– Konfucjusz
Dzień Babci, czyli WTOREK, 21.I.2020 Mała Mi jakoś dziś kompletnie nie ma na nic siły… Była wprawdzie wynieść śmieci i zrobiła „spacer” do sklepu po kefiry, bo już jej się skończyły. W Gdańsku tak strasznie wieje. Szła i powtarzała ponownie te „magiczne” słowa: KOCHAM CIĘ, jednak wędrowała tak, jak taki robot… Była jakaś taka potwornie słaba/ zmęczona i senna, właściwie do teraz tak się czuje. Z całą pewnością właśnie dlatego, że ona nie widzi swojego żadnego celu w tym życiu…
Jeszcze po medytacji zadzwoniła do swojej najukochańszej babci składając jej życzenia. A słuchajcie, jej babcia odbiera i mówi: „Słucham” Mała Mi na to: „Dzień dobry” jej babcia odpowiada: „Dzień dobry” Nasza bohaterka za chwilę jednak dodaje: „czy rozmawiam właśnie z najcudowniejszą babcią na świecie?” 😉 I wtedy jej babcia już się połapała, bo na początku głos naszej bohaterki był trochę ochrypły 🤭, nie i wcale nie zrobiła tego specjalnie, po prostu taki głos miała, że nawet jej kochana babcia zapytała później, czy nie jest przeziębiona.
Tak, bo dziś już choć powróciła do tej porannej medytacji. Wiedząc, że jeszcze powinna wykonać swoją gimnastykę, pomyślała sobie jednak, że na spokojnie, wszystko małymi krokami, także jutro już z pewnością zabierze się również za te poranne ćwiczenia. Ma wciąż tyle rzeczy nie wykonanych…, nie obliczone FV, nie zrobiony nadal wpis o swoim bracie. Poza tym, moi drodzy, Marcin zdecydowanie nie chciałby, by przedstawiać go jako osoby, której coś dolega…, Kumacie? Tak właśnie mówi mężczyźna, który ma naderwany rdzeń kręgowy, niedowład czterokończynowy i któremu za nogi służy teraz wózek inwalidzki itp. Dlatego ona powiedziała mu, że jak już ten wpis o nim będzie gotowy, to prześle jeszcze jemu oczywiście, by przejrzał i się do tego ustosunkował/ może także poprawił, co trzeba.
To lecimy dalej od tyłu:
Dziś 20.I.2020, PONIEDZIAŁEK, godz. ok.16, właśnie wróciła do domu, nawet nie wiecie, jak się cieszyła, że w ogóle do tego domu udało jej się wejść! Tak dokładnie! Zaglądała bowiem do swojej torebki, a tam w tej kieszonce, gdzie zawsze wkłada swoje klucze, NIE MA ICH! Pierwsze co w takich chwilach, to oczywiście strach i niemalże przerażenie! Lecz za chwilkę Mała Mi pomyślała sobie, że przecież nawet czytała w tej książce Murphy`ego, by zacząć nie reagować tak, jak wszyscy, tak schematycznie. Żeby nauczyć się właśnie wprost nieprzeciętnie! Zatem ona mówi sobie ok, nie panikuj dziewczyno! Najpierw posprawdzaj dobrze. Ponieważ przeszukała wszystko i wciąż tych kluczy nie znalazła, zaczęła już nawet sobie myśleć: „I co ja najlepszego teraz zrobię???” Lecz przeszukała wszystkie kieszenie, obejrzała dobrze drzwi, czy czasem „przez przypadek” nie zostawiła tych kluczy w zamku właśnie, ale ani tam, ani też leżących gdzieś przy drzwiach ich, cholerka, nie widziała. Choć momentami już jej się nawet wydawało, że coś przy wycieraczce leży…🤣
Zadzwoniła również do sąsiadki obok i właśnie o to zapytała, czy ta czasem nie widziała, że te jej klucze zostały w tych jej drzwiach… Pani Kasia powiedziała jednak tylko, że oni nawet nie wychodzili z domu, bo synek jest chory, przeprosiła chyba, że nie może pomóc i… niestety zamknęła za sobą drzwi. Mała Mi, nie będzie kryła, że liczyła choć na to, że w takiej sytuacji [wiedząc, że jej sąsiadka – Mała Mi (która często sama chce się dzielić choćby jedzeniem) nie może wejść do własnego mieszkania, zaproponuje jej choć, by ta weszła do niej i tam na spokojnie przeszukała jeszcze raz swoje rzeczy]. Tak się niestety nie stało, Małej Mi już tak chciało się płakać, jednak zdjęła płaszcz, położyła go [jak i ciężki plecak oraz siatkę z obiadem] na swoją wycieraczkę, poszła sobie siąść na schody, ryczeć już tak jej się chciało, bo kompletnie nie wiedziała, co mogłaby w takiej sytuacji zrobić.
Myślała już nawet, by zacząć do kogoś dzwonić, ale hm… tak się chwilę zastanowiła, że nawet nie ma do kogo… Swojej mamy nie chciała niczym denerwować i straszyć… A była świadoma tego, że mówiłaby wtedy takim raczej przerażonym głosem [bo tak się w tym momencie właśnie czuła!]. Natomiast wiedziała również, że jej brat Marcin powiedziałby do niej, by się po prostu uspokoiła i by dalej szukała nie wyobrażając sobie od razu najgorszego. I nasza bohaterka tak też właśnie zrobiła! Czuła się trochę w tym momencie, jak ten Percy Jackson, z tego filmu, którego widziała zaledwie kawałek chyba w dniu swojego wyjazdu z Elbląga, jakby słuchała jakiegoś „głosu”, który daje jej mądre wskazówki.

Tak sobie siedziała na tych schodach na klatce, myślała, że zacznie płakać, przeszukiwała starannie każdą kieszeń torebki, nawet już myślała, że po prostu weźmie ją tak „do góry nogami” [czyli wiecie, jakby chciała wytrzepywać (i tu właśnie sobie pomyślała, że znacznie wygodniej by się jej to robiło, np. u tej sąsiadki w domu…, nawet na przedpokoju…)]. Lecz cały czas powtarzała sobie, że przecież ich świadomie nigdzie nie wyciągała, zatem do jasnej ciasnej MUSZĄ BYĆ GDZIEŚ W TEJ TOREBCE!

Gdy posprawdzała te kieszenie i W ŻADNEJ ICH NIE BYŁO, już chciało jej się okrutnie płakać, ale nawet pomyślała sobie, że tego również nie ma jak tu zrobić… W każdym razie tak długo szukała, że… nie uwierzycie, ponownie okazało się, iż wpadły tym razem nową, inną dziurą…, właśnie z tej kieszeni zewnętrznej na zamek, do środka do jej torebki! Boooszeeee, odetchnęła wtedy z ulgą, bo już sobie myśli, jestem jednak uratowana! Nie będę musiała spać na klatce, buhaha 😋

W tym momencie wyszła jeszcze ta sąsiadka właśnie, zapytać się / mówiąc, że pomyślała, iż może trzeba gdzieś do kogoś zadzwonić… Nasza bohaterka jednak już odczuła taką ogromną ulgę i bardzo podziękowała sąsiadce za chęć pomocy, lecz mówi, że WŁAŚNIE ODNALAZŁA TE KLUCZE, WPADŁY PRZEZ DZIURĘ W KIESZENI DO ŚRODKA TOREBKI!

Od rana czuła się jednak już jakoś „parszywie”…. Dziś nie wykonała nawet medytacji…, naszedł ją znowu taki jakiś dołek psychiczny, ponownie zaczęło jej się wydawać, że jest tak beznadziejną osobą! Myślała o tym wszystkim, że przecież jej kochany chrześniak ma teraz ferie i że właściwie ona powinna się teraz choć trochę nim zająć, pomóc swojemu bratu, który w tym tygodniu ma go u siebie, a do 15 musi siedzieć w domu przy kompie i pracować…
Czuła się bowiem taką potworną egoistką, że MYŚLI TYLKO O WŁASNYCH POTRZEBACH, zamiast pomagać komuś i to przecież nie „komuś” obcemu, TYLKO SWOJEMU BRATU! A tak zostawia wszystko na rękach swojej mamy… Czuła się z tym okropnie, ze sobą właściwie całą w tym momencie…
Opisze jednak, co udało jej się załatwić! W prawdzie powinna jeszcze z rana wykonać tą „cotygodniową kąpiel” swojego storczyka, jednak niestety mimo, że dba o niego bardzo [cotygodniowe 15-sto minutowe „kąpiele”, zakupiła nawet specjalne „pałeczki odżywcze” dla niego] ten nie wygląda już wcale tak zdrowo i ładnie niestety… , a ona niestety nie wie, co mu „dolega”…
Zrobiła 2 fotki, by bardziej Wam pokazać ten jego „chory”, brązowy/ suchy liść… Kurcze, a była taka szczęśliwa, że u niej kwiaty tak ładnie rosną, nawet, jak jej mama także tak twierdziła, to ona dumna dodawała, że to dlatego, iż ona z nimi zawsze rozmawia… Hm… a może rzeczywiście teraz przestała?… A może właśnie one [tzn. TYLKO STORCZYK] odczuwa, że u niej teraz wcale nie jest aż tak dobrze…i że nie czuje się najlepiej…
Ale w końcu odebrała tą swoją zamówioną statuetkę dla babci! Pojechała specjalnie aż na tą Grunwaldzką, w pobliżu tej Galerii Bałtyckiej i tam zobaczyła już na mapie, że jest jakaś „Żabka” [jedyny właściwie taki sklep w okolicy]. Zatem praktycznie szła pewnym krokiem, będąc również pewną, że tam właśnie będzie ta jej przesyłka do odbioru. I tak też było!

Teraz jednak nadszedł jeszcze czas na tą jej retrospekcję, moi drodzy, zatem od początku, jak to wyglądało. Gdybyście nie pamiętali dobrze, jak to u niej było, to znajdziecie wszystko w tym jej wpisie:
https://wordpress.com/block-editor/post/niesklasyfikowana.com/19504
Jeszcze jednak nim wyjechała w PIĄTEK, 17.I.2020 siadła ponownie na tą swoją poduszkę i trochę „porozmawiała” ze Wszechświatem, jednak później wzięła już komórkę do ręki, bo pisała do niego taki list:
Dziękuję kochany Wszechświecie, że mnie tak mądrze prowadzisz, nawet jak ja od razu tego nie skumam. Ale Ty mnie bardzo dobrze znasz, przepraszam, że ja /jak widać niestety… / wciąż Tobie wystarczająco nie umiem zaufać i nie pozwalam się prowadzić, tzn. mi się tak wydaje, bo ja zawsze chciałam być taką „Zosią Samosią” , czy może inaczej: „samo życie po prostu mnie tak nauczyło”, że zawsze muszę radzić sobie sama. A ty mnie po raz kolejny uczysz, że WCALE nie zawsze muszę BYĆ ZDANA TYLKO NA SIEBIE! I o czymś SAMA DECYDOWAĆ, UCZYSZ MNIE ODPUSZCZAĆ & ZA TO RÓWNIEŻ CI BARDZO DZIĘKUJĘ! ZA TO, ŻE JESTEŚ MOIM OPIEKUNEM 🧡
Siedziała na łóżku i brakowało jej po prostu słów, bo to jest dziewczyna, którą JESZCZE NIKT WCZEŚNIEJ TAK SIĘ NIE OPIEKOWAŁ! Z nikim nie odczuwała TAKIEGO PRZYWIĄZANIA I TAKIEGO „CIEPŁA/DOTYKU” BEZWARUNKOWEJ PRZYJAŹNI, OPIEKI! ONA PRZECIEŻ NIGDY NIE CZUŁA, ŻE MOGŁA BYĆ DZIECKIEM / o czym zresztą wspomniała kiedyś jeszcze, wynajmując tą swoją kawalerunię” swojej mamie [https://wordpress.com/block-editor/post/niesklasyfikowana.com/3956] /A teraz poczuła się tak, jakby w końcu ktoś nad nią czuwał….
Jednak ona nie ma najmniejszego pojęcia, jak długo będzie potrafiła w tym stanie pozostać i dać się prowadzić, ONA PRZECIEŻ OD DZIECKA MUSIAŁA RADZIĆ SOBIE Z PRAWIE WSZYSTKIM SAMA I NIKT JEJ TEGO JESZCZE NIE NAUCZYŁ, ŻE CZASEM MOŻE TAK PO PROSTU COŚ ZOSTAWIĆ I ODDAĆ SIĘ W ZAUFANIU „LOSOWI” /po prostu życiu. Powiedzieć sobie, ok. zrobiłam to, co zrobić mogłam, resztę zostawiam Tobie, niech się dzieje, co ma być. Już tu jednak tłumaczy, że no właśnie, bo ona tak dobrze te słowa pamięta, by MÓC POWIEDZIEĆ: ZROBIŁAM, CO BYŁAM W STANIE…, lecz Mała Mi jest po prostu /jak niejednokrotnie było widać / osobą, której nieustannie się wydaje, że może nie zrobiła wystarczające dużo, nie dała swoich 100% od siebie…
Ale to przecież, moi drodzy, nie jest chyba takie znowu całkiem złe, bo najważniejsze, że ona się stara zawsze dać z siebie ten „MAX”, lecz właśnie teraz, 17.I., godz.8:12 sobie myśli, że ona tak bardzo nie chce chyba dopuścić do sytuacji, w której mogłaby SAMA sobie [lub co gorsza ktoś z boku jej] zarzucić, że nie zrobiła WSZYSTKIEGO, CO MOGŁA BYŁA ZROBIĆ…
I kochani, ponownie okazało się, iż TEN WSZECHŚWIAT JĄ CUDOWNIE PROWADZI 🧡 Choć już poniekąd przebłyskiwało jej to przez myśl jak jeszcze była w domu, że kurczę, ale ona zawsze przecież była dobrze/ prawidłowo/ niemalże jak za rączkę przez NIEGO prowadzona 🤗 Teraz też tak się oczywiście okazało, a to było tak:
- pojechała tramwajem na dworzec PKS, a tam Mała Mi po prostu zapytała tylko 2, 3 osoby, czy nie chciałyby może kupić tańszego biletu. I jak Ci pierwsi ludzie spojrzeli ponownie tak na nią co najmniej „dziwnie” i „podejrzanie”, tak już kolejną osobą była sympatyczna Emilia, która również była zaskoczona, lecz już otwarcie przyznała, że owszem ona byłaby chętna zakupić taniej ten bilet. No i tu, jak Mała Mi usłyszała ochotę, to zaczęła wyjaśniać i tłumaczyć, jakby miało się to odbyć.😊 [ona posiada legitymację osoby ze znacznym stopniem niepełnosprawności, więc przysługuje jej opiekun – który NIC NIE PŁACI! i w ten sposób złożyły się razem na ten bilet, który zakupiła, a jego koszt to:12,24 PLN = czyli spójrzcie ZAPŁACIŁA TYLKO 6 ZETA!!!]
- uśmiecha się w busie i wysłała życzenia, wyobraża sobie tego….,
mówi sobie, wiem, że razem stworzymy dobrą parę, bo choć jeszcze Ciebie nie znam w ogóle, to wiem, że masz WŁAŚNIE TAKIE CECHY, JAKIE CHCIAŁABYM, BY MIAŁA MOJA MIŁOŚĆ 🤗🧡🌞 Jechała właśnie w takim cudownym / spokojnym nastroju i tak się do siebie uśmiechała, czuła, że jej oczy i w ogóle spojrzenie stało się wtedy takie pogodne!
- następnie jeszcze jadąc autobusem wpadło już to dziewczę na pomysł, że przecież jak będzie w Elblągu to może zabrać swojego chrześniaka do kina! Zaczęła już nawet przeglądać net w komórce w poszukiwaniu jakiegoś filmu/ bajki dla dzieci właśnie, później widząc zaś „Doktor Dolittle” pomyślała, że może wybiorą się wszyscy! Zostawiła sobie jednak ten pomysł, gdyż pomyślała, że zapyta przy okazji, co oni by sobie chętnie obejrzeli, bo, że jej brat z chrześniakiem to była wręcz pewna, że będą chcieli się na coś wybrać!
Lecz, słuchajcie tu było najlepsze! Nasza bohaterka tak patrzyła na swojego brata, że jego łokieć wydawał jej się już taki jakby mniejszych rozmiarów. Ale tak sobie pomyślała, że to z pewnością nie ten łokieć, lub coś jej się pomyliło… a później się okazało, że w istocie TEN ŁOKIEĆ SIĘ JEMU ZMNIEJSZYŁ 😲 To była dla niej oczywiście niesamowicie dobra wiadomość! Pomyślała CUDA SIĘ JEDNAK ZDARZAJĄ! Marcin jej powiedział, że to zapewne dlatego, iż ostatnio się nie przewracał [czyli nie spadał z wózka]. Jego łokieć jest w istocie mniejszych rozmiarów, lecz nadal go boli.

Dla porównania wstawi tylko fotkę, jak ten jego łokieć wyglądał jeszcze w XI. 2019r.
Moi drodzy, Mała Mi widziała jednak okrwawione skarpetki swojego brata = to był już dla niej ciężki i przykry widok znowu. Marcin stwierdził, że jak ma otwarte rany, to przecież z nich sączy się ta krew. Nasza bohaterka jednak stwierdza, że ona nie ma w sobie tyle odporności i siły, by na to w ogóle patrzeć, bo jej się wtedy robiło tak szkoda tego jej brata… Siedziała tam wtedy taka chyba tym wszystkim przygnębiona. Ona poważnie podziwia swoją kochaną mamę, że potrafi tyle znieść. Ona już widzi, że sama nie byłaby chyba w stanie tego wszystkiego znosić…
Dlatego właśnie bardzo chciała po prostu wyjść gdzieś, by mogła czymś zająć tą swoją głowę i również pomóc choć w ten sposób swojej mamie, Kacperkowi, jadąc właśnie tym autobusem tak się cieszyła, że wpadła na ten pomysł z kinem!
Wybrała się jednak do Multikina tylko sama z Kacpuniem. Jej chrześniak chciał obejrzeć „Urwisa”, bo „Doktor Dolittle” oglądał już w teatrze. Podobno w drugim tygodniu ferii, które właśnie zaczął! pójdzie do kina na bajkę pt. „ŚNIEŻKA I FANTASTYCZNA SIÓDEMKA”. Widziała razem z Kacperkiem w kinie jej zwiastun i aż mu pozazdrościła tego wyjścia, hehe, bo ta bajka wygląda na jakże nietypową, przypominającą trochę „klimaty” Shreka. Ona czuła w końcu, że odżywa poniekąd! Ponownie to poczuła, jak niewiele jej w sumie do szczęścia potrzeba, tylko by móc gdzieś wyjść Z KIMŚ kogo kocha/ lubi/ kto jest jej bliski itp.
Za 2 bilety zapłaciła wprawdzie aż 50 zeta, lecz sobie pomyślała kurczę, na babcię [swoją i Kacpunia także :P, mogłaś tyle wydać, to nie żałuj dziewczyno na dziecko, KTÓRE JEST TWOIM CHRZEŚNIAKIEM!]. Poza tym pomyślała sobie jeszcze: „a ile razy Ty w ogóle masz okazję spędzać z nim czas??? Więc, jak Cię teraz na to stać, to nie żałuj. Przecież trzeba żyć chwilą, pamiętaj, że ŻADEN DZIEŃ SIĘ NIE POWTÓRZY! A TO, CO PODARUJESZ TERAZ OD SIEBIE, BĘDZIE JUŻ NA ZAWSZE ZAPAMIĘTANE!”
Także tak spędziła z nim wieczór, gdy jej mama i Marcin zostali jednak w domu. Jak wracali tramwajem, to było już raczej ciemno. Ach, tak nie powiedziała jeszcze o kolejnych „ciekawych” zdarzeniach: otóż jadąc ze swoim synkiem chrzestnym do kina Mała Mi zapomniała na śmierć skasować za malca bilet Dopiero, jak wchodzili już do tego centrum handlowego, gdzie znajdowało się to Multikino, zdała sobie nagle z tego sprawę.
W dodatku jeszcze usiedli na swoich miejscach, za nimi zaś były chyba 2 rzędy z siedzeniami/ fotelami VIP, które wyglądały, jak poniżej:

Te były oczywiście chyba 3 zeta droższe od pozostałych, czyli tych zwykłych, na których oni siedzieli. Kacper jednak poszedł sobie tam choć na chwilę usiąść jeszcze, jak leciały reklamy, później się jednak przesiadł z powrotem obok Małej Mi, ta jednak, tak tam siedziała i chwilę się zastanawiała, czy czasem nie powinni się obydwoje przesiąść na tamte VIPowe miejsca, bo była już końcówka reklam, a część z nich nadal pozostawała wolna. Zatem, co oni zrobili?
Wpadli obydwoje na taki pomysł, że się przesiądą. Tzn. bardziej chyba nasza bohaterka, bo Kacpuś przecież już tam siedział wcześniej, a ona tak sobie myślała, ok. w końcu tak naprawdę to jest moje pierwsze w ogóle wyjście do kina z moim chrześniakiem, to możemy spróbować zająć te miejsca w tym rzędzie „dla Vipów”. I muszę Wam powiedzieć, że tu znowu Wszechświat tak bardzo im pomagał i sprzyjał, bo mimo, iż wchodzili tam jeszcze jacyś ludzie również na te miejsca VIP, to jednak nikt z tych ludków właśnie dokładnie na te miejsca, gdzie ona z Kacperkiem siadła! 🧡🍀🤗
Następnego dnia, tj. 18.I.20, SOBOTA Nocowała u mamy, [mimo, że Kacperek chciał, aby została u nich na noc, ta jednak nie miała żadnej piżamy, nic przy sobie!] Przy śniadaniu ogląda Pnś i tam przy kłótniach przy remoncie słyszy: „najgorsze jest nie móc z kim porozmawiać„. Ona pomyślała tu o sobie, że przecież ona tak teraz ma, ale znalazła sobie poniekąd wyjście z tej „patowej” sytuacji, bo prowadzi ten blog właśnie, na który przelewa te swoje myśli i uczucia, więc dzieli się nimi z Wami i w końcu „puszcza je w świat”,! Zatem komuś jednak to przekazuje…, to, że rzadko kto się do niej teraz odzywa, to już inna kwestia 😐 Ale co zrobisz, jak nic nie zrobisz? Po prostu to akceptuje. Choć przecież nie zawsze jest łatwo, ale kto powiedział w ogóle, że życie takie jest? Ale cóż jest najważniejszego dla niej, że przecież NIC NIE TRWA WIECZNIE i WSZYSTKO ULEGA ZMIANIE😊, a ona już dawno nauczyła się, by nie patrzeć tylko na negatywne rzeczy i ich nie oczekiwać, zatem Mała Mi będzie, tak MIMO kurna WSZYSTKO, OCZEKIWAĆ NAJLEPSZEGO!!!
Słuchajcie w sobotę właśnie pojechały z mamą, Kacperkiem i Marcinem do dziadka na grób na Dębicy. Mała Mi zakupiła oczywiście jeszcze „prezent” = znicz dla dziadka, by ten wiedział, że o nim także nie zapomniała. Nie, tak naprawdę to ona dobrze wie, że wcale tego robić nie musiała, że jej dziadek cieszył się niezmiernie, że mógł ich wszystkich zobaczyć „u siebie”. Marcin był również szczęśliwy, że nie pada, że pogoda jest taka w miarę w porządku, by on był w stanie tam również przyjechać.
Stali tam przy grobie dziadka i jak już się żegnali to Kamyk mówi: „Pa dziadku”, a Kacpuś na to: „ale on Ci przecież nie odpowie” 🤣 Marcin na to: „ale ja się z nim przy najmniej pożegnałem, a nie tak jak Ty”😋Kacperek zaś na to: „Ale ja go w ogóle nie znałem” .
I taką to właśnie mieli jeszcze rozmowę, hehe 😜
Następnie udali się z powrotem do domu Marcina, bo jej mama pomaga mu zawsze wysiąść. W ogóle to dziewczę naprawdę podziwia wprost tą swoją rodzicielkę, jaką ona jest dzielną i wytrwałą kobietą! Mimo, tych swoich problemów ze zdrowiem ona wciąż i na nowo pomaga Marcinowi w tak wielu rzeczach. Jej syn [a brat Małej Mi] rzekł nawet ostatnio, jak mama pomagała mu się przesiadać, to ten stwierdził, że on zdecydowanie woli, jak robi to ona, bo ta już dobrze wie, gdzie trzeba złapać i co w ogóle robić, a nie np. jak niektórzy jego koledzy, czy znajomi [lub nawet Mała Mi- to dopisała ona sama!] nie bardzo się w tym w ogóle orientują.
Później zaś obydwie [Mała Mi z mamą] wsiadły jeszcze w tramwaj i udały się do ukochanej babci naszej bohaterki. Tam spędziły miło czas, jak to oczywiście u jej babci zawsze, nie obyło się bez kawy i ciasta do tego. Jej babcia była już poniekąd „przygotowana”, bo mama Małej Mi powiedziała jej babci, że ta na weekend przyjeżdża. Zatem babcia już wiedziała zapewne z jakiego powodu/ z jakiej okazji, choć jej babcia oczywiście wcale nie czeka na jakieś „okazje”, by rodzinkę „ugościć” 😊
To nadszedł czas na NIEDZIELĘ, 19.I.2020, kiedy to nasza bohaterka powracała ponownie na „swoje włości”. Moi drodzy, nawet nie wiecie, jaka ona czuje się szczęśliwa, jak może tu właśnie być. Czuje, że tu ma właśnie ten „swój kąt” to swoje bezpieczne miejsce. Wprawdzie odwieźli ją wszyscy na dworzec. Musi tu Wam napisać, że jej brat był już w znacznie lepszym humorze niż chyba w sobotę. Jak przyjechały do chłopaków zjeść obiad, to ten rzekł jej nawet, jak ona mówiła: a jak Ty w ogóle sam zapinasz sobie tą kurtkę?
Ten pokazał jej nawet jak to robi i powiedział, że kiedyś myślał sobie, kurczę, no skoro ludzie bez rąk także są w stanie założyć sobie kurtkę i ją również zapiąć, to ja także muszę znaleźć na to sposób i nawet jej pokazał, jak to sprytnie sposobem robi. Trwa to u niego oczywiście znacznie dłużej niż u zdrowego człowieka, ale najważniejsze, że SOBIE DOBRZE Z TYM RADZI! Ale tak patrzyła na niego i tak sobie myślała, jakim on jest wyjątkowym człowiekiem! Opowiadał również, że oglądał nawet taki filmik, jak kobieta bez rąk ubierała swoje dziecko nogami! I powiedział, że czasem ludziom wydaje się coś niemożliwe do zrobienia, a właśnie takie osoby, jak choćby te bez rąk, pokazują, że to wcale nie prawda!

Przebrała się Mała Mi w piżamę i usadowiła na swoim „niebiańskim leżaku”😋, wypiła sobie właśnie kawę i do niej zjadła już spokojnie to jeszcze „coś”, czyli jogurt naturalny + a miała dosłownie kilka winogron, dodała także pół banana, którego przywiozła od mamy. Tym razem jednak już bez nawet większych wyrzutów sumienia wkruszyła sobie jeszcze 2 ciastka owsiane z czekoladą i również 2 orzechy w czekoladzie, które jeszcze jej zostały z Rossmanna. Zrobiła tak poniekąd, bo usłyszała jeszcze, jak mama opowiadała jej przez telefon, że jak dojechała do chłopaków, odgrzała im obiad, to wyszła z Kacperkiem do sklepu [a koło nich jest taki otwarty], bo chłopakom zachciało się jeszcze na wieczór czekoladę.
To musi tu jeszcze wprost napisać, o tym, co teraz jeszcze wieczorem [21.I.2020 CZWARTEK, godz.22] jeszcze sobie pomyślała, czytając właśnie ten wpis:
https://wordpress.com/block-editor/post/niesklasyfikowana.com/3956
I po rozmowie jeszcze ze swoją mamą, która jej mówiła, że wróciła właśnie [godz. prawie 20] do domu od chłopaków. Wstała rano i pojechała zrobić im śniadanie, następnie zabrała Kacperka na takie różne „występy” [ferie, organizowane przez miasto]. Była z nim wczoraj i dziś na takiej hali sportowej, gdzie były organizowane właśnie jakieś zajęcia z gry w piłkę nożną. Na dziś już jednak ten pan zakończył, jutro ma być co innego.
Nasza bohaterka przyznała, iż miała wyrzuty sumienia, że tak pojechała i zostawiła mamę z tym wszystkim…, że teraz ona musi się opiekować Kacperkiem. Jej rodzicielka powiedziała nagle, no i co z tego? On jest przecież teraz u taty, to zabieram go do południa zawsze gdzieś, a później byliśmy już w trójkę w CH OGRODY w Elblągu [tam, gdzie właśnie to Multikino], tam również był się pobawić, następnie jej mama zabrała ich jeszcze na obiad.
Słuchajcie, Mała Mi tak sobie znowu myśli, kurczę, tak to właśnie najwidoczniej miało być! Jej mama kompletnie nie czuje się obciążona tym wszystkim [jak tu znowu nasza bohaterka sobie wyobraża…]. Przecież byłoby znacznie gorzej, gdybyś Ty tam również została. Bo nie potrafiłabyś przejść obok tego wszystkiego tak niemalże „obojętnie”, czy może lepiej tu pasowałoby „zachować zimną krew”, dobrze wiesz, że:
- nie umiesz pomagać swojemu bratu,
- najlepiej robi to właśnie mama!
Więc tak naprawdę, uwierz moja droga, że ponownie postąpiłaś właściwie/ prawidłowo! Czasem, jak widzisz, najlepiej się po prostu nie zagłębiaj w to wszystko, tylko rób, to, co wykonujesz i nie twórz do tego jeszcze jakichś teorii!
Wszechświat dobrze wie, jaką jesteś osobą, że chciałabyś wszystkim pomóc, ale może robisz to, nie zdając sobie z tego nawet sprawy i nie wiedząc dobrze o tym…
Uwierz moja droga, że TU JESTEM I WŁAŚNIE SIĘ TOBĄ OPIEKUJĘ. Bardzo Cię proszę, ZAUFAJ MI! JA NAPRAWDĘ DOBRZE WIEM, CO ROBIĘ, nawet jak Tobie może się czasem tak nie wydawać, jak jesteś całkiem odmiennego zdania, choć nie! Ciebie już udaje mi się bardziej przekonać, niż niestety wszystkich innych. Spójrz:
- Twoja mama może być teraz z Twoim bratankiem i „odrabia” poniekąd swoje lekcje
- to jest dla niej tak naprawdę czas, który może spędzić ze swoim wnusiem i Ty lepiej w tym nie przeszkadzaj
- Ty przecież nie znasz się na tak wielu rzeczach względem swojego brata oczywiście … nie potrafiłabyś w tylu rzeczach tam mu pomóc i tylko byś się denerwowała, że czegoś nie umiesz, że jesteś taka znowu „do niczego”
- zapomniałaś już, co Ci Twoja mama dziś mówiła? Że sam Kacperek dał Twojej mamie prezent na Dzień Babci i powiedział nawet tak samo, jak Ty rzekłaś swojej, że to jest od Ciebie i od Marcina, a ten smyk, co powiedział? Że ten prezent jest od niego i od Ciebie przecież, hehe🤭
- co zresztą Twoja mama dobrze wiedziała, bo dostała przecież m.in. ten sam medal, co i Twoja babcia i również w takim samym opakowaniu było to wsadzone.
Także, moja droga, mi wydaje się, że Ty nie umiesz jeszcze tak po prostu odpuszczać, wszystko bierzesz zbyt na poważnie i za bardzo się spinasz. Kochana, nie możesz ciągle tak o wszystkim myśleć, choć wiem, że to jest dla Ciebie strasznie trudne, bo Ty zawsze się czujesz za wszystko odpowiedzialna, ALE TERAZ JA CIĘ PROSZĘ WYLUZUJ TROCHĘ I POZWÓL MI TAKŻE PODZIAŁAĆ!