kochana moja, ponieważ, tak, jak dziś [ŚRODA, 18.VIII.2021] słyszałyśmy ​KAŻDA CHOROBA ZACZYNA SIĘ OD EMOCJI!!! Dlatego po prostu MUSISZ TO Z SIEBIE WYRZUCIĆ!!! Dobrze widziałam, jak nie możesz w nocy spać przez to wszystko! I naprawdę, to nie jest teraz AŻ TAK ISTOTNE, że masz ogólnie w mieszkaniu syf… Skupmy się, proszę obecnie na tych najważniejszych rzeczach, to jest bowiem naprawdę widzę to doskonale teraz, już priorytetowe! Zatem chyba powinnyśmy tutaj jeszcze powrócić do tego pobytu u Ciebie Twojej mamy z Kacperkiem.

Ja już po prostu nie mam siły…. i naprawdę nie daję sobie już radę z niczym… booooszeee, myślę, że jestem totalną porażką… Tak bardzo chce mi się wciąż ryczeć… i kurna, nie mogę tego nawet zrobić… 🤷‍♀️ Dziś przecież, taka już wszystkim zdesperowana, nie bardzo wiedziałam, co mam ze sobą zrobić…. A ponieważ wiadomym jest, że w takich stanach często pomaga po prostu jakiś ruch fizyczny… Zatem wzięłam te kijki i wyruszyłam na tą dolinkę…

Tam jednak zrobiłam z ledwością 2 okrążenia…, a jeszcze były takie silne powiewy wiatru, że nawet strasznie ciężko mi się tam chodziło… I taka już wszystkim wykończona, przysiadłam sobie tam na tą ławeczkę i zaczęłam po prostu na samo wspomnienie tego, co w niedzielę zrobiłam, cóż się wydarzyło…, szlochać…, tzn. sprecyzuję: same usta wykrzywiły mi się jak do jakiegoś spazmatycznego niemal płaczu… Jednak jego rzeczywisty odgłos wyszedł ze mnie tylko przez momencik. A później po prostu zamilkłam, odmawiając na mojej mali OM MANI PADME HUM…

Moja droga, ale myślę, że powinnaś tutaj wprost wyjaśnić, do czego to w tą niedzielę, 15.VIII.2021 tak naprawdę doszło, bo mówisz o tym, jakbyś dokonała jakiegoś co najmniej przestępstwa!

boooszeee, bo tak się po prostu czuję… Choć nie ukrywam, że pomyślałam niemal to samo, o czym Ty wspomniałaś, że tak to właśnie zabrzmiało… A przecież, do cholery, nie zrobiłam niczego aż tak strasznego i tragicznego, bo … tylko straciłam panowanie nad sobą… i zaczęłam po prostu kląć tam w kuchni przy tym stole i to do mojej mamy, a świadkiem tego był jeszcze Kacper

I właśnie dlatego było mi/ jest cały czas TAK CHOLERNIE CIĘŻKO Z TEGO POWODU, BO CZUJĘ SIĘ WŁAŚNIE PRZEZ TO, CO ZROBIŁAM, JAK OSTATNIA SZMATA… A tym bardziej, jak mam świadomość, że biedne [Bogu ducha winne] dziecko musiało coś takiego usłyszeć z moich ust i to pod adresem swojej ukochanej babci…

Ale moja kochana, pomyśl tylko, czy ta Twoja rodzicielka była wobec Ciebie taka całkiem w porządku? Przecież doskonale słyszałaś, co ona mówiła… Ale może najpierw po prostu powiedz choć ogólnie, jak ten ich pobyt u Ciebie wyglądał?

Nie, ja naprawdę nie moooogęęęęe już! Nie mam po prostu siły, by o tym pisać… Tak bardzo mnie wszystko znowu przytłacza… A jeszcze jutro mam znowu tą fryzjerkę…

Właśnie, choćby m.in. dlatego, powinnaś to z siebie w końcu/ wreszcie wyrzucić!!! A czy Ty naprawdę myślisz, że obecność Twojej rodzicielki i te jej nieustannie niemal, może nie dołerskie i pesymistyczne, ale jednak kompletnie nie podbudowujące, a już z pewnością w ogóle nie wspierające Ciebie słowa…, nie miały na to żadnego wpływu? A czy choćby to, jak ona rzekła do Ciebie na koniec przy tym stole w kuchni właśnie, że ona sobie nie wyobraża, iż miałabyś z kimś tu mieszkać…, jak Ty przecież ciągle masz jakieś własne wizje wszystkiego… A poza tym, to moja droga, wspomnę to, co jeszcze zapamiętałam, nie twierdzę, że to są dokładnie jej słowa, ale przedstawimy to właśnie w tym jej kolorze, jakby to ona do Ciebie mówiła, bo myślę, że tak będzie zdecydowanie łatwiej to czytać innym:

Ty stałaś się teraz jakaś naprawdę inna, bo przecież przed tym wypadkiem to byłoby nie do pomyślenia, byś tak się zachowywała… kompletnie odcinasz się od rodziny…, a jak Ty niby wytrzymujesz na tych zajęciach tam i na tych warsztatach w ogóle, skoro Ty się tak szybko męczysz… Nie umiesz żyć wśród normalnych ludzi! Tylko Tobie jest właśnie najlepiej, jak jesteś w takim jakby kręgu… tych osób z tej OdNowy, z tych warsztatów, bo wtedy wszyscy tak dobrze Cię rozumieją i możesz czuć się wśród tych osób właśnie tak komfortowo i spokojnie, bo nie ma żadnych przeciwności… A w ogóle to oni mieli tam naprawdę rację…, że Ty przecież jesteś jeszcze, jak takie małe dziecko…, nie masz granic, nie umiesz postępować w ogóle racjonalnie…

Wtrącić tu muszę, że taaaak mnie cholernie wkurzała bredząc takie rzeczy! Przecież to są również normalni ludzie tam i to, do cholery, wcale nie oznacza, że się ze wszystkimi we wszystkim zgadzam! I nawet że wszystkich tam lubiłam…, bo przecież nikt nie może człowieka do tego zmusić, aby lubić drugą osobę! Co oczywiście nie oznacza to samo, co szanować! Bo przecież każdy z nas ma prawo żyć! boooszee, jak mi już nie chciało się wyjaśniać takich, moim zdaniem, „oczywistych oczywistości”!!!

Już z Lucynką tak o tym rozmawiałam. I ona mówiła, że to prawda, bo Ty nie masz raczej teraz żadnych barier… Tak, jak wtedy u nas w tym warzywniaku, gdy zapytałaś, czy możesz prosić o umycie tych czereśni… Przecież, gdyby każdy tak o to prosił… A poza tym… to była tylko dobra wola tego sprzedającego chłopaka, że Ci je akurat umył… Ciekawe, jak zareagowałaby sama szefowa, albo sam szef na to…

*** 27:40/ 2:17:55 ***

To są dokładnie te momenty, kiedy ta jej, jak ewidentnie widać… , pesymistyczna wersja świata, wyłazi na pierwszy plan… Bo, po co niby liczyć na to, że się, ku…, uda??? Jak od razu najlepiej założyć najgorszy scenariusz i twierdzić!, że NIE, NIE ZROBIĘ TEGO, BO PRZECIEŻ I TAK NIC Z TEGO NIE WYJDZIE, WIĘC PO CO W OGÓLE PYTAĆ O COŚ, SKORO I TAK ZNAMY JUŻ PRAKTYCZNIE TĘ ODPOWIEDŹ…. To, oczywiście ta jej jakże zajefajna wizja i ten tragiczny wręcz, dla mnie, sposób postrzegania tego świata, gdzie przecież [kurwa] wszystko jest PROBLEMEM! Bo… zauważyłam, że ona tylko je widzi i to nawet nie tak, jak ja, że dostrzega jakąś trudność i potrafi sobie powiedzieć: No, okeeeyyy, A CZEGO TO MNIE MA NIBY NAUCZYĆ? Tylko ta kobieta widzi niestety same przeszkody i trudności w tym życiu…

I ja wiesz, właśnie w takich momentach już nawet nie mam siły jej tego tłumaczyć… bo mi się już, ku…wa nie chce… Przecież jest to niemal oczywiste, że brałam pod uwagę również to, że może mi także odmówić! Nie pomyślałam już nawet, że zacznie mnie od różnych wyzywać, jak to ona mi przedstawiła…. boooszeee, mi po prostu ręce opadają, jak sobie pomyślę o tej biednej kobiecie…

ciągle bierzesz udział w jakichś warsztatach/ terapiach… i nic z tego nie wynika… A jesteś coraz starsza i… później to już w ogóle będzie problem, a teraz do renty to tym bardziej musisz zbierać te dokumenty i nie tylko chodzić do tej swojej lekarki [psychiatry] i się tam tylko uśmiechać, bo ONA WIDZI CIEBIE, JAK JEST AKURAT DOBRZE, a Ty masz przecież różne te stany, jak choćby teraz… A tak poza tym, to TYLKO nie gódź się czasem na to, żeby Arek [Twój były mąż] przestał Ci płacić te alimenty, bo nie chcę nic mówić…, ale Ty nie znasz jeszcze życia… A on, jak już będzie chciał założyć nową rodzinę, to i te alimenty nie będą mu na rękę…

No ja Ci muszę powiedzieć, że jakbym to wszystko słyszała [mimo, że nie było to wcale na raz i nawet jakoś jednocześnie], to powiem Ci, że już dawno miałabym po prostu tego dosyć!!! Więc, proszę Ciebie bardzo, nie miej do siebie pretensji, że właśnie w niedzielę, przy tym śniadaniu, w ten ich ostatni dzień u Ciebie powiedziałaś jej wprost, bo już naprawdę nie mogłaś wytrzymać, że po prostu PIERDOLI KURWA takie rzeczy…

A poza tym, to moja, droga, zauważ tu jeszcze tylko, o czym Ci napisała ta Twoja dobra znajoma, którą miałaś okazję poznać na tych warsztatach z OdNowy. Ona przecież stwierdziła właśnie w piątek, 19.VIII.21, iż ma gości od kilku dni i 0 czasu dla siebie, stąd też jej nienajlepszy nastrój… Po czym dodała otwarcie, że to tak wkurzające, że nie można nawet rzec: DAJCIE MI WSZYSCY ŚWIĘTY SPOKÓJ i jak się wówczas wyraziła, nie miała tu wcale na myśli, zacytuję ją samą tutaj:


16:49, 19.08.2021 Nie mówię żeby krzyczeć Wypierdalać! Ale żeby wystarczyło powiedzieć: potrzebuję czasu dla siebie i nikt się na to nie obrażał

Zauważ, kochana moja, iż Ty właśnie tak postąpiłaś 😋, ale choć pomyślałaś, że Ty poniekąd masz tutaj to wytłumaczenie/ usprawiedliwienie odniesionym urazem głowy…🤭, bo przecież ta Twoja rodzicielka już sobie to zracjonalizowała… Choć Ty naprawdę wolałabyś mieć do czynienia z totalnie innym człowiekiem, taką bardziej wspierającą kobietą, ale popatrz na to właśnie z takiej strony, że przecież zawsze mogłoby być JESZCZE GORZEJ…

Już nie chce mi się tego naprawdę w żaden sposób komentować… Bo… uwierz mi, że ja naprawdę NIE CHCĘ O NIKIM ŹLE MÓWIĆ, a tym bardziej nikogo oceniać w taki właśnie negatywny sposób, gdyż jestem zdania, że . Poza tym, owszem widzę, że moja matka nie ma niestety tak poszerzonej i rozbudowanej tej świadomości… i aż o dziwo dla mnie! odnoszę wrażenie, że nie wie ona niestety tylu rzeczy, co i ja. Ale ja poważnie, jestem ostatnią osobą, która twierdziłaby, że jest lepsza…, bo doskonale zdaję sobie z tego sprawę, że ona musiała również już swoje w tym życiu przejść i przeżyć.

A, poważnie, już w sumie dawno uważam, że zrobiła i robi wszystko, najlepiej, jak tylko umie na JEJ ŚWIADOMOŚĆ i JEJ ÓWCZESNY sposób rozumowania! A jestem tego po prostu pewna, że nie zrobiłaby niczego, co [jej zdaniem] mogłoby zaszkodzić jej dzieciom, czy w ogóle drugiemu człowiekowi! Przecież dobrze to wiem, iż nie ma ludzi złych…, są tylko pogubieni… W dodatku widzę to również, iż przecież mi, do cholery, także brakuje wielu rzeczy… i ja wcale nie jestem taka znowu mądra także…

Wiesz, co, ja jeszcze dzisiaj [ŚRODA, 18.VIII.2021] zrobiłam, jak już byłam… [sama zresztą widziałaś…], jak obudziłam się już taaaakaaaa przestraszona i zmęczona tym życiem…. To wyszukałam sobie jeszcze już totalnie wręcz zdesperowana, nie mogąc dobrze spać… i tak bardzo już nie wiedząc, gdzie mogę szukać jeszcze jakiegoś ratunku… Zaczęłam sobie nawet odsłuchiwać Trauma wczesnodziecięca i lękowe style więzi – dr Elżbieta Zdankiewicz-Ścigała, tzn. najpierw w ogóle włączyłam sobie jakiś nowy podcast od Izabeli Milczarek: Mrs Yin – Wielowymiarowa Ja, który później wysłała jeszcze wszystkim nam na tej grupie przez WhatsApp z taką treścią:

Nagrałam kolejny podcast
Jest wymagający
ciszy i uważności
Abyś posłuchał co ma do powiedzenia

Ja dziecko
Ja dziewczynka
Ja chłopczyk

ja nie przeżyty,
ja nie doświadczony
ja oddalony od siebie
ja opuszczony przez siebie
ja Tu i Teraz

Nie odsłuchałam tego nawet do samego końca…, bo stwierdziłam, że to chyba jednak nie za bardzo jest dla mnie… Najzwyczajniej w świecie nie czułam, że to ze mną rezonuje i dlatego zakończyłam, przed wysłuchaniem do reszty… Stwierdziłam po prostu, że szkoda mi na to jednak czasu… Pomimo, że byłam nadal tak bardzo przygnębiona i… przytłoczona tym wszystkim, co u mnie…, to do müsli włączyłam sobie jeszcze to: „Kochaj to, co się pojawia…” [https://www.youtube.com/watch?v=sXy7SyCWnLU]

I tu muszę przyznać, że znowu mnie wbiło… robiłam sobie nawet z tego notatkę, którą obiecuję tutaj także wpisać… Tylko wypijemy jeszcze kawę, którą przed chwilką nam zrobiłam… Ja już naprawdę TRACĘ TE SIŁY DO ŻYCIA… NIE CHCE MI SIĘ JUŻ NAPRAWDĘ ŻYĆ…, NIE CHCĘ TU BYĆ, ROZUMIESZ??? NIE CHCĘ I NIE PODOBA MI SIĘ TO WSZYSTKO, KURWA!!!!

To życie naprawdę nie ma już dla mnie sensu…, wyobrażasz to sobie? Mówi to ta sama dziewczyna, która jeszcze chyba w czwartek, na tych warsztatach, śmiała powiedzieć przy wszystkich, także przy tych terapeutach…, że UWAŻAM, IŻ KAŻDE ZDARZENIE, Z JAKIM MIAŁAM STCZNOŚĆ, KTÓRE BYŁO MI DANE PRZEŻYĆ, NIE JEST ŻADNĄ KARĄ, ALE BŁOGOSŁAWIEŃSTWEM, GDYŻ WYNIOSŁAM Z KAŻDEGO CENNĄ LEKCJĘ I DOBRZE WIEM, ŻE GDYBY NIE ONE, TO NIE STAŁABYM SIĘ TYM, KIM TERAZ JESTEM…

Co więcej, wtedy tak tam siedziałam i rozkminiałam sobie właśnie te wszystkie BAAARDZO jednak róóóóżżżne wydarzenia/ sytuacje z mojego życia, po czym dodałam, że… tak sobie myślę, iż spokojnie mogłabym rzec, że po ich zsumowaniu, stwierdzić chyba bym mogła, iż tych BŁOGOSŁAWIEŃSTW doliczyłabym się może nawet 7 w moim życiu… Nie mam tu nawet obecnie pojęcia, dlaczego użyłam tej cyfry…, a byłam przekonana, iż coś takiego już gdzieś słyszałam to stwierdzenie 7 BŁOGOSŁAWIEŃSTW…, a teraz [20.08.] patrzę w necie, że wcale tego mi nie znajduje…, tylko wyszukało mi 8 BŁOGOSŁAWIEŃSTW i to nawet znalazłam tutaj taką oto piosenkę: Osiem Błogosławieństw

boooszeee, a wszyscy, jak wtedy to powiedziałam… to tak mnie tam słuchali i patrzyli na mnie niemal z podziwem… A teraz, kurwa, co? Nie mam już kompletnie dalej ochoty się nawet starać…

Moja droga, bardzo Ciebie proszę, pooddychaj sobie chwilkę i odetchnij jednak…, bo doskonale to widzę, jak wpłynęło na Ciebie to wszystko, co przeżyłaś…

I jeszcze teraz, 17:16 znowu ten gołąb tu na latarni… Ja tego naprawdę nie rozumiem…, co chwila widzę te gołębie…, nawet, jak byłam z Kacprem w niedziele na tym spacerze na dolince…, wtedy, gdy moja mama udała się do kościoła… => do tego mam również kolejną rzecz do opowiedzenia… boooszeee, ja już na serio nie wiem, o czym tu mam opowiadać, jak to wszystko pomieścić w tym jednym wpisie niby… Widuję także te bliźniaki wciąż… nawet jeszcze tej niedzieli właśnie, idąc za Kacprem, bo to dziecko pobiegło oczywiście pierwsze…

Właśnie wtedy, napotkałam tam takiego pana z wózkiem z jeszcze małymi bliźniakami i aż zapytałam, czy dobrze rozpoznaję? Pan potwierdził, że i owszem. Następnie taka zaciekawiona postawiłam kolejne pytanie: czy to chłopiec i dziewczynka? I również otrzymałam potwierdzającą odpowiedź. A dzisiaj [ŚRODA, 18.08.], jak ponownie udałam się już taka zdesperowana na tą dolinkę, już wychodziłam z niej do sklepu… I patrzę, a naprzeciwko mnie jakieś 2 kobiety, mniej więcej w wieku mojej mamy… A jedna z nich prowadzi głęboki wózek, TAKŻE BLIŹNIĄT. Więc ja zaraz zadałam te same pytania, co i temu panu w niedzielę. I…. PONOWNIE SIĘ OKAZAŁO, ŻE TO PARKA BLIŹNIĄT I TO ZNOWU RÓŻNEJ PŁCI!

Dobrze to widzę, moja Ty cudna, jak masz tutaj ciężko i jak Ciebie natłok tych zdarzeń, i obowiązków po prostu przerasta… Ale, kochana, spójrz na to ponownie z troszkę innej strony… Przecież właśnie, jak była u Ciebie Twoja mama z Kacprem, to tak bardzo to odczułaś, że WSZECHŚWIAT Ci jednak sprzyja i się Tobą nadal opiekuje… Bo Ty, kochana, mieszkając tam z nią w Elblągu, byś po prostu zwariowała… Nawet moja droga, zacytuj tutaj proszę jeszcze choć część tego smsa od niej, po tym, gdy Ty jednak w poniedziałek, 16.08.21, o 11:54 wysłałaś jej następującego smsa:

Droga Mamo, chcę Ciebie BARDZO przeprosić za moje niedzielne zachowanie przy śniadaniu!

Gdyż doszłaś jednak do wniosku, że nie chcesz nikogo ranić, a tym bardziej jej… Wciąż jednak to z Ciebie, jak widzę, nie zeszło…

No, nie do końca, chyba…, mimo, że jej odpowiedź na mojego smsa była właśnie taka:

Ok, Monia już tylko nie tłumacz się Kacprowi czy Kasi. Ja Ciebie usprawiedliwiam bo wiem że to silniejsze od Ciebie. Tak jest po wypadku, kiedyś nie byłaś taka rozdrażniona. Teraz odpoczywaj już sama to masz spokój. Po prostu tak wolisz to ja rozumiem. Dobrego dnia Monia.

Ja to, najzwyczajniej w świecie, muszę tu napisać…, chyba właśnie jeszcze teraz wszystko od początku, jak to było… Otóż, gdy do mnie przyjechali, był to CZWARTEK 12.VIII.2021. Jak już zdążyłam mniej więcej zrobić wszystko, co miałam. To słyszę pukanie do moich drzwi, otwieram je i widzę tylko Kacperka. A na moje pytanie, gdzie babcia? [wiedziałam w sumie, że gdzieś się schowała, hehe], ale chciałam usłyszeć jego odpowiedź. A ten rzekł, iż jechał już sam z Elbląga! [buhaha, 🤣] Bo babcia została gdzieś tam w ich kerfie 😛 Po czym naturalnie zajrzałam dalej na klatkę i spostrzegłam tam moją mamę stojącą z torbą 😋.

W każdym razie tego dnia, zrobiłam to, co zaplanowałam, a mianowicie najpierw dałam Kacperkowi ten oto prezent: a prócz tych zdrowych słodyczy [które mu i tak nie smakowały i je zostawił :P], zakupiłam dla niego jeszcze właśnie, w sklepie koło mnie takie oto pastele: , bo pomyślałam o tym, że to dziecko potrafi przecież tak pięknie rysować, więc taki oto wymyśliłam dla niego prezencik, który, jak mi rzekł:

PASTELE SĄ MOJE ULUBIONE!!!

Wspaniale zatem, cieszy mnie to niezmiernie 😊. Czy mogę liczyć na to, że narysowałbyś dla mnie jakiś malunek w ogóle?

Dałam mu kartkę i także jakieś mazaki, bo jeszcze chciał… i wtedy tak siedział nad nią trochę i myślał, co by mi tu narysować…, hehe. I spójrz tylko, jaki piękny obrazek stworzył:

Teraz już dokładnie nie pamiętam, czy zrobił go jeszcze przed naszym wyjściem na dolinkę, czy jak już wróciliśmy… No w każdym razie, po powrocie był obiad, który przygotowałam: ugotowałam, myślę całą paczkę makaronu. Tzn. tak naprawdę nie mogłam być już znowu pewna, czy w tym plastikowym pudełku była ta cała wsypana przeze mnie paczka makaronu… Ale pomyślałam sobie tak, że najwyżej, jak będzie więcej, to zostanie mi/ nam na później… A poza tym nie mogłam przecież wiedzieć, ile będzie zjedzone… Do tego przygotowałam taki mix złożony ze zmiksowanych truskawek, banana, twarogu oraz tego serka waniliowego:

Wspaniale, zatem dodamy tu jeszcze tylko te fotki z tej dolinki właśnie, zrobione tego dnia.

A tego samego dnia [a nie jak twierdziłam wcześniej, że to była chyba niedziela…!] WIDZIAŁAM TAM NA LATARNI Z DALEKA PONOWNIE TE 2 GOŁĄBKI! Nie mogłam znowu w to uwierzyć… , aż uczyniłam im osobne jeszcze zdjęcie [=ostatnie 😉] Za każdym razem, jak dostrzegałam tego gołąbka/ gołębia… to robiło mi się od razu tak raźniej…, że jednak ktoś tu ze mną jeszcze jest…

WUNDERFINDER feat. Curse (Official Music Video) – YouTube

Doskonale to widziałam! Że od razu czułaś się taka jakby bezpieczniejsza…, a było Tobie po prostu raźniej, wiedząc to, iż wciąż ten Twój gołąbek nad Tobą czuwa, przy Tobie jest!

Otóż to! Jak wróciliśmy do domu, to już czułam to jednak zmęczenie… Bo przecież do tej pory te moje noce były nie za bardzo przesypiane… Teraz już dokładnie tego nie pamiętam niestety, jak to było…, tzn. którego konkretnie dnia… Ale wiem, że zaczęłam także mojej mamie pokazywać troszkę więcej zdjęć z tych warsztatów. Bo pamiętam jeszcze, jak ona do mnie właśnie w sobotę, jak się nie mylę, zadzwoniła… i wtedy tak wspaniale nam się wręcz rozmawiało…

Jakby nagle poczułam po prostu jakąś taką z nią więź… i wydawało mi się, że ona jednak tyyyleee już rozumie… Bo… wtedy właśnie rozmawiałyśmy przecież nie 15 minut, jak mi się początkowo zdawało, ale 1h i 15minut! Czym ona naturalnie była wtedy niemal zachwycona, pamiętam tylko, jak mi rzekła coś takiego:

No, aż nie mogę w to uwierzyć! Rozmawiasz ze mną jak dawniej! Zawsze przecież tyle mówiłaś, to z Tobą mogłam sobie zawsze porozmawiać, a nie tak, jak z Marcinem…

Uznała to po prostu, jako mój powrót do tamtych dni… Tylko, że ja już wtedy sobie pomyślałam, że przecież KAŻDY SIĘ ZMIENIA, a poza tym byłam również pewna, iż wówczas po prostu ja = mądre dziecko, ratowało tą całą sytuację… Musiałam bowiem podświadomie to wyczuwać, iż nasza mama tego potrzebuje, tych rozmów z kimś, więc jej to po prostu zapewniałam… A ona była pewna, że już do tego powrócimy ponownie… Tzn. aby było jasne, mowa tu o czasach jeszcze podstawówy oczywiście, choć i tak nie będę twierdziła, że ja tak z nią wtedy rozmawiałam… Raczej po prostu zaczynałam coś opowiadać… i to z pewnością dokładnie tak [obrazowo i szczegółowo], jak mi wychodzi i na tym blogu, hehe, czyli tzw. po Marijowemu, [od jej imienia], jak to określiła kiedyś ta moja była przyjaciółka Zalwa

No dobrze, kochana moja, ale kończ proszę to dalej, właśnie to, co mówiłaś/ pokazywałaś jej także z tych warsztatów jeszcze.

Tak więc, teraz już zrobię tego taki naprawdę skrót, odnośnie tych warsztatów, oczywiście: 1) pokazałam jej ten filmik, gdy Iza malowała mi te skrzydła… Ona nie mogła uwierzyć, że to mnie nie bolało. Albo posłuchajcie tutaj proszę tej naszej jakże wspaniałej konwersacji:

Oooo matko, a co to tutaj widzę? Skoro tak mocno miałaś pocierane, to niemal logiczne, że takie rzeczy tu wychodzą!

Ale to nie było mocno! Po prostu miałam na sobie taki właśnie ciężar… musiałam dokładnie to wszystko w sobie nosić i tak naprawdę cieszyłam się z tego, że choć w ten sposób jest to po mnie widoczne…

No musiało Cię jednak boleć…

Właśnie, że NIE!

To dlaczego tam płakałaś?

I to był już właśnie moment, kiedy widzę, że ONA KOMPLETNIE NIC Z TEGO NIE ROZUMIE… , ale chyba mimo wszystko próbowałam jej powiedzieć, że:

Płakałam, bo mogłam się tylko domyślać, cóż tam wychodzi [a przecież widziałam wcześniej na plecach koleżanki przede mną…], a jak jeszcze dochodziły do mnie słowa innych osób, np. oooo maaaatko, to jest rzeźnia… , to tym bardziej chciałam mieć to uwiecznione!

Hmmm…, no jest to bardzo przykre, że jednak Twoja rodzicielka nie była kompletnie w stanie tego pojąć… Mimo, że naprawdę próbowałaś jej to wytłumaczyć, że Wy wszyscy tam byliście właściwie w szoku, jak zobaczyliście, cóż tam na tych waszych plecach wychodzi… , bo przecież Ty nie byłaś jedyna! Aczkolwiek JEDYNA Z AŻ TAKIMI ŚLADAMI… Po prostu powinnaś to chyba uznać, że niektórych osób naprawdę nie da się jednak nawrócić

Tak właśnie… Ale, cóż mi jeszcze przychodzi na myśl, odnośnie tych warsztatów…, to choćby ten fakt, iż oznajmiłam jej, że ja mam w mojej poszewce od jaśka te 10 PLN… 2. I wspomniałam znowu o tej Izie, jak nam o tym opowiadała właśnie, jakie to jest ważne, aby również w odpowiedni sposób obchodzić się z pieniędzmi/ banknotami.

Ahhhhh, żeby to tak było, że te pieniądze będą się powiększać… To myślisz, że ludzie by tak nie robili? I nie wkładali sobie tych banknotów pod poduszki?

Oj, mamo, [do cholery, już sobie myślę, o ile nie rzekłam tam ponownie kurwa!] tu wcale nie chodzi o to, że one w ten sposób będą się rozmnażać!

No traktowała mnie, jakbym była ostatnią debilką…, że wiesz, niemal głupi totalnie dzieciak, nie mający kompletnie wyobrażenia o tym, jakże trudnym [kurwa] życiu… Zatem już po prostu to zakończyłam słowami:

Ale ja i tak w to wierzę!

No, skoro tak wierzysz to niech Ci będzie…

Tak, bo kur…, tu Trzeba wierzyć, bez wiary to się raczej nie da! [a dodam tylko, iż rzekłam to do kobiety, która TWIERDZI, ŻE WIERZY W BOGA I LATA DO TEGO KOŚCIOŁA CO NIEDZIELĘ!]

I to był kolejny moment, kiedy stwierdziłam, że NIE! To było tak cholernie naiwne z mojej strony, iż uwierzyłam w to, że może jednak i ją uda mi się choć trochę naprawić… To teraz już rzeknę tak całkowicie ogólnie o tym ich pobycie u mnie właśnie…

////////

Widziałam, kochana, że byłaś w kuchni i pomyłaś trochę naczynia…

No, musiałam cholera…, bo po prostu już w tym syfie się nie odnajduję tutaj… A jeszcze jutro jadę do tej fryzjerki…, więc wiem, że powinnam być w dobrym nastroju!

Moja kochana, ale przecież BĘDZIESZ! Nie zauważasz tego, iż już teraz jest u Ciebie znacznie lepiej, przecież stąd Twoje udostępnianie tych piosenek, które słyszysz…

Grapefruit | Julia Engelmann – YouTube

Deshalb bist du nicht verrückt, also auch nicht mehr als ich
Nimm deine summertime sadness ab und zeig mir dein Gesicht
Und ich will dir so vieles sagen, wie zum Beispiel: „Du musst Phasen”
So wie grade, nicht ertragen, nicht mal heimlich Hör nicht auf die Zweifel, denn du bist nicht alleine hier
Und alles geht immer weiter, immer weiter, so wie wir
Und weißt du, Dinge werden wahr, wenn man sie oft genug sagt
Sie oft genug, heute wird ein schöner
Weißt du, Dinge werden wahr, wenn man sie oft genug sagt
Sie oft genug, heute wird ein schöner Tag
(…)

Wenn du fest daran glaubst, dann wirst du glücklich

Striking Matches – Waiting (The Secret: Dare To Dream – Edited Movie Version)

No tak…, aż znowu sama nie mogę w to uwierzyć…, wiesz niby jest to dla mnie takie oczywiste, że przecież Skończę, choć tak bardzo ogólnie temat pobytu moich gości u mnie:

Byłam tak naprawdę każdego niemal dnia cholernie zmęczona… i pomijam już to, że spałam na tej podłodze…, z której ciężko jednak było mi wstać… W końcu, stwierdziłam, że muszę sobie jakoś przecież pomóc, aby choć te noce przesypiać… I tak zaczęłam ponownie brać te tabletki, które zażywałam jeszcze wcześniej… I kurczę! nie pomyślałam o tym, aby wziąć sobie choć pół…, a ja nie! Zaczęłam od całej… Mirtor 30mg… I tej nocy już spałam raczej spokojnie i nawet długo… Tzn. moja mama i tak wstawała oczywiście wcześniej, ale ona, że tak powiem, miała co robić…, bo zakraplała sobie to oko… i brała różne swoje leki…

Ale widziałam, iż Ty ponownie nie czułaś się zbyt komfortowo…, bo wychodziło na to, iż śpisz niemal przy tych drzwiach kuchennych, więc tak jakby blokowałaś przy okazji również wejście do kuchni…

Dokładnie tak, ale olśniło mnie dopiero w niedzielę, że tak robię = tak tam leżę… boooszeee, a znasz moją mamę, przecież ona i tak potrzebowała wychodzić tylko do łazienki! Bo najgorsze dla mnie jest to, że byłam pewna, iż przecież nawet jakby zachciało się jej do tej kuchni wejść… to i tak by nic nie powiedziała… Generalnie przez ten ich cały pobyt BARDZO się jednak stresowałam… Najbardziej bowiem tym, jak Kacpuś pytał niemal codziennie:

co dziś mamy w planach?

A ja, wiesz, sobie wtedy myślę: no kur…, przecież nic nie mamy [!], bo rzekomo wcale nie musieliśmy nic mieć… I tak cholernie wręcz byłam wtedy zła i na siebie, i na moją rodzicielkę… Choć nie, chyba jednak zdecydowanie bardziej na siebie samą, że znowu ja czegoś nie dopilnowałam! A wiadomym jest, że taki energetyczny młody człowiek, potrzebuje jakichś atrakcji…, bo przecież np. chodzenie po starówce jest dla niego zbyt nudne… A jak wiadomo, moja wyobraźnia akurat w tej kwestii nie była taka dobra…

Oczywiście, że tak, ale moja droga, przecież już następnego dnia, tak, jak planowaliście! Pojechaliście do Jelitkowa, skąd ponownie na piechotę udaliście się plażą do Sopotu.

Tak też i było! M.in. tam właśnie porobiliśmy sobie też, te wiesz, wszelkie turystyczne fotki…, z tych niby cudownych wakacji…, by móc się choć przed innymi pochwalić…

I tego dnia właśnie, tam na tej plaży, Kacper zobaczył te trampoliny i oczywiście chciał na nich sobie poskakać. Więc babcia, skoro obiecała mu jakieś atrakcje, zakupiła mu bilet. I ten młody człowiek robił tam nawet salta skacząc, co widoczne jest na 5-tym zdjęciu od góry!

Wspaniale! Na tych zdjęciach wyglądasz, jakbyś się jednak dobrze bawiła, choć doskonale wiem, jak było w rzeczywistości… Tak naprawdę, czułaś się tam, jakbyś robiła coś wbrew sobie i już z tym było Tobie niezmiernie źle i głupio…, że jednak nie słuchasz tego, co mówi do Ciebie Twoje własne ciało! Bo tak bardzo chciałaś zapewnić znowu choć mamie i swojemu chrześniakowi tutaj jakiś fajny jednak pobyt…

Nie! Wiesz co? Ja jestem naprawdę naiwna…, aż nie mogę w to znowu uwierzyć, że aż tak się jednak cofnęłam… Tak naprawdę usłyszałam to ponownie dziś [wciąż mowa tu o środzie] właśnie z rana jeszcze…, do tego müsli na śniadanie… Ale może nim o tym więcej tu doniosę, to chciałam tylko jeszcze wspomnieć o kolejnej jakże twórczej/ wspaniałej/ podbudowującej, czy jak to inaczej nazwać… naszej rozmowie… Jak już naiwnie, znowu powiedziałam jej za dużo… boooszeee, dlaczego ja wciąż to robię??? 🤷‍♀️🙄🤔

Kochana moja, robisz to, ponieważ jesteś dobrym człowiekiem i wciąż się łudzisz, że każdego można wyprowadzić na jednak lepszą drogę! Bo nieustannie jesteś zdania, że . Przecież, nie pamiętasz, jak nawet Twoja własna matka rzekła Tobie….? A zresztą przytoczmy tu choć kawałek tej jakże ciekawej Waszej konwersacji:

Bo Ty to jesteś taaaaka jednak naiwna jak małe dziecko, bo zakładasz z góry, że wszyscy są dobrzy i nikt Ciebie nie zrani i nie skrzywdzi…

No... [i tu już znowu nie mogłam wręcz… rzekłam oczywiście to kurwa! boooszeee, dlaczego ta kobieta wywołuje we mnie takie emocje i stany, nad którymi nie jestem po prostu w stanie panować???] proszę Cię, czy Ty naprawdę masz mnie za kompletną debilkę, myślisz, że ja niczego nie wiem, że się nie nauczyłam?

Ja już, poważnie, nie mam tu siły donosić tego wszystkiego…, bo, jak widać było w przeciągu tych 4-ech dni, baaaardzo ciekawie… W głowie mam jeszcze tylko jej pytania:

A to Ty nie masz aż tak tych pieniędzy, że musisz zadłużać się u p. Piotra? To, co Ty w ogóle robisz z nimi? Wydajesz je wciąż na jakieś szkolenia i warsztaty… A Tobie to, jak widać w ogóle nie pomaga… A zobaczysz, oni widząc, że Ty jesteś taka chętna…, to oni jeszcze bardziej będą Cię namawiać na nowe rzeczy i tylko te pieniądze z Ciebie wyciągać…

Także tak…, sama widzisz, co ja muszę z nią znosić… boooszeee, co ja bym dała, aby mieć na wszystko, co ona mówi taką zlewkę, jak mój brat… Ja tak, cholera jasna, nie potrafię i wszystko, co ona mówi tak mnie cholernie wręcz drażni, dotyka i… w końcu boli…

Wiem, kochana moja, to już dawno, jak masz z tą swoją rodzicielką jednak ciężko… Ale może teraz donieś jeszcze o tym, cóż Ty dziś, POMIMO WSZYSTKO uczyniłaś… Mimo tego, że właściwie po tym, jak o tej 1:15 wstałaś już do ubikacji i następnie, jak ostatnio zresztą często…, nie mogłaś już normalnie usnąć… I właśnie o 1:45 włączyłaś sobie dalej tą MEDYTACJĘ NA SEN 🤗.

Mojego życia tu naprawdę nie da się tak prosto opowiedzieć… Bo…, cholera, wciąż pełno tych rozgałęzień do niemal wszystkiego… boooszeee, jak ja bym chciała mieć przy sobie takiego wytrwałego i dzielnego człowieka, który potrafiłby mnie jakoś jednak wspierać! Ale, co dla mnie ważniejsze: Nie trzymał się tylko tych pieprzonych reguł i schematów, teorii, tylko po prostu pomagał mi najzwyczajniej w świecie żyć i funkcjonować dalej!

+31:03:33 [zaokrągliła do 32] + 27:40 [tu 28] i wyszło z tego 60, czyli:

*** 1:00:00/ 2:17:55 ***

Najbardziej właśnie w takie momenty, gdy, jak zwykle…, sama nie potrafię tego robić i… nie daję sobie tu już z niczym znowu rady… Gdy wszystko mnie tu niemal przerasta… Choćby to sprzątanie i znowu sterta tych rzeczy do prasowania… / ogarnięcie tego bloga…/ pomoc pilnowaniu tych opłat i rachunków… Logicznym niemal jest przecież, że

Kochana moja, ale dodaj może jeszcze to, że Ty zawsze, cokolwiek się tylko pojawi w Twojej główce, musisz notować sobie jakoś w tej komórce… I Ciebie już to po prostu, delikatnie mówiąc, drażni… A gdzie tu zajęcie się tym, co sprawia Tobie przyjemność i radość. Przecież Ty, kochana moja, zaczęłaś znowu odnosić wrażenie, zwłaszcza najbardziej jednak po tej niedzieli…, że nie ma dla Ciebie tutaj żadnego miejsca w tym świecie… Ponownie utraciłaś jakby jakikolwiek sens tego życia…, gdyż zaczęło się Tobie znowu WYDAWAĆ, iż Ty nie masz tu żadnego swojego celu…, że się po prostu marnujesz i niemal gnijesz…, bo przecież NIC NIE ROBISZ…

Nie będę kryła, że zawsze, jak to widzę i słyszę z Twoich ust, jest mi CHOLERNIE wręcz przykro…, bo myślę sobie wówczas, iż zapomniałaś o czymś niesamowicie ważnym i istotnym:

Wiesz co? Ale teraz to już chyba powinnyśmy się kłaść spać… Bo jest już jednak po 22…, a jutro jedziesz przecież do tego frycka… Kochana moja, ale wstawmy tu jeszcze te obrazki, które tak bardzo chciałabyś tu mieć……

//////

Dodam tylko jeszcze, że ponieważ Mała Mi nie wiedziała, jak mogłaby zasłonić na tych zdjęciach choćby twarz swojej mamy…, wykasowała z tego wpisu te jej fotki, gdzie była ona widoczna lepiej, przodem… Gdyż uznała, że nie będzie mogła dobrze spać, wiedząc, iż rozsyła takie jednak niepochlebne rzeczy o kimkolwiek, a tym bardziej o własnej rodzicielce i to jeszcze ją tu pokazuje, jak wygląda… Dlatego właśnie usunęła dokładnie te jej zdjęcia…, by nikomu już nie szkodzić… A podsumowała tą decyzję tym oto obrazkiem:

To może jeszcze tylko tak szybciutko napomknę tu o tym, iż … kurczę, już teraz nie będę twierdziła, iż to było w tym Sopocie, bo mi obecnie kojarzy się to raczej w całkiem innym miejscu… Choć…, chwileczkę, może to było właśnie tam! Bo przecież to był jedyny dzień, PIĄTEK, 13.VIII.2021, który to spędzaliśmy właśnie nad morzem! Zatem to było tak, iż wędrowaliśmy tak wszyscy, tzn. ja jakoś tak szłam chyba wolniej… No i luknęłam, że było tam takie stanowisko z tatuażami z henny… I ja tak niemal szybciutko i automatycznie spojrzałam sobie na tą moją rękę…, a tam zapomniałam właśnie ponownie narysować sobie długopisem tą runę, a bardzo starałam się tego pilnować, by jednak wciąż ją mieć widoczną na moim nadgarstku przez te 21 dni i wtedy właśnie patrzę… a tam ZDIWKO… 😮, bo jednak już nic nie mam, zeszło, zmyło się i zapomniałam, cholerka sobie to odnowić… 🤷‍♀️

Ale ponieważ jestem przecież jednak zaradna, zatem, jak luknęłam tylko, iż to za 1 PLN tylko, to przysiadłam tam taka niemal zachwycona i szybciutko jeszcze odnalazłam jakąś fotkę tego mojego nadgarstka właśnie z nim i pokazałam. Dziewczyna wykonała mi pięknie…i po wszystkim mówi do mnie 10PLN, a ja znowu takie zdziwko, że jak to, tu jest napisane, że przecież 1zł… A ta do mnie mówi, że tak, ale tą złotówkę to kosztuje jedynie kropka… I ja sobie wtedy myślę, no cholerka, trudno, przecież 10PLN, to żaden znowu majątek, a będę miała choć spokój, że nie muszę myśleć o tym, aby to każdego dnia jednak odnawiać.😋

Oczywiście moja cudowna rodzicielka musiała to skomentować tekstem: A Ty to nie masz na co tych pieniędzy wydawać?… Zostawię to już bez żadnego komentarza… Bo naprawdę już teraz nie wiem, cóż mogłabym tu na to jeszcze rzec… A rzekła to jeszcze w taki sposób, jakby to była jakaś naprawdę KOLOSALNA niemal kwota pieniędzy 🤦‍♀️, albo inaczej, jakbym była małym dzieckiem, które nie może samo o sobie decydować… 🙄 Później tylko, jak jeszcze usłyszałam, iż i teraz już dobrze nie pamiętam w sumie, jak długo to się rzekomo miało na tej skórze trzymać, to w pierwszej kolejności zaczęłam się znowu zastanawiać, jak taki niemal kompletny głupek, że co ja niby teraz zrobię, jeśli będę miała to na swoim nadgarstku dłużej niż do tej daty, do której POWINNIŚMY TO MIEĆ…

Ahhh, nachodziły mnie chwilowo jeszcze wtedy właśnie takie schizy i głupie, totalnie niemal nierozsądne dla mnie myśli… , ale później już udało mi się doprowadzić siebie jednak do porządku! Rzekłam sobie, że po prostu po pierwsze nie jestem jakąś teoretyczką i nie będę się trzymała jakichś schematów! To jest moje życie i ja za nie odpowiadam i za wszystko, co w nim robię! A skoro jednak postąpiłam ponownie głupiutko, bo dałam sobie to jednak zrobić później, niż powinnam, no to trudno! Boże drogi, a co mam niby się teraz z tego powodu zabić, pochlastać?

  • symbol na dłoni [=> tryumf] = henna w Sopocie

(…)

Kochana moja, nie wiem, czy Ty to dostrzegasz, ale spójrz pracowałaś nad tym wpisem pięknie również dzisiaj, jak już wróciłaś od tej swojej fryzjerki! O tym naszym dniu, którym jest CZWARTEK, 19.VIII.2021 i który był/ jest dla Ciebie przecież tak wyjątkowy! doniesiemy z kolejnym naszym wpisem, bo moja droga, zrobiłaś tu już wystarczająco dużo na dziś! Bo i powstawiałaś tutaj obrazki z odpowiednimi cytatami i obliczałaś czas tej muzyki, którą zmieniłaś jednak na dłuższą, jak i zamieniłaś również ten główny obrazek [wyróżniający] tego wpisu, bo stwierdziłaś, że ten znacznie bardziej się do tego tutaj nadaje!

Pragnę tylko jednak jeszcze dodać, że w tym moim życiu wciąż wydarzają się takie niesamowite dla mnie wręcz rzeczy…, na które wydaje mi się, iż jednak ja nie do końca mam jakiś wpływ… Jak choćby to, że będąc tam u tej fryzjerki odsłuchiwałam sobie ponownie tych nagrań Gracjana, które jakoś jakby same mnie przywołują do siebie i co myślę, jest zdecydowanie ważniejsze, z którymi niejako ponownie rezonuję. Podam tu tylko te, które tak szybko mi przychodzą na myśl, które miałam zapisane na swoim @: PRAWO PRZYCIĄGANIA (JEŚLI NIE ROZUMIAŁEŚ, TO TERAZ ZROZUMIESZ)/ 5 RZECZY, O KTÓRYCH WARTO PAMIĘTAĆ W TRUDNYCH CZASACH/ (…)

Ahhhh, mam ich tu więcej…, ale teraz już naprawdę muszę kłaść się spać… To może jeszcze tylko wspomnę o tym, iż jedna z klientek tej Marty była tam w ciąży… I jak tylko wspomniała, że właśnie te letnie miesiące są niemal idealnym czasem dla kobiety w „tym stanie”, bo nie musi wtedy ani zakładać na siebie jakiś płaszczy, ani też wpinać się w jakieś spodnie, które ten brzuch jej cisną… Tylko może sobie spokojnie chodzić w sukienkach!

I dokładnie w tym momencie, jakby jeszcze bardziej zostało mi to znowu uświadomione, że kurczę, no przecież tak jest rzeczywiście! Prawdę mówi! I właśnie w tamtej chwili zaczęłam sobie szybciutko obliczać, kiedy w takim razie, powinno dojść do tego zapłodnienia, hehe, jaki miesiąc byłby tym najlepszym, Miałam z siebie samej już tam z tego powodu w ogóle bekę…, 🤣.

A później… usłyszałam jeszcze, coś znowu o bliźniakach! Jak wspominała ona, że… [teraz już dokładnie nie wiem, jak to było…, a nie chcę tu kłamać… ]

No dobrze, moja droga, już jest naprawdę późna godzina, bo jednak dochodzić zaraz będzie w pół do 24…, także powiedz tylko może jeszcze, cóż się Tobie przydarzyło, jak już miałaś wchodzić do tej swojej klatki!

Myślę, że najlepiej to zobrazuję, pokazując tu po prostu fotkę…

Choć dodać tylko muszę, że ten gołąbek przyleciał pierwotnie TUŻ POD DRZWI OD MOJEJ KLATKI! Jednak nim ja wyjęłam ten telefon, by go sfotografować…, zdążył mi już odlecieć na najbliższy trawnik…, ale i tak wciąż było mi TAAAK miło, że widzę go ponownie… A pozwolę tu jeszcze pokazać siebie, jak wówczas właśnie wyglądałam. Tzn. nie akurat w tym danym momencie, jak ujrzałam tego ptaszka, ale w ogóle wracając już i kierując się do domu Odczuwałam bowiem wtedy TAK NIESAMOWITE SZCZĘŚCIE! Które zresztą towarzyszy mi do teraz…, ale więcej wytłumaczę z całą pewnością jutro, bo teraz zmykam już do tej mojej magicznej medytacji!

Jestem dziś bowiem niesamowicie wdzięczna za wszystko! I stwierdzam, że tak ogromnie się cieszę, iż jednak wypuściłam to wszystko właśnie tym wpisem z siebie = to mi tak bardzo bowiem pomogło! I aż ponownie nie mogłam w to uwierzyć, że jednak UCZYNIŁAM TO SAMA = pomogłam sobie znowu najlepiej jak tylko umiałam! Bo jak już się obudziłam [a dodam może tylko dla jasności = te tabletki przestałam brać już dokładnie w poniedziałek, kiedy to wzięłam sobie tą jeszcze tylko maleńką jej część, która mi jednak została… ]

No ok, ale teraz już naprawdę kończę, aby mieć siły na ten jutrzejszy dzionek, który będzie równie CUDOWNY, bo przeze mnie znowu wykreowany! Jak ja kocham takie dni właśnie!!! To jest dla mnie znowu wszystko TAAAK NIESAMOWITE WRĘCZ! Ta niemal magia, która się w tym moim życiu jednak wciąż dzieje i wydarza .

Już wiem, że będę znowu wyobrażała sobie i przywoływała niemal do siebie, tego mojego wymarzonego partnera! Bo ja już dobrze wiem, że on istnieje i doskonale jestem tego świadoma, jaki chcę, aby on był!!! Zatem właśnie tak będę go sobie wyobrażała!

+ ok. 8,5 min.

A tak bardzo to teraz wiem, iż

(…)

Ok, przeczytałam ten wpis już do końca ponownie…, jeszcze teraz, godz. 21:35, w PIĄTEK, 20.VIII.2021, który jest dla mnie niestety po raz kolejny, co najmniej nienajlepszym dniem… boooszeee, jestem po prostu tragiczną osobą… Nie chce mi się już obecnie nawet donosić NIC o tym pieprzonym dniu… Wszystko robiłam sobie niemal na złość/ na przekór…, jakbym sama siebie chciała dobić… Bo… ahhh, nie chce mi się już do tego nawet wracać, bo wciąż, jak taka niemal kompletna debilka robię tu jakieś rzeczy, których za chwilę kompletnie żałuję… A dlaczego tak siebie nazwałam? Bo jaka mądra osoba tak postępuję??? Jak można tak w ogóle robić/ działać, powiedz mi?

Widziałam, kochana moja, dziś dokładnie ten Twój dzień… i nawet już nie będę tego w żaden sposób teraz komentować…, bo naprawdę uważam, że to nie przyniosłoby teraz kompletnie żadnych korzyści. Jedyne, co rzeknę, to to, iż możesz właśnie teraz, kładąc się już spać, uratować jeszcze swój kolejny dzień! A na koniec tego, powiem Ci tylko następującą rzecz:

///////

Powiem tak szybciutko, do jakich wniosków doszłam…, tym bardziej, gdy przeczytałam to po raz kolejny… Otóż, może dodam jeszcze tylko dla sprostowania, iż ja nie pokazałam mojej mamie wszystkich tych karteczek, które włożyli mi do koperty na tym warsztacie właśnie… Gdyż celowo już wyjęłam te 2, na których wspomniane było o tym, abym wybaczyła tej mojej mamie i zapomniała tą całą przeszłość, tylko zdecydowanie bardziej skupiła się teraz na tym, co tu i teraz, a najbardziej na budowaniu dalej mojej pięknej przyszłości! Po prostu jakbym już wiedziała, że ona i tak tego nie zrozumie…, bo przecież wcześniej całkiem otwarcie próbowałam z nią o tym rozmawiać…

Czyli, spójrz, kochana moja: Ty jesteś NAPRAWDĘ MĄDRYM CZŁOWIEKIEM! I posiadasz jednak niesamowicie dobrą tą intuicję! Gdyż już wtedy coś Ci jednak mówiło, iż to może być dla niej zbyt wiele, a Ty przecież tak bardzo chciałaś, aby choć ten jej pobyt u Ciebie nie był taki jednak fatalny całkiem…

No tak… wiesz, o co mam tylko do siebie teraz pretensje? Że jednak nie posłuchałam chyba do końca tego głosu mojego serducha…

Kochana moja… Pomyśl, że tak naprawdę zrobiłaś to, co mogłaś najlepszego na wtedy! Ponieważ dobrze wiesz, że gdybyś ich do siebie nie zaprosiła i nie dała im jednak szansy na spędzenie trochę tu czasu u siebie, nad morzem przede wszystkim, to miałabyś przecież do siebie jeszcze większe pretensje i dopiero wtedy odczuwałabyś właśnie ten i smutek, i niezręczność… Dobrze już obydwie to wiemy, jak mogłaby widzieć to jednak Twoja rodzina…, że jesteś taka… kompletnie nie życzliwa i wręcz egoistyczna!

Chyba masz jednak rację, pomimo, że tak się właśnie wtedy czułam… To teraz, jak już to wszystko ze mnie w końcu zeszło… i potrafię na to spojrzeć właśnie tak samo, jak i Ty! Wtedy bowiem byłam tym wszystkim jakaś taka cholernie wręcz spięta, bo teraz to wiem, że brałam to wszystko ZBYT NA POWAŻNIE… A tak naprawdę to była tylko zabawa, bo nasze życie w ogóle powinno nią być, a nie cholera takim wręcz spinaniem się wszystkim…

A tak naprawdę uznałam, iż to przecież było całkowicie normalne, iż skoro raz już coś dziecku pokazałam, to będzie do tego przyzwyczajone, iż to jest całkiem normalne. Dokładnie tak było przecież rok temu, gdy Kacpuś z babcią także do mnie tu przyjechali… A ja wtedy co? Wówczas miałam tutaj wszystko raczej już tak pięknie zaplanowane i jednak więcej tych rzeczy/ atrakcji dla tego szkraba przygotowanych! Tzn. wcześniej oczywiście podpytałam również i moją mamę, a przede wszystkim mojego brata, jak i samego Kacperka, co on chciałby tu robić, jak spędzić ten czas… Więc przecież to było niejako normalne, iż teraz również ten młody człowiek pomyślał, że wszystko będzie już również choć jakkolwiek, ale zaplanowane.

Tak, masz rację, iż to jest normalne, bo przecież, jak to mawiał Arystoteles Ale widzę po Tobie, że chciałaś tu jeszcze coś dodać 🤗.

A i owszem, teraz chyba bardziej już dodam od siebie samej, co ja o tym wszystkim, o sobie już teraz myślę i… niemal już to po prostu wiem! Że jestem nie tylko bardzo mądrą kobietą, ale przede wszystkim dzielną i wytrwałą, która potrafi sobie powiedzieć, że przecież

W dodatku dobrze już to wiem, iż

No i na koniec… niemal to, co zawsze, hehe,😉, ja naprawdę w to wciąż wierzę, że tam gdzieś… istnieje ten KTOŚ… 🤗

Skomentuj

Proszę zalogować się jedną z tych metod aby dodawać swoje komentarze:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.

%d blogerów lubi to:
search previous next tag category expand menu location phone mail time cart zoom edit close